Dziś w końcu doczekałam się moich rodziców,którzy choć przez te
kilka dni odciążą mnie w kilku rzeczach.Bo teraz będę mogła iść do pracy
nie stresując się czy moje dzieci mają dobrą opiekę.
- Lena,a może nie powinnaś chodzić do pracy?-do sypiali weszła mama,kiedy robiłam makijaż do pracy.
- Mamo muszę jakoś utrzymać dzieci i siebie.-zaśmiałam się wciąż robiąc makijaż.
- Córeczko,ale my z tatą byśmy dawali ci pieniądze,przecież ty miałaś się oszczędzać,nie pamiętasz co ci było.
- Mamo dawałam sobie radę z Mają przez tyle lat to teraz też dam.
- Kochanie ale teraz masz dwójkę dzieci,większe wydatki,wcześniej nie byłaś chora,a teraz jesteś.
- Nie jestem chora,miałam mały spadek formy,to nie choroba.-odwróciłam się do niej.
- Prawie cię z tatą straciliśmy,dalej uważasz że to nic takiego.
- Masz rację,ale to nie zmienia faktu że ja chcę pokazać że potrafię też utrzymać dzieci.
-
Ale nam tego nie musisz udowadniać,a tym prędzej Bartkowi,bo wie że
jesteś świetną matką,ale każda matka na świecie potrzebuje
pomocy.-mówiła a ja pakowałam telefon do torebki.
- Ja po pracy zrobię zakupy,więc będę trochę po 20:00.-powiedziałam wychodząc z sypiali.
- Jaka ty jesteś uparta,Lenka pozwól sobie pomóc.
-
Mamo śpieszę się dam sobie radę,a nawet będę na siebie uważać.Bądź
spokojna i więcej zaufania do mnie.-pocałowałam ją w policzek i wyszłam z
mieszkania udając się do samochodu.
Wiem,że moja mama ma
rację w tym wszystkim,ale ja nie chcę wiecznie żyć na czyjejś
pomocy.Kiedy sama stwierdzę,że ją potrzebuje to wtedy poproszę
rodziców,przecież jestem już dorosła.Dość szybko znalazłam się w
pracy,nawet nie było aż tylu klientów.
- Cześć Witek.-przywitałam się z szefem i jednocześnie z przyjacielem.
- Przepraszam,a co ty tu robisz?-zapytał a ja się na niego dziwnie spojrzałam.
- Pracuje tu z tego co wiem.-zaśmiałam się.
- No tak,ale dziś masz wolne z tego co mówi mój grafik.-powiedział i spojrzał na kalendarz.
- Ojej przestań jedna kelnerka więcej ci się zawsze przyda.
- Lena pracowałaś w tamtym tygodniu od rana do wieczora dzień w dzień więc trzymaj się grafiku,dziś i jutro masz wolne.
-
Witek proszę cię moi rodzice przyjechali,dzieci są z nimi,a ja mogę
więcej popracować.Potrzebne mi są pieniądze.-usiadłam przed ladą i
popatrzyłam mu w oczy.
- Lena ja cię rozumiem,ale ty nie jesteś robotem,musisz mieć dzień przerwy nie da się tak cały czas.Idź do domu.
- Nigdzie nie idę zostaje w pracy i tyle.-powiedziałam i poszłam do szatni.
- Lena czy ja mam cię zwolnić,żebyś zrozumiała co do ciebie mówię?-zapytał,a ja aż przystanęłam.
- Nie możesz mnie zwolnić.-szepnęłam.
- To idziesz teraz do domu i koniec kropka.-powiedział i wyszedł z szatni.
Wychodząc
jeszcze przeprosiłam go za swoje zachowanie.Nie chciałam wracać do
domu,nie uwierzycie gdzie zaniosły mnie moje nogi.Więc udałam się do
spodka.Jakimś cudem weszłam do środka i usiadłam na jednym z
miejsc.Wspomnienia wracają.
Gadałam sobie spokojnie z koleżanką kiedy podszedł do nas Bartek,chodząca gwiazda w szkole.Każda dziewczyna chciała go mieć.
- Cześć Lenor.-powiedział,a ja nie nienawidziłam jak ktoś tak do mnie mówił.
- Mówiłam żebyś mnie tak nie nazywał,czego chcesz?-powiedziałam wkurzona.
- Nie tak ostro -usiadł koło mnie i objął mnie ramieniem,koleżanka się zmyła twierdząc że musi coś załatwić.
- Więc co?-zapytałam strącając jego ramie.
- Muszą strasznie Cię boleć nogi, bo cały wieczór chodziłaś mi po głowie.-zaśmiałam się.
- Nie ale dzięki za troskę.-powiedziałam i poszłam przed siebie.Ale ten lazł za mną.
- No i gdzie tak kopytkujesz przepiękna gazelo?-zapytał.
- Na matmę idioto.-powiedziałam.
- Dzwonili do mnie z nieba, mówili że im anioł uciekł,nie martw się nie powiem gdzie jesteś.-puścił mi oczko.
- Człowieku daj mi spokój.-stanęłam z nim twarzą w twarz no znaczy ja musiałam zadrzeć głowę do góry żeby nasze oczy się styknęły.
- Wiesz co maleńka, masz piękne oczy... pasują do mojej pościeli.
- Jesteś debilem prawda?-zapytałam śmiejąc się.
- Nie wiem co tak seksowna dziewczyna robi w tak brudnym umyśle jak moim,ale mi się to podoba.-znów puścił mi oczko.
- Czego ty chcesz?-zapytałam.
- Szweda mi się po kieszeni parę złotych. Może pójdziemy je razem wydać na kawę?
- Słyszałam że masz teraz trening więc spada na niego.-powiedziałam i się odwróciłam.-Palant.-szepnęłam jeszcze i weszłam do sali.
- Cześć Lenor.-powiedział,a ja nie nienawidziłam jak ktoś tak do mnie mówił.
- Mówiłam żebyś mnie tak nie nazywał,czego chcesz?-powiedziałam wkurzona.
- Nie tak ostro -usiadł koło mnie i objął mnie ramieniem,koleżanka się zmyła twierdząc że musi coś załatwić.
- Więc co?-zapytałam strącając jego ramie.
- Muszą strasznie Cię boleć nogi, bo cały wieczór chodziłaś mi po głowie.-zaśmiałam się.
- Nie ale dzięki za troskę.-powiedziałam i poszłam przed siebie.Ale ten lazł za mną.
- No i gdzie tak kopytkujesz przepiękna gazelo?-zapytał.
- Na matmę idioto.-powiedziałam.
- Dzwonili do mnie z nieba, mówili że im anioł uciekł,nie martw się nie powiem gdzie jesteś.-puścił mi oczko.
- Człowieku daj mi spokój.-stanęłam z nim twarzą w twarz no znaczy ja musiałam zadrzeć głowę do góry żeby nasze oczy się styknęły.
- Wiesz co maleńka, masz piękne oczy... pasują do mojej pościeli.
- Jesteś debilem prawda?-zapytałam śmiejąc się.
- Nie wiem co tak seksowna dziewczyna robi w tak brudnym umyśle jak moim,ale mi się to podoba.-znów puścił mi oczko.
- Czego ty chcesz?-zapytałam.
- Szweda mi się po kieszeni parę złotych. Może pójdziemy je razem wydać na kawę?
- Słyszałam że masz teraz trening więc spada na niego.-powiedziałam i się odwróciłam.-Palant.-szepnęłam jeszcze i weszłam do sali.
Pamiętam
że całą matme nie mogłam się skupić,byłam tak zadowolona że zwrócił na
mnie uwagę.Chętnie cofnęłabym się do tamtych czasów gdzie nie miałam
jeszcze tylu problemów,gdzie codziennie budziłam się z wielkim uśmiechem
i myślą że dziś będę miała nową przygodę.Bycie młodą mamą jest
strasznie trudne bo musisz stać się nagle dorosłą i wziąć za tą małą
istotkę wielką odpowiedzialność.
Dziś była impreza szkolna,było cudownie,wszyscy tańczyli,śpiewali.W pewnym momencie podszedł do mnie Bartek.
- Lena mogę cię na chwilę porwać?-zapytał patrząc w moje oczy,rozpływałam się w nich.
- Tak,ale nic mi nie zrobisz?-zaśmiałam się.
- Obiecuję.-przeprosiłam koleżanki i wyszłam z nim na zewnątrz.
- No wiec co się stało?-zapytałam kiedy od dłuższej chwili nic nie mówił.
- Bo ja...nie już nic wracajmy.-jąkał się i odwrócił się,ale szybko złapałam go za rękę.
- Bartek no powiedz mi proszę.-uśmiechnęłam się.
- No bo ja...to znaczy Lena bo,ja cię...nie to głupie.
- Bartek.-krzyknęłam bo chciałam to usłyszeć z jego ust.
- Kocham cię.-szepnął,a w moim brzuchu pojawiło się stado motyli,a moje serce strasznie szybko biło,nic nie odpowiedziałam tylko wspięłam się na palce i bardzo namiętnie go pocałowałam.
- Ja ciebie też.-powiedziałam kiedy się od niego oderwałam.
- Lena mogę cię na chwilę porwać?-zapytał patrząc w moje oczy,rozpływałam się w nich.
- Tak,ale nic mi nie zrobisz?-zaśmiałam się.
- Obiecuję.-przeprosiłam koleżanki i wyszłam z nim na zewnątrz.
- No wiec co się stało?-zapytałam kiedy od dłuższej chwili nic nie mówił.
- Bo ja...nie już nic wracajmy.-jąkał się i odwrócił się,ale szybko złapałam go za rękę.
- Bartek no powiedz mi proszę.-uśmiechnęłam się.
- No bo ja...to znaczy Lena bo,ja cię...nie to głupie.
- Bartek.-krzyknęłam bo chciałam to usłyszeć z jego ust.
- Kocham cię.-szepnął,a w moim brzuchu pojawiło się stado motyli,a moje serce strasznie szybko biło,nic nie odpowiedziałam tylko wspięłam się na palce i bardzo namiętnie go pocałowałam.
- Ja ciebie też.-powiedziałam kiedy się od niego oderwałam.
Jak
wtedy wróciłam do domu,ten wariat zadzwonił do mnie i wtedy powiedział
mi że jest teraz najszczęśliwszym mężczyzną na świecie,bo ma przy sobie
dziewczynę na której zależy mu najbardziej.Mimowolnie zaczęły mi spływać
łzy.
-
Lenka,jesteś dla mnie wszystkim.Chcę budzić się i zasypiać koło
ciebie.Bardzo cię kocham i nie wyobrażam sobie życia z nikim
innym,dlatego muszę zadać ci ważne pytanie.Czy uczynisz mnie
najszczęśliwszym mężczyzną na świecie i zostaniesz moją żoną?
Nasze
szalone wakacje,na których stało się to na co czekałam długie 7
lat.Wtedy czułam się spełniona w życiu niczego więcej mi nie brakowało.
- Cześć.-powiedziałam wchodząc do kuchni.
- Ty dzwonisz czy ja?-zapytał.
- Ale gdzie dzwonić?-zapytałam zdziwiona.
- Do wszystkich,że nie będzie ślubu.
- O to ci chodzi.-powiedziałam siadając.
- No wiesz trzeba poinformować że nie chcesz ślubu.
- To nie chodzi o to że nie chce.Po prostu może my się pośpieszyliśmy,przecież rok nas jeszcze nie zbawi.
- Lena to nie chodzi o to po prostu boisz się mi zaufać.Taka jest prawda.-powiedział.
- Nie prawda,ufam ci tylko coś mnie hamuje rozumiesz.-spojrzałam an niego.
-
To może powinniśmy się rozstać,zrobić przerwę to będzie
najlepsze.-szepnął.Nastała taka bardzo męcząca cisza.Ale niestety on
miał rację,to nam pomoże.
- Masz rację robimy przerwę w związku.-powiedziałam ściągając pierścionek zaręczynowy i podając mu go.
- Nie oddawaj go,zachowaj go.Idę spakować swoje rzeczy i wracam do Włoch.
I
bum wszystko pęka jak bańka mydlana.Siedziałam w spodku cały dzień i
płakałam.Właśnie zrozumiałam że zmarnowałam życie dzieciom i Bartkowi,bo
wiecznie wszystko było przeze mnie.Nie dziwię się że znalazł
pocieszenie w rękach Clary.Jestem po prostu głupia,kochałam go,kocham
teraz i nigdy nie przestane.Teraz muszę go tylko przeprosić.Wyciągnęłam
telefon i wybrałam jego numer.Szybko odebrał.
- Halo?-zapytał.
- Cześć Bartek.-szepnęłam.
- Lena? Coś się stało?
- Nie ja chciałam się tylko coś dowiedzieć.-powiedziałam i pociągnęłam nosem.
- Czemu płaczesz?-zapytał,cholera rozpoznał.
- Nie płaczę,kiedy będziesz w Polsce?-zapytałam.
- Za jakieś dwa tygodnie,a co się stało?
- Przepraszam.-powiedziałam i się rozłączyłam,znów zaczęłam płakać wszystko mnie już przerasta.
Oczami Bartka:
- Bartek idę do sklepu coś chcesz?-do sypiali weszła Clara.
- Nie dziękuje.-uśmiechnąłem się.
- Co ty dziś taki dziwny jesteś?-zapytała siadając mi na kolanach.
- Nie zdaje ci się,nie chce mi się dziś iść na trening.-zaśmiałem się.
-
Oj głuptasie.-zaśmiała się i mnie pocałowała.-Idę po treningu
dostaniesz nagrodę.-powiedziała i wyszła z mieszkania.Podszedłem do
szafki i wyciągnąłem swój album w,którym znajdowały się wszystkie
zdjęcia z liceum jak i z dalszego mojego życia.Praktycznie cały album
zajmowała mi Lenka.Tęsknię za nią cholernie.Byłem głupi,że pozwoliłem
jej odejść,chciałbym się tak mocno walnąć za to że zaproponowałem jej
rozstanie.Usłyszałem dźwięk swojej komórki.
- Halo?-zapytałem nie patrząc kto dzwoni.
- Cześć Bartek.-usłyszałem szept Lenki.
- Lena? Coś się stało?
- Nie ja chciałam się tylko coś dowiedzieć.-powiedziała i pociągnęła nosem od razu wiedziałem że płakała.
- Czemu płaczesz?-zapytałem zatroskany.
- Nie płaczę,kiedy będziesz w Polsce?-zapytała.
- Za jakieś dwa tygodnie,a co się stało?
-
Przepraszam.-powiedziała i się rozłączyła,próbowałem się do niej
dodzwonić,ale nic z tego nie odebrała.Najchętniej rzuciłbym to wszystko i
pojechał do niej i stojąc z nią twarzą w twarz powiedział jak bardzo ją
kocham i prosił o wybaczenie moich wszystkich błędów jakie popełniłem i
za wszystkie krzywdy,przez które one płakała i cierpiała.Wziąłem do
ręki zdjęcie,które dostałem w prezencie od niej kiedy się tu
przeprowadziłem.Odwróciłem je i znów oglądałem ten sam napis:KOCHAMY
CIĘ!!!!
Schowałem
wszystko do szafki i zacząłem szykować się na trening.Clara jest inna
bardzo chce robić wszystko bym czuł się zadowolony,czasami brakuje mi
kłótni z Leną,ona miała zawsze swoje zdanie i zawsze się o to
sprzeczaliśmy.Cały czas oceniam Clarę pod skalę Leny,teraz wiem co muszę
robić żebym był szczęśliwy.
Oczami Leny:
Przed
powrotem do domu,zrobiłam jeszcze zakupy.W samochodzie jeszcze
ogarnęłam się,żeby rodzice nie rozpoznali że płakałam.Chcę unikać tych
pytań co się stało i dlaczego płaczę.Kiedy przekroczyłam próg mieszkania
wskoczyła na mnie Maja i mówiła bardzo szybko jak to ona i Kubuś
tęsknili i że narysował piękny obrazek,który musi mi pokazać.
- Poczekaj Maja muszę się rozebrać.-zaśmiałam się.
- No a w ogóle zadzwonimy dziś do taty proszę.-spojrzała na mnie,boże jak ona ma strasznie podobne oczy do Bartka.
- Tak kochanie.-uśmiechnęłam się.
-
Mama.-usłyszałam i już wiedziałam że moje drugie słoneczko mnie
woła.Bardzo mocno przytuliłam Kubusia i przywitałam się z rodzicami.
- To ja już podaję kolację,zrobiłam ryż z kurczakiem.-powiedziała mama i poszła do kuchni.
- Mamo no chodź.-pociągnęła mnie Maja,więc za nią poszłam.Pokazała mi piękny rysunek.
- Jaki śliczny,a co on przedstawia?-zapytałam wskazując na postacie.
- No to jest nasz rodzina.To tata jak trzyma cię za rękę,a ty mnie,a ja Kubusia.Taka super rodzina.-uśmiechnęła się.
- Piękny jest myszko.
- Mamusiu a ty i tatuś za sobą nie tęsknicie?-zapytała.
- Ja bardzo tęsknię kochanie.-szepnęłam i przytuliłam ją.
- A jakbyś powiedziała tatusiowi że tęsknisz to może by do nas wrócił.
- Wątpię skarbie,ale tata bardzo was kocha i zawsze będzie.
-
Ale ciebie tata też kocha.Nie można przestać kogoś
kochać.-powiedziała,a ja na nią spojrzałam.-Pani nam powiedziała że jak
kogoś bardzo się kocha to nie można nigdy przestać kochać.Pani mówiła
prawdę?-zapytała mnie,a ja kiwnęłam głową.
- Tak to prawda.
- Widzisz.-powiedziała i się zaśmiała.-razem z nią zaczęłam się śmiać.
- Chodź mój mały filozofie.-wzięłam ją za rączkę i poszłyśmy do kuchni,gdzie na nas czekali.
Około 21:00 włączyłam laptop i zauważyłam że Bartek jest dostępny,więc zadzwoniłam do niego wcześniej wołając Maję.
- Cześć tatusiu.-zapiszczała kiedy tylko zobaczyła twarz Bartka.
-
Cześć księżniczko,co tam u ciebie?-zapytał i Maja zaczęła wszystko
opowiadać,a wiadomo jak ona lubi gadać.Zdążyłam nawet położyć Kubusia
spać i kiedy weszłam do sypiali Maja właśnie kończyła.
- I tak mi minął dzień tatusiu.-zaśmiałam się.
- Majka ile ty gadasz.-powiedziałam z uśmiechem i usiadłam koło córki.
- Ale tata sam zapytał.-zaśmiałam się.
- Tak to moja wina.-powiedział i wszyscy się zaśmialiśmy.-A gdzie Kubuś?
- Śpi,zmęczony cały dzień spędził z dziadkiem więc szybko zasnął.
- Tatusiu kiedy do nas wrócisz?-zapytała Maja.
- Niedługo chcę podpisać umowę z Resovią.-powiedział,a ja aż spadłam z łóżka.
- Chcesz wrócić do Polski?-zapytałam.
-
Tak,tutaj jest fajnie ale za daleko od bliskich.-Dlaczego dziś
płakałaś?-zapytał,spojrzałam na Maję,która zasnęła mi na łóżku,więc
mogliśmy spokojnie gadać.
- Przepraszam cię za wszystko.-szepnęłam.
- Nie masz za co.
-
Mam bo dziś uświadomiłam sobie,że nie wyszło nam dlatego że wiecznie
coś mi nie pasowało.Dlatego chcę żeby tobie się ułożyło z Clarą i życze
wam powodzenia.-uśmiechnęłam się.
- Lena posłuchaj.
- Ja wszystko rozumiem.
- Lena bo ja....-zaczął ale mu przerwałam.
- Bartek potrzebuje pomocy.-powiedziałam i starałam się mu patrzeć w oczy.
- Co się stało?-zapytał.
-
Nie daje rady w kwestii finansowej.Staram się brać nadgodziny,ale to
nic nie daje z mojej pensji,trochę mi głupio o to prosić
ale...-mówiła,ale on mi przerwał.
-
Przestań Lenka,przecież to żaden problem,jestem rodzicami i wiadomo że
należy ci się pomoc z mojej strony.Nie może być to niestety fizyczna,ale
mi będzie o wiele lepiej kiedy będę wam chociaż tak pomagał.Obiecuję że
zaraz jak się rozłączymy to przeleję ci pieniądze.
- Bartek,ale ja nie chce dużo ja ci je później oddam.
- Nie ma żadnego oddawania.-powiedział,a ja się do niego uśmiechnęłam.
-
Dziękuje Bartek.Za wszystko i jakbyś chciał to zadzwoń jutro wcześniej
to Kubusia też zobaczysz wiesz jak on rośnie.-zaśmiała się.
- Na pewno.To leć spać,do jutra.Dobranoc.-szepnął,a w moim sercu zrobiło się strasznie gorąco.
-
Dobranoc.-rozłączyłam się i spojrzałam na nasze zdjęcie stojące dalej
przy moim łóżku.-Kocham cię Bartek.-szepnęłam i ułożyłam się na
łóżku.Sen bardzo szybko przyszedł.
Następnego
dnia wstałam o godzinie 7:00,o dziwo byłam wyspana.Wparowałam do kuchni
i zaczęłam przygotowywać składniki do ciasta.Tak tak coś mnie wzięła
ochota na jabłecznik.Do pracy włączyłam sobie jeszcze radio i razem z
artystami śpiewałam słowa piosenek.Dziś mam bardzo dobry humor,może to
po tej wczorajszej rozmowie,nie wiem ale podoba mi się to.
- Co ty robisz?-zapytała mama wchodząc do kuchni.
- Jabłecznik,mam taką ochotę na niego.-zaśmiałam się.
- Co ty masz takie zachcianki?
- Spokojnie w ciąży nie jestem,bo tydzień temu skończył mi się okres więc nie wiem jakieś takie ochoty.-mówiłam z uśmiechem.
- Oooo widzę moja córeczka w świetnym humorze.-do kuchni wszedł również tata.
-
A żebyś tatusiu wiedział że w świetnym.Wczoraj pogodziłam się z
Bartkiem,wiem również to że strasznie go kocham,ale nie będę wtrącać mu
się znowu w życie,po prostu cieszę się jego szczęściem.-mówiłam bardzo
szybko.
-
Córeczko tylko wiesz że sama się męczysz tym wszystkim.Wiedząc że go
kochasz,widzisz go z inną.To bardzo męczy twoje myśli i
organizm.-powiedziała mama.
- Wiem ale mam mu się rzucić na szyję i błaga by wrócił?-spojrzałam na nią.
- Ja już nie wiem.-powiedziała i wyszła.
- Masz na siebie myszko uważać i spróbuj ułożyć sobie życie.-pocałował mnie tata w czoło.
- Wiem tato,staram się to robić.-uśmiechnęłam się.
- Jestem dumny z ciebie.Mogę śmiało chwalić się taką córką jaką mam,ba zawsze mogłem się chwalić.
- A ja że mam tak wspaniałych rodziców.
Z
ciastem uporałam się w dwie godziny,później zajęłam się śniadaniem dla
dzieci.Miałam dziś obmyślony cały plan dnia.Po śniadaniu zabrałam
wszystkich na spacer.Na obiad poszliśmy do mojej knajpki.Tam oczywiście
pytania dziewczyn co ja w takim świetnym humorze.Nie no raz miej dobry
humor to od razu szukają tu powodu.Nie powiem dzięki wczorajszej
rozmowie ten humor jest bo wiem,że zawsze mogę liczyć na Bartka i nie
zapowiada mi się takie złe życie jakie sobie w głowie ułożyłam.Dzień
zakończyłam na rozmowie z przyjmującym i dziećmi.Kubuś to aż na laptop
wszedł i dotykał ekranu na,którym widniała twarz Bartka.Czułam się jak
kiedyś.
Niestety
następny dzień był bardzo wymęczający.Byłam od samego rana w
pracy,kiedy to koło południa dostałam telefon,że Maja na przerwie nie
fortunnie się wywróciła i złamała sobie lewą rękę.Nie czekając
pojechałam szybko do szpitala,gdzie czekał już mój tata.Mai aktualnie
zakładali gips,kiedy wyszła z sali to strasznie płakała.
- Myszko już po wszystkim.-mówiłam biorąc ją na ręce.
- Boli mnie.-szeptała wtulona w moje ramię.
-
Wiem kochanie,zaraz zadzwonimy do taty dobrze?-zapytałam,a ona kiwnęła
tylko główką.Bartek bardzo szybko odebrał.Bardzo się przejął Mają,a
kiedy usłyszał że Maja płacze to zapowiedział że przyjeżdża tydzień
wcześniej.Nie powiem ucieszyłam się z tej wiadomości,bo mam nadzieje że
przyjedzie bez tej swojej wywłoki.
Maja
ma mieć gips przez miesiąc.Najgorszy były pierwsze dni bo w nocy
budziła się z lekką gorączką.Moi rodzice pojechali już,a ja wzięłam
sobie wolne żeby móc się Mają zająć.Nie powiem czekałam tylko na
przyjazd Bartka.....I jest kolejny :-) Mam nadzieję że nie jesteście źli że tak długo,stwierdziłam że na drugim blogu będę dodawać nowe rozdziały po zakończeniu tego bloga.Jak wam się rozdział podoba,jak widać po stracie cennej osoby wspomnienia i wszystkie uczucia wracają :-)
Następny za tydzień :-)
Pozdrawiam Aga