Postać była coraz bliżej mnie jak nigdy zebrało się we mnie tyle
siły,że niewiele myśląc ruszyłam w stronę osobnika,który miał czelność
się włamać do mojego mieszkania i zaczęłam go okładać
pięściami.Uderzałam gdzie się da.
- Lena przestań.-usłyszałam
głos Bartka.Przerażona odnalazłam szybko włącznik do światła.Gdy nastała
jasność w przedpokoju,zobaczyłam Bartka trzymającego się za nos.
- Boże Bartek co ty tu robisz?-zapytałam przerażona.
- Raczej ty mi powiedz czemu mnie bijesz?-powiedział i usiadł na podłodze dalej trzymając się za nos.
- Myślałam że to jakiś włamywacz.-wytłumaczyłam szybko przynosząc apteczkę.-Pokaż mi go.-powiedziałam.
-
Nie ja sobie samo poradzę.Ty mnie już nie dotykaj.-powiedział
zabierając mi apteczkę i udał się do łazienki,ale ja podążyłam za nim.
- Bartuś przepraszam cię,ale dlaczego nie zadzwoniłeś,nie uprzedziłeś?-spytałam opierając się o pralkę.
- Chciałem ci zrobić niespodziankę.-powiedział.Podeszłam do niego i kazałam mu teraz oprzeć się o pralkę.
- Pokaż mi ten nos.-wzięłam gazik i zaczęłam wycierać krew.-Kwiaty też od ciebie?-zapytałam.
- Tak,mogłaś powiedzieć ze nie lubisz róż,a nie od razu mnie bić.-syknął.
- Przepraszam cię.-powiedziałam smutna.
-
Ja dziś śpię na kanapie.-powiedział i wyszedł z łazienki.Wyszłam za nim
i zaczęłam ciągnąć do sypialni.Kiedy byliśmy blisko łóżka,pchnęłam go
żeby upadł na nie.
- Przepraszam,przepraszam,przepraszam.-mówiłam jak najęta i wreszcie go pocałowałam.
- A tak poza tym to cieszę się,że gdyby na serio ktoś się włamał to potrafisz się bronić słońce.-zaśmiał się i znów pocałował.
-
A tak poza tym to uwielbiam czerwone róże.-powiedziała odrywając się od
niego.-Dobra kładziemy się spać bo mogę sobie rękę uciąć,że Kuba i Maja
będą hałasować od 8:00 rano.-zaśmiałam się.Szybko się ogarnęliśmy i
znów położyłam się do łóżka,ale teraz z moim narzeczonym.
Tak
jak przypuszczałam dzieci zaczęły hałasować o 8:05.Dały nam jeszcze
pospać 5 minut.Niechętnie wstałam i poszłam do pokoju syna,gdzie
dochodziły odgłosy śmiechów.
- A co tu się dzieje?-zapytałam.
- A co tu się dzieje?-zapytałam.
- Nic,bawię się z Kubusiem.-powiedziała Maja.-Mamo,a kogo to torba w przedpokoju?-zapytała.
-
A ten pan jest u mnie w sypialni.Chodź weźmiemy Kubusia i zobaczymy kto
to.-powiedziałam z uśmiechem i poszliśmy razem do sypialni.
Bartek spał zakryty kołdrą po sam czubek głowy,jedynie nogi mu wystawały.Tak komicznie to wyglądało.
- Kto to jest?-zapytała szeptem Maja.
- No ten pan.-odpowiedziałam również szeptem.
- Nogi mu wystają.-pokazała Maja.
- No to co budzimy tego pana,czy zostawiamy go?-spojrzałam na nią.
-
Budzimy.-Maja bardzo delikatnie weszła na drugą stronę łóżka,a Kuba
przyglądał się poczynaniom siostry.Sam również zaczął mi się wyrywać
więc się posadziłam go na Bartku.Oboje zaczęli ciągnąć kołdrę.Kiedy
odkryli twarz Bartka to Maja spojrzała na mnie.
- Mamo ten pan wygląda jak tata.-powiedziała.
- Myślisz,że jest podobny?-zapytałam.A wtedy Kuba zaczął piszczeć z radości,bo chyba rozpoznał swojego ojca.
- Ta-ta.-powiedział,a wtedy Bartek otworzył oczy.
- Tata.-rzuciła się na niego Maja z Kubusiem.Chyba takiego powitania się nie spodziewał.
- Ale się za wami stęskniłem,tylko mnie nie uduście.-zaśmiał się.
- Tato dlaczego nie powiedziałeś,że przyjedziesz?-spojrzała na niego Maja.
- Niespodzianka księżniczko.
-
Ty mi oczu nie mydlij,jakbyś powiedział to dziś miałabym ładny rysunek
dla ciebie,a tak muszę go dopiero zrobić.Oszaleć można z tymi
facetami.-mówiła Maja idąc do swojego pokoju,a ja nie wytrzymałam i
zaczęłam się śmiać.
- Widzisz pozwalaj dalej jej oglądać Dlaczego ja i Trudne sprawy.-powiedział Bartek i zaczął się śmiać.
- Ta-ta.-przypomniał o sobie Kubuś.
- Tak synku za tobą też się stęskniłem.-przytulił go.-Idziemy jeść bo komuś burczy w brzuszku.-zaśmiał się.
- No tak nasz synek jest głodny.-powiedziałam.
-
Ale ja nie mówiłem o Kubie.-powiedział Bartek,a ja się na niego
spojrzałam.-No co też mogę być raz głodny.-z wielkimi uśmiechami
poszliśmy do kuchni.
Kuba zajął swoje miejsce w foteliku i przyglądał się poczynaniom swoich rodziców.
- To robimy omlety.-zarządził Bartek i kazał mi usiąść na krześle,a do mnie dołączyła Maja.
- A my co mamy robić?-zapytałam.
- Wy macie patrzeć jak mistrz robi omlety.-zaśmiał się.
- Więc patrzymy.-powiedziałam.
-
Więc drogie panie i mój synku najpierw musimy zrobić masę.Przepis mam w
małym palcu,więc nie muszę patrzeć do książki z przepisami.-mówił jak
najęty.Pokazywał każdą sztukę wbijania jajek czy sypania soli do masy.To
było tak komiczne.
- Tato podrzuć go do góry.-poprosiła
Maja,a więc Bartek wziął patelnie i podrzucił omletem.Niestety omlet
zamiast wylądować z powrotem na patelni to wylądował przed moimi nogami.
-
Ja wiem,że czysta jest podłoga,ale nie muszę jeść jak
pies.-powiedziałam i jak na zawołanie pod moje nogi podbiegł Rafi i
zaczął zajadać się omletem przyrządzonym przez swojego pana.
-
O Rafiemu smakuje.-zaśmiał się.-Dobra zrobię to jeszcze raz dopóki nie
uda mi się podrzucić tego omleta.-powiedział i robił to i robił i
robił,a my byliśmy coraz bardziej głodni.Więc ja zrobiłam dzieciom i
sobie kanapki z serkiem.My dawno zjedliśmy,a on dalej cudował z tym
podrzucaniem.Wiem jedno co mu dziś wyjdzie tak wyjdzie mu posprzątanie
całej kuchni.
Dzieci bawiły się w salonie,a ja oglądałam
telewizję co chwilę patrząc czy Bartek już skończył.Co wy on dalej męczy
te omlety,przecież to pierwszy stopień choroby psychicznej.Usłyszałam
dzwonek do drzwi,więc ruszyłam swoje zgrabne cztery litery i poszłam
otworzyć przybyszom.
- Cześć Lenka,możemy się wprosić?-zapytali równocześnie Monika,Michał,Asia i Zbyszek no i oczywiście była też Pola.
- Oczywiście wy zawsze.-zaśmiałam się.-Zapraszam do salonu.
- A Bartek przyjechał bo tak mówił?-zapytał Michał.
- Tak jest w kuchni i próbuje podrzucić omleta.-powiedziałam,a Zibi i Michał od razu pognali do kuchni.
- Mogę się założyć,że też będą zaraz go podrzucać.-zaśmiała się Asia.
- Zobaczcie Pola przyszła.-powiedziałam,a Kubuś od razu zaczął się uśmiechać do Polci.
-
No miłość wisi w powietrzu nad nimi.-zaśmiała się Moni,a my razem z
nią.Dzieci się bawiły razem,a my gadałyśmy.Weszłam na chwilę do kuchni
by zrobić kawę i tak jak dziewczyny przypuszczały na ogniu były już trzy
patelnie.Nie no oszaleć można.Zrobiłam szybko kawę i wróciłam do
salonu.
- Wariaci.-powiedziałam.
- Bywa,no Lenka i jak przygotowania do ślubu?-zapytała Monia.
-
W ogóle ich nie ma.Cały czas zakładam że dziś popatrzę,a tak później
przychodzi zrobić to i tamto,a jak już skończę wszystkie obowiązki to
zastaje mnie noc.-powiedziałam.
- A coś w ogóle zrobiłaś?-zapytała Asia.
- Mam zaproszenia.-powiedziałam i podeszłam do szafki wyjmując je.
- Jakie piękne.-westchnęły widząc je.
- Mi od razu się spodobały.-uśmiechnęłam się.
- A co z suknią?-spojrzały na mnie.
- A co z suknią?-spojrzały na mnie.
- Chcę się wybrać po nią,ale czas.
- Lenka jak będziesz tak wszystko przekładać to do ślubu pójdziesz w niczym.
- Najwyżej.-zaśmiałam się.
- Jutro jedziemy znaleźć jakiś piękny krój który tobie się spodoba.-postanowiła Asia.
- A dzieci?-zapytałam.
-
Przecież jest Bartek,a ja Pole z Michałem zostawię.Żaden
problem.Poczekajcie wyślę dziewczyną sms'a,że jutro akcja
ślub.-powiedziała Monia i wyciągnęła telefon wraz z Asią.
- Dziewczyną?-zapytałam.
- Słuchaj u nas już taki zwyczaj,że razem jeździmy po suknię.No wiesz Daga,Iwona,Ola,Monia no wszystkie jeździmy.-powiedziała.
- Dobra to wyślij jeszcze do Poli i Izy.-powiedziałam upijając łyk kawy.
-
Już im wysłałam.No to szykuje się niezły dzień jutro.Tyle dziewczyn
wpadnie do ślubnego,że za głowę się złapią.-zaśmiała się Asia,a my do
niej dołączyłyśmy.
- Skarbie udało się.-krzyknął z kuchni
Bartek,wstałam wraz z dziewczynami i ruszyłyśmy do kuchni.Rzeczywiście
wszyscy trzej stali i obracali te omlety.
- Barwo kochanie,jestem tak z ciebie dumna.A teraz mam dla ciebie i chłopaków nagrodę.-uśmiechnęłam się.
- Co?-zapytali z entuzjazmem.
- Więc cała trójka dostaję do ręki szczotkę i ścierkę i sprzątacie w kuchni.-szybko im miny zrzedły.
- Serio to jest ta nagroda?-zapytał Bartek.
-
A przepraszam no tak jeszcze jest jedna nagroda jutro zostajesz z
dziećmi bo ja jadę poszukać sukni ślubnej,bo jak wiesz w lipcu mamy
ślub,a jeszcze nic załatwione nie mamy,więc misiu jutro opiekujesz się
dziećmi a do tego szukasz pięknej sali na wesele,tak?-zapytałam,a on
pokiwał tylko głową.
- Przecież ja sam tego nie ogarnę.-załamał się.
- Spokojnie Bartek Michał i Zbyszek ci pomogą.-zaśmiała się Asia.
-
A tak Misiu jutro zajmujesz się Polą.-powiedziała Monia i wróciłyśmy do
salonu,a oni zaczęli się kłócić,który czego jutro szuka.
- I chce słyszeć jak sprzątacie.-krzyknęłam.
Zajęło
im to całe dwie godziny,jak na facetów dobry czas.Nisi goście zostali
na obiedzie,a także podwieczorku.W końcu jednak i zostali na noc,bo po
co mają się wracać skoro i tak rano musimy się znów spotkać.
Rano
dziewczyny obudziły mnie o 8:00,czyli normalka.Szybko zjadłyśmy
śniadanie i ruszyłyśmy w drogę do Katowic,gdzie miałyśmy się spotkać z
resztą dziewczyn.Jak mówiła Monia wszystkie przyjechały,jak tylko
wyszłam z samochodu to mnie wy przytulały i stwierdziły że dzięki nim
będę extra laską.
- Dobra plan jest taki najpierw idziemy na
kawkę,bo nie każda dziś ją wypiła,a potem idziemy na shopping.-zaśmiała
się Iwona.I tak oto poszłyśmy do pobliskiej kawiarni.
- Lenka a ty masz jakiś wymarzony krój?-zapytała mnie Ola.
- Znaczy ja chcę taką,która chwyci mnie za serce i poczuje że to musi być ta i nie ma innej opcji.-powiedziałam.
- Czyli taka na żywioł i za słowami serca?-zapytała Iza.
-
Tak dokładnie tak.-zaśmiałyśmy się.Wypiłyśmy naszą kawę i ruszyłyśmy do
salonu sukni ślubnych.Asia miała rację,kiedy wszystkie tam weszłyśmy to
pracownicy zrobili wielkie oczy.
- Dzień dobry.-podeszła do nas miła pani.-Czy panie wszystkie do ślubów?-zapytała,a my się zaśmiałyśmy.
- Nie tylko ja to moje koleżanki,które będą oceniać czy dobrze wyglądam.-wytłumaczyłam.
-
A to zapraszam panią do przymierzali,a panie zapraszam na
kanapy.-uśmiechnęła się.-Czy szukać dany krój czy z każdego podawać
suknie?-zapytała mnie.
- Z każdego poproszę.-zaśmiałam się.
- Dobrze tylko panią zmierzę,żeby wiedzieć jaki rozmiar przynosić.-szybko zdjęła miary i zaczęło się wielkie mierzenie.
Suknie
były przepiękne,każdy krój dziewczyny komentowały tak samo.Samej mi się
podobały,ale nie znalazłam tej co ma to coś.W tym salonie siedzimy już 3
godzinę i jeszcze nic nie wybrałam.
- Lena,tobie się która najbardziej podobała?-zapytała Monia.
- Ja już nie pamiętam w której pięknie wyglądałam.-jęknęłam.
-
To przymierzaj jeszcze inne może któraś ci się na prawdę
spodoba.-powiedziała Daga.Więc sprzedawczyni,podawała mi kolejnych
kilkanaście sukienek.Od najprostszych aż do kroju princessy.Chyba dziś
przymierzyłam ze sto sukni,a może i więcej.
- Mamy jeszcze jedną,która dopiero wczoraj została do nas przywieziona.-uśmiechnęła się sprzedawczyni.
-
To ja chętnie ją zobaczę.-uśmiechnęłam się.Czekałam jak na skazanie w
tej przymierzalni.Bo jeżeli ona mi się nie spodoba to muszę jechać dalej
do innych salonów,a ja mam już dość.
- Proszę ją przymierzyć i wyjść do koleżanek bo się niecierpliwią.-zaśmiała się.
Na
początku oglądnęłam ją z każdej strony i następnie założyłam.Kiedy
spojrzałam w lustro,poczułam to co chciałam od samego początku,to był
ten żywioł i głos mojego serca.
- Dziewczyny znalazłam suknię.-krzyknęłam.
- To chodź się pokaż.-wyszłam z przymierzalni i patrzyłam jak
dziewczyną z sekundy na sekundę oczy przybierały kształt piłeczek
pingpongowych.
- I jak?-zapytałam.
- O mamuniu jak ty prześlicznie wyglądasz.-zachwycały się.
- Jest pani zdecydowana?-zapytała mnie sprzedawczyni.
- 100 razy tak.-pisnęłam,a wszystkie się zaśmiały.
-
Dobrze to wybierzemy do niej jeszcze dodatki i buty.-to była już
prościzna.Dla mnie ważne było że mam sukienkę,która zawładnęłam moim
sercem.Na sam koniec podeszłam do kasy i wyjęłam kartę kredytową
Bartka.Tak,wczoraj sam mi ją dał i powiedział,że mam kupić
najpiękniejszą sukienkę jaka mi się spodoba i pieniądze nie grają
roli.Kochany głupek.
Po tych zakupach pojechałyśmy do knajpki Uli i Witka,na pyszny obiad i przy okazji dać zaproszenie.
- Tak się cieszę,boże Witek muszę kupić sukienkę.-powiedziała Ula.
- Spokojnie masz czas do lipca,teraz jest luty.-zaśmiał się.
- Ty zobaczysz jak to wszystko szybko minie.-powiedziała Iza.
- No właśnie Izka,ty za cztery miesiące rodzisz.-powiedziała Ula,a dziewczyny się zaśmiały.
- I widzisz Witek,a czuje się jakby to było wczoraj jak się o niej dowiedziałam.
-
Dobra obiad był przepyszny ale my musimy się już
zbierać.-powiedziałam.-W końcu musimy wrócić do Bełchatowa bo mi dom
rozniosą.-zaśmiałam się.
Przed knajpką podziękowałam
dziewczyną za pomoc i oczywiście dałam zaproszenia,które wczoraj pomogły
mi wypełnić je dziewczyny.Pożegnałyśmy się i ruszyłyśmy z powrotem do
Bełchatowa.Kiedy weszłyśmy do mieszkania to było strasznie cicho.Ale
wszystko się wyjaśniło kiedy weszłyśmy do salonu.Więc tak wszyscy
spali.Pola spała na Michale,Kubuś z Mają byli oparci o Bartka,a Zibi
spał rozwalony na kanapie.
- Jak słodko,zrobię im
zdjęcie.-powiedziałam.Następnie wzięłam Kubusia i poszłam go zanieść do
pokoju,to samo zrobiła Monia.Maję również zaniosłam do pokoju,a ich
zostawiliśmy na podłodze.
- Boże jestem wykończona.-powiedziała Asia.
- A ja co mam powiedzieć,mierzyłam chyba ze sto sukienek.-powiedziałam wstawiając wodę na herbatę.
-
Laski udało nam się,zobaczymy czy w ogóle znaleźli coś chłopacy bo jak
tak to praktycznie wszystko masz zrobione,a jak nie to jeszcze sala nam
została.-stwierdziła Monia.
- Na dziś koniec.Teraz herbatka i ciasto.-zarządziłam i się zaśmiałyśmy.
Chłopacy
wstali około 18:00,dzieci tak samo czyli wstali prawie na kolację,którą
my przyrządziłyśmy bo jak oni,przecież oni są zmęczeni.Po kolacji,nasi
goście musieli już wracać do siebie.Jeszcze raz podziękowałam za pomoc i
zostaliśmy sami.
- I co kupiłaś suknię?-zapytał się Bartek kiedy sprzątałam po kolacji.
- Oczywiście i spokojnie na karcie masz jeszcze pieniądze.-zaśmiałam się.
- Mogłaś nawet wydać wszystko.-objął mnie od tyłu.
- Wszystko mówisz?-zapytałam przymykając oczy.
- Mhm.-szepnął i pocałował moją szyję.
- Kocham cię.-szepnęłam cicho.
- Ja ciebie też,najmocniej na świecie.-uśmiechnął się i mocniej mnie przytulił.
- Tato poczytasz mi bajkę?-zapytała Maja,wchodząc do kuchni.
- Jasne słoneczko.-wziął ją na ręce i poszedł z nią do pokoju,a ja poszłam do pokoju Kuby.
-
Ma-ma.-powiedział,a ja pocałowałam go w czółko.Wzięłam jego ulubioną
bajkę i zaczęłam mu czytać i zawsze uwielbiam na niego patrzeć jak
wpatruje się wielkimi oczami w ilustracje w książce.Kiedy przeczytałam
ostatnie zdanie to Kubuś już spał.Delikatnie ułożyłam go w łóżeczku i
wyszłam z pokoju,natykając się na Bartka.
- Zasnął?-zapytał.
- Tak,a Maja?
- Też,więc co robimy?-zapytał.
- Ja idę posprzątać w kuchni,a ty...-i przerwał mi pocałunkiem.
- Choć śliczna do pokoju.-szepną i mnie pociągnął do sypialni.
- A gdzie Rafi?-zapytałam.
- Z Mają w pokoju.-powiedział i znów się do mnie przyssał.I takim oto sposobem mieliśmy nie przespaną noc.
Rano obudziłam się z wielkim bólem głowy,gdy tylko otworzyłam oczy pobiegłam szybko do łazienki.Było mi tak nie dobrze.
- Lenka?-usłyszałam głos Bartka.
- Wyjdź stąd nie chce byś to widział.-powiedziałam.
- Lenka nie przesadzaj.-znów zrobiło mi się niedobrze,a Bartek wziął moje włosy i mi je przytrzymał.
- Chyba mnie coś wzięło.-powiedziałam oparta o szafkę.
- Może do lekarza pojedziemy?-zapytał mnie.
- Nie,zwykła niestrawność i tyle.-powiedziałam.
-
Ale cały dzień leżysz w łóżku i nie ma ja dziś wszystko
robię.-powiedział i pomógł mi pójść do łóżka.Przymknęłam oczy i znów
odleciałam,nie wiem ile spałam,ale obudził mnie znów ból głowy.Było mi
strasznie gorąco,ale kiedy się odkryłam to momentalnie robiło mi się
zimno,a na dodatek miałam katar.
- Super Lena załatwiłaś się.-powiedziałam sama do siebie.
- O skarbie i jak się czujesz?-zapytał Bartek wchodząc do sypialni z talerzem kanapek i gorącą herbatą.
- Jest bardziej kiepsko niż było.-powiedziałam i kichnęłam.
- Może jednak pojedziemy do lekarza,albo wezwę lekarza.-popatrzył na mnie.
- Dobra pojedziemy,ale co z dziećmi?-zapytałam.
-
Dziećmi zajmie się sąsiadka.-powiedział.Poszłam się do łazienki ubrać.I
po godzinie pojechaliśmy do znanego mi szpitala.Jak na złość dyżur miał
mój lekarz.Zaprosił mnie do swojego gabinetu,zbadał i od razu wystawił
diagnozę.
- No dopadł panią teraz panujący wirus.-powiedział i zaczął pisać coś na kartce.
- Czyli co za wirus?-zapytałam.
- Grypa panią dopadła.Tu są lekarstwa,antybiotyk dwa razy dziennie nie na pusty żołądek.Tu ma pani listę jak spożywać lekarstwa.
- Dziękuję.-powiedziałam.
- Bardzo nie dobrze,że panią ten wirus dopadł.-powiedział kręcąc głową.
- Każdego choroba może wziąć.
-
Ale dla pani to jeszcze gorzej niż przeleżeć grypę.Ma pani osłabiony
organizm,a ta choroba jeszcze bardziej go osłabi.Dlatego po grypie
proszę się u mnie zjawić.-powiedział,a ja kiwnęłam głową.
- Dobrze do widzenia.-powiedziałam i wyszłam na korytarz gdzie czekał na mnie Bartek.
- I co?-zapytał.
- Grypa,a to recepta,muszę to wykupić.-powiedziałam ubierając płaszcz.
- Od razu pojedziemy.Chodź.-złapał mnie za rękę i udaliśmy się do samochodu.Szybko wykupiliśmy leki i wróciliśmy do mieszkania.
- Idź po dzieci.-powiedziałam.
- A ty do łóżka.-zarządził.
- Bartek nie będę leżeć nie umieram to tylko grypa.-powiedziałam zła.
-
Ale ja nie pytam się ciebie czy pójdziesz się położyć tylko każę ci iść
do łóżka.-powiedział,a ja obrażona poszłam do sypialni.Położyłam się do
łóżka i po prostu na świecie odpłynęłam......
I jest kolejny,wreszcie na czas.
To jednak był Bartek,a nie jakiś włamywacz,co do Damiana to spokojnie on jeszcze wróci.
W
ogóle Liga rozpoczęta,a my już mamy dwa zwycięstwa na koncie i muszę
przyznać że Bartek świetnie się odnajduje w roli atakującego i już
zgarnął statuetkę MVP.Nie zapomnijmy również o wspaniałym debiucie
Mateusza Bieńka.Oby tak dalej :)
Następny za tydzień i liczę na wasze komentarze.
Pozdrawiam Aga
No to nieźle Lena załatwiła Bartka, ma dobre przyłożenie ;)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jaką kreację znalazła Lena! Wiem, jak to jest. Sama przymierzyłam kilka sukienek i trafiłam na tą jedyną, najpiękniejszą :)
Świetny rozdział ;D Fajnie, ze im się uklada. Mam nadzięję tylko, ze przez tą grypę się Lenie nie pogorszy. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSuknia piękna, sama chciałabym taką mieć ;)
OdpowiedzUsuńNiech Lena powie Bartkowi że wcale nie jest z jej zdrowiem tak dobrze, po co go okłamywać? Jak znowu coś się stanie może nie skończyć się już tak jak poprzednio.
Rozdział super. Czekam z niecierpliwością na kolejny ;)
Pozdrawiam :*
D.
Czyli jednak Bartek :) Dobrze, że moje przewidywania się nie sprawdziły.
OdpowiedzUsuńMam dziwne przeczucie, że znów szykujesz dla Leny coś nieprzewidywalnego. Główna bohaterka powinna zdobyć się wreszcie na szczerość i powiedzieć Bartkowi, że nie do końca jest takim okazem zdrowia na jakiego pozuje, no bo co, jeśli stanie jej się coś przed samym ślubem?
Pozdrawiam :*
To jednak był Baretek, a nie żaden włamywacz. Mam nadzieję, że nic złego się nie stanie :)
OdpowiedzUsuńHahaha takie hipotezy różne były, a to Bartek :D Piękną tą suknię wybrała! Zakochałam się, niczym u księżniczki ;) Kurde, szkoda, ze zachorowała, jeszce teraz jak ma słabszy organizm :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
biedny Bartek ale ma nauczkę ,żeby nie robić niespodzianek Lenie w nocy. czekam na kolejny . lena powinna powiedzieć prawdę Bartkowi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBlog świetny ;) W 2 dni nadrobiłam wszystkie rozdziały ;) Czekam na następny i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń