poniedziałek, 25 maja 2015

Rozdział 61:

Rano obudziło mnie przypomnienie o lekach,więc niechętnie wstałam i ledwo żywa poszłam do kuchni.Szybko połknęłam tabletki i chciałam jak najszybciej udać się znów do łóżka,ale tak się nie stało.Ponieważ zadzwonił teraz dzwonek do drzwi.
- Boże za co?-zapytałam sama siebie i poszłam otworzyć drzwi.To była Pola i Iza.
- Cześć Lenka.-przytuliły mnie i weszły do środka.
- Jasne wejdźcie.-szepnęłam i poszłam za nimi do salonu.
- Plan jest taki,ty się szykujesz i jedziemy do Katowic,a dzieci idą do sąsiadki.-powiedziała Pola.
- Czekajcie jaki plan?-zapytałam.
- To ty nie pamiętasz?-spojrzała na mnie Iza.
- Nie za bardzo.-stwierdziłam po dłuższym przemyśleniu.
- Lena przecież miałyście mi pomóc kupić sukienkę,w końcu pierwszy raz oficjalnie poznam rodziców Darka.
- Boże Pola zapomniałam,ale ja nie mogę.-powiedziałam.
- Dlaczego?-zapytała blondynka.
- Bo umówiłam się z Bartkiem,wczoraj się do niego nie dostałam.
- Lena błagam cię,przełóż spotkanie na jutro.-błagała mnie Pola.
- Oni jutro wyjeżdżają nie mogę z wami jechać.
- No nic trudno.Dobra my lecimy bo mi wszystko wykupią.Cześć.-powiedziała Pola i wyszła z mieszkania.
- Przejdzie jej.Trzymaj się Lenka i pozdrów Bartka.-przytuliła mnie Iza i wyszła za Polą.
Kompletnie zapomniałam o dziewczynach,mam nadzieję że Poli na serio przejdzie.Spojrzałam na zegarek na której widniała już 11:00.Poszłam się ubrać i czekałam kiedy moje dzieciaki wstaną.I nie musiałam czekać długo,jak tylko wstały to w mieszkaniu zapanował chaos.
- Mamo kiedy pójdziemy do taty?-zapytała mnie Maja,jedząc śniadanie.
- Jak tata zadzwoni to pójdziemy.-powiedziałam karmiąc Kubę.
- A kiedy to będzie?-kolejne pytanie.
- Nie wiem.
- To zadzwoń do niego i zapytaj.-stwierdziła.
- Maju zjedz śniadanie.
- No mamo kiedy pójdziemy.-jęczała mi cały czas nad uchem.
- Maju możesz mnie nie denerwować?-zapytałam zła.
- Przepraszam.-powiedziała i poszła do swojego pokoju.Dokończyłam karmienie Kuby i posprzątałam w kuchni trochę.
Bartek zadzwonił o 13:00,żebyśmy przyszli do kawiarni na ul.Złotej.Szybko się ogarnęłam z dziećmi i równo o 14:00 wyszliśmy z mieszkania.Pogoda była świetna jeszcze troszkę śniegu było,ale słońce świeciło genialnie.
Kiedy weszliśmy do kawiarni to od razu zauważyłam Bartka,ale niestety nie był sam.Siedziało z nim jeszcze dwójka zawodników.
- Cześć.-powiedziałam.
- O Lenka.-powiedział i mnie pocałował,a następnie przytulił dzieci.
- Myślałam że będziemy sami.-powiedziałam,dobrze że oni po polsku nie rozumieją.
- Miało tak być,ale spotkaliśmy się tu i dosiedli się.Usiądź chwilkę pogadamy,a później my i dzieci się zrywamy.-puścił mi oczko.
- No dobrze.-przywitałam się z chłopakami i dosiadłam się z dziećmi do stolika.
Co chwilę wybuchały śmiechy przy naszym stoliku,ale praktycznie nie wiedziałam o co chodzi.Ja niestety nie wiedziałam o co im chodzi bo włoski u mnie leży,ale co śmiech to wzrok na mnie.Czy ja śmiesznie wyglądałam,że ze mnie się śmiali.
- Bartek kiedy idziemy?-zapytałam po kolejnej godzinie spędzonej w kawiarni.
- Już chwilkę.-znów ta sama odpowiedź co godzinę temu.Tak kochani siedzę w tej kawiarni już drugą godzinę i słucham jak mówią coś po włosku i wybuchają śmiechem.
- Bartek.-powiedziałam patrząc na niego.
- Dobra zbieramy się.-powiedział.Nareszcie bo jakbym miała siedzieć jeszcze kolejną godzinę to bym wybuchła.Pożegnaliśmy się z kolegami i wyszliśmy z kawiarni.
- Tato a wiesz,że namalowałam taki ładny rysunek naszej rodziny.-pisnęła zadowolona Maja,rzucając się Bartkowi na ręce.
- To super pokażesz mi go jak pójdziemy do domku.-cmoknął ją w czółko i złapał za rączkę.
- Mamo,a pójdziemy na lody?-zapytała mnie teraz.
- Nie skarbie,bo znowu będzie cię bolało gardło.-powiedziałam.
- Co ty taka zła jesteś?-zapytał mnie Bartek,kiedy przechodziliśmy przez park.
- Nie jestem zła,a chcesz żebym była?-spojrzałam na niego i się zaśmiałam.
- Nie chce,ale mam za seksowną narzeczoną.-zaśmiał się.
- Co?-spojrzałam na niego.
- Tak powiedzieli chłopacy.
- A to dlatego mówili po włosku,żebym nie zrozumiała co mówią.-zaczęłam się śmiać.
- Tak,nie chcieli cię speszyć.-zaśmiał się.I w tym momencie zadzwonił mi telefon.Było to przypomnienie o lekach.
- Musimy wracać do domu.-powiedziałam.
- Dlaczego?-spojrzał na mnie Bartek.
- Muszę wziąć tabletki,lekarz mi przepisał jeszcze na zwiększenie odporności.
- Mówiłaś,że przecież wszystko w porządku.
- Tak głuptasie,ale leki jeszcze muszę brać.-zaśmiałam się i udaliśmy się do mieszkania.
Bartek do hotelu poszedł o 20:00,chodź dzieci nie chciały go puścić,ale siła wyższa wygrała.Jutro już jedzie do Włoch,ale zostały tylko 3 miesiące i znów będzie tylko dla nas.No może nie na długo bo później jedzie do Spały.Rozmawiałam z Bartkiem na temat ślubu i ustaliśmy termin.Nasz ślub odbędzie się 20 lipca,nawet gości mamy już spisanych.Tak się cieszę,że zostanę panią Kurek w końcu,od tych 8 lat.
Rano obudził mnie dzwonek do drzwi.Nie chętnie wstałam otworzyć,a tam stała Iza.
- Cześć kochana,chyba cię nie obudziłam?-zapytała,a ja kiwnęła głową na nie.-Przecież wiem,że cię obudziłam.-zaśmiała się.
- Oj to po co się pytasz?-zapytałam.
- Żeby zobaczyć jak będziesz się upierać ze wcale cię nie obudziłam.
- Dobra dobra,a co ty tu robisz?-zapytałam wpuszczając ja do kuchni.
- Wiesz,że zbliża się 14 luty.-spojrzała na mnie Iza.
- No wiem,a co?
- Wiesz co jest 14 lutego?-zapytała.
- Tak,walentynki i oczywiście że urodziny Poli.-zaśmiałam się.
- No właśnie,co ty na to by urządzić taki nasz babski wieczór,jak zawsze sobie robiłyśmy?-zapytała.
- No wiesz można,ale gdzie i jak.Przecież to walentynki,ona może mieć z Darkiem plany.-stwierdziłam.
- Wiem,ale dzień wcześniej,albo dwa dni wcześniej,błagam cię.-złożyła ręce jak do modlitwy.
- Przecież wiesz że się zgadzam,ale co tak nagle cię wzięło na imprezowanie?
- Bo czuje jak się od siebie oddalamy.Kurcze rok temu było jeszcze dobrze,a teraz nie mamy ze sobą kontaktu.Ty w Bełchatowie,ja w Katowicach,a Pola raz w Katowicach,a raz w Zakopanym.Masakra,chcę żeby było jak dawniej,brakuje mi naszych wspólnych rozmów,o pracy też nie wspomnę.Bez ciebie w Katowicach jest tak nudno no i bez Poli też.-powiedziała i usiadła smutna.
- Ej Iza,wiem że jest trudno.Niestety tak musi już być.-powiedziała siadając na przeciwko niej.
- A jak przygotowania do ślubu?-zapytała.
- Wiesz listę gości już mamy.Jutro jadę zamówić zaproszenia.I reszta będzie z górki.-zaśmiałam się.
- No wątpię żeby było z górki.-powiedziała poważnie a po chwili wybuchnęła śmiechem.-Ała ale mnie kopie.-powiedziała.
- Pokaż.-dotknęłam jej zaokrąglonego brzucha.-Jak szaleje.Kiedy wreszcie będziesz wiedzieć czy to chłopiec ,czy dziewczynka?-spojrzałam na nią.
- Wracam właśnie z USG.-uśmiechnęła się.
- No mów,bo nie wytrzymam.-poganiałam ją.
- No będzie dziewczynka.-zaśmiała się,a ja ją mocno przytuliłam.
- To gratulację.
- Dziękuję,o mamo ja się będę zbierać bo zaraz Sebastian będzie wzywał policję bo nie wracam długo.To sprawę wieczoru obgadamy przez telefon.Zadzwonię do ciebie.-powiedziała.-No to pa.-pożegnała się i wyszła.
Po południu poszłam z dziećmi i Rafim na spacer.Pogoda straszne dopisywała,wreszcie poczułam to polskie słoneczko na twarzy.Czuć że jest takie świeże,delikatne.
- Mamo,a pójdziemy kupić rogaliki?-zapytała mnie Maja.
- No dobrze,to chodźmy.-szliśmy sobie w stronę sklepu,ale kiedy usłyszałam to słowo to przystanęłam.
- Ma-ma.-zamurowało mnie.
- Boże Kubusiu powiedziałeś mama.-pisnęłam i wzięłam go na ręce.
- Ma-ma.
To uczucie kiedy usłyszysz pierwszy raz słowo mama z ust swojego dziecka jest niezapomniane.Z tego całego szczęścia,aż się popłakałam.Napisałam do wszystkich sms'a,że mój najukochańszy synek na świecie uczynił mnie najszczęśliwszą matką na ziemi.Bartek to aż zadzwonił,z tego wszystkiego.Teraz czekamy,aż powie tata.
Dziś jest 13 luty,czyli dzień imprezy niespodzianki dla Poli.Pod pretekstem pomocy,zadzwoniłam do blondynki,żeby się u mnie zjawiła.Iza jest u mnie od rano.Wszystko przyszykowane tylko czekać na Polę.Dzieci na dzisiejszą noc zostały zabrane do Nysy do dziadków.Wybawią się,my również się zrelaksujemy.O 18:00 zadzwonił dzwonek do drzwi.To była Pola.
- Cześć co to za ważna sprawa?-zapytała wchodząc do mieszkania.
- Ta ważna spraw jest w salonie.Chodź.-powiedziałam i ją pociągnęłam za rękę.
- Wszystkiego Najlepszego.-krzyknęłyśmy,a ona zaczęła się śmiać.
- Boże laski jesteście nienormalne.-przytuliła nas.
- W końcu to u nas rodzinne.-zaśmiałyśmy się.
Zaczęłyśmy sobie świętować,znów powróciły nam te lata w których balowałyśmy całymi nocami,obgadując wszystkich i piciem alkoholu,ale dziś nic nie piłyśmy oprócz soków owocowych.
- A pamiętacie tego gościa pijanego co przyszedł do knajpki i zapytał czy mamy tanie bilety lotnicze?-zapytała Iza płacząc ze śmiechu.
- Albo tego co zostawił Lenie numer na chusteczce z pikantną wiadomością.
- Boże to było świetne.-powiedziałam wycierając łzy.
- Dziękuję wam dziewczyny za ten wieczór,bo pewnie bym się w domu nudziła,a jutro Darek przyjeżdża więc dzień mam zapełniony robotą.-spojrzałam na zegarek,była 3:00 w nocy.
- Dobra laski idziemy spać bo na pewno jesteście zmęczone.-powiedział przeciągając się.
- Masz racę.To dobranoc.-pożegnała się z nami Iza i poszła do pokoju spać.
- No ja też się już kładę.Dziękuję Lenka.-przytuliła mnie Pola.
- Nie przesadzaj jesteś naszą przyjaciółką i trzeba było urządzić twoje urodzinki.
- Ale i tak dziękuję,a teraz idziemy spać.Pa.-i poszła.Postanowiłam jutro rano posprzątać wszystko,a kiedy tylko moja głowa dotknęła poduszki to od razu zasnęłam.
Rano obudziłam się o 8:00,poszłam się ubrać i udałam się do kuchni.Zrobiło mi się trochę niedobrze.Usiadłam na krześle i starałam się głęboko oddychać.
- Lenka co się dzieje?-zapytała mnie Pola szybko do mnie podchodząc.
- Nic tylko jakoś mi niedobrze.-powiedziałam.
- Lena co tak na prawdę powiedział lekarz?-spojrzała na mnie.
- Nic wszystko dobrze,ale jeszcze lekko jestem osłabiona.-powiedziała patrząc na nią.
- Dobra wierzę ci.-powiedziała.
- Pola,ale nie mów nic Izie,bo zaraz zacznie się denerwował a ona nie może.
- Ale masz iść do lekarza,albo sama cię tam zaciągnę,a do tego naślę Bartka.Teraz siedzisz tu a ja robię śniadanie.-powiedziała i zaczęła szykować kanapki,ale w pewnym momencie się odwróciła.-A tak poza tym najlepszego kochanie z okazji walentynek.-przytuliła mnie i wróciła do poprzedniej czynności.
- Tobie również ale także z okazji urodzin.
Dziewczyny po śniadaniu musiały wrócić do Katowic,bo ich mężczyźni czekają.Ja swojemu wysłałam romantycznego sms'a.Na telefon nie mogłam sobie pozwolić bo trening ma.Dziś dzieci mają wrócić wieczorkiem,więc postanowiłam,że posprzątam trochę mieszkanie.Zaczęłam od kuchni.Włączyłam radio a z niego poleciał hit,który każdy zna.Zaczęłam śpiewać razem z wokalistką.
Kiedy całe mieszkanie błyszczało,postanowiłam umyć okna.Stanęłam na parapecie i zaczęłam się wyginać za okna.
- Boże dziecko co ty robisz?-usłyszałam za plecami.Odwróciłam się wystraszona.
- O już jesteście?-zapytałam swoich przyszłych teściów.
- Kiedyś cię okradną.-zaśmiał się pan Adam.
- Oj nie ma co kraść.-zaśmiałam się i przytuliłam dzieci.
- Lenka czemu myjesz okna?-zapytała pani Iwona.
- Bo są brudne.-powiedziałam patrząc na nią wielkimi oczami.
- Przecież nie możesz się przemęczać,dawaj mi to.-wyrwała mi ścierkę i podała ją panu Adamowi.-Myj Adam jesteś najwyższy,a my sobie wypijemy kawkę.-zaciągnęła mnie do kuchni.
- Dzieci były grzeczne?-zapytałam.
- Przecież to aniołki.-zaśmiała się.-Zawsze są grzeczne.
- To dobrze bo czasami to są troszkę nie grzeczne.
- Dzwonił Bartek do ciebie?-zapytała mnie.
- Nie ma trening,ja napisałam mu życzenia i tyle.-uśmiechnęłam się i w tym momencie usłyszałyśmy śmiech dzieci.Udałyśmy się więc do salonu,a tam zastałam śmieszny widok.Pan Adam stał na parapecie,z czego jego połowa ciała była na zewnątrz i tak się wyginał że sama nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać.
- Boże dać facetowi jakieś zadanie.-powiedziała pani Iwona ze śmiechem.
- No co myję okno.
- Widzę jak myjesz okno,na całe osiedle się pewnie ośmieszyłeś.
- Nie prawda pokazałem że facet też coś potrafi zrobić.
- Adam zbieraj się idziemy.-zaśmiała się.
- Ale ja to dokończę.
- Nie ja już dokończę.-zaśmiałam się i zabrałam mu ścierkę.Pożegnaliśmy się i znów zajęłam się myciem okna,a dzieci oglądały sobie bajkę.
Kiedy wszystko było posprzątane i dzieci już smacznie spały.Ja siedziałam sobie na parapecie z kubeczkiem ciepłej herbaty i telefonem w ręku.Kurcze nie oddzwania do mnie.A może spróbować jeszcze raz? Nie będę się upominać o to żeby złożył mi życzenia z okazji komercyjnego święta,ale z jednej strony dla nas kobiet to miłe usłyszeć takie życzenia z ust mężczyzny swojego życia.Z rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi.Zdziwiona spojrzałam na zegarek.Była 22:00 kogo niesie o tej godzinie.Otworzyłam drzwi,a na wycieraczce leżał wielki kosz kwiatów.Wyszłam na korytarz,ale nikogo nie zobaczyłam.
- Halo jest tutaj ktoś?-zapytałam,ale nikt nie odpowiedział.
Dobra to dziwne,przejrzałam cały bukiet i żadnego liściku.Może to po prostu pomyłka,nie wezmę tych kwiatów.Kurcze ale takie piękne nie mogą się zmarnować.Zaopiekuję się nimi na jedną noc,tak będzie dobrze.Wniosłam je do salonu i tak na nie patrzyłam.Nie można się pomylić z taką przesyłką,przecież musi być liścik.I kolejny raz przeglądnęłam cały kosz.Siedziałam tak do 2:00 w nocy i próbowałam wymyślić coś sensownego,dlaczego akurat pod moimi drzwiami znalazł się ten kosz.
- Mamusiu co robisz?-zapytała mnie zaspana Maja.
- Czemu słoneczko nie śpisz?-spojrzałam na nią.
- Chce mi się pić.-poszłam z nią do kuchni i podałam picie.-Co to za kwiatki?-spytała.
- Nie wiem jakaś pomyłka,jutro muszę zadzwonić do poczty kwiatowej.Teraz idziemy spać.-zaprowadziłam ją z powrotem do łóżka i sama poszłam do siebie.
Przebudziłam się około 3:36,ponieważ usłyszałam jak ktoś wchodzi do mieszkania.Moje serce zaczęło szybciej bić.Bałam się wyjść z sypialni,ale muszę bo jak to jakiś włamywacz i skrzywdzi mi dzieci.Bardzo cicho wyszłam na przedpokój i zobaczyłam wysoką,ciemną postać która zaczęła iść w moją stronę.Moje ciało zrobiło się drętwe,a serce coraz szybciej zaczęło bić....




I jest kolejny!!!
Wiem,że długo czekałyście,ale wielkimi krokami zbliża się koniec roku i  troszkę trzeba jeszcze poprawiać kilka rzeczy.Mam nadzieję,że nie jesteście złe na mnie.
Aaaaa już w czwartek pierwszy mecz Ligi Światowej.Już nie mogę się doczekać,do boju chłopaki.
Następny pojawi się w przyszłym tygodniu.Dziękuję za waszą cierpliwość i wasze komentarze,mam nadzieję że pod tym rozdziałem również wasze miłe słowa się pojawią.
Pozdrawiam Aga

11 komentarzy:

  1. W takim momencie przerwać to trzeba mieć talent. Hahaha rozdział cudeńko. Wybaczamy, ze tak długo cię nie było. Wiadomo koniec roku zbliża sie wielkimi krokami. :) już nie mogę sie doczekać meczów ligi światowej, cierpie na brak siatkówki i to strasznie booli. Czekam na następny rozdział.
    Pozdrawiam,
    Karolina R. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś mi się zdaje, że to Bartek :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Bartek? a może ktoś inny? cholera, w takim momencie musiałaś skończyć? :D haha

    OdpowiedzUsuń
  4. No weeeź, jak mogłaś w takim momencie przerwać?! Mam nadzieję, ze to nie włamywacz ale np Bartek taką niespodizankę zrobił . Bo bez jaj zaczynam sie bać :O
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. To na stówę Bartek :D Oj i teraz z niecierpliwością czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow ^___^ świetny rozdział. Fajnie że biorą ślub w moje urodzinki :D. Będzie co świętować xD. Nie mogę się doczekać następnego. Pozdrawiam. Paula :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Czyżby Bartek postanowił wkraść się do domu, może jednak ktoś inny, Oby nic złego się nie stało. Wiesz w którym momencie przerwać.

    OdpowiedzUsuń
  8. Na nudę nie można narzekać w tym opowiadaniu, zwłaszcza po takiej końcówce :P Widzę, że znaczna większość obstawia Bartka, natomiast mi przychodzi również do głowy Damian, w końcu nie raz serwował Lenie różnego rodzaju "niespodzianki"...
    Też odliczam dni do pierwszego meczu. Stęskniłam się za naszą drużyną i atmosferą, która towarzyszy każdemu spotkaniu. Niestety, nie wiem czy będę mogła obejrzeć :/
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Super ;D Robi sie coraz ciekawiej ;DD pozdrawiam i oby więcej taki rozdziałów ;D duużo weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam nadzieję ,że ten włamywacz to Bartek.Świetny rozdział.
    Do następnego ;)
    /Ola

    OdpowiedzUsuń
  11. świetny rozdział. w takim momencie przerywać? wydaję mi się ,że Damian włamał się do mieszkania . czekam na kolejny . Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń