sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 52:


Kiedy odprowadziłam Maję do szkoły,to poszłam zrobić sobie mocną kawę.Usłyszałam dzwonek do drzwi,więc poszłam otworzyć.
- Cześć kochana.-uśmiechnęłam się widząc Polę i Izę.
- Cześć,co wy tu robicie?-zapytałam,a następnie ziewnęłam.
- Ktoś się nie wyspał,co ty w nocy robiłaś?-zapytała Pola.
- A wiecie jakoś tak z Bartkiem się zagadałam.-skłamałam.
- My z prezentami.-uśmiechnęła się Iza,weszłyśmy do salonu a one dały mi ładnie zapakowane pudełka.
- Iza ty nie powinnaś wydawać na mnie.-powiedziałam.
- Weź to samo jej mówiłam,a ona nic mnie nie słucha.-powiedziała Pola.
- Słuchajcie wychodzimy na prostą z Sebą i musiałam kupić wam te prezenty.
- A jak tam ciąża?-zapytałam.
- Na razie cienko widać,dopiero drugi miesiąc.-zaśmiała się.
- Chcecie coś do picia?-zapytałam.
- Herbatkę.-powiedziały równocześnie.Poszłam do kuchni i zaczęłam przyrządzać napoje,w pewnym momencie zakręciło mi się w głowie.Złapałam się blatu,ale strąciłam trzy szklanki które tam stały.Rozbiły się na drobniutkie kawałeczki,od razu w kuchni zjawiły się dziewczyny.
- Co się stało?-zapytała Pola.
- Zahaczyłam ręką i szklanki mi spadły.-powiedziałam sprzątając szkło.
- Lenka co się dzieje?-zapytała Iza,siadając.
- Nic,spokojnie stłukło się na szczęście.-zaśmiałam się,udało mi się je uspokoić.Dziewczyny zostały na obiad,ale już później musiały wracać.
Po południu Maja bawiła się w salonie z Kubusiem,a ja byłam w kuchni i robiłam podwieczorek,kiedy do pomieszczenia wbiegła Maja.
- Mamo kiedy będzie budyń?-zapytała.
- Za chwilkę będzie spokojnie.-powiedziałam ziewając.
- Jaką chwilkę.-zaśmiała się dla żartu,a ja wybuchłam.
- Do cholery powiedziałam że za chwilę,wyjdź stąd i mi nie przeszkadzaj.-krzyknęłam,a ona przestraszona uciekła do pokoju.Nie wiedziałam co mam zrobić,nie panowałam nad tymi słowami.Poszłam do salonu i wzięłam synka na ręce,następnie udałam się do pokoju córki.
- Maju przepraszam,nie chciałam na ciebie krzyknąć.-powiedziałam,a ona pociągnęła noskiem.Usiadłam na łóżku koło niej.-Córeczko,przepraszam.
- Ale nie będziesz już krzyczeć?-zapytała,a ja pokiwałam głową.
- Obiecuje.
Niestety tego wieczora moja złość przelała się na Bartka,który powiedział że pięknie wyglądam.Nie wiem co dzieje się ze mną.Zawroty głowy,zmęczenie boję się że jestem na coś chora.
Kolejne dni mijały tak samo,aż w końcu nastał dzień w którym Bartek miał przyjechać do Polski.Oczywiście standardem było to że nie spałam w nocy i rano musiałam pić dużą kawę.O 9:00 poszłam się ubrać.Obudziłam dzieci i razem udaliśmy się do Katowic na lotnisko.Droga szła mi ciężko,miałam momentami zamroczenia i wtedy zwalniałam,żeby nie wypaść z drogi,czy spowodować wypadku.Kiedy staliśmy na lotnisku,zrobiło mi się strasznie niedobrze.Po chwili jednak wszystko wróciło do normy.Wreszcie pojawił się komunikat o wylądowaniu samolotu z Włoch.I tak jak przypuszczałam kilka minut później z korytarza wyszedł Bartek z wielką walizką i kilkoma torbami,to pewnie prezenty.Maja zadowolona pobiegła do niego i mocno się przytuliła,ja jednak usiadłam bo znów zakręciło mi się w głowie.
- Nie przywitasz się ze mną?-zapytał kiedy podszedł do mnie.
- Z tobą zawsze.-uśmiechnęłam się i przytuliłam go.Kiedy wszyscy byliśmy już szczęśliwi to ruszyliśmy do samochodu.Bartek powiedział,że teraz to on poprowadzi,powiem szczerze że nawet się nie kłóciłam nie było mi zbyt dobrze.Ruszyliśmy w trasę do Bełchatowa,Maja cały czas mówiła coś do Bartka,a on niej odpowiadał.Ja nawet się nie włączałam do rozmowy,kolejny raz zrobiło mi się niedobrze.
- Bartek możesz się zatrzymać?-zapytałam,a on posłusznie to zrobił.Kiedy stanęliśmy na poboczu to od razu wyskoczyłam z pojazdu.Bartek też wyszedł.
- Skarbie wszystko w porządku?-zapytał,podchodząc do mnie.
- Tak,po prostu dziś nie jadłam śniadania.-uśmiechnęłam się.Poczekałam jeszcze chwilkę i wsiadłam do auta i ruszyliśmy w dalszą drogę.Kiedy weszliśmy do domu,to poszłam się położyć.Niestety nie udało mi się zasnąć.Nawet na tą chwilę,cały dzień udawałam że nic mi nie jest,a kiedy wszyscy zmęczeni zasnęli i w całym mieszkaniu panował mrok to ja siedziałam w toalecie i wymiotowałam.Czułam że jest coś ze mną źle,ale nie zamierzałam iść do lekarza.Pewnie jakiś wirus mnie dopadł i tylko stracę czas w kolejce do gabinetu.
Wreszcie nastał upragniony 24 grudnia,od samego rana byłam na nogach i wszytko przygotowywałam.Jakoś po 10:00 do kuchni wszedł Bartek i mi pomagał w kuchni.Praktycznie wszystko było już gotowe,tylko dokańczałam pieczenie ciast bo spodziewałam się gości,a wiecie że zawsze przychodzi ich wiele,a w szczególności w święta.Cały dzień spędziłam w kuchni,a Bartek ubierał choinkę z Mają i Kubusiem.Muszę wam się przyznać że coraz bardziej ciężej mi się oddychało,ale nikomu nie mówiłam żeby nie wszczynać paniki.Około 18:00 poszłam szybko poubierać dzieci i sama udałam się do łazienki.Stałam przed lustrem i się malowałam.Nagle poczułam ręce Bartka obejmujące mnie w pasie.
- Pięknie kochanie wyglądasz.-powiedział i to było ostatnie co usłyszałam.Więcej nic nie pamiętam.
Oczami Bartka:
Dziś wigilia,od samego rana staram się pomagać Lenie we wszystkim.Kiedy stwierdziła że wszystko jest gotowe to postanowiłem ubrać choinkę.Dzieciaki mi strasznie pomagały,znaczy Maja wieszała bombki,a Kuba śmiał się i przytulał się mocno do mnie.Strasznie za nimi tęskniłem.Około 18:00 poszedłem do sypialni i ubrałem się w dżinsy i białą koszulę.Gotowy wszedłem do łazienki.Przy lustrze stała Lena i robiła makijaż.Podszedłem do niej i mocno przytuliłem,cholernie mi jej brakowało.
- Pięknie kochanie wyglądasz.-szepnąłem,a ona w pewnym momencie osunęła mi się na ręce.Przestraszyłem się i nie wiele myśląc wezwałem karetkę.Kuba płakał,Maja była przerażona,a ja nie potrafiłem nic zrobić.Zawiadomiłem rodziców,o wszystkim.Powiedzieli że będą jak najszybciej.Nie miałem z kim zostawić dzieci,więc z nimi pojechałem do szpitala.Po 15 minutach byłem pod recepcją.
- Przywieziono moją narzeczoną tutaj przed chwilą.Gdzie ona jest?-zapytałem,a starsza kobieta spojrzała na mnie.
- Nazwisko?-zapytała.
- Lena Witkiewicz.-prawie że krzyknąłem.
- Teraz lekarze ją badają,sala nr 13.-powiedziała,a ja podziękowałem i udałem się tam z dzieciakami.Maja usiadła na krzesełku przed salą,a ja trzymałem Kubę na rękach i chodziłem w tą i z powrotem.Przez jakieś 30 minut lekarze nie wychodzili z jej sali,bałem się cholernie się bałem,że coś jej się może stać.
Wreszcie po długich wyczekiwaniach z sali Lenki wyszedł lekarz,nie miał za ciekawej miny.
- Przepraszam co z moją narzeczoną?-zapytałem od razu.
- Możemy porozmawiać nie przy dzieciach.-powiedział,kiwnąłem głową.Udałem się za nim do gabinetu,a w tym czasie dziećmi zajęła się pielęgniarka.
- Co się dzieje?-zapytałam siadając.
- Proszę pana,sytuacja jest krytyczna.-powiedział,a ja jeszcze bardziej się przeraziłem.
- Jak to krytyczna?
- Pani Lena,wykończyła swój organizm.Mogę nawet stwierdzić,że organizm przez jakiś miesiąc,a nawet więcej nie miał odpowiedniej dawki snu.Przez co masa ciała zaczęła spadać,i wycieńczenie zaczęło się pogłębiać.-powiedział,a ja złapałem się za głowę.
- Ale jak ona się czuje?-zapytałem.
- Przykro mi ale pani Lena zapadła w śpiączkę.-powiedział.-Nie mamy pewności kiedy się obudzi i czy....-powiedział,a ja mu przerwałem.
- Czy co?
- Czy w ogóle się obudzi.-kiedy skończył swój monolog,wyszedłem z jego gabinetu i poszedłem pod salę 13.Tam stali już nasi rodzice,kiedy mnie zobaczyli to zrobili się bladzi.
- Bartek co z Leną?-zapytał mój ojciec,a ja usiadłem na krześle.
- Bartek?-zapytała teraz mama Leny.
- Lena zapadła w śpiączkę.-szepnąłem.
- Co,ale dlaczego?-krzyknęli,więc opowiedziałem im wszystko co mówił lekarz.
- Boże moja córeczka.-szepnęła pani Teresa i się rozpłakała.Wszyscy siedzieliśmy w ciszy,kiedy zobaczyłem że pielęgniarka prowadzi dzieciaki to uśmiechnąłem się do niech.
- Co tam masz?-zapytałem Mai.
- Lizaka dostałam,a gdzie mamusia?-zapytała,a ja przymknąłem oczy.
- Mama teraz śpi.
- A kiedy się obudzi?-znów zapytała,a mi w oczach stanęły łzy.
- Obudzi się,na pewno się obudzi.-szepnąłem i wytarłem łzy.Moi rodzice zabrali dzieci do domu,a rodzice Leny zostali.
- Andrzej powiedz że ona się obudzi.-szepnęła jej mama.
- Obudzi się Teresko.-jej rodziciel miał łzy w oczach,ale przed żoną nie chciał okazywać słabości.
- Przecież mamy tylko ją ona nie może nas zostawić.
- Kochanie nie zostawi nas,Lenka jest silna.-nie wytrzymałem i rozpłakałem się.Tego było dla mnie za dużo,już wtedy kiedy wracaliśmy z Katowic źle się czuła mogłem zadziałać,ale uwierzyłem jej.Cholera jasna.Siedzieliśmy pod salą do rana,kiedy lekarz wyszedł z obchodu powiedział,że stan się nie poprawił.Nie tak miały wyglądać nasze święta.
- Można do niej wejść doktorze?-zapytałem.
- Ale nie za długo.-powiedział.Spojrzałem na rodziców Leny,weszli pierwsi.Po 15 minutach,ja wszedłem do środka.Moja księżniczka leżała podpięta do różnych aparatur,które pomagały jej funkcjonować.Usiadłem koło jej łóżka i złapałem za rękę.
- Lenka,skarbie obudź się.Dlaczego mi nie powiedziałaś że źle się czujesz.Nie zostawiaj mnie i dzieci.Mieliśmy spędzić ze sobą całe życie,a ty chcesz mi teraz uciec.-mówiłem do niej,a ona nawet się nie poruszyła.Siedziałem tam pół południa,ale w końcu lekarz kazał mi wyjść i pójść do domu.Obiecał zadzwonić jak coś się będzie działo.Pojechałem do mieszkania i ujrzałem tam zadowoloną Maję,która rozpakowywała prezenty.Uśmiechnąłem się.
- Co tam dostałaś?-zapytałem.
- Popatrz na tym się maluje.-powiedziała.
- To teraz będziesz mocno ćwiczyć malowanie.-powiedziałam i usłyszałem telefon Leny.Poszedłem do sypialni,dzwoniła Pola.W końcu odebrałem i musiałem powiedzieć o całej sprawie.Już po dwóch godzinach u nas w mieszkaniu stanęła Pola,Iza,Seba i Darek.Wszyscy w milczeniu czekaliśmy na wiadomości.
Minął tydzień od tego cholernego dnia,żadnej poprawy w stanie Leny.Informacja obiegła wszystkich naszych znajomych,codziennie dzwonili i pytali o stan.Nie miałem ochoty odbierać telefonów i tylko wysyłałem codziennie tego samego sms'a:
NIESTETY ŻADNEJ POPRAWY
Próbowałem zajmować się dziećmi i jeździć do szpitala niemal codziennie.Niestety za tydzień powinienem wstawić się w klubie,ale nie zrobię tego bo moje miejsce jest przy Lenie,nawet gdybym miał stracić licencję na grę.
- Bartek,a może my zabierzemy dzieci do siebie,a ty odpoczniesz.-powiedział Igła.
- Nie i tak macie już dwójkę,a jeszcze kolejna to przesada.
- To my weźmiemy.-powiedziała Ola,a Piotrek pokiwał głową.
- Nie wiem.Cholera powinna być poprawa,a jej nie ma.-krzyknąłem,a wszyscy mnie uspokajali.
- Bartek ona będzie.-powiedziała Iwona.
- Najgorsze jest to że dalej siedzą mi w głowie słowa lekarza.Nie mamy pewności kiedy się obudzi i czy w ogóle się obudzi.-powiedziałem.
- Bartek nie możemy tak myśleć,Lena jest silna i da radę,a my musimy jej tą wiarą pomagać.-powiedziała Iza.
- To mamusia się nie obudzi?-usłyszeliśmy głos Mai i odwróciliśmy wzrok.Stała i patrzyła na mnie wielkimi oczami,a ja nie potrafiłem wydusić słowa.
- Nie no co ty Maju,mama na pewno się obudzi.-sytuację przejęła Ola.
- Przecież tak tatusiu powiedziałeś.-spojrzała na mnie.
- Córeczko,mama się obudzi na prawdę.-powiedziałem,a ona pokiwała główką.Najgorsze jest to że sam zacząłem w to wątpić.Wieczorem postanowiłem pojechać do szpitala.Dzieci zostały z moimi rodzicami i Leny.Kiedy zaparkowałem samochód pod budynkiem ogarnął mnie taki strach,co będzie jak ona zostawi mnie i dzieci,nie Barek nie myśl tak,Lena się obudzi i wszystko będzie w porządku.Ruszyłem do środka,przywitałem się z pielęgniarką na recepcji i poszedłem pod znaną mi salę.Wszedłem do środka,i od razu zbladłem łóżko było puste.Pobiegłem do pielęgniarek,ale nic nie powiedziały,skierowały mnie do lekarza.Kiedy byłem pod gabinetem to bałem się zapukać,w końcu to zrobiłem.Usłyszałem ciche proszę,więc wszedłem.
- O panie Bartoszu miałem właśnie dzwonić.-powiedział,a ja się przeraziłem.
- Gdzie jest moja narzeczona?-zapytałem,a on zrobił taką minę że nie wiedziałem czy to będzie zł wiadomość czy dobra.
- Pani Lena.......




I jest kolejny,trochę krótki i do niczego.Mam nadzieję,że wam może przypadnie do gustu.Strasznie szło mi pisanie rozdziału,jakaś taka niemoc w pisaniu mam nadzieję że powróci.
Następny pojawi się za tydzień.Dziękuje za wasze komentarze.
Do następnego.
Pozdrawiam Aga

21 komentarzy:

  1. Niee... Akurat w takim momencie. Lena ma zyc! :) rozdzial sam w sobie swietny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. W takim momencie? :o
    Gdyby Lena nie bagatelizowała swoich objawów, to by nie doszło do takiej sytuacji.
    Mam nadzieję, że ona nie umrze. Nie może zostawić dzieci i Bartka samego. Jest silna i wierzę, że da radę.
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wierzę, że Lena się obudzi. Jest silna, a wiadomość lekarza na pewno będzie dobra. Nie mogę się doczekać następnego. Pozdrawiam. Paula :D

    OdpowiedzUsuń
  4. W takim momencie???? Rozdział świetny, ale to zakończenie mam nadzieję, że okaże się dobre. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie no, to jakiś żart? W takim momencie?? Wiesz, że Cię uwielbiam, ale teraz mam ochotę cię zabić. Strzeż się. Rozdział jest świetny, mam nadzieję, że wiadomość jaką usłyszy Bartek to, że już się obudziła i leży w innej sali. Proszę! Pozdrawiam i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Powiało grozą! Myślę, że mimo tylu komplikacji Lena jednak będzie żyć, bo czymże byłoby to opowiadanie bez głównej bohaterki? ;) Szkoda, że Lena nie zdecydowała się na wizytę u lekarza, może wtedy udałoby się uniknąć takiej sytuacji. No i Bartek nareszcie zachowuje się jak na głowę rodziny przystało :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Czegoś takiego to ja się nie spodziewałam :) Mam nadzieję, że nie skończy się to śmiercią Leny, a ona z tego wyjdzie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże...czytając ten rozdział się popłakałam. :'( Lena musi żyć! Ma dla kogo.
    Madzix

    OdpowiedzUsuń
  9. No matko! W takim momencie przerwać ! ;//
    Rozdział super. Kurde na mogła się wybrać do tego lekarza. Mam nadzieję, że się obudzi i wszystko będzie dobrze. Pozdrawiam i do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak Ty możesz ucinać w takim momencie, co?! :/
    Mam ochotę Cię powiesić! ;(
    Lena ma żyć.... musi z tego wyjść, nie ma innej opcji.
    Myślę, że wszystko będzie w porządku :/
    Przy okazji zapraszam na dziesiąty rozdział historii Oli i Grześka ;)
    http://ciesz-sie-kazda-chwila.blogspot.com/
    Pozdrawiam i życzę dużo weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. No to się Lena doigrała! :( Mam nadzieję, że się obudzi... Nie wiem co więcej napisać, jestem zszokowana, że uraczyłaś mnie takim obrotem spraw!
    Pozdrawiam i życzę weny, bo chce wiedzieć co dalej! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dlaczego przerwałaś w takim momencie co?! ;c
    Wydaję mi się ,że wszystko będzie w porządku z Leną.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny.
    /Ola

    OdpowiedzUsuń
  13. Ej jak mogłaś?! :O
    Lena MUSI być zdrowa.. Bartek ją kocha, ma cudowne dzieci i rodzinę(chodzi mi o rodziców i przyjaciółki) Myślę, ze lekarz chce przekazać dla Kurka, że jego narzeczona wybudziła się ze śpiączki, albo jest po raz 3 w ciąży -> ach ta moja wyobraźnia...
    Póki co zapraszam do mnie - dopiero zaczynam i chciałabym wiedzieć co ludzie o tym myślą ( mam nadzieję,że nie jest najgorzej :P ) http://ironiaa-losu.blogspot.com/

    Pozdrawiam i do następnego - chichotka ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie no w takim momencie??!!!!
    Lena musi ŻYĆ!!!!Dla dzieci, dla Bartka...A może ona jest po raz trzeci w ciąży??
    W wolnej chwili zapraszam do mnie na 14:
    http://tocojestwartecenyzawszewartejestwalk.blogspot.com/
    Kiedy następny??
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Czekam na kolejny :* Tymczasem zapraszam do siebie:
    http://niemadrugiejokazji.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Kurwa mać! Jprdl! Przepraszam za słownictwo ale jak można kończyć w takim momencie?! Jesteś okropna! Jak najszybciej dodawaj kolejny rozdział bo oszaleje! Ona musi żyć! Boski rozdział 😉

    OdpowiedzUsuń
  17. Dlaczego wszystkie pisarki (łącznie ze mną) kończą w takich moemntach?! Przecież to chore ! No luudzie, ja tu umre na zawał, jak się nie dowiem, co z Leną! Wiedziałam, ze jej gorsze amopoczucie się źle skończy ;/
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  18. W takim momencie??
    Ona musi żyć??
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ej, ej Lena będzie żyć? Prawda? Przeżyje, przeprowadzą się do Włoch i wszystko wróci do normy, tak? ♥
    Czekam nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. O matko... Spać nie mogłam przez ten rozdział.... Kiedy dodasz następny? Czekam zniecierpliwością. Proszę dodaj go jak najszybciej bo nie wytrzymam!����

    OdpowiedzUsuń
  21. Kiedy następny? Czekam z niecierpliwością! :3

    OdpowiedzUsuń