sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 54:

Wieczorem,kiedy dzieci już spały,kiedy zasypiał cały Bełchatów ja stałam przy oknie i nie mogłam się napatrzeć.Nie było mnie tydzień,a czuję jakby cały rok mnie ominął.Nie mogę pojąć co ja ze sobą zrobiłam,mając dwójkę dzieci,kochającego narzeczonego doprowadziłam się o mało do śmierci.
- Do spania kochanie.-usłyszałam szept Bartka i jego silne ramiona,które objęły mnie mocno wokół pasa.Wtuliłam się w niego bardziej.
- Jeszcze nie.-szepnęła i odwróciłam się do niego.
- Lekarz kazał ci odpoczywać.-spojrzał mi w oczy.
- Wiem,ale troszkę sobie pospałam i nie chce mi się teraz,wolę zająć się czymś innym.-zaśmiałam się i wspięłam się na palcach i delikatnie musnęłam jego usta.
- Czym skarbie?-zapytał łapiąc mnie za biodra.
- Może dokończymy tą konwersację w sypiali?-zapytałam i złapałam go za rękę i zaczęłam ciągnąć do sypialni.Kiedy zamknęłam drzwi to rzuciłam go na łóżko i wręcz zrywałam z niego ubrania,ale sam zachowywał się podobnie.Nasze rzeczy latały po całej sypiali,kiedy chciałam z niego ściągnąć bokserki,usłyszałam płacz Kubusia.Niechętnie się od niego oderwałam.
- Zaraz wrócę.-powiedziałam,ale on postanowił,że ze mną pójdzie.Weszliśmy do pokoju syna,a on nagle przestał płakać,wzięłam go na ręce,a on się we mnie wtulił.Pokazałam Bartkowi by się położył,a ja do niego za chwilę dołączę.Chodziłam z Kubusiem po całym pokoju i po godzinie wreszcie zasnął,delikatnie go położyłam do łóżeczka i wróciłam do sypialni.
- Zasnął?-zapytał.
- Tak,musiało mu się coś przyśnić.-powiedziałam siadając okrakiem na Bartku.-Więc na czym skończyliśmy?-zapytałam.
- Nie myszko,jest już po 1:00 idziemy spać,jutro też jest dzień.-pocałował mnie,a ja zrobiłam smutną minę.
- Bartuś no.-zaczęłam całować jego szyję,zostawiając tak lekko mokre ślady.
- Lenka.-szepnął wiedziałam że zaczął się przełamywać i jak na zawołanie zaczął oddawać pocałunki.Znów zrobiliśmy się strasznie na siebie napaleni.Kiedy byliśmy już nadzy to Bartek delikatnie złączył nasze ciała w jedność.Wiem,że wyszłam dopiero ze szpitala,ale nie trzeba się ze mną obchodzić jak z jajkiem.Więc to ja dziś nadawałam tępo naszej namiętnej nocy,spać poszliśmy dopiero nad ranem.
Spałam sobie spokojnie,kiedy usłyszałam śmiechy dobiegające z salonu,obróciłam głowę w stronę szafki na której stał zegarek.Kiedy ujrzałam godzinę 14:09 szybko się zerwałam z łóżka i ubrałam na siebie szlafrok.
- Mama.-ucieszyła się Maja i przytuliła się do mojej nogi.
- Cześć żabko,a co tu tak wesoło?-zapytałam patrząc na to na Maję,to na Bartka i Kubusia.
- A nic bawimy się klockami.-powiedział Bartek.
- Właśnie mamusiu musisz prezenty odpakować.-pociągnęła mnie w stronę zielonego drzewka pod którym stało kilka ładnie zapakowanych pudełek.
- Dobrze to podawaj.-uśmiechnęłam się.Pierwsze pudełka,które mi podała było od rodziców moich i Bartka a w nich piękne zestawy kosmetyków,które uwielbiam bardzo mi się podobają.Kolejny był od Poli i Darka.Tam piękna szkatułka na biżuterie,którą jej pokazywałam,świetny prezent dała mi Iza z Sebą,całe pudełko słodyczy plus liścik że strasznie schudłam i mam przytyć.Nadszedł czas na prezent od Bartka,delikatnie rozwijałam pudełko,a w nim ujrzałam piękny naszyjnik.Było to złote serduszko,takie jakie kocham i zawsze chciałam dostać.
Spojrzałam na Bartka,a on puścił do mnie oczko.
- Podobają ci się mamusiu prezenty?-zapytała Maja.
- No jasne słońce.-pocałowałam ją w czółko.
- Zapiąć ci go skarbie?-zapytał Bartek stając za mną,a ja kiwnęłam głową.
- Jest piękny,kochanie.-powiedziałam i go pocałowałam.
- Ja też dziękuje za prezent.-puścił mi oczko,postanowiłam coś zjeść.Udałam się do kuchni i co zrobiła Lena,ależ oczywiście zaczęłam gotować obiad bo moja trójka skarbów zaczęła o sobie dawać znać.Przygotowałam więc zupę pomidorową z ryżem na którą sama miałam ochotę.Kiedy tylko zawołałam OBIAD zlecieli się do kuchni jak stado wygłodniałych lwów.Nałożyłam każdemu porcję obiadu i zjedliśmy ją ze smakiem,tą pyszną zupkę.Później Bartek poszedł z dziećmi do salonu,a ja zajęłam się zmywaniem.Kiedy sobie tak spokojnie zmywałam do kuchni wleciała Maja.
- Mamo,a możemy iść na dwór?-zapytała mnie.
- No ale zapytaj się taty czy pójdzie z tobą i Kubusiem.-powiedziałam,a ona poleciała do swojego ojca.-Zgodził się mamo.-krzyknęła a ja się zaczęłam śmiać.Poszłam więc ubrać Kubusia stosowanie do pogody.
- Skarbie może z nami pójdziesz?-zapytał Bartek kiedy ubierał kurtkę w przedpokoju.
- Nie misiu muszę troszkę mieszkanie ogarnąć,a w ogóle troszkę odpocznę.-powiedziałam poprawiając mu szalik.
- No dobrze,ale telefon cały czas przy sobie.-powiedział i mnie pocałował.Po naszym czułym pożegnaniu wziął dzieci i oczywiście Rafiego na spacer,a ja poszłam troszkę ogarnąć mieszkanie.Nie zajęło mi to dużo czasu może z 30 minut bo mam takie świetne mamy że sprzątały mieszanie pod moją nieobecność.Więc szybko ogarnęłam mieszkanie i położyłam się w salonie na kanapie.Tak mi się nudziło,że zasnęłam.Nie wiem ile spałam,ale przebudziłam się kiedy do domu wszedł Bartek z dziećmi i psiakiem.Poszłam więc na przedpokój i się przeraziłam.
- Co się stało?-zapytałam kiedy Bartek miał rozwalony nos.
- Nic się nie stało.-powiedział i podał mi Kubę i poszedł do łazienki.
- Maju co się stało?-zapytałam córki.
- Taki pan stał pod naszym blokiem i tata powiedział że ma sobie stąd iść i zaczął się z tym panem bić.-powiedziała.Szybko rozebrałam Kubę i poprosiłam Maję by się z nim pobawiła w salonie,a sama udałam się do łazienki.
- Bartek co się stało?-zapytałam kiedy tylko zamknęłam drzwi pomieszczenia.
- Przecież ci powiedziałem że nic.-powiedział ocierając krew.
- Bartek to był Damian prawda?-zapytałam,a on westchnął.
- Tak.-szepnął.
- I zacząłeś się bić przy dzieciach oszalałeś?-zapytałam zła.
- Wkurzył mnie.
- Ale trzeba było mu powiedzieć że ma spadać,a nie rzucać się na niego.Bartek były z tobą dzieci.-powiedziałam i wzięłam od niego gazik i zaczęłam mu ocierać tą krew.
- Przepraszam Lenka.-powiedział,a ja go pocałowałam.
- Oj Bartuś,mam nadzieję że nic mu nie zrobiłeś?-spojrzałam mu w oczy.
- Nie tylko też ma rozwalony nos.-uśmiechnął się.
- Pokaż ten nos.-powiedziałam i szybko mu go opatrzyłam.Wyszliśmy z łazienki i poszliśmy do salonu.Maja siedziała z Kubusiem na kanapie i oglądali bajkę,znaczy Maja oglądała a Kuba jej dokuczał.
- Mamo powiedz mu coś.-powiedziała.
- Kubuś,chodź do mamy.-powiedziałam i wzięłam go na ręce.-Zbudujemy wielki zamek klocków.-zaczęłam więc swoją budowlę,ale jak coś powstawało to Kuba to burzył i śmiał się z tego.
- Bam.-powiedział i znów się zaśmiał,a wszyscy razem z nim.
- Oj Kubuś.-powiedziałam i zaczęłam go gilgotać.Usłyszeliśmy w pewnym momencie dzwonek do drzwi.Wstałam i poszłam otworzyć.Za drzwiami stał Damian.
- Czego chcesz?-zapytałam zamykając drzwi.
- Chciałem dziś pogadać,ale twój narzeczony mnie nie wpuścił.
- I bardzo dobrze.-powiedziałam.
- Wszystko już w porządku ze zdrowiem?-zapytał.
- Tak,a w ogóle nie życzę sobie żebyś bił się z Bartkiem na oczach moich dzieci.
- Posłuchaj umówimy się i spędzimy ze sobą noc.
- Co?-krzyknęłam.
- To co słyszałaś,masz czas do piątku.
- Jesteś popieprzony.Nigdy rozumiesz.-powiedziałam.
- Ty dalej twierdzisz,że Bartek jest tobie wierny w tych Włoszech.Przebiera w każdych dziewczynach.-zaśmiał się i poszedł.
Wiem,że teraz mnie znienawidzicie ale zmartwiło mnie ostatnie zdanie Damiana.Teraz zaczęło mi się to układać w całość,nie miał czasu bo wychodził z kolegami do klubów gdzie jest dużo dziewczyn,jeszcze na dodatek ta Clara.Nie Lena,Bartek nigdy cię nie zdradził,i nie zrobi tego.Stałam na tym korytarzu dobre 20 minut,kiedy weszłam do mieszkania to od razu przy mnie pojawił się Bartek.
- A co ty tak długo gadałaś?
- Przyszła sąsiadka i nie chciała wchodzić,pytała o zdrowie.-skłamałam.
- No dobrze,ja idę zadzwonić do klubu,muszę się dowiedzieć kiedy mam być już na treningach.-powiedział i poszedł do sypialni.I co przeszło przez moją głowę,że idzie zadzwonić do Clary,a czemu nie może pogadać w salonie tylko pd razu się zamknął w sypialni.Boże,Lena przestań.Siedziałam jak na szpilkach w salonie i nie wytrzymałam i poszłam pod drzwi sypialni.Wiem,że nie powinnam ale zaczęłam podsłuchiwać jego rozmowę.
- Tak kocham bardzo mocno.-mówił.-Tak Clara,jak wrócę to się spotkamy,jak zawsze u mnie.Znów się zapowiada świetna noc.-kiedy to usłyszałam,zrobiło mi się słabo,Damian miał racje Bartek mnie zdradza i do tego z Clarą.
Oczami Bartka:
Poszedłem zadzwonić do klubu by dowiedzieć się kiedy mam wstawić się na treningach.Wybrałem numer i czekałem.Po chwili usłyszałem głos Clary.
- Tak słucham?-zapytała.
- Cześć Clara.
- O Bartek,a co się stało że dzwonisz?
- Pytanie kiedy mam się wstawić na treningach?
- A poczekaj już sprawdzam.Wy macie być 3 stycznia na treningu o godzinie 9:00.
- Dzięki.-zaśmiałem się.
- A jak Lena?-zapytała.
- Już od wczoraj jest w domu,wszystko w porządku.
- I bierzesz rodzinkę do Włoch?
- Tak,muszę ją namówić na tą przeprowadzkę.-powiedziałem.
- Widzę że bardzo ją kochasz.-zaśmiała się.
- Tak kocham bardzo mocno.
- Właśnie miałam ci przypomnieć,szykuje ci się sesja i wywiad,więc jeden wieczór musisz mieć wolny dla prasy i fotografów.
- Tak Clara,jak wrócę to się spotkamy,jak zawsze u mnie.
- Tylko nie zapomnij w mieszkaniu mieć czysto,jak przyjdę z nimi.-zaśmialiśmy się.
- Znów się zapowiada świetna noc.-powiedziałem.
- Oj tak długo cię będą trzymać na mikrofonach i aparatach.Dobra Bartek ja kończę,jakby coś to dzwoń.
- No cześć pa.-rozłączyłem się i poszedłem do salonu.
Oczami Leny:
Moje oczy powoli zaczynały mnie szczypać.Cholera jednak to prawda,Bartek ma romans z Clarą.Nie słuchałam jego dalszej rozmowy tylko poszłam do salonu.
- Mamusiu a pomożesz mi namalować taki ładny duży balonik?-zapytała mnie Maja.
- Tak myszko.-powiedziałam i zajęłam się rysowaniem,wtedy też do salonu wszedł Bartek.
- A co tu robicie?-zapytał,całując mnie w policzek.
- Możesz mi nie przeszkadzać?-zapytałam,skupiając się na rysunku.
- Przepraszam pani malarz.-zaśmiał się i usiadł obok.Nagle zaczęła mi jego obecność przeszkadzać.
- I kiedy musisz być na treningach?-zapytałam.
- 3 styczeń,Lenka musimy pogadać.-powiedział.
- To chodź do kuchni,muszę zrobić kolacje.-powiedziałam,a on podążył za mną.Zaczęłam szykować kanapki.
- Lena,bo ja właśnie 2 stycznia wylatuje.-powiedział.
- Dobrze,jedź przecież musisz.
- Lena tu chodzi o coś innego.-powiedział.
- Mów jestem przygotowana na najgorsze.-powiedziałam,a po moich policzkach zaczęły kapać łzy.
- Ty i dzieci jesteście dla mnie ważni i ja nie mogę już tak żyć.-mówił.
- Powiedz mi tylko dlaczego?-zapytałam odwracając się do niego przodem.
- Musimy Lena,tak już postanowiłem.
- W czym ona była lepsza?-kolejny raz zapytałam.
- Kto był lepszy?-zapytał.
- Nie ukrywaj się już,rozumiem że nie pojechałam z tobą i tam znalazłeś szczęście.-mówiłam.
- O co ci chodzi kotek?-zapytał,a ja nie wytrzymałam i zaczęłam płakać.
- Nie zostawiaj mnie dla niej.-przytuliłam się do niego,a on mnie przytulił.
- Lenka nie płacz przecież nie zostawiam cię,wręcz przeciwnie zabieram cię i dzieci.
- Co?-oderwałam się od niego.-Chcesz zabawić się w trójkąt i jeszcze dzieci do tego wciągasz.
- Jaki trójkąt,Lena czy ty chcesz mi zarzucić że mam romans?-zapytał.
- A nie masz?-zapytałam wycierając łzy.
- Nie i nigdy nie miałem.-spojrzał na mnie z takim rozczarowaniem w oczach,a mi zrobiło się strasznie głupio.
- Boże Bartek przepraszam.-powiedziałam.
- Jasne nic się nie stało.-powiedział i usiadł przy stole.
- Skarbie przepraszam ja po prostu usłyszałam strzępki rozmowy twojej i tak jakoś wyszło.-powiedziałam siadając mu na kolanach.
- Podsłuchiwałaś?-zapytał.
- Nie ale przechodziłam i tak wyszło,przepraszam.-popatrzyłam mu w oczy.
- Chce żebyś ty i dzieci polecieli ze mną do Włoch.-powiedział,a ja wstałam z jego kolan.
- Po co?
- Lena wylądowałaś w szpitalu,nie dajesz sobie rady,musisz ze mną polecieć.
- Nie ja sobie daje radę,i nie polecę nigdzie.Bartek nie warto przeprowadzać się tam na ostatnie kilka miesięcy.-uśmiechnęłam się.
- Nie Lena,pojedziesz ze mną albo ja zostanę tutaj.-powiedział poważnie.
- Wiesz,że nie możesz zostać.
- Wiem,ale ja powiedziałem tak i tak będzie.
- Bartek a moje zdanie się nie liczy?-zapytałam.
- Niestety raz się liczyło i o mały włos cię nie straciłem.-powiedział i wyszedł z kuchni.
I znów to cholerne uczucie,nie ja chyba nie nadaje się na takie życie.Co ja mam teraz zrobić,przeprowadzić się na 5 miesięcy i znów wracać do Polski,widywać codziennie Clarę.Nie ja powiedziałam,że na ten pierwszy sezon zostanę i poradzę sobie.Dokończyłam przygotowywanie kanapek i zawołałam ich na kolację.Nakarmiłam Kubusia i poszłam go wykąpać,nie mam ochoty na jedzenie dziś.Kiedy Kuba już smacznie spał,to poszłam położyć Maję spać,ale zaskoczenie ona już spała więc nie pozostało mi nic innego jak pójść wziąć prysznic.Spłukałam z siebie cały dzisiejszy dzień,miałam taką ochotę żeby on już się skończył.Wchodząc do sypialni zdziwiłam się nieobecnością Bartka.Odłożyłam rzeczy na krzesło i poszłam go szukać.Nie szukałam długo bo stał na balkonie i rozmawiał przez telefon.Nie wiem z kim i o czym ale znów w głowie pokazały mi się dziwne myśli.Udałam się więc z powrotem do sypialni i położyłam się po swojej stronie łóżka.
Co chwilę patrzyłam na zegarek,mijała minuta za minutą,sekunda za sekundą.Nie wiem ile czasu minęło,ale do sypialni wreszcie wszedł Bartek.
- Czemu nie śpisz?-zapytał.
- Czekałam na ciebie,z kim rozmawiałeś?-spojrzałam na niego.
- Ze swoją kochanką o wywiadzie i sesji.-powiedział i się położył do nie plecami.
- Bartek ja na prawdę,cię przepraszam.-mówiłam,a on się w ogóle nie odzywał.-Bartuś,proszę porozmawiaj ze mną.-szturchnęłam go lekko w bok.
- Lena ja nie chcę o tym gadać bo jest 2:00 w nocy i jestem śpiący.-wkurzył się lekko.Położyłam się też do niego plecami i patrzyłam w ścianę.Sen niestety nie przychodził.Wierciłam się strasznie,nie wytrzymałam i wstałam udając się do kuchni.Zrobiłam sobie mocną kawę i usiadłam na parapecie.
Spędziłam tak całą noc,kiedy otworzyły się drzwi sypialni szybko się ogarnęłam.
- O której wstałaś?-zapytał Bartek na wstępnie.
- A cześć to nie łaska powiedzieć?-spytałam.
- Cześć o której wstałaś?-poprawił się.
- Godzinę temu.-skłamałam.
- Fajnie tylko szkoda że tak nie było.Lena,nie spałaś całą noc.
- No i co dziś mi się nie chciało.
- Lena przez to mi się nie chciało wylądowałaś w szpitalu,gdzie walczyli o twoje życie.-powiedział i podszedł do mnie i po prostu przytulił.
- Bartek ja nie chce lecieć do Włoch.-szepnęłam.
- Mamy jeszcze tydzień,teraz o tym nie myśl.-pocałował mnie w czubek głowy,a ja się w niego mocniej wtuliłam.-Ale teraz idziemy spać,jest dopiero 6:00 rano.-poszliśmy do sypialni i położyliśmy się do łóżka zasypiając wtuleni w siebie.
Kilka dni później:
Dziś jest 31 grudnia,czyli sylwester.Igła zapraszał do Rzeszowa,ale nie miałam ochoty jechał więc co wymyślił Igła?
Tak sylwester odbędzie się w Bełchatowie,gdzie w naszym mieszkaniu.Po prostu świetnie,wczoraj zostały zabrane mi dzieci.Otóż moi rodzice stwierdzili że się będą nudzić i jadą do Nysy,a po drodze zabierają nam dzieci żebyśmy mogli się wybawić.Powiem wam szczerze,nie czuję się za dobrze.Nikomu o tym nie mówię,bo to pewnie dlatego że nie odzyskałam jeszcze siły po mojej dłuższej zapaści z tego świata.
Od samego rana siedzę w kuchni z dziewczynami.Brakuje jeszcze całego Rzeszowa,ale dzwonili że będą około 16:00.
- Lenka,a co ubierasz?-zapytała Daga.
- A normalnie spodni i bluzkę,nie mam ochoty na sukienki.-powiedziałam.
- Dobra co się dzieje?-zapytała Iza.
- Nic tylko od samych przygotowań odechciewa się zabawy.
- Oj Lena dlatego tu jesteśmy wcześniej,żeby pomóc.-zaśmiała się Pola.
- Wy tak ale Iza nie powinna nic robić.-stwierdziłam patrząc na ciężarną przyjaciółkę.
- Oj tam.-usłyszałam dzwonek do drzwi.Poszłam więc otworzyć,bo Bartek oczywiście zajęty z kolegami rozstawianiem alkoholu.
- Monia,Michał.-pisnęłam i przytuliłam Kubiaków,znaczy jeszcze nie ale za niedługo.
- Też się stęskniliśmy.-oczywiście Michał szybko zmył się do męskiego grona,więc ja wzięłam Monikę do żeńskiego grona.Oczywiście żeńskie grono jest lepsze niż męskie.
- No jak Pola?-zapytała Iza.
- Dobrze teraz jest u dziadków w Wałczu,sami po nią przyjechali.-zaśmiała się Monia.
- A ja musiałam zmusić Miśka żeby chłopaków zawiózł do do moich rodziców.-powiedziała Daga,a my się zaśmiałyśmy.
Przygotowania szły dość szybko,jak też Rzeszów wspomniał byli o 16:00 w naszych skromnych progach.Jak tylko Igła wszedł do mieszkania zaczęła się zabawa.My dziewczyny okupowałyśmy łazienkę i sypialnie.Już brałam swój naszykowany strój kiedy dziewczyny wepchnęły w moje ręce sukienkę.
- Nie ma wszystkie dziś jesteśmy w kieckach.-zaśmiała się Iwona.
- Dziewczyny,ja was proszę przecież nigdzie nie wychodzimy.-powiedziałam,ale nic nie podziałało.Ubrałam się więc w sukienkę.
Włosy ułożyłam w kłosa.Kiedy wszystkie byłyśmy wyszykowane,oznajmiłam że sylwestra czas zacząć.Myślałam,że w naszym mieszkaniu,które nie jest ogromne,tylko lekko duże nie pomieści wszystkich,a tu jeszcze parkiet do tańca się zrobił.Jestem wzruszona moje mieszkanie ma tyle zalet.Muzyką zajmował się oczywiście Winiar,bo kto inny by puszczał tak świetnie muzykę,Igła latał ze swoją kamerą i wszytko nakręcał.
- A jednak to miłość.-powiedziała Iza.
- Oj tak,cieszę się jej szczęściem.-mówiłam patrząc na tańczącą Polę i Darka.-A gdzie twój mąż?-zapytałam brunetkę.
- Pije z twoim narzeczonym.-zaśmiała się.
- Dobra idę po jakieś jedzenie do kuchni.-powiedziałam i poszłam do kuchni.Co chwili przynosiłam jakieś zakąski,bo szybko znikały,tak komuś smakuje moje jedzenie.
- A tu jest moja narzeczona.-zaśmiał się Bartek i mnie pociągnął na parkiet,akurat zaczęła lecieć wolna piosenka.Więc objęłam go wokół szyi,a on złapał mnie w pasie.- Zatrzymaj mnie nie daj mi odejść.-zaczął mi szeptać refren piosenki zespołu IRA.Uwielbiałam jak to robi,wtedy świat się zatrzymuje,nie ma nic tylko ja i on.
- Kocham się Bartuś.-szepnęłam mu na ucho.
- Ja ciebie też Lenka.-pocałował mnie,a ja się zaśmiałam.-Z czego się śmiejesz?-zapytał.
- Z niczego,po prostu cię kocham.-piosenka zamieniła się na bardziej żywszą,więc ja spasowałam i poszłam usiąść.
- No Lenka dawaj tańczyć.-pociągnął mnie Igła.
- Nie Krzysiu,nie mam siły.-mówiłam,ale na marne i tak mnie zaciągnął na parkiet.Przetańczyłam 5 piosenek i nie czułam nóg.Usiadłam koło Izy,która siedziała na kanapie i sączyła soczek przez rurkę.
- Co Lenka zmęczona?-zapytała.
- Poszłabym spać najchętniej.-zaśmiałam się.
- Co ty taka blada jesteś?-zapytała mnie Pola dosiadając się do nas.
- Ja,wydaje ci się.-pokręciłam głową.
- Źle się czujesz?
- Nie spokojnie,zmęczona jestem.Wszystko gra.-zaśmiałam się.
- A ty kochana czemu pijesz drinki?-zapytała teraz Izy.
- Nie piję.To soczek.
- Tak,ja też piję tylko soczek.-zaśmiała się Pola.
Zabawa trwała dalej w najlepsze,niektórzy byli już lekko mówiąc podpici,znaczy niektórzy oczywiście że chodzi o męską część.My kobiety trzymamy rękę na pulsie.Kiedy na zegarze pojawiła się godzina 23:57 wyszliśmy z mieszkania na dwór by powitać nowy rok.
- Uwaga zaczynamy odliczanie.-krzyknął Igła.
- 10,9,8,7,6,5,4,3,2,1 i Szczęśliwego Nowego Roku.-krzyknęliśmy na całe gardła.I tak wszyscy zaczęliśmy składać życzenia.Oczywiście każdy mi życzył zdrowia,szczęścia Bartkiem i zajebistego wesela na które chce każdy zaproszenie dostać.
- No kotek zostałaś tylko ty mi.-powiedział Bartek obejmując mnie.-Więc życzę ci żebyś zawsze była uśmiechnięta,żebyś wytrzymała ze mną do końca życia,żebyśmy jeszcze pomyśleli o dzieciach i bardzo mocno cię kocham Lenka.
- Dziękuję,tobie również życzę tego samego,a do tego żebyś się rozwijał zawodowo.Kocham się Bartuś.-szepnęłam,a później złączyliśmy się w ciepłym i bardzo namiętnym pocałunku.Tak oto powitaliśmy nowy rok.......
 
 
 
 
I jest kolejny,przepraszam że tak późno ale dopadła mnie grypa i nie miałam siły nawet laptopa otworzyć,ale na szczęście jest już lepiej i stworzyłam taki oto rozdział.Mam nadzieję że wam się spodoba,dziękuję za wszystkie komentarze i obiecuje że nadrobię wszystko na waszych blogach.Następny pojawi się za tydzień.
Pozdrawiam Aga

poniedziałek, 9 lutego 2015

Rozdział 53:

- Pani Lena zaczyna samodzielnie wykonywać niewielkie ruchy dłońmi,powiem tak jest wreszcie poprawa.-uśmiechnął się do mnie, ja miałem ochotę skoczyć z radości.
- A kiedy się obudzi?-zapytałem.
- Nie mogę powiedzieć,teraz to wszystko zależy od pana narzeczonej.
- Mogę do niej iść?
- Tak,jest już na normalnej sali.Sala 23.-powiedział,a ja podziękowałem i szybko pobiegłem do mojej ukochanej.Delikatnie wszedłem do środka i zobaczyłem ją bez tych wszystkich maszyn.Miała lepsze kolory na twarzy,usiadłem koło łóżka i złapałem jej rękę.
- Cześć skarbie.-szepnąłem i pocałowałem w głowę.-Wstawaj,długo już spałaś.Musisz się obudzić żeby nie przegapić sylwestra.-zaśmiałem się.-Musimy go razem spędzić.Pewnie będziesz zła,ale jak tylko się obudzisz,zabieram cię do Włoch.Nie pozwolę być ci tutaj samej,pewnie się przez to pokłócimy,ale ja nie odpuszczę.
- Cześć tatusiu.-usłyszałem i odwróciłem wzrok,a tam stała Maja i nasi rodzice.
- A co wy tu robicie?-zapytałem szeptem.
- Dzieci chciały do mamy.-zaśmiała się moja mama.Wziąłem Kubę na ręce i pokazałem na Lenkę.
- Zobacz,mamusia tutaj śpi.-powiedziałem,a on wziął swoją rączkę położył na ręce Leny,aż chciało mi się płakać.
- Tato a może mamusię trzeba obudzić pocałunkiem,jak śpiącą królewnę?-zapytała Maja,a ja się uśmiechnąłem.
- Maju mamusia sama się obudzi.-posiedzieliśmy tam do wieczora.Maja wzięła ze sobą rysunki i opowiadała Lenie wszystko co namalowała.Postanowiliśmy wrócić do domu około 19:00,wychodząc z sali,nachyliłem się nad Lenką.
- Moja śpiąca królewno obudź się.-szepnąłem i pocałowałem ją w usta.
W domu,wszyscy zmęczeni dniem położyli się spać a stanąłem koło okna i patrzyłem jak prószy śnieg.Cholernie zawaliłem na całej linii.Jak mogłem dopuścić do tego,że Lena dziś leży w szpitalu i śpi,a ty nie możesz jej obudzić.Nie mogę darować sobie,tego co powiedział lekarz,wykończyła swój organizm,to brzmi tak strasznie.Od natłoków myśli poszedłem się położyć po 00:00.
Obudził mnie telefon,około 3:00 w nocy.Zaspany odszukałem go na półce i odebrałem.
- Halo?-zapytałem zaspany,ale to co usłyszałem przez słuchawkę szybko mnie obudziło.Niewiele myśląc zerwałem się z łóżka i obudziłem rodziców.W bloku narobiłem niezłego hałasu,ale moja księżniczka się budziła.Tak otrzymałem telefon,że Lena otworzyła oczy.Narzuciłem na siebie ubrania i zbiegłem do samochodu.Rodzice kazali mi dać znać.
Jechałem jak szaleniec,nie patrzyłem że łamię właśnie wszystkie przepisy ruchu drogowego,teraz ważne było to by być przy Lenie.Kiedy dotarłem do szpitala,szybko znalazłem się pod salą 23.Nie mogłem wejść,bo byli tam lekarze,pozostało mi czekać.
Oczami Leny:
Czym jest sen?
Dla mnie zawsze był odskocznią od codziennych problemów,bo zasypiasz i ty kontrolujesz wszystko,bo sen to nasze skryte myśli i pragnienia.Sny są ważne w moim życiu,ponieważ uświadamiają mi że mogę wszystko.Niestety ten sen był dla mnie katorgą.Przez długi czas błądziłam po jakiejś szarej planecie,nie było na niej żadnego życia.Nie potrafiłam znaleźć drogi do mojego normalnego życia,cały czas słyszałam głosy,to Mai,albo rodziców i Bartka.Szukałam wyjścia,wołałam ale nikt po mnie nie przychodził.Byłam sama,nie raz po policzku spłynęła mi pojedyncza łza,kiedy przestałam słyszeć ich głosy to usiadłam po turecku i czekałam czy nikt mnie nie zacznie szukać.
Zamknęłam oczy i tak czekałam,kiedy poczułam jakiś dotyk na swojej dłoni,gwałtownie otworzyłam oczy.Czułam coś i wreszcie znów usłyszałam głos Bartka.
- Cześć skarbie.Wstawaj,długo już spałaś.Musisz się obudzić żeby nie przegapić sylwestra.Musimy go razem spędzić.Pewnie będziesz zła,ale jak tylko się obudzisz,zabieram cię do Włoch.Nie pozwolę być ci tutaj samej,pewnie się przez to pokłócimy,ale ja nie odpuszczę.-mówił,a ja wstałam i zaczęłam biec w stronę jego głosu,ale znów przestał mówić,ale usłyszałam głos Mai.Boże pomóżcie mi się stąd wydostać.Nie wiem,ale zamiast iść w stronę ich głosów,to usiadłam i słuchałam co mają mi ciekawego do powiedzenia.Z tego wszystkiego ocknęłam się,po tym jak Bartek powiedział,że już idą.
- Nie.-krzyknęłam,ale wiedziałam że nikt mnie nie usłyszy.Ale znów usłyszałam głos Bartka.
- Moja śpiąca królewno obudź się.-powiedział,a ja mimowolnie ręką dotknęłam swoich ust kiedy poczułam jakby pocałunek.Nie Lena masz się ruszyć i wydostać się z tego nędznego świata.Biegłam w tą stronę w jaką kierowałam się wcześniej,nie poddam się choć opadałam już z sił.Nie stawałam nawet na chwilę by zaczerpnąć powietrza,nie ja muszę stąd zniknąć.Dotarłam do wielkiej bramy i nie wiedziałam czy mam ją przekroczyć,ale zaryzykowałam i kiedy przeszłam przez nią,zaczęłam spadać w dół.
- Doktorze,otwiera oczy.-słyszałam jak przez mgłę i otworzyłam oczy,ale błyskawicznie je zamknęłam.Światło było strasznie rażące,ale znów ponowiłam próbę otworzenia ich.
- Proszę zawiadomić rodzinę.-znów usłyszałam,ale już wyraźniej nie przez mgłę.
- Pani Leno,wracamy do nas.-otworzyłam oczy i zamrugałam kilka razy,ujrzałam 4 osoby,patrzące na mnie.Rozejrzałam się dokoła i zobaczyłam,że jestem w białej sali.
- Słyszy mnie pani?-nie miałam siły nic powiedzieć,więc pokiwałam lekko głową.Prosili mnie bym poruszyła raz prawą ręką,raz lewą,wyjaśnili też co się dzieje i dlaczego tu jestem.I dali mi w końcu spokój i kazali odpocząć,wcześniej pielęgniarka podłączyła mi coś do ręki.Nie walczyłam ze sobą i znów zamknęłam oczy,ale teraz wszystko było inne.Ten sen był w bajkowych barwach.Nie trwał on długo bo poczułam znów uścisk na swojej dłoni.Delikatnie otworzyłam oczy i ujrzałam od bardzo bardzo dawna twarz Bartka.Uśmiechnęłam się lekko,a w odpowiedzi poczułam ciepły pocałunek na ustach.
- Myszko nie rób tego więcej.-mówił.
- Przepraszam.-szepnęłam ledwo słyszalnie.
- Nie mów nic odpoczywaj,ja będę cały czas przy tobie.-pocałował moją dłoń.
- Bartek...-zaczęłam ale nie pozwolił mi nic powiedzieć.
- Teraz śpij.-powiedział,ale ja pokiwałam głową.
- Bartek,przepraszam.-szepnęłam i po moim policzku spłynęła łza,i później kolejna i kolejna.
- Nie płacz skarbie,ty nic nie zrobiłaś.-starł moje łzy.-Prześpij się.
- Ale będziesz tu.-wyszeptałam.
- Jasne ciebie już nigdy nie zostawię.-pocałował moje czoło i złapał za rękę.Znów zamknęłam oczy,trzymając jego rękę.Wiem,że i tak dostanę porządny opieprz za to że doprowadziłam się do takiego stanu i nic nikomu nie powiedziałam.
Nie wiem ile spałam,ale kiedy otworzyłam oczy to Bartek był i sam spał z głową na moich kolanach.Pogłaskałam go po głowie,a on się zerwał.
- Co się stało?
- Nic,tylko musisz iść do domu.-uśmiechnęłam się lekko.
- Nie,czemu?-spojrzał na mnie.
- Bo jest już 15 po 6.Musisz iść się przespać.
- Nie zostawię cię.
- Bartek,nie umieram idź.
- Ale wrócę.-powiedział i mnie pocałował.Kiedy wyszedł rozejrzałam się dokładnie po sali.Była biała,żadnych innych kolorów.Za oknami też biało.Przespać cały tydzień,nie możliwe,a jednak.Wstałam z łóżka i podeszłam do okna,które następnie otworzyłam.Kiedy poczułam ten powiew śniegu na moją twarz uśmiechnęłam się.Myśl o tym że mogłam już tego nie poczuć przerażała mnie,ale i tak najgorsze jeszcze przede mną.
- A czemu pani nie w łóżku?-usłyszałam głos dobiegający od strony drzwi.Odwróciłam głowę,a tam stała pielęgniarka.
- Musiałam wstać,cały tydzień leżałam.
- Pani kochana,musi pani leżeć.-powiedziała i pociągnęłam mnie do łóżka,po czym następnie dobrze przykryła.
- Dużo mnie ominęło?-zapytałam.
- Nie,tylko święta.Dziś do pani lekarz przyjdzie około 10:00.-uśmiechnęła się i wyszła życząc mi jeszcze dobrego snu.
Nic mnie nie ominęło,tylko święta.Święta,które miałam spędzić z moją rodziną.Święta,które były pierwszymi świętami Kubusia.Ciekawe,czy wszystkim się prezenty podobały,i jeszcze mnie czeka odpakowanie moich prezentów.
Była godzina 10:58,i byłam po wizycie lekarza.Tak jak przypuszczałam dostałam niezły opieprz,ale i tak większy będzie od rodziców.Muszę przyznać,że w końcu jestem wyspana.Co mnie cieszy,bo od długa nie spałam więcej niż godzinę.Usłyszałam pukanie do drzwi,a po chwili przez nie wbiegła uśmiechnięta ta Maja.
- Mamusia.-pisnęła,a ja się uśmiechnęłam przez łzy.Bardzo mocno ją przytuliłam.
- Moja myszka kochana.-szepnęłam.
- Tęskniłam.-wtuliła się we mnie,i usłyszałam Kubusia,który wyrywał się do mnie.
- Chodź do mamy.-wyciągnęłam ręce,i po chwili trzymałam już mój kolejny skarb.Zetknęłam się ze wzrokiem rodziców,mieli łzy w oczach,muszę się domyśleć ile ich to wszystko kosztowało.Po wielkim przywitaniu,rolę mówcy przejęła Maja.Opowiedziała wszystko co mnie ominęło.Porozmawiałam też szczerze z rodzicami.Z tego co wiem,mogę wyjść za dwa dni,ale czy ja wytrzymam????
Nareszcie dziś mogę wrócić do domu,ale niestety wypis będzie o 12:00,a dopiero jest 8:00.Wstałam i ubrałam mój szlafrok i spacerowałam po korytarzach szpitalnych.Muszę przyznać,że są bardziej żywsze niż sale.
- A na boga pani tu robi?-zapytała pielęgniarka.
- Chodzę i czekam do 12:00.-uśmiechnęłam się.
- Pani Leno jest 11:57.-powiedziała,a ja się złapałam za głowę,a tak mnie korytarze wciągnęły.Wróciłam do sali i tam czekał na mnie Bartek z wypisem w ręku.
- Gdzie ty mi uciekasz?-zapytał,a ja podeszłam do niego i objęłam rękami jego kark.
- To tu to tam.-stanęłam na palcach i go pocałowałam.
- Brakowało mi tego.-szepnął i znów mnie pocałował.
- Mi też.-poszłam się ubrać i żegnając się ze wszystkimi wyszliśmy ze szpitala.Droga minęła nam krótko,o pośpieszałam go żeby depnął ten gaz.Kiedy przekroczyłam próg mieszkania,poczułam taki przypływ energii,że dziś to ja będę szaleć.
Powitał mnie wielki napis "WITAJ W DOMU"miło zrobiło mi się n sercu.Wreszcie mogłam cieszyć się tym,że jestem z nimi i teraz już na pewno ich nie opuszczę nigdy.....
 
 
 
 
Witam i oddaję kolejny w wasze ręce.Miło mnie zaskoczyła liczba komentarzy pod poprzednim rozdziałem,wiem skończyłam w okropnym momencie,ale taka jestem.
Mam nadzieje że ten też wam się spodoba i miałyście rację,przecież nie zabiłabym Leny,ona jest mi jeszcze potrzebna :)
Dziś znów troszkę krótszy,ale czas i jeszcze raz czas.
Znów spóźniona,wielkie brawa dla naszych Szczypiornistów,graliście chłopaki genialnie :)
Oby tak dalej :)
Następny za tydzień mam nadzieję,że zaczekacie.
Pozdrawiam Aga