Dziś mam wizytę u lekarza,nie chcę tam iść by słuchać,że nie biorę
leków.Na prawdę staram się pamiętać o nich,ale to nie za bardzo mi
wychodzi bo mam za dużo rzeczy na głowie.
Wizytę mam na
11:30,Maja już w szkole a Kubą w tym czasie zajmie się sąsiadka.Udałam
się do łazienki,gdzie się ubrałam i troszkę ogarnęłam na
wizytę.Spakowałam do torebki moje wyniki,które robiłam ostatnio by
pokazać lekarzowi.Wyszłam z mieszkania,i poszłam na parking do
samochodu.Jechałam powoli nie za bardzo mi się tam śpieszyło,ale wiadomo
droga nie trwa wiecznie i już po 15 minutach stałam pod
szpitalem.Wróciły wspomnienia niestety nie były one miłe dla wszystkich
moich bliskich i przede wszystkim dla mnie.
Wchodząc do
poczekalni było kilka osób,więc trochę sobie tu posiedzę.To było takie
dziwne w okół mnie były przeważnie same starsze osoby,źle się z tym
czułam.Zawsze sobie wyobrażałam,że szpitale będą mnie wzywać w starszym
wieku,a tu na odwrót.
- Pani Lena Witkiewicz.-zawołała pielęgniarka.Wstałam i weszłam do gabinetu,gdzie przyjmował mój lekarz.
- Witam pani Leno.-uśmiechnął się do mnie.
- Dzień dobry.-powiedziałam siadając na krzesełku.
- Jak się czujemy?
- Dobrze nie narzekam.
- Ma pani wyniki ostatnich badań?-spojrzał na mnie.
-
Mam proszę.-powiedziałam wyciągając stos kartek z torebki.Sprawdzał
każdą kartkę bardzo dokładnie,aż sama zaczęłam się obawiać że coś jest
nie tak.Najgorsze że nie mogłam nic z jego wyrazu twarzy odczytać.-I jak
pani doktorze?-zapytałam w końcu.
- No powiem tak wyniki
troszkę się poprawiły,ale nie jest jeszcze dobrze.Myślałem że poprawią
się w dużym stopniu,a tutaj strasznie minimalnie.Czy berze pani
leki?-spojrzał na mnie uważnie,a ja spojrzałam na swoje buty.
- Zapominam brać.-wyszeptałam.
-
Widać po wynikach.Organizm dostawał leki tylko kilka razy,dlatego te
wyniki są minimalnie lepsze.Musi pani zażywać regularnie leków,bo
inaczej to pogorszy pani stan.Ma pani teraz bardzo słabą odporność,ja
nie robię tego specjalnie,że wypisuję tyle lekarstw bo taka jest moja
praca.Ja robię to by pomóc.Też nie chcę straszyć,ale nie dostarczanie
leków do organizmu może doprowadzić do różnych chorób,których najlepsze
lekarstwa mogą nie wyleczyć.Za miesiąc chcę panią znowu tu widzieć z
nowymi wynikami,zaraz pani pójdzie na badania.
- Kolejne badania,przecież jest poprawa.-powiedziałam.
-
Strasznie nie zauważalna poprawa.Przez dwa miesiące,pani zdrowie
poprawiło się minimalnie,a leki przez dwa miesiące mogą zdziałać większą
poprawę.Zrobimy badania jeszcze raz i przyjdzie pani za miesiąc,ale
liczę że leki będą brane regularnie.Jak nie to zatrzymam panią siłą w
szpitalu.Może pani wybierać.-powiedział i zawołał pielęgniarkę,która
zabrała mnie na badania.
Weszłam z panią Bożeną do gabinetu i
zdjęłam marynarkę,by łatwiej było pobrać krew.Kiedy zbliżała się do mnie
z igłą to mocno zamknęłam oczy.
- Niech się pani nie boi.Ja tylko tak groźnie wyglądam.-zaśmiała się,a ja razem z nią.
- Nie,ja po prostu boję się igieł i w ogóle.-powiedziałam.
- No lekarz zażądał badań i muszę pani zrobić.-uśmiechnęła się.
- Niestety zażądał badań.-szepnęłam.
- Ma pani dzieci?-zapytała wbijając mi igłę.
- Mam,dwójkę.-powiedziałam troszkę z bólem.
-
O to świetnie.-powiedziała,a ja rozglądnęłam się po
pomieszczeniu.Zwykły biały gabinet,jak to w szpitalach bywa.-Proszę się
teraz udać do gabinetu nr 15,tam zostaną wykonane resztę badań.
- Dobrze dziękuję.-powiedziałam i wyszłam z pomieszczenia.
Po
ostatnich badaniach mogłam wreszcie wyjść do domu.Po drodze wstąpiłam
jeszcze na zakupy i do apteki po kolejną dawkę leków.Strasznie mnie
wymęczyli tymi badaniami.Kupiłam najpotrzebniejsze rzeczy na obiad i
wróciłam do mieszkania.
Ugotowałam szybko słynne spaghetti i
musiałam iść piętro wyżej po syna,który czekał na mnie z
utęsknieniem.Podziękowałam za opiekę i pożegnałam się.Maja dziś wróci
trochę później bo idzie do Winiarskich,więc troszkę czasu będę mieć dla
siebie.
Popołudniu zadzwoniła moja komórka "MAMA" oho szykuje się przepytywanie.
- Słucham?-zapytałam.
- Cześć córeczko,dzwonię z pytaniem jak było u lekarza.
-
Dobrze,lekarz powiedział,że wszystko się poprawiło.Mój organizm super
przyjął leki i poprawa jest rewelacyjna.-powiedziałam krzyżując dwa
palce.
- To świetnie,bardzo się cieszę.Nawet nie wiesz jak się stresowałam.-zaśmiała się.
- Muszę jeszcze zażywać leki,ale to końcowy etap.- Ale wszystko się poprawiło tak?-zapytała.
-
Wszystko,lekarz powiedział,że wszystkie osoby mogą mi zazdrościć bo
nigdy te leki na nikogo tak dobrze nie wpływały od razu,a tu jest
wyjątek.
- To mnie to bardzo cieszy.Kocham cię córeczko.
-
Ja ciebie też mamo.-pogadałyśmy jeszcze troszkę,ale powiedziałam że
muszę uciekać i zakończyłyśmy rozmowę.Wiem znowu okłamałam,ale lepiej
nic nie mówić bo doprowadzę się do genialnej poprawy i nikt nie musi o
tym wiedzieć,że coś na tej wizycie poszło nie tak.
Wieczorem
zostałam poinformowana,że Maja zostaje na noc u Oliego.Fajnie wszystko
tylko czemu mnie nikt o zgodę nie pyta,oczywiście że moje miękkie serce
się zgodziło.Takim oto sposobem zostałam sama z Kubusiem,który padł
bardzo szybko spać.Niewiele myśląc po uśnięciu syna,postanowiłam wziąć
gorącą kąpiel.Musiałam się odprężyć.Nawet byłam tak mądra,ze w telefonie
ustawiłam sobie przypomnienie o lekach.Przynajmniej nie będę o nich
zapominać.Podczas mojej kąpieli,owe urządzenie zadzwoniło.To był
Bartek,kolejne przepytywanie.
- Słucham?-zapytałam.
- Cześć skarbie.-powiedział,a ja się uśmiechnęłam.
- A witam bardzo serdecznie.-zaśmiałam się.
- Jak było na wizycie?-zapytał.
- Myślałam,że powiesz kocham cię,a ty o lekarzu.
- Kocham cię,ale muszę wiedzieć jak moje słoneczko się czuje.-powiedział.
- Dobrze,wyniki się poprawiły.-powiedziałam.
- To bardzo się cieszę,jutro będziemy już w Bełchatowie.Wylatujemy o 12:00.
- To super,w końcu pójdę na jakiś mecz.Długo nie byłam na hali.-zaśmiałam się.
- A co ty robisz?-zapytał.
- Biorę gorącą kąpiel misiu.Wiesz Kubuś śpi,a Mai nie ma w domu.
- A gdzie jest?
- Nocuje u Oliwera,więc ja się odprężam.
- Ale sama mam nadzieję?-zapytał poważnie,a ja postanowiłam się z niego troszeczkę ponabijać.
-
Oczywiście,że sama.Znaczy wcześniej był tu mój kochanek,ale teraz leży w
łóżku i czeka na mnie,aż skończę z tobą rozmawiać.-powiedziałam
poważnie.
- Co?-krzyknął.
- No serio,jak przyjedziesz to ci go przedstawię.-powiedziałam.
- Obejdzie się bez tego.-powiedział zły.
- No co ty misiu żartowałam.-zaśmiałam się.
- Bardzo śmieszne.-powiedział,a po chwili sam się zaśmiał.-Musze ci coś powiedzieć.
- Słucham cię bardzo uważnie.-powiedziałam z uśmiechem.
- Bardzo cię kocham Lenka.-szepnął.
- Ja ciebie też Bartuś.-powiedziałam słodko.
Ostatecznie zasnęłam z telefonem przy uchu,gdyż rozmawiałam z Bartkiem do 2:00 w nocy.
Rano obudził mnie dzwonek do drzwi.Poszłam otworzyć,a tam Daga z dzieciakami.Kurcze która godzina??
- Cześć mamo.-przytuliła się do mnie Maja.
- Cześć wchodźcie.Boże chyba zaspałam,która godzina?-zapytałam Dagi.
- 10.20 spokojnie nie zaspałaś,ale Maja z Olim wymyślili sobie basen i wstąpiliśmy po strój kąpielowy.-wytłumaczyła.
- Maja a ty zamierzasz zacząć przebywać w domu?-zapytałam jej.
- Tak dziś będę chyba w domu spać.-powiedziała,a my się zaśmiałyśmy.
- Ona nam nie przeszkadza.-powiedziała Daga.
-
Dobra,zaraz przygotuję ci rzeczy na ten basen.-powiedziałam idąc do
pokoju Mai,ale po drodze wstąpiłam jeszcze do Kubusia.Szybko spakowałam
rzeczy Mai i wróciłam do salonu.
- Idziesz jutro na mecz?-zapytałam głupio Dagę.
- Oczywiście,że tak.-zaśmiała się.
-
To siedzę koło ciebie.Masz Majka na siebie uważać i słuchać cioci.Oho
Kuba się obudził.-powiedziałam słysząc płacz synka.Szybko się pożegnałam
z Dagą i dziećmi i poszłam do pokoju syna się nim zająć.
Około
16:30 dostałam sms'a,że Lube wylądowało na polskiej ziemi.Nareszcie go
jutro zobaczę,bardzo się stęskniłam za nim,kurcze nie uwierzycie ale
Bartek wczoraj podczas rozmowy kazał mi wybierać termin ślubu,ale że ja
sama nie chcę decydować więc razem ustaliliśmy przepiękny lipiec
przyszłego roku.Zawsze marzyłam o ślubie w lecie,ciepłe dni i
noce.Świetna zabawa przez całą noc i co najważniejsze razem do końca
życia.
Następnego dnia od 8:00 rano spać nie mogę,a dlaczego
bo moje dzieci rozpierała energia.Chyba obecność ojca w Bełchatowie tak
na nich działa.Chodź nie łatwo było wytłumaczyć,że Bartek nie może do
nas przyjść tylko musi być w hotelu,ale szybko się z tym uporałam.Mecz
jest o 16:30,a jest 9:00,wszystko co możliwe zrobiłam i co mam teraz
robić.Maja cały czas marudzi że jej się nudzi,Kuba też strasznie
marudzi,Rafi cały czas się plącze pod nogami.Dom wariatów normalnie.Z
pomocą przyszła mi Daga,bo przyprowadziła Oliego i Antosia.Więc dzieci
zajęły się zabawą,a my rozmową.
- Jak tam u lekarza,bo wiem że byłaś ostatnio?-zapytała Daga.
- Dobrze,wyniki najważniejsze,że się poprawiły.-uśmiechnęłam się.
- A tak nie wyglądasz na zadowoloną,że się poprawiły.-spojrzała na mnie.
- Wiesz chciałam,żeby wszystko było już idealnie,a one się tylko poprawiły.
- Wiesz na to potrzeba czasu,jak złamiesz rękę nie zrośnie się w dwa dni.-powiedziała.
- No wiem,ale dopóki nie będzie idealnie nikt nie da mi spokoju.-zaśmiałam się.
- Bywa,musisz przecierpieć tą wielką troskę.
- No muszę ją przeżyć,a to nie proste z moją mamą i Bartkiem.
- Oj ja przeżyłam to ze swoja mamą i Michałem to ty też przeżyjesz.-zaśmiała się.
- Miejmy nadzieję.Prawdopodobnie nasz ślub odbędzie się w lipcu.-powiedziałam.
- Lato to piękna pora roku.Jakiś krój sukni szukałaś.
- No właśnie nie mogę znaleźć wymarzonego kroju.-powiedziałam zawiedziona.
- Wiesz ja w domu mam taką fajną gazetę z sukniami,ja tam znalazłam krój.Coś na pewno ci w oko wpadnie.-uśmiechnęła się.
- To super bo ja myślałam już nad tym by iść na własny ślub w dżinsach.-zaśmiałyśmy się.
-
To by świetnie wyglądało.Dobra zróbmy dzieciakom jakiś obiad i lecimy
na halę.-zarządziła Daga.Szybko ugotowałam pierogi z truskawkami,ale
oczywiście dla Kubusia była jego zupka.
O 16:00 wyszłyśmy z
mieszkania.Ja żeby nie narażać się Bartkowi,ubrałam koszulkę
Maceraty,tak samo jak dzieci.Nawet Kubuś miał swoją koszulkę.Daga
oczywiście z chłopakami była za Skrą.Na halę dotarłyśmy 15 minut
później,skasowałyśmy bilety i weszłyśmy do środka.Zajęłyśmy swoje
miejsca co bardzo to śmiesznie wyglądało,bo wokół mnie siedziały same
dziewczyny, chłopaków ze Skry tylko nasz trójka z Maceraty.Wreszcie
siatkarze weszli na rozgrzewkę i wreszcie zobaczyłam Bartka.Też nas
zauważył,widziałam ten uśmiech kiedy na nas patrzył.Przesłałam mu
buziaka i on zaczął się rozgrzewać.
Mecz był bardzo
zacięty,lecz osłabienie Skry było takie,że nie miała Mariusza
Wlazłego.Także Macerata mogła świętować szybkim 3:0 ze Skrą.Byłam
szczęśliwa.Wzięłam dzieci i zeszłam z nimi do band reklamowych.Czekałam
na mojego narzeczonego,kied uraczy nas swoją obecnością.Niestety długo
czekałam,bo fanki i wywiady.Stało się tak,że tego dnia nie wymieniliśmy
ze sobą żadnego słowa,bo po prostu się do niego nie dostaliśmy,ale
później dostałam od niego sms'a z przeprosinami.To było takie słodkie.Na
szczęście mieli jeszcze jeden dzień zostać w Bełchatowie i jutro mogę
się z nim spotkać.I dzięki tej informacji zasnęłam z ogromnym uśmiechem
na ustach.
Jest i następny :)
Dziękuję wam wszystkim za komentarze,które strasznie motywują.Mam nadzieję,że was nie zanudziłam tym rozdziałem.
Nie mogę uwierzyć,że ten czas tak szybko biegnie,ojeju sama za nim nie nadążam.
Mam nadzieję,że jak rozdział was nie zanudził to wam się spodobał i liczę na komentarze od was :)
Następny z tydzień,do zobaczenia.
Pozdrawiam Aga
Swietny rozdzial ;) Szkoda, ze przez wywiady i fanow nie mogli spotkac sie na hali :3
OdpowiedzUsuńZapraszam na coś nowego -------------------------> Coś kompletnie nowego w moim wykonaniu <3 Coś spontanicznego, mam wielką nadzieję, że coś z tego wyjdzie. Jest ona- Antonina Matela i on Łukasz Żygadło. Dawna miłosc, czego owocem jest sześcioletnia Pola, ale ją wychowuje tylko matka, dlaczego? <3
http://dobro-zawsze-wygra.blogspot.com/
Lena, Ty wredna kłamczucho! Weź się za siebie dziewczyno! ;)
OdpowiedzUsuńRozdział nie jest nudny, o nie! :) Czekam na next :*
Lenka nie wolno kłamać. Rozdział wcale nie jest nudny:) Czekam na następny. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że Lena teraz zacznie bardziej dbać o siebie i będzie pamiętała o lekach. Oby tego szczęścia im nikt nie zepsuł.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ;) Czekam na kolejny :)) Pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńLena zachowuje się bardzo nieodpowiedzialnie. Czyżby zapomniała, co przeżywała jej rodzina i przyjaciele, gdy przez wiele dni była w śpiączce? Zapomniała, że ma dzieci, które potrzebują zdrowej i pełnej energii mamy? Albo że wychodzi za mąż? Jeśli nie chce myśleć o sobie, to niech przynajmniej pomyśli o bliskich. Oby jej szarże nie skończyły się tragicznie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Świetny ;)
OdpowiedzUsuńDo następnego.
/Ola
Zanudziłaś? No co ty rozdział jest super tylko martwię się o Lenę mam nadzieję że nie będzie zapominać o tych lekach i nie doprowadzi się do tego stanu co nie dawno.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :*
Zaprasza do mnie na 1 rozdział
http://as-long-as-i-breathe-i-hope.blogspot.com/?m=1
super rozdział, Lena powinna bardziej uważać na siebie, mam nadzieję,że się poprawi i będzie brać leki, czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*