sobota, 9 maja 2015

Rozdział 60:

Dziś mam wizytę u lekarza,nie chcę tam iść by słuchać,że nie biorę leków.Na prawdę staram się pamiętać o nich,ale to nie za bardzo mi wychodzi bo mam za dużo rzeczy na głowie.
Wizytę mam na 11:30,Maja już w szkole a Kubą w tym czasie zajmie się sąsiadka.Udałam się do łazienki,gdzie się ubrałam i troszkę ogarnęłam na wizytę.Spakowałam do torebki moje wyniki,które robiłam ostatnio by pokazać lekarzowi.Wyszłam z mieszkania,i poszłam na parking do samochodu.Jechałam powoli nie za bardzo mi się tam śpieszyło,ale wiadomo droga nie trwa wiecznie i już po 15 minutach stałam pod szpitalem.Wróciły wspomnienia niestety nie były one miłe dla wszystkich moich bliskich i przede wszystkim dla mnie.
Wchodząc do poczekalni było kilka osób,więc trochę sobie tu posiedzę.To było takie dziwne w okół mnie były przeważnie same starsze osoby,źle się z tym czułam.Zawsze sobie wyobrażałam,że szpitale będą mnie wzywać w starszym wieku,a tu na odwrót.
- Pani Lena Witkiewicz.-zawołała pielęgniarka.Wstałam i weszłam do gabinetu,gdzie przyjmował mój lekarz.
- Witam pani Leno.-uśmiechnął się do mnie.
- Dzień dobry.-powiedziałam siadając na krzesełku.
- Jak się czujemy?
- Dobrze nie narzekam.
- Ma pani wyniki ostatnich badań?-spojrzał na mnie.
- Mam proszę.-powiedziałam wyciągając stos kartek z torebki.Sprawdzał każdą kartkę bardzo dokładnie,aż sama zaczęłam się obawiać że coś jest nie tak.Najgorsze że nie mogłam nic z jego wyrazu twarzy odczytać.-I jak pani doktorze?-zapytałam w końcu.
- No powiem tak wyniki troszkę się poprawiły,ale nie jest jeszcze dobrze.Myślałem że poprawią się w dużym stopniu,a tutaj strasznie minimalnie.Czy berze pani leki?-spojrzał na mnie uważnie,a ja spojrzałam na swoje buty.
- Zapominam brać.-wyszeptałam.
- Widać po wynikach.Organizm dostawał leki tylko kilka razy,dlatego te wyniki są minimalnie lepsze.Musi pani zażywać regularnie leków,bo inaczej to pogorszy pani stan.Ma pani teraz bardzo słabą odporność,ja nie robię tego specjalnie,że wypisuję tyle lekarstw bo taka jest moja praca.Ja robię to by pomóc.Też nie chcę straszyć,ale nie dostarczanie leków do organizmu może doprowadzić do różnych chorób,których najlepsze lekarstwa mogą nie wyleczyć.Za miesiąc chcę panią znowu tu widzieć z nowymi wynikami,zaraz pani pójdzie na badania.
- Kolejne badania,przecież jest poprawa.-powiedziałam.
- Strasznie nie zauważalna poprawa.Przez dwa miesiące,pani zdrowie poprawiło się minimalnie,a leki przez dwa miesiące mogą zdziałać większą poprawę.Zrobimy badania jeszcze raz i przyjdzie pani za miesiąc,ale liczę że leki będą brane regularnie.Jak nie to zatrzymam panią siłą w szpitalu.Może pani wybierać.-powiedział i zawołał pielęgniarkę,która zabrała mnie na badania.
Weszłam z panią Bożeną do gabinetu i zdjęłam marynarkę,by łatwiej było pobrać krew.Kiedy zbliżała się do mnie z igłą to mocno zamknęłam oczy.
- Niech się pani nie boi.Ja tylko tak groźnie wyglądam.-zaśmiała się,a ja razem z nią.
- Nie,ja po prostu boję się igieł i w ogóle.-powiedziałam.
- No lekarz zażądał badań i muszę pani zrobić.-uśmiechnęła się.
- Niestety zażądał badań.-szepnęłam.
- Ma pani dzieci?-zapytała wbijając mi igłę.
- Mam,dwójkę.-powiedziałam troszkę z bólem.
- O to świetnie.-powiedziała,a ja rozglądnęłam się po pomieszczeniu.Zwykły biały gabinet,jak to w szpitalach bywa.-Proszę się teraz udać do gabinetu nr 15,tam zostaną wykonane resztę badań.
- Dobrze dziękuję.-powiedziałam i wyszłam z pomieszczenia.
Po ostatnich badaniach mogłam wreszcie wyjść do domu.Po drodze wstąpiłam jeszcze na zakupy i do apteki po kolejną dawkę leków.Strasznie mnie wymęczyli tymi badaniami.Kupiłam najpotrzebniejsze rzeczy na obiad i wróciłam do mieszkania.
Ugotowałam szybko słynne spaghetti i musiałam iść piętro wyżej po syna,który czekał na mnie z utęsknieniem.Podziękowałam za opiekę i pożegnałam się.Maja dziś wróci trochę później bo idzie do Winiarskich,więc troszkę czasu będę mieć dla siebie.
Popołudniu zadzwoniła moja komórka "MAMA" oho szykuje się przepytywanie.
- Słucham?-zapytałam.
- Cześć córeczko,dzwonię z pytaniem jak było u lekarza.
- Dobrze,lekarz powiedział,że wszystko się poprawiło.Mój organizm super przyjął leki i poprawa jest rewelacyjna.-powiedziałam krzyżując dwa palce.
- To świetnie,bardzo się cieszę.Nawet nie wiesz jak się stresowałam.-zaśmiała się.
- Muszę jeszcze zażywać leki,ale to końcowy etap.- Ale wszystko się poprawiło tak?-zapytała.
- Wszystko,lekarz powiedział,że wszystkie osoby mogą mi zazdrościć bo nigdy te leki na nikogo tak dobrze nie wpływały od razu,a tu jest wyjątek.
- To mnie to bardzo cieszy.Kocham cię córeczko.
- Ja ciebie też mamo.-pogadałyśmy jeszcze troszkę,ale powiedziałam że muszę uciekać i zakończyłyśmy rozmowę.Wiem znowu okłamałam,ale lepiej nic nie mówić bo doprowadzę się do genialnej poprawy i nikt nie musi o tym wiedzieć,że coś na tej wizycie poszło nie tak.
Wieczorem zostałam poinformowana,że Maja zostaje na noc u Oliego.Fajnie wszystko tylko czemu mnie nikt o zgodę nie pyta,oczywiście że moje miękkie serce się zgodziło.Takim oto sposobem zostałam sama z Kubusiem,który padł bardzo szybko spać.Niewiele myśląc po uśnięciu syna,postanowiłam wziąć gorącą kąpiel.Musiałam się odprężyć.Nawet byłam tak mądra,ze w telefonie ustawiłam sobie przypomnienie o lekach.Przynajmniej nie będę o nich zapominać.Podczas mojej kąpieli,owe urządzenie zadzwoniło.To był Bartek,kolejne przepytywanie.
- Słucham?-zapytałam.
- Cześć skarbie.-powiedział,a ja się uśmiechnęłam.
- A witam bardzo serdecznie.-zaśmiałam się.
- Jak było na wizycie?-zapytał.
- Myślałam,że powiesz kocham cię,a ty o lekarzu.
- Kocham cię,ale muszę wiedzieć jak moje słoneczko się czuje.-powiedział.
- Dobrze,wyniki się poprawiły.-powiedziałam.
- To bardzo się cieszę,jutro będziemy już w Bełchatowie.Wylatujemy o 12:00.
- To super,w końcu pójdę na jakiś mecz.Długo nie byłam na hali.-zaśmiałam się.
- A co ty robisz?-zapytał.
- Biorę gorącą kąpiel misiu.Wiesz Kubuś śpi,a Mai nie ma w domu.
- A gdzie jest?
- Nocuje u Oliwera,więc ja się odprężam.
- Ale sama mam nadzieję?-zapytał poważnie,a ja postanowiłam się z niego troszeczkę ponabijać.
- Oczywiście,że sama.Znaczy wcześniej był tu mój kochanek,ale teraz leży w łóżku i czeka na mnie,aż skończę z tobą rozmawiać.-powiedziałam poważnie.
- Co?-krzyknął.
- No serio,jak przyjedziesz to ci go przedstawię.-powiedziałam.
- Obejdzie się bez tego.-powiedział zły.
- No co ty misiu żartowałam.-zaśmiałam się.
- Bardzo śmieszne.-powiedział,a po chwili sam się zaśmiał.-Musze ci coś powiedzieć.
- Słucham cię bardzo uważnie.-powiedziałam z uśmiechem.
- Bardzo cię kocham Lenka.-szepnął.
- Ja ciebie też Bartuś.-powiedziałam słodko.
Ostatecznie zasnęłam z telefonem przy uchu,gdyż rozmawiałam z Bartkiem do 2:00 w nocy.
Rano obudził mnie dzwonek do drzwi.Poszłam otworzyć,a tam Daga z dzieciakami.Kurcze która godzina??
- Cześć mamo.-przytuliła się do mnie Maja.
- Cześć wchodźcie.Boże chyba zaspałam,która godzina?-zapytałam Dagi.
- 10.20 spokojnie nie zaspałaś,ale Maja z Olim wymyślili sobie basen i wstąpiliśmy po strój kąpielowy.-wytłumaczyła.
- Maja a ty zamierzasz zacząć przebywać w domu?-zapytałam jej.
- Tak dziś będę chyba w domu spać.-powiedziała,a my się zaśmiałyśmy.
- Ona nam nie przeszkadza.-powiedziała Daga.
- Dobra,zaraz przygotuję ci rzeczy na ten basen.-powiedziałam idąc do pokoju Mai,ale po drodze wstąpiłam jeszcze do Kubusia.Szybko spakowałam rzeczy Mai i wróciłam do salonu.
- Idziesz jutro na mecz?-zapytałam głupio Dagę.
- Oczywiście,że tak.-zaśmiała się.
- To siedzę koło ciebie.Masz Majka na siebie uważać i słuchać cioci.Oho Kuba się obudził.-powiedziałam słysząc płacz synka.Szybko się pożegnałam z Dagą i dziećmi i poszłam do pokoju syna się nim zająć.
Około 16:30 dostałam sms'a,że Lube wylądowało na polskiej ziemi.Nareszcie go jutro zobaczę,bardzo się stęskniłam za nim,kurcze nie uwierzycie ale Bartek wczoraj podczas rozmowy kazał mi wybierać termin ślubu,ale że ja sama nie chcę decydować więc razem ustaliliśmy przepiękny lipiec przyszłego roku.Zawsze marzyłam o ślubie w lecie,ciepłe dni i noce.Świetna zabawa przez całą noc i co najważniejsze razem do końca życia.
Następnego dnia od 8:00 rano spać nie mogę,a dlaczego bo moje dzieci rozpierała energia.Chyba obecność ojca w Bełchatowie tak na nich działa.Chodź nie łatwo było wytłumaczyć,że Bartek nie może do nas przyjść tylko musi być w hotelu,ale szybko się z tym uporałam.Mecz jest o 16:30,a jest 9:00,wszystko co możliwe zrobiłam i co mam teraz robić.Maja cały czas marudzi że jej się nudzi,Kuba też strasznie marudzi,Rafi cały czas się plącze pod nogami.Dom wariatów normalnie.Z pomocą przyszła mi Daga,bo przyprowadziła Oliego i Antosia.Więc dzieci zajęły się zabawą,a my rozmową.
- Jak tam u lekarza,bo wiem że byłaś ostatnio?-zapytała Daga.
- Dobrze,wyniki najważniejsze,że się poprawiły.-uśmiechnęłam się.
- A tak nie wyglądasz na zadowoloną,że się poprawiły.-spojrzała na mnie.
- Wiesz chciałam,żeby wszystko było już idealnie,a one się tylko poprawiły.
- Wiesz na to potrzeba czasu,jak złamiesz rękę nie zrośnie się w dwa dni.-powiedziała.
- No wiem,ale dopóki nie będzie idealnie nikt nie da mi spokoju.-zaśmiałam się.
- Bywa,musisz przecierpieć tą wielką troskę.
- No muszę ją przeżyć,a to nie proste z moją mamą i Bartkiem.
- Oj ja przeżyłam to ze swoja mamą i Michałem to ty też przeżyjesz.-zaśmiała się.
- Miejmy nadzieję.Prawdopodobnie nasz ślub odbędzie się w lipcu.-powiedziałam.
- Lato to piękna pora roku.Jakiś krój sukni szukałaś.
- No właśnie nie mogę znaleźć wymarzonego kroju.-powiedziałam zawiedziona.
- Wiesz ja w domu mam taką fajną gazetę z sukniami,ja tam znalazłam krój.Coś na pewno ci w oko wpadnie.-uśmiechnęła się.
- To super bo ja myślałam już nad tym by iść na własny ślub w dżinsach.-zaśmiałyśmy się.
- To by świetnie wyglądało.Dobra zróbmy dzieciakom jakiś obiad i lecimy na halę.-zarządziła Daga.Szybko ugotowałam pierogi z truskawkami,ale oczywiście dla Kubusia była jego zupka.
O 16:00 wyszłyśmy z mieszkania.Ja żeby nie narażać się Bartkowi,ubrałam koszulkę Maceraty,tak samo jak dzieci.Nawet Kubuś miał swoją koszulkę.Daga oczywiście z chłopakami była za Skrą.Na halę dotarłyśmy 15 minut później,skasowałyśmy bilety i weszłyśmy do środka.Zajęłyśmy swoje miejsca co bardzo to śmiesznie wyglądało,bo wokół mnie siedziały same dziewczyny, chłopaków ze Skry tylko nasz trójka z Maceraty.Wreszcie siatkarze weszli na rozgrzewkę i wreszcie zobaczyłam Bartka.Też nas zauważył,widziałam ten uśmiech kiedy na nas patrzył.Przesłałam mu buziaka i on zaczął się rozgrzewać.
Mecz był bardzo zacięty,lecz osłabienie Skry było takie,że nie miała Mariusza Wlazłego.Także Macerata mogła świętować szybkim 3:0 ze Skrą.Byłam szczęśliwa.Wzięłam dzieci i zeszłam z nimi do band reklamowych.Czekałam na mojego narzeczonego,kied uraczy nas swoją obecnością.Niestety długo czekałam,bo fanki i wywiady.Stało się tak,że tego dnia nie wymieniliśmy ze sobą żadnego słowa,bo po prostu się do niego nie dostaliśmy,ale później dostałam od niego sms'a z przeprosinami.To było takie słodkie.Na szczęście mieli jeszcze jeden dzień zostać w Bełchatowie i jutro mogę się z nim spotkać.I dzięki tej informacji zasnęłam z ogromnym uśmiechem na ustach.





Jest i następny :)
Dziękuję wam wszystkim za komentarze,które strasznie motywują.Mam nadzieję,że was nie zanudziłam tym rozdziałem.
Nie mogę uwierzyć,że ten czas tak szybko biegnie,ojeju sama za nim nie nadążam.
Mam nadzieję,że jak rozdział was nie zanudził to wam się spodobał i liczę na komentarze od was :)
Następny z tydzień,do zobaczenia.
 http://img.zszywka.pl/0/0273/3109/ludzie/buziaczki-od-michala-gif.gif
Pozdrawiam Aga

9 komentarzy:

  1. Swietny rozdzial ;) Szkoda, ze przez wywiady i fanow nie mogli spotkac sie na hali :3
    Zapraszam na coś nowego -------------------------> Coś kompletnie nowego w moim wykonaniu <3 Coś spontanicznego, mam wielką nadzieję, że coś z tego wyjdzie. Jest ona- Antonina Matela i on Łukasz Żygadło. Dawna miłosc, czego owocem jest sześcioletnia Pola, ale ją wychowuje tylko matka, dlaczego? <3
    http://dobro-zawsze-wygra.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Lena, Ty wredna kłamczucho! Weź się za siebie dziewczyno! ;)
    Rozdział nie jest nudny, o nie! :) Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Lenka nie wolno kłamać. Rozdział wcale nie jest nudny:) Czekam na następny. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieje, że Lena teraz zacznie bardziej dbać o siebie i będzie pamiętała o lekach. Oby tego szczęścia im nikt nie zepsuł.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział ;) Czekam na kolejny :)) Pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
  6. Lena zachowuje się bardzo nieodpowiedzialnie. Czyżby zapomniała, co przeżywała jej rodzina i przyjaciele, gdy przez wiele dni była w śpiączce? Zapomniała, że ma dzieci, które potrzebują zdrowej i pełnej energii mamy? Albo że wychodzi za mąż? Jeśli nie chce myśleć o sobie, to niech przynajmniej pomyśli o bliskich. Oby jej szarże nie skończyły się tragicznie...
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny ;)
    Do następnego.
    /Ola

    OdpowiedzUsuń
  8. Zanudziłaś? No co ty rozdział jest super tylko martwię się o Lenę mam nadzieję że nie będzie zapominać o tych lekach i nie doprowadzi się do tego stanu co nie dawno.
    Czekam na następny :*
    Zaprasza do mnie na 1 rozdział
    http://as-long-as-i-breathe-i-hope.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  9. super rozdział, Lena powinna bardziej uważać na siebie, mam nadzieję,że się poprawi i będzie brać leki, czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń