Rano obudził mnie budzik,wróg wszystkich
ludzi.Niechętnie wstałam z ciepłego łóżka i poleciałam do kuchni zrobić
śniadanie Mai do szkoły,później szybko się ubrałam.
I poszłam obudzić największego śpiocha na świecie.
- Maja wstawaj.-zero reakcji.-Maju wstajemy nie ma spania.-zdjęłam z niej kołdrę.
- Mamo nie chcę iść do szkoły.-spojrzała na mnie.
- A wiesz ilu rzeczy ja nie chcę,ale wstawaj bo ja muszę do pracy lecieć,a jeszcze do szkoły cie zaprowadzić.
- A nie mogę iść z tobą do pracy,a do szkoły nie?
- Żabko proszę cię,a poza tym dziś po szkole idziesz z grupą na basen,ale jeżeli nie chcesz to ok.-uśmiechnęłam się.
-
Wiesz to może ja pójdę do szkoły.-zaczęła się ubierać.O 7:50 wyszłyśmy z
domu wiedziałam że się spóźnimy,poczekałam aż wejdzie do budynku i
wtedy mogłam udać się do pracy.Zrobiłam niezłe wejście smoka.
- Cześć dziewczyny.-powiedziałam jak zobaczyłam Pole i Izę.
- No siema,co się spóźniasz?-zaśmiała się Pola.
- Bardzo śmieszne,w ogóle pamiętacie że jutro idziemy na mecz?-zapytałam dla pewności.
- Tak,takie głupie to my nie jesteśmy.
Więc
tak Polę i Izę poznałam jak przyjechałam do Katowic.Są w moim wieku,od
razu złapałyśmy wspólny język i zaprzyjaźniłyśmy się.To one załatwiły mi
pracę,one pomagały mi opiekować się Mają razem z moimi rodzicami,którzy
mieszkają teraz w Berlinie bo tam tata dostał pracę.Ale dalej Witek z
Ulą zatrudnili mnie jeszcze jak byłam w ciąży.Jak urodziłam to po
miesiącu powróciłam do pracy,wtedy Mają zajmowali się rodzice.Przez te 7
lat zdarzały mi się wzloty i upadki,cały czas przeklinałam na siebie że
mu nie powiedziałam.Może wtedy by mnie nie zostawił,ale ja też nie
chciałam być przeszkodą w jego karierze.Widzicie minęło tyle lat a ja
nie mogę o nim zapomnieć,z nikim się nie spotykam bo on wiecznie
zaprząta moją głowę,zawsze wieczorem kiedy Maja zasypia ja otwieram
album i przeglądam zdjęcia na których byliśmy szczęśliwi,czytam też ze
sto razy cholerny list który napisałam zaraz po urodzeniu do
niego,miałam go wysłać ale jakoś nie miałam odwagi.Maja z roku na rok
robi się starsza,mądrzejsza pyta mnie o swojego ojca,a ja nie potrafię
jej odpowiedzieć na durne pytanie.
- Lena to idziesz?-z zamyślenia wyrwała mnie Iza.
- Gdzie?-zapytałam.
- No dziś biegać,z tego co wiem i pamiętam Maja ma dziś basen do 20:00.
- Tak jasne to w parku o 18:00?
-
Tak dobra wracajmy do pracy.-dziś czas minął w barze szybko nie było
jakoś wielu klientów z czego bardzo się cieszę.O 16:00 byłam w domu
szybki prysznic,zjedzenie lekkiego obiadu i poleciałam się przebrać na
nasz trening.
O 18:00 byłam w parku,dziewczyny się spóźniały ale tak było już zawsze.Odwróciłam się i niechcący na kogoś wpadłam.
-
Mogłabyś idiotko uważać jak chodzisz?-spojrzałam na osobę na którą
wpadłam i nie miałam ucieszonej miny.Wpadłam na nią,tą której oświadczył
się trzy dni temu.
- Przepraszam nie zauważyłam cię.-powiedziałam z wymuszonym uśmiechem.
- Następnym razem byś uważała a nie jak wieś się zachowujesz.
- Przeprosiłam cię a ty mnie dalej obrażasz to nie w porządku.-powiedziałam trochę wkurzona.
- Bo jesteś nikim,więc mogę cię obrażać.
- A ty za kogo się uważasz?
- Ja jestem narzeczoną Bartka Kurka więc mniej do mnie szacunek.-powiedziała i mnie ominęła.
- Dobrze że zmieniłam kolor włosów.-zaśmiałam się.
- Masz coś do mnie.-podeszła do mnie.
-
Kiedyś byłam blondynką ale dobrze że zmieniłam kolor bo z myślą że taka
suka jak ty ma taki sam kolor włosów jak ja nie przeżyłabym
tego.-powiedziałam a ona obrażona odeszła.Zauważyłam Polę i Izę.
- Kto to był?-zapytała Pola.
- Jego narzeczona.-powiedziałam.
- Co od ciebie chciała?-otworzyła szeroko oczy Iza.
-
Nic po prostu na nią wpadłam,przeprosiłam a ona zmieszała mnie z błotem
co on w niej zobaczył to ja nie wiem.-powiedziałam i zaczęłyśmy
biegać.O 19:30 byłam już w domu i czekałam na moją córkę która miała
przyjechać z mamą jej koleżanki.Były niewiele po 20:00.Przygotowałam
kolację,a mała w tym czasie poszła się umyć z tego chloru.
- Mamusiu wiesz jak dziś było fajnie na basenie?-zapytała siadając na krześle.
- No to bardzo się cieszę,skarbie posłuchaj jutro jest sobota i to dla ciebie bardzo ważny dzień.
- No tak mam urodziny.-uśmiechnęła jak ona potrafi.
- Mam dla ciebie prezent-powiedziałam podając jej kopertę.-Otwórz.-delikatnie otworzyła ją i zaczęła piszczeć i skakać.
-
Dziękuję mamusiu,bardzo cię kocham.-przytuliła mnie.Zadzwoniłam jeszcze
później do dziewczyn żeby umówić się jak jutro lecimy.Zmęczona
zasnęłam.
Rano obudziła mnie Maja.
- Mamo wstawaj idziemy na mecz.-skakała po mnie.
-
Maju ale jest dopiero.-spojrzałam na zegarek-Kochanie jest 8:00,a mecz
jest o 20:30.Ale skoro już mnie obudziłaś to możemy iść do parku
pobiegać,ładna pogoda jest.
- Tak musimy dbać o formę.-zaśmiała się,a ja zaczęłam ją gilgotać.
Biegałyśmy po parku bawiąc się w berka i w wyścigi,później zjadłyśmy słodkie śniadanie.Postanowiłam zrobić naleśniki.
- Więc mój króliczek urodzinowy życzy sobie naleśniki z ?-zapytałam.
-
Z dżemem truskawkowym.-podałam jej śniadanie i poleciałam wziąć
prysznic.Resztę czau spędziłyśmy na oglądaniu telewizji i odbieraniu
telefonów z życzeniami od rodzinki dla Mai.
Wreszcie nadeszła godzina 19:30,poszłam się ubrać narodowo.
- Mamusiu a gdzie jest moja koszulka z reprezentacji?-zapytała mnie Maja.
-
Skarbie mówiłam że kładę ją na łóżku.-zaśmiałam się i poszłam jej
pomóc.O 20:00 wyszłyśmy z domu,z dziewczynami miałyśmy spotkać się pod
halą.Na halę nie mamy długiej drogi,może z 10 minut.
- No myślałyśmy że nie przyjdziecie.-zaśmiał się Iza.-Wszystkiego najlepszego szkrabie.
- Tak dzióbku wszystkiego najlepszego.-powiedziała Pola.
-
Nie róbcie mi wiochy.-zaśmiał się Maja.Weszłyśmy na halę i jakie moje
zdziwienie było kiedy okazało się ze kupiłam bilety z miejscami przy
samym boisku.
- No to Lena dałaś teraz po bandzie.-powiedziała Pola.
-
Nawet nie zauważyłam że takie miejsca mamy,ale dobra.Chodźmy.-wzięła
małą za rękę i usiadłyśmy na naszym miejscu i jak na chama na przeciwko
Bartek wymieniał ślinę z narzeczoną.Zrobiło mi się strasznie
smutno,chodź muszę przyznać że strasznie się zmienił,przybrał więcej
mięśni był idealny.Gdybym mogła cofnąć czas to teraz było by
inaczej.Moich oczach zaczęły zbierać się łzy.
- Dziewczyny
macie chusteczki?-zapytałam,wycierając łzy.Wiedziałam że tak będzie,że
mój stan pogorszy się przez ten mecz,ale chciałam spełnić marzenie mojej
córki.Wreszcie rozpoczęło się spotkanie,wyszedł w podstawowej
szóstce.Polacy grali dziś perfekcyjnie w obronie w ataku,świetnie
funkcjonował blok.Maja krzyczała jak oszalała,pokazali ją nawet na
telebimie.Polska wygrała 3:0 ze Stanami.Niektórzy zaczęli kierować się
do wyjścia,a niektórzy po autografy.
- Mamusiu proszę chodźmy po autografy.-prosiła mnie Maja.
- Ale nie masz żadnego zeszytu.-powiedziałam bo chciałam ją od tego pomysłu odciągnąć.
- Mam zeszyt wzięłam ze sobą.
-
Dobra to chodźmy.-i w duchu prosiłam żeby Bartek zmył się do
szatni.Obeszłyśmy wszystkich siatkarzy i niestety został nam
Bartek,czemu oni dziś wszyscy zostali na boisku.
- No leć ja czekam.-powiedziałam.
- Nie chodź ze mną mamo.-pociągnęła mnie za rękę.
- Dobra ale nie ciągnij mnie tak.-podeszłyśmy do Bartka.
-
Dobry wieczór mogę pana prosić o autograf z dedykacją.-chciało mi się
śmiać jak ona to powiedziała,wczoraj uczyła się tej kwestii cały
wieczór.
- Oczywiście proszę pani.-zaśmiał się.-Jak masz na imię?
- Maja,jak ta pszczółka.-zachichotała.-Mamo to pszczółka miała na imię Maja?-odwróciła się do mnie.
- Tak kochanie.-powiedziałam i w tym momencie Bartek na mnie spojrzał.
- Dla pani też autograf?-zapytał pociągającym głosem.
- Tak mamie też niech pan da proszę.-powiedziała za mnie Maja.
- A imię?-uśmiechnął się.
- Lena.-powiedziałam,a on jakby znieruchomiał............
I jest dłuższy jak obiecałam zastanawiałam się w jakim momencie uciąć,ale wreszcie ucięłam :)
Mam nadzieję ze wam się spodoba i zostawicie komentarz z opinią.
Następny ukaże się w sobotę.I już miesiąc wakacji przeminął jak to się dzieje??? :(
Do zobaczenia w sobotę.
Pozdrawiam Aga