niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 56:

- Halo?-usłyszałam po drugiej stronie słuchawki,nie był to głos Bartka,chyba że nagle zmienił mu się na damski głos.
- Przepraszam mogę rozmawiać z Bartkiem?-zapytałam po angielsku.
- Niestety teraz bierze prysznic,przekazać coś?-zapytała,a ja rozpoznałam głos Clary.
- Powiedz mu żeby się ze mną skontaktował.-powiedziałam wkurzona i rozłączyłam się.Podeszłam do okna i patrzyłam w dal,myśląc ze tam znajdę rozwiązanie tego wszystkiego.
- Lena co się stało?-zapytała Iza równocześnie z Polą.
- Nic wszystko jest w porządku,to ja lecę na zakupy.Miło było ze wpadłyście ale musicie już iść.-powiedziałam,a one spojrzały na mnie zdziwione.
- Wyrzucasz nas?-zapytała Iza.
- Nie,ale muszę załatwić parę spraw.
- Dobra,jakby coś się działo to zadzwoń.-powiedziała Pola i razem z Izą wyszły z mieszkania.
- Maju idź do pokoju spakuj kilka swoich rzeczy.-powiedziałam biorąc synka na ręce.
- Po co?-zapytała.
- Jedziemy do babci i dziadka.-jak powiedziałam,tak postanowiłam.Już godzinę później kierowaliśmy się w stronę Berlina.Może to był dziwny i lekko myślny pomysł,ale chce się oderwać od tego wszystkiego.
Po 4 godzinie jazdy dzieciaki spały,więc ja włączyłam cicho radio.Wszędzie leciały jakieś radosne piosenki i w końcu natrafiłam na audycję,w której wypowiadała się jakaś kobieta:
- By­wają dni,które nie pachną słońcem,są burzo­we i zachmurzo­ne.W ta­kie dni spróbuj przy­wołać nadzieję uśmiechem.Wznieś się po­nad zmartwienia.Kłopo­ty wys­taw za ok­no,niech wiatr je uniesie wy­soko i za­bie­rze w dal.Pamiętajmy za­kaza­ny owoc sma­kuje naj­le­piej-dla­tego mamy ty­le kłopotów.-jej słowa dają strasznie do myślenia.Zaczęłam się zastanawiać,co ja źle robię w naszym związku,że wiecznie się kłócimy.U nas brakuje kilka elementów by było stabilnie,ale jak my możemy to ustabilizować,jeżeli nie potrafimy dogadać się w najprostszych sprawach.Minął cały dzień,a Bartek nie oddzwonił,pewnie jest zajęty Clarą.Czy on jest mi wierny???
Około 1:00 w nocy byłam pod domem moich rodziców,lekko byli zdziwieni że mnie zobaczyli no tak zapomniałam zadzwonić.
- Lena,dziecko a co ty tu robisz?-zapytała mama.
- Możemy zostać kilka dni?-zapytałam.
- Możecie zostać nawet kilka miesięcy.-zaśmiał się tata,biorąc wnuka na ręce.Maja zadowolona,złapała za rękę swoją babcię i podążyły do domu,a za nimi Rafi i tata z Kubusiem na rękach.Ja wzięłam nasze walizki i też weszłam do środka.Dzieciaki szybko zasnęły,a i rodzice się położyli.Ja natomiast siedziałam głupia przy tym telefonie i czekałam aż zadzwoni,choć wiedziałam że w nocy dzwonić nie będzie.Ale w głębi serca liczyłam że chociaż sms'a napisze,ale się przeliczyłam.Zmęczona położyłam się na kanapie w salonie i zasnęłam.
Rano obudziła mnie Maja,wołając na śniadanie.Mega nie wyspana weszłam do kuchni,na mój widok tata zaczął się krztusić kawą.
- Dzięki tato,wiem że przerażam ale mogłeś zachować to dla siebie.
- Córeczko czy ty dziś w nocy spałaś?-zapytała mama.
- Mało,czekałam aż Bartek zadzwoni.
- W środku nocy miał dzwonić,dziś pewnie zadzwoni.-powiedział tata.
- Wątpię.-szepnęłam pod nosem i zaczęłam jeść śniadanie.
Po śniadaniu tata wyszedł do pracy,a ja pomagałam mamie posprzątać po posiłku.
- Lenka co się między wami dzieje?
- Nic mamusiu.-zaśmiałam się.
- Ściemniać sobie możesz tatę,ale nie mnie.
- Mamy ciche dni po prostu.-zaśmiałam się nerwowo.
- Lena,pamiętasz że macie dwójkę dzieci?-zapytała.
- Tak i myślę,że chyba się pośpieszyliśmy.-powiedziałam,a ona na mnie spojrzała.
- Z czym?
- Z nami,ledwo do siebie wróciliśmy i już zaszłam w ciążę.-usiadłam przy stole.
- Skarbie żałujesz,że tak to się potoczyło?
- Mamo,ja już nie wiem czy byłam szczęśliwa jako samotna matka,czy teraz zaręczona kobieta wychowująca dwójkę dzieci ale dalej samotna,bo on jest daleko.Po prostu nie wiem.-szepnęłam i do kuchni weszła Maja rozmawiając przez moją komórkę.
- Już daję.-powiedziała do telefonu i w tym momencie podała mi telefon.-Tatuś dzwoni.-uśmiechnęła się.Szybko wyszłam z kuchni i poszłam do pokoju.
- Halo?-zapytałam nie miło.
- Cześć Lena,czemu mi nie powiedziałaś że do rodziców jedziecie?-zapytał,a ja się zaśmiałam.
- Kiedy miałam ci powiedzieć,jak wczoraj nie oddzwoniłeś.
- Wiem,ale zapomniałem po prostu.
- Tak bo o tym się zapomina że trzeba zadzwonić do swojej narzeczonej.-podeszłam do okna i patrzyłam w dal.
- Lena musimy się kłócić?-zapytał.
- Nie,tylko ja mam kilka pytań.Czemu nie powiedziałeś że gracie mecz ze Skrą?
- Zapomniałem.-szepnął.
- A nie zapomniałeś przelecieć Clary?-zapytałam zła.
- O czym ty mówisz?-zapytał.
- Co robiła wczoraj u ciebie,jak ty brałeś prysznic?
- Nic przyszła,a ja akurat szedłem pod prysznic,nic wielkiego.
- Bartek to nie wypali,rozstańmy się.-powiedziałam.
- Co?-krzyknął,aż odsunęłam telefon od ucha.
- Rozstańmy się,ja daję ci wolną rękę co do dziewczyn i w ogóle.
- Lena co ty gadasz,nie chcę się rozstawać.-powiedział smutny.
- Rozstańmy się na okres twojego pobytu we Włoszech.
- Nie zgadzam się do cholery.-krzyczał.
- Bartek to koniec.-szepnęłam i się rozłączyłam.Po czym się odwróciłam i zobaczyłam Maję,która patrzyła na mnie dużymi oczami.-Maju,posłuchaj to nie jest tak.-powiedziałam,a ona odwróciła się i pobiegła do drugiego pokoju.Usiadłam na łóżku i dałam upust swoim emocją.Za mocno zareagowałam tak mówiąc Bartkowi,ale tak będzie lepiej dla nas obojga.Jeżeli przetrwamy do jego powrotu to znaczy że nie łączą nas tylko dzieci.Kiedy się ogarnęłam,zeszłam do kuchni gdzie siedział już tata z mamą.
- A gdzie Kubuś?-zapytałam.
- Zasnął,tata go położył w pokoju.-powiedziała mama.
- Córeczko,możesz nam wreszcie wytłumaczyć,co się stało?-zapytała tata.Smutna odetchnęłam ciężko i zaczęłam wszystko tłumaczyć.
- No i powiedziałam,że to koniec na czas jego pobytu we Włoszech,a Majka to usłyszała i uciekła do pokoju.-skończyłam opowiadać.
- Byłaś u Mai?-pokiwałam przecząco głową.
- To idź do niej,wiesz że ona najbardziej to wszystko odczuwa.-wstałam z krzesła i udałam się do pokoju Mai.
Lekko zapukałam ale nie usłyszałam odpowiedzi,uchyliłam drzwi i zobaczyłam jak leży na łóżku i płacze.
- Maju nie płacz.-szepnęłam i usiadłam na łóżku.
- Dlaczego ty nie kochasz tatę?-spojrzała na mnie zapłakanymi oczami.
- Kocham tatę.Co ty opowiadasz?
- To dlaczego nie pojechaliśmy do taty,on tak chciał żebyśmy pojechali.
- Maju posłuchaj...ja... to znaczy tata my się bardzo kochamy ale po co mamy jechać jak za raz kończy się tacie tak kontrakt.-powiedziałam,a ona przytuliła się do mnie.
- Mamusiu proszę pojedzmy do taty.-łkała.
- Pojedziemy myszko na kilka dni dobrze?-zapytałam,a ona pokiwała głową i wytarła łzy.
- Tatuś będzie szczęśliwy.-uśmiechnęła się lekko.
- Na pewno.-szepnęłam i mocną ją przytuliłam.
W nocy kiedy wszyscy spali,ja zamawiałam bilety do Maceraty.Nie powinnam tak krzywdzić dzieci,ale nie zadzwonię do Bartka z wiadomością że przyjeżdżamy,chce zrobić mu niespodziankę.
Oczami Bartka:
- Bartek to koniec.-szepnęła,podczas naszej rozmowy przez telefon i szybko się rozłączyła.Próbowałem się do niej jeszcze kilka razy dodzwonić ale nie mogłem bo wyłączyła telefon.Było mi smutno,a nawet byłem na siebie wkurzony.
- Kurwa.-powiedziałem i kopnąłem stojące krzesło.
- Co się stało?-zapytała mnie Clara,która weszła do szatni.
- Lena właśnie oznajmiła że na czas mojej gry tutaj się rozstajemy.-powiedziałem i usiadłem na ławce.
- Ojej bardzo mi przykro,wiesz co chodź na jakiegoś drinka.Oderwiesz się od tego wszystkiego.-powiedziała a ja się zgodziłem w końcu musiałem odreagować.
Dwie godziny później:
Weszliśmy do mieszkania Clary,ja byłem kompletnie zalany.Wszystko się kręciło.
- Bartek chodź się położyć.-ciągnęła mnie za rękę Clara.Kiedy byliśmy w sypialni ja usiadłem na łóżku i nie wiem czemu przyciągnąłem ją do siebie.
- Wiesz cholernie mi smutno.-powiedziałem.
- Wiem ona nie jest ciebie wart.-szepnęła i pocałowała mnie,a ja oddałem pocałunek.Przez dłuższą chwilę się z nią całowałem,ale nie wytrzymałem i przewróciłem ją na plecy,a sam zawisłem nad nią i stało się.
Obudziły mnie promienia słońca wpadające przez okno.Nie pamiętam co się wczoraj działo,bolała mnie nieźle głowa.Odwróciłem się na drugi bok i zobaczyłem Clarę.Szybko zerwałem się z łóżka i zacząłem się ubierać.
- O już wstałeś?-zapytała.
- Tak,lecę do siebie.Clara czy my...?-nie mogło mi to przejść przez gardło.
- Bartek poniosło nas,niestety spaliśmy ze sobą.-powiedziała,a ja się załamałem.
- O boże.-szepnąłem.-Ja muszę już iść.Cześć.-powiedziałem i wybiegłem z jej mieszkania.Jak mogłem zrobić to Lenie,przecież to że tak powiedziała nie dawała mi prawa od razu iścia do łóżka z inną.Nie mogę jej o tym powiedzieć,po prostu nie mogę.Super Kurek potrafisz spieprzyć sprawę.....



I jest kolejny.Wiem że mnie zabijecie,ale tak musi być.Dziękuję za wasze komentarze i przepraszam że taki krótki jest ale brak czasu powoduje że nie mogę siąść i porządnie go napisać.Mam nadzieję że spodoba wam się i będą pod nim również komentarze.
Następny pojawi się za tydzień i obiecuje że będzie długi.
Pozdrawiam Aga

niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 55:

Nasza zabawa trwała do 4:00 rano.Ja siłą musiałam zaciągać Bartka do sypialni,bo on przez alkohol nieźle się rozkręcił,ale nie tylko on reszta balangowiczów tu czyt.chłopaki też po kilku głębszych kieliszkach zaczęli się dobrze bawić.Zobaczymy jak rano będą wyglądać.
Otworzyłam oczy,ponieważ poczułam jak ktoś się na mnie kładzie.Spojrzałam w lewą stronę i już wiedziałam co to takiego,a raczej kto jest odpowiedzialny za obudzenie mnie.
- Bartek złaź ze mnie.-powiedziałam trochę wkurzona,no kurcze położy się na człowieku i dalej śpi.
- Jeszcze 5 minutek.-szepnął i dalej spał.
- Ja za 5 minutek będę martwa.Złaź ze mnie grubasie.-pisnęłam i machnęłam rękami tak,że spadł z łóżka.Nie wiedziałam ze mam tyle siły i taką moc.Zaczynam odkrywać swoje moce.
- Boże czemu się tak rzucasz?-zapytał wstając z podłogi i znów legł na łóżku.
- Trzeba było się na mnie nie kłaść.-powiedziałam i zamknęłam oczy.Lecz sen nie przybywał już.Spojrzałam więc na zegarek na którym widniała godzina 11:36.Niechętnie wstałam i założyłam na siebie szlafrok.I poszłam na takie jakby to nazwać zwiedzanie własnego mieszkania.
Jak tylko wyszłam to przeżyłam szok.Całego grono męskie leżało na podłodze i spali smacznie sobie.Niech tylko się obudzą.Żeby dojść do kuchni musiałam ominąć niezły tor przeszkód.Każdy miał rękę i nogę w inną stronę i trzeba się nieźle nagimnastykować żeby nie nadepnąć na żadną cześć ciała.Kiedy już bezpiecznie dotarłam do kuchni tam siedziały wszystkie dziewczyny.
- Cześć Lenka.-powiedziały równocześnie.
- Cześć dziewczęta.Jak się spało?-zapytałam,siadając na parapecie.
- Dobrze,tylko nie wiem czemu nasi partnerzy wybrali sobie podłogę do spania niż obok nas.-powiedziała Pola.
- Ich wybór,mój partner za to bardzo się wczuł w łóżku.-powiedziałam,a one się zaśmiały.
- Słyszałyśmy,to było dobre.-śmiały się dalej i sama o nich dołączyłam.
- Jedziesz z nim do Włoch?-zapytała Monika.
- Nie wiem co mam robić.-upiłam trochę herbaty z filiżanki.-Z jednej strony pojechałabym bo nic mnie tak tu nie trzyma,ale jest Maja która ma szkołę i tu przyjaciółki.Tak zmienianie jej miejsca nie jest dobre.Bo co za kilka miesięcy znów tu wrócimy bo Bartek nie przedłuży kontraktu?-zaczęłam się bawić swoimi sznurkami od szlafroka.
- No wiem,że ci trudno.Ale musisz podjąć jakąś decyzje.-powiedziała Daga.
- Wiem,ale ja mogę do niego dolecieć później,nie muszę teraz jechać.-uśmiechnęłam się.Tak sobie gadałyśmy,dopóki nie usłyszałyśmy,że stado się obudziło.Wszystko było by fajnie gdyby robili to spokojnie,a oni musieli ogłosić całemu bloku,że wstali.
- Igła gdzie moja skarpetka?
- Nie wiem powiedz lepiej gdzie jest moja skarpetka?
- A gdzie są moje okulary?
- Zibi obśliniłeś mnie!
Oni są po prostu genialni.Wszystkie w wielkimi uśmiechami weszłyśmy do salonu.
- Cześć chłopaki.-krzyknęłam,a oni wszyscy złapali się za głowy.
- Ciszej.-wymamrotał Igła i zaczął na czworaka chodzić po salonie.
- Co ty robisz?-zapytała Iwona.
- Szukam swojej skarpetki,bo któryś mi ją zajebał i przyznać się nie chce.-powiedział i dalej szukał między szafkami.
- Czemu ty Michał jesteś tak obśliniony?-zapytała Dzika,Monika.
- Ten debil mnie obślinił.-powiedział wskazując na Zibiego.
- Nie prawda,no nie wszystko to moja ślina.-powiedział w obronie.
- Skarbie moje najdroższe,gdzie moja skarpetka?-do Oli przytulił się Piotrek.
- Skąd mam wiedzieć,lepiej jej szukaj bo musimy wracać do Rzeszowa.-zaśmiała się,a on padł na kolana i tak jak Igła szukał skarpetki.
- A co tu się dzieje?-zapytał Bartek wchodząc do salonu.
- Twoi dwaj koledzy szukają skarpetek.-powiedziałam wskazując na Igłę i Piotrka.-Ten natomiast,obślinił nam Michała znaczy nie cała jest jego ślina,najlepiej jak zrobimy badania DNA.-streściłam wszystko Bartkowi.
- Aha,głupki.-zaśmiał się,ale później złapał za głowę.
Poszłam do kuchni już mniej ekstremalnie i przygotowałam stos kanapek i do tego każdemu mężczyźnie tabletkę i wodę.Niech znają moje dobre serce.Niestety wszyscy zebrali się już po obiedzie do domów,bo niestety treningi się rozpoczynają.
Późnym popołudniem siedzieliśmy w salonie przed telewizorem.
- Bartuś,a ty wszystko spakowałeś?-zapytała patrząc na niego.
- Tak,tylko nie wiem czemu ze mną nie lecisz?
- Może dolecę do ciebie,wiesz że to dla mnie też trudne.
- Ale co trudne wszystko załatwione wystarczy tylko że spakujesz rzeczy.-denerwował się.
- Bartek dla ciebie to spakowanie tylko rzeczy a dla mnie to zostawienie wszystkiego tutaj.
- No co tu zostawisz?-zapytał.
- Rodzinę,przyjaciół.-mówiłam wyliczając na palcach.
- Strasznie bo jesteśmy w czasach kiedy to nie ma telefonów.
- Bartek,może tobie łatwo wszystko rzucić i wyjechał ale nie mi.-krzyknęłam ze zdenerwowania.
- Jasne,marzyłem żeby ciebie zostawić tu z dziećmi,bo wcale was nie kocham.-wkurzony rzucił pilotem od telewizora.
- Dobra powiem wprost.-powiedziałam a on na mnie spojrzał.-Nie chce wyjeżdżać i nie zmusisz mnie do tego nawet gdybyś powiedział że to koniec,po co mam tam jechać,po to by siedzieć tam i zajmować się dziećmi i czasami wyskoczyć na twój mecz,po prostu super zajęcie.
- Aha dobrze,że mogę na ciebie liczyć.-powiedział i poszedł do sypialni i po chwili wyszedł z dwoma walizkami.
- Co ty robisz?-zapytałam.
- Jadę do jakże pięknych Włoch,w których tylko byś siedziała w domu i zajmowała się dziećmi i czasem poszła na mój meczyk.
- Przecież jutro masz samolot.-powiedziałam.
- Idę spać do Wrony,a jutro on mnie zawiezie i nie kłopocz się,nie zajmuję ci czas leć i zadzwoń do przyjaciółek i rodziców,bo przecież nie chcesz ich zostawić.-powiedział i wyszedł z domu,a ja podeszłam do poduszki i przyłożyła ją do twarzy,ze wszystkich sił krzyknęłam w nią.To koniec.
Następnego dnia o 4:00 byłam już na nogach.Znaczy nie spałam tej nocy nic,sprawa z Bartkiem mi nie dawała spokoju.Bartek ma wylot o 9:00,nie wiedziałam czy mam jechał na lotnisko czy sobie odpuścić.Wahałam się i spasowałam.Nie pojechałam,durna nie pojechałam na lotnisko.
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi,zdziwiłam się trochę na początku myślałam że to Bartek,ale to byli rodzice z dziećmi.
- Lenka,a co wy nie wyjechaliście jeszcze?-zapytała moja mama.Wzięłam od niej Kubusia i zaczęłam go rozbierać.
- Lena,mama o coś zapytała.-powiedział teraz tata.
- Już go zawiozłam.-powiedziałam.
- Mamusiu a kiedy my lecimy do taty?-zapytała Maja.
- My nie jedziemy nigdzie.
- Jak nie jedziemy?-zapytała,a raczej krzyknęła.
- Chyba powiedziałam wyraźnie.-spojrzałam na nią,a ona zła jak osa poszła do pokoju.
- Córeczko co się stało?-zapytał tata.
- Nic,a co miało się stać?-spojrzałam na niego.
- Miałaś przecież lecieć z Bartkiem.-powiedziała teraz mama.
- Czy wy chcecie mnie tam na siłę wysłać?-zapytałam zła.
- Lenka my chcemy dla ciebie jak najlepiej.
- To nie każcie mi wyprowadzać się gdzieś gdzie nie chcę.
- Lena,zastanów się czego ty w końcu chcesz.-powiedział tata i razem z mamą wyszli.Znów wyszłam na tą najgorszą,dobra może przegięłam ale no kurcze,zdarzył mi się mały spadek formy,ale nie oznacza to że muszę od razu wyprowadzać się do Włoch,gdzie żyłabym tak samo jak w Polsce.Niestety do tego wszystkiego byłaby wliczana jeszcze Clara.
Wieczorem,kiedy siedziałam sobie z Mają i Kubą w salonie,odezwał się mój telefon.Wzięłam owy przedmiot do ręki i odczytałam sms'a którego wysłał mi Bartek,z jakże miłą treścią że doleciał do Maceraty i mam pozdrowić dzieci.Nawet nie napisał żadnych przeprosin,po prostu super.
- Mamo a dlaczego nie pojedziemy do taty?-zapytała mnie Maja.
- Maju,przecież wiesz że Kubuś jest mały i nie możemy lecieć.-powiedziałam.
- Nie.-tupnęła nogą i rzuciła swoim rysunkiem,który rysowała.-Ty nie chcesz jechać do taty,bo już go nie kochasz.-powiedziała,a ja wyszczerzyłam oczy.
- Maju,ja kocham tatusia.Skąd ci taki pomysł mógł wpaść do głowy?
- Widzisz to wszystko przez ciebie Kuba.-krzyknęła na brata,który zaczął płakać kiedy tylko usłyszał głośny głos siostry.
- Maja.-krzyknęłam,ale w odpowiedzi usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwiami wszystko znów się sypie.
Ja znów nie mogłam zmrużyć oka tej nocy,wszystko mnie przytłaczało.Kiedy spojrzałam na zegarek była już 2 w nocy.Nie wiele myśląc złapałam do ręki telefon.I wybrałam numer do Bartka.Nie odebrał,spróbowałam drugi raz niestety z marnym skutkiem.Położyłam głowę na poduszce i leżałam tak do 6:00.Kiedy w końcu zmorzył mnie sen,obudził mnie dzwonek do drzwi.Nie chętnie wstałam z łóżka i podążyłam do drzwi.
- Cześć Lenka,boże czemu nic nie mówiłaś?-do mieszkania weszła Pola z Izą.
- O czym miałam mówić?-zapytałam ziewając.
- Że Lube gra mecz ze Skrą.-powiedziała Iza,a momentalnie otworzyłam oczy.
- Skąd wy macie taką informację?-zapytałam.
- Wszyscy o tym trąbią,nawet mamy już bilety,spokojnie dla ciebie też mamy.-dała mi do ręki Iza kopertę,a ja w tym momencie ziewnęłam.
- Lena,czy ty dziś spałaś?-spojrzała na mnie Pola,a ja popatrzyłam na swoje nogi.
- Tak,spoko.-powiedziałam i znów ziewnęłam.
- Do łóżka,ale już.
- Dziewczyny dajcie spokój.
- Nie do łóżka.-krzyknęły,więc poczłapałam do sypialni i położyłam się do łóżka.
Trochę dziwne,Bartek nic mi nie powiedział że Lube gra mecz ze Skrą.Nie wiem może to miała być niespodzianka,choć teraz to raczej nie,ale kurcze mógł powiedzieć choć ze względu na dzieci.W końcu udało mi się zasnąć.Niestety nie da się tego snu zaliczyć do przyjemnych.Śniło mi się mieszkanie Bartka,gdzie on z Clarą zabawiał się w sypialni.Nie mogłam się ruszyć i tylko stałam i patrzyłam na to co się dzieje,a najgorsze było to że nie mogłam się obudzić z tego koszmaru.
- Lena.-usłyszałam swoje imię.Otworzyłam gwałtownie oczy i nad sobą zobaczyłam twarz Poli.
- Co się stało?-zapytałam.
- No właśnie,krzyczałaś przez sen.-powiedziała.
- Miałam koszmar nic więcej.Przepraszam muszę zadzwonić.-powiedziałam chwytając telefon.Wybrałam numer Bartka i czekałam aż odbierze.Jeden sygnał,drugi,trzeci i wreszcie usłyszałam głos po drugiej stronie,ale niestety to nie był głos Bartka.
- Halo?.....



I jest kolejny,przepraszam że tak długo czekałyście ale laptop odmówił posłuszeństwa i tak wyszło.Już na szczęście jestem i oddaje wam rozdział.Mam nadzieje że wam się spodoba.Następny w tygodniu.Dziękuje za wasze komentarze i oczywiście za waszą cierpliwość.Dziś krótki ale następny będzie dłuższy.Kto odezwał się po drugiej stronie słuchawki???
Pozdrawiam Aga

poniedziałek, 9 marca 2015

Wielkie przeprosiny

Przepraszam że nic nie dodawałam ale laptop padł na szczęście już działa i rozdział pojawi się w tym tygodniu.


Pozdrawiam Aga