- Pani Lena zaczyna samodzielnie wykonywać niewielkie ruchy
dłońmi,powiem tak jest wreszcie poprawa.-uśmiechnął się do mnie, ja
miałem ochotę skoczyć z radości.
- A kiedy się obudzi?-zapytałem.
- Nie mogę powiedzieć,teraz to wszystko zależy od pana narzeczonej.
- Mogę do niej iść?
-
Tak,jest już na normalnej sali.Sala 23.-powiedział,a ja podziękowałem i
szybko pobiegłem do mojej ukochanej.Delikatnie wszedłem do środka i
zobaczyłem ją bez tych wszystkich maszyn.Miała lepsze kolory na
twarzy,usiadłem koło łóżka i złapałem jej rękę.
- Cześć
skarbie.-szepnąłem i pocałowałem w głowę.-Wstawaj,długo już
spałaś.Musisz się obudzić żeby nie przegapić sylwestra.-zaśmiałem
się.-Musimy go razem spędzić.Pewnie będziesz zła,ale jak tylko się
obudzisz,zabieram cię do Włoch.Nie pozwolę być ci tutaj samej,pewnie się
przez to pokłócimy,ale ja nie odpuszczę.
- Cześć tatusiu.-usłyszałem i odwróciłem wzrok,a tam stała Maja i nasi rodzice.
- A co wy tu robicie?-zapytałem szeptem.
- Dzieci chciały do mamy.-zaśmiała się moja mama.Wziąłem Kubę na ręce i pokazałem na Lenkę.
- Zobacz,mamusia tutaj śpi.-powiedziałem,a on wziął swoją rączkę położył na ręce Leny,aż chciało mi się płakać.
- Tato a może mamusię trzeba obudzić pocałunkiem,jak śpiącą królewnę?-zapytała Maja,a ja się uśmiechnąłem.
-
Maju mamusia sama się obudzi.-posiedzieliśmy tam do wieczora.Maja
wzięła ze sobą rysunki i opowiadała Lenie wszystko co
namalowała.Postanowiliśmy wrócić do domu około 19:00,wychodząc z
sali,nachyliłem się nad Lenką.
- Moja śpiąca królewno obudź się.-szepnąłem i pocałowałem ją w usta.
W
domu,wszyscy zmęczeni dniem położyli się spać a stanąłem koło okna i
patrzyłem jak prószy śnieg.Cholernie zawaliłem na całej linii.Jak mogłem
dopuścić do tego,że Lena dziś leży w szpitalu i śpi,a ty nie możesz jej
obudzić.Nie mogę darować sobie,tego co powiedział lekarz,wykończyła
swój organizm,to brzmi tak strasznie.Od natłoków myśli poszedłem się
położyć po 00:00.
Obudził mnie telefon,około 3:00 w nocy.Zaspany odszukałem go na półce i odebrałem.
-
Halo?-zapytałem zaspany,ale to co usłyszałem przez słuchawkę szybko
mnie obudziło.Niewiele myśląc zerwałem się z łóżka i obudziłem
rodziców.W bloku narobiłem niezłego hałasu,ale moja księżniczka się
budziła.Tak otrzymałem telefon,że Lena otworzyła oczy.Narzuciłem na
siebie ubrania i zbiegłem do samochodu.Rodzice kazali mi dać znać.
Jechałem
jak szaleniec,nie patrzyłem że łamię właśnie wszystkie przepisy ruchu
drogowego,teraz ważne było to by być przy Lenie.Kiedy dotarłem do
szpitala,szybko znalazłem się pod salą 23.Nie mogłem wejść,bo byli tam
lekarze,pozostało mi czekać.
Oczami Leny:
Czym jest sen?
Dla mnie zawsze był odskocznią od codziennych problemów,bo zasypiasz i ty kontrolujesz wszystko,bo sen to nasze skryte myśli i pragnienia.Sny
są ważne w moim życiu,ponieważ uświadamiają mi że mogę
wszystko.Niestety ten sen był dla mnie katorgą.Przez długi czas
błądziłam po jakiejś szarej planecie,nie było na niej żadnego życia.Nie
potrafiłam znaleźć drogi do mojego normalnego życia,cały czas słyszałam
głosy,to Mai,albo rodziców i Bartka.Szukałam wyjścia,wołałam ale nikt po
mnie nie przychodził.Byłam sama,nie raz po policzku spłynęła mi
pojedyncza łza,kiedy przestałam słyszeć ich głosy to usiadłam po turecku
i czekałam czy nikt mnie nie zacznie szukać.
Zamknęłam
oczy i tak czekałam,kiedy poczułam jakiś dotyk na swojej
dłoni,gwałtownie otworzyłam oczy.Czułam coś i wreszcie znów usłyszałam
głos Bartka.
- Cześć skarbie.Wstawaj,długo już
spałaś.Musisz się obudzić żeby nie przegapić sylwestra.Musimy go razem
spędzić.Pewnie będziesz zła,ale jak tylko się obudzisz,zabieram cię do
Włoch.Nie pozwolę być ci tutaj samej,pewnie się przez to pokłócimy,ale
ja nie odpuszczę.-mówił,a ja wstałam i zaczęłam biec w stronę jego
głosu,ale znów przestał mówić,ale usłyszałam głos Mai.Boże pomóżcie mi
się stąd wydostać.Nie wiem,ale zamiast iść w stronę ich głosów,to
usiadłam i słuchałam co mają mi ciekawego do powiedzenia.Z tego
wszystkiego ocknęłam się,po tym jak Bartek powiedział,że już idą.
- Nie.-krzyknęłam,ale wiedziałam że nikt mnie nie usłyszy.Ale znów usłyszałam głos Bartka.
-
Moja śpiąca królewno obudź się.-powiedział,a ja mimowolnie ręką
dotknęłam swoich ust kiedy poczułam jakby pocałunek.Nie Lena masz się
ruszyć i wydostać się z tego nędznego świata.Biegłam w tą stronę w jaką
kierowałam się wcześniej,nie poddam się choć opadałam już z sił.Nie
stawałam nawet na chwilę by zaczerpnąć powietrza,nie ja muszę stąd
zniknąć.Dotarłam do wielkiej bramy i nie wiedziałam czy mam ją
przekroczyć,ale zaryzykowałam i kiedy przeszłam przez nią,zaczęłam
spadać w dół.
- Doktorze,otwiera oczy.-słyszałam jak przez
mgłę i otworzyłam oczy,ale błyskawicznie je zamknęłam.Światło było
strasznie rażące,ale znów ponowiłam próbę otworzenia ich.
- Proszę zawiadomić rodzinę.-znów usłyszałam,ale już wyraźniej nie przez mgłę.
-
Pani Leno,wracamy do nas.-otworzyłam oczy i zamrugałam kilka
razy,ujrzałam 4 osoby,patrzące na mnie.Rozejrzałam się dokoła i
zobaczyłam,że jestem w białej sali.
- Słyszy mnie pani?-nie
miałam siły nic powiedzieć,więc pokiwałam lekko głową.Prosili mnie bym
poruszyła raz prawą ręką,raz lewą,wyjaśnili też co się dzieje i dlaczego
tu jestem.I dali mi w końcu spokój i kazali odpocząć,wcześniej
pielęgniarka podłączyła mi coś do ręki.Nie walczyłam ze sobą i znów
zamknęłam oczy,ale teraz wszystko było inne.Ten sen był w bajkowych
barwach.Nie trwał on długo bo poczułam znów uścisk na swojej
dłoni.Delikatnie otworzyłam oczy i ujrzałam od bardzo bardzo dawna twarz
Bartka.Uśmiechnęłam się lekko,a w odpowiedzi poczułam ciepły pocałunek
na ustach.
- Myszko nie rób tego więcej.-mówił.
- Przepraszam.-szepnęłam ledwo słyszalnie.
- Nie mów nic odpoczywaj,ja będę cały czas przy tobie.-pocałował moją dłoń.
- Bartek...-zaczęłam ale nie pozwolił mi nic powiedzieć.
- Teraz śpij.-powiedział,ale ja pokiwałam głową.
- Bartek,przepraszam.-szepnęłam i po moim policzku spłynęła łza,i później kolejna i kolejna.
- Nie płacz skarbie,ty nic nie zrobiłaś.-starł moje łzy.-Prześpij się.
- Ale będziesz tu.-wyszeptałam.
-
Jasne ciebie już nigdy nie zostawię.-pocałował moje czoło i złapał za
rękę.Znów zamknęłam oczy,trzymając jego rękę.Wiem,że i tak dostanę
porządny opieprz za to że doprowadziłam się do takiego stanu i nic
nikomu nie powiedziałam.
Nie wiem ile spałam,ale kiedy
otworzyłam oczy to Bartek był i sam spał z głową na moich
kolanach.Pogłaskałam go po głowie,a on się zerwał.
- Co się stało?
- Nic,tylko musisz iść do domu.-uśmiechnęłam się lekko.
- Nie,czemu?-spojrzał na mnie.
- Bo jest już 15 po 6.Musisz iść się przespać.
- Nie zostawię cię.
- Bartek,nie umieram idź.
-
Ale wrócę.-powiedział i mnie pocałował.Kiedy wyszedł rozejrzałam się
dokładnie po sali.Była biała,żadnych innych kolorów.Za oknami też
biało.Przespać cały tydzień,nie możliwe,a jednak.Wstałam z łóżka i
podeszłam do okna,które następnie otworzyłam.Kiedy poczułam ten powiew
śniegu na moją twarz uśmiechnęłam się.Myśl o tym że mogłam już tego nie
poczuć przerażała mnie,ale i tak najgorsze jeszcze przede mną.
- A czemu pani nie w łóżku?-usłyszałam głos dobiegający od strony drzwi.Odwróciłam głowę,a tam stała pielęgniarka.
- Musiałam wstać,cały tydzień leżałam.
- Pani kochana,musi pani leżeć.-powiedziała i pociągnęłam mnie do łóżka,po czym następnie dobrze przykryła.
- Dużo mnie ominęło?-zapytałam.
- Nie,tylko święta.Dziś do pani lekarz przyjdzie około 10:00.-uśmiechnęła się i wyszła życząc mi jeszcze dobrego snu.
Nic
mnie nie ominęło,tylko święta.Święta,które miałam spędzić z moją
rodziną.Święta,które były pierwszymi świętami Kubusia.Ciekawe,czy
wszystkim się prezenty podobały,i jeszcze mnie czeka odpakowanie moich
prezentów.
Była godzina 10:58,i byłam po wizycie lekarza.Tak
jak przypuszczałam dostałam niezły opieprz,ale i tak większy będzie od
rodziców.Muszę przyznać,że w końcu jestem wyspana.Co mnie cieszy,bo od
długa nie spałam więcej niż godzinę.Usłyszałam pukanie do drzwi,a po
chwili przez nie wbiegła uśmiechnięta ta Maja.
- Mamusia.-pisnęła,a ja się uśmiechnęłam przez łzy.Bardzo mocno ją przytuliłam.
- Moja myszka kochana.-szepnęłam.
- Tęskniłam.-wtuliła się we mnie,i usłyszałam Kubusia,który wyrywał się do mnie.
-
Chodź do mamy.-wyciągnęłam ręce,i po chwili trzymałam już mój kolejny
skarb.Zetknęłam się ze wzrokiem rodziców,mieli łzy w oczach,muszę się
domyśleć ile ich to wszystko kosztowało.Po wielkim przywitaniu,rolę
mówcy przejęła Maja.Opowiedziała wszystko co mnie ominęło.Porozmawiałam
też szczerze z rodzicami.Z tego co wiem,mogę wyjść za dwa dni,ale czy ja
wytrzymam????
Nareszcie dziś mogę wrócić do domu,ale niestety
wypis będzie o 12:00,a dopiero jest 8:00.Wstałam i ubrałam mój szlafrok
i spacerowałam po korytarzach szpitalnych.Muszę przyznać,że są bardziej
żywsze niż sale.
- A na boga pani tu robi?-zapytała pielęgniarka.
- Chodzę i czekam do 12:00.-uśmiechnęłam się.
-
Pani Leno jest 11:57.-powiedziała,a ja się złapałam za głowę,a tak mnie
korytarze wciągnęły.Wróciłam do sali i tam czekał na mnie Bartek z
wypisem w ręku.
- Gdzie ty mi uciekasz?-zapytał,a ja podeszłam do niego i objęłam rękami jego kark.
- To tu to tam.-stanęłam na palcach i go pocałowałam.
- Brakowało mi tego.-szepnął i znów mnie pocałował.
-
Mi też.-poszłam się ubrać i żegnając się ze wszystkimi wyszliśmy ze
szpitala.Droga minęła nam krótko,o pośpieszałam go żeby depnął ten
gaz.Kiedy przekroczyłam próg mieszkania,poczułam taki przypływ
energii,że dziś to ja będę szaleć.
Powitał mnie wielki napis
"WITAJ W DOMU"miło zrobiło mi się n sercu.Wreszcie mogłam cieszyć się
tym,że jestem z nimi i teraz już na pewno ich nie opuszczę nigdy.....
Witam i oddaję kolejny w wasze ręce.Miło mnie zaskoczyła liczba komentarzy pod poprzednim rozdziałem,wiem skończyłam w okropnym momencie,ale taka jestem.
Mam nadzieje że ten też wam się spodoba i miałyście rację,przecież nie zabiłabym Leny,ona jest mi jeszcze potrzebna :)
Dziś znów troszkę krótszy,ale czas i jeszcze raz czas.
Znów spóźniona,wielkie brawa dla naszych Szczypiornistów,graliście chłopaki genialnie :)
Oby tak dalej :)Następny za tydzień mam nadzieję,że zaczekacie.
Pozdrawiam Aga
Super rozdzial ;D Cieszę się, ze z Leną juz wszystko w porządku ;) Jednak nie sądziłam, że tak szybko się obudzi. W sumie to dobrze. Juz dużo wycierpiala. Pozdrawiam i czekam na nowość ;)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. Mam nadzieję, że Lena już nie będzie cierpieć, ale znając ciebie to nie koniec problemów ;) Nie mogę się doczekać następnego. Pozdrawiam. Paula :D
OdpowiedzUsuńDobrze, że wszystko się tak skończyło mogło być gorzej. Lena powinna teraz na siebie uważać.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że teraz z zdrowiem Leny będzie wszystko w porządku :D Rozdział jak zawsze świetny. Pozdrawiam, życzę weny i czekam z niecierpliwością na dalszy rozwój wydarzeń :*
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny. Mam nadzieję, że ze zdrowiem Leny wszystko w porządku. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział:) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze, że nie miałaś w planach uśmiercenia Lenki, bo przecież nasz Bartuś umarłby z rozpaczy, a opowiadanie nie byłoby bez niej takie same. Mam nadzieję, że teraz wszyscy porządnie "przypilnują" Lenkę, żeby podobna sytuacja już się więcej nie powtórzyła. A wyjazd do Włoch to świetny pomysł. Wreszcie cała czwórka będzie razem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńDobrze ,że Lena się obudziła ,oby teraz wszystko było w porządku z jej zdrowiem.
Do następnego ;)
/Ola
Rozdział jest świetny ♡
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że jednak jej nie uśmierciłaś ani nic z tych rzeczy..
Mam nadzieję, że Lena zgodzi się na przeprowadzkę do Włoch wraz z Bartkiem :D
Póki co zapraszam do mnie :
http://ironiaa-losu.blogspot.com/
Pozdrawiam :*
Super, że Lena się obudziła :) Dobrze, że tylko tak to się skończyło, bo bym Cię pobiła :P
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału! 😊 Dobrze ze się wybudziła. Super rozdział! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń