poniedziałek, 29 grudnia 2014

Rozdział 47:

Tak jak było ustalone,dziś jadę do Bartka.On nic nie wie,że przyjeżdżam,Maja myśli że jadę do rodziców.Nie mogłam jej powiedzieć,bo ja muszę z Bartkiem poważnie porozmawiać.Iza odstawiła mnie na lotnisko o 15:00,poczekała ze mną aż do odprawy.Kiedy samolot wzbił się w górę,pomyślałam czy ja dobrze robię?
Lena weź się w garść,jedziesz tam powiedzieć mu jak czujesz się przez niego zaniedbana.Po trzech godzinach jestem na lotnisku w Maceracie.Świetnie i co teraz mam zrobić?
Przecież nie zadzwonię do niego że ma mnie odebrać bo chcę żeby zrobić mu niezapowiedziane odwiedziny.Wyszłam z lotniska i podeszłam do postoju taksówek.
- Dzień dobry.-powiedziałam po angielsku.
- Dzień dobry,gdzie panią zawieść?-zapytał starszy pan.
- Nie wiem czy pan mi pomoże.Poszukuję mieszkania Bartosza Kurka.-powiedziałam.
- Zaskoczę panią,wiem jaka to ulica,a pani to?-spojrzał na mnie.
- Jestem jego narzeczoną i chcę zrobić mu niespodziankę,tylko zapomniałam się dowiedzieć adresu.-zaśmiałam się.
- Zazwyczaj jest to małe miasteczko więc wszyscy wiemy gdzie mieszkają mniej więcej siatkarze tutejszego klubu.-powiedział i ruszyliśmy w drogę.Trwała ona może z pół godziny,jak nie więcej.Gdy byliśmy pod bardzo ładnym osiedlu bloków,kierowca się zatrzymał.
- Dziękuję ile płacę?-zapytałam.
- Dla takiej pani za darmo.-powiedział,a ja się zaśmiałam.
- Dziękuję i mam nadzieję że do zobaczenia.-wyszłam z taksówki i wzięłam swoją walizkę.Podeszłam do domofonów i bingo KUREK mieszkanie numer 16,przypadek nie sądzę.Na moje szczęście drzwi były otwarte.Ciepłe te wieczory tutaj.Wjechałam windą na odpowiednie piętro,szczerze nie chciało mi się iść z tą walizą po schodach.Wreszcie moim oczom ukazał się numer 16 na brązowych drzwiach.Ogarnął mnie wielki strach bo z jednej strony jak go nie będzie i spędzę tutaj na korytarzu bóg wie ile,ale zaryzykowałam i zadzwoniłam dzwonkiem.Nie musiałam długo czekać.Po chwili otworzył mi Bartek ubrany w dżinsy i białą koszulę.
- Lena?-zapytał nie dowierzając.
- Przyjechałam cię odwiedzić,ale chyba przeszkodziłam.-powiedziałam patrząc na jego ubranie.On się zaśmiał i przyciągnął mnie do siebie.
- Ty mi zawsze możesz przeszkadzać.-szepnął i zatopił swoje usta w moich.-Tęskniłem za tobą.-pomógł mi wnieść walizkę od środka i znów mnie pocałował.
- Więc to jest twoje królestwo?-zapytałam odrywając się od niego i rozglądając po mieszkaniu.
- Tak,normalne jak każde mieszkanie.-powiedział.Weszłam do sypialni i rzuciłam się na łóżko.
- Wygodne.-zaśmiałam się.
- Jak chcesz możemy je wypróbować.-zawisł nade mną.
- Nie,my mamy do pogadania Bartek.-powiedziałam i wstałam.Udaliśmy się do kuchni.
- Co się stało?-zapytał siadając naprzeciwko mnie.
- Bartek bo ja....-przerwał mi dzwonek do drzwi.Bartek poszedł otworzyć i po chwili w kuchni pojawiła się długo noga i bardzo ładna blondynka,chyba popadłam we wszystkie możliwe kompleksy jakie mogłam mieć.
- Oj chyba ci Bartek przeszkodziłam.-zaśmiała się do niego.
- Nie no co ty,to jest Lena moja narzeczona.-powiedział do niej.
- Clara jestem.-wystawiła do mnie rękę.
- Lena.-powiedziałam nawet nie ściskając jej ręki.Byłam wkurzona,nie powiedział mi że zna jakąś Clarę.
- No więc Bartek nie idziesz na bankiet?-zapytała teraz przyjmującego.
- Nie,przeproś trenera i powiedz że mi coś wypadło.-powiedział,ale ja się wtrąciłam.
- Bartek możemy iść ja bardzo chętnie poznam twój cały klub.-spojrzałam na niego,a on się zgodził.
- Więc Clara jedź,a my dojedziemy.-ona pokiwała głową i wyszła,a ja udałam się do łazienki wcześniej wyciągając swój strój.Szybko się jeszcze pomalowałam i wyszłam.
- Kochanie wiesz,że wole teraz zostać w domu,niż tam iść.
- Nie możesz przegapić takiego bankietu,chodźmy.-powiedziałam i udaliśmy się do jego samochodu.-Masz nowy samochód?-zapytałam,a on kiwnął głową.
- Klub mi go dał żebym na treningi zdążał.-powiedział.Jechaliśmy jakieś 15 minut,Bartek zaparkował przed wielką restauracją.Weszliśmy do środka i od razu przy nas zjawili się chyba trenerzy Bartka.
- Bartek,a to ty nie masz narzeczonej?-zapytał jeden.
- Panie prezesie to jest moja narzeczona.-zaśmiał się Bratek,oczywiście cała rozmowa toczyła się po angielsku,bo Bartek z włoskim jeszcze nie za bardzo.Poznałam cały klub i wszystkich zawodników.Bardzo mili i sądzę że mnie polubili.Tylko wkurzyło mnie że Bartek poszedł do kolegów,a mnie zostawił samą przy stoliku.Fantastycznie bawił się w towarzystwie Clary i reszty,a o mnie zapomniał.Czyżby Sabinka zamieniła się w Clarę?
Wstałam i wyszłam na wielki balkon,który był jednocześnie wyjściem do wielkiego ogrodu.Oparłam się o barierkę i patrzyłam w niebo.Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć,lepiej mu bez nas,czy jak?
Nagle poczułam jak przytuli się do moich pleców.
- Tu mi uciekłaś.-zaśmiał się.
- Wyszłam bo mało się mną interesowałeś.-powiedziałam odwracając się do niego.
- Przepraszam,ale wiesz omawialiśmy tajne sprawy klubu.-puścił mi oczko.
- Aha,możemy już jechać chcę z tobą porozmawiać.-powiedziałam.
- To chodźmy do ogrodu tutaj.-pociągnął mnie za rękę.- Więc o czym?
- Zawiodłam się na tobie.-szepnęłam,a on się na mnie spojrzał.
- Dlaczego?-zapytał.
- Powiedziałeś,że przez ten wyjazd nie będziesz nas zaniedbywać,a jest inaczej.Od kąt tu jesteś ile razy rozmawialiśmy więcej niż 5 minut?
- Lena przecież wiesz,że to nowy klub i jest dużo rzeczy do załatwienia.-powiedział.
- Bartek przez miesiąc nie rozmawiałeś z Mają,ona od miesiąca się nie odzywa tylko ciche tak lub nie.To chyba nie jest w porządku.Jeżeli chodzi ci o czas to powiedz mi kiedy mniej więcej nic nie robisz to w tym czasie będziemy dzwonić.-powiedziałam siadając na ławce.
- Lenka,przepraszam ale po prostu się tutaj tym wszystkim zatraciłem.Może lepiej żebyście przyjechali do mnie.-spojrzał na mnie.
- Aha czyli to jest twoje zagranie,nie będziesz miał dla nas czasu dopóki nie zamieszkamy z tobą?-zaśmiałam się.
- Nie,boże dlaczego nie starasz się mnie zrozumieć?
- Może jestem za głupia żeby co kol wiek ogarnąć.Ja tylko proszę żebyś choć raz w miesiącu dzwonił do Mai,choć ten raz.-powiedziałam i poszłam do środka.Mam nadzieję,że mu to jakoś przemówi do rozsądku.Usiadłam przy swoim stoliku i zaczął dzwonić mój telefon.To była Pola.
- Halo?
- Cześć Lenka,jak w Italii?-zapytała.
- Gorzej niż w Polsce.-powiedziałam wychodząc przed restauracje.
- Co się stało?
- Czuję,że zbliża się nasz koniec.-powiedziałam,a po policzku spłynęła mi pojedyncza łza.
- Lenka nie mów tak,może porozmawiajcie,no cholera pogódźcie się.Macie dwoje świetnych dzieci nie marnujcie im życia.-mówiła.
- A jak w ogóle Maja odzywa się?-zapytałam.
- Nic nie mówi,ze szkoły idzie prosto do pokoju i tam siedzi do wieczora.-powiedziała.
- Posłuchaj miej przy sobie cały czas telefon,Bartek do niej zadzwoni dziś.-powiedziałam stanowczo.
- Dobra,Lenka ja kończę bo twój synek się niecierpliwi pa,pamiętajcie pogodzić się macie.
- Dobra pa.-rozłączyłam się.
Weszłam znów do środka i widziałam jak Bartek się z wszystkimi żegna.
- Jedziemy?-zapytał,a ja kiwnęłam głową.Całą drogę się nie odzywaliśmy.Kiedy weszliśmy do mieszkania,on poszedł do salonu więc poszłam za nim.
- Bartek zadzwoń do Poli,pogadasz z Mają.Oczywiście jeżeli masz czas.-spojrzałam na niego,nic nie powiedział tylko chwycił telefon.
Oczami Poli:
Siedziałam w salonie z Mają i Kubą oglądając bajkę.Nagle odezwał się mój telefon,uśmiechnęłam się widząc kto dzwoni.
- Maju do ciebie.-powiedziałam podając jej telefon.
- Halo?-zapytała.
- .......- i na jej twarzy pojawił się wielki uśmiech.
- Tatusiu już myślałam że nie zadzwonisz do mnie.
- .......-słuchała jak zaklęta wszystkiego.
- Też cię kocham tatusiu.-powiedziała i się rozłączyła.
- Kto dzwonił?-zapytałam.
- Tatuś do mnie dzwonił.-pisnęła i przytuliła mnie bardzo mocno.
- Czyli koniec z milczeniem?-spytałam ją a ona kiwnęła główką.
- Koniec ciociu.-później położyliśmy się spać.
Oczami Leny:
- Kocham cię Majek,pa.-rozłączył się.
- Widzisz nie potrzebowała godzinnej rozmowy,wystarczyło kilka minut.-powiedziała i chciałam udać się do sypialni,ale on złapał mnie za ramie i obrócił mnie w swoją stronę.
- Przepraszam.-szepnął.Uśmiechnęłam się i poszłam do sypialni.Szybko wzięłam swoje rzeczy i wzięłam prysznic.Położyłam się do łóżka i czekałam na Bartka.Przyszedł po 20 minutach,położył się koło mnie i leżeliśmy wpatrując się w sufit.Zerwałam się z łóżka i usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam go całować,bardzo szybko zaczął oddawać pieszczotę.Nim się zorientowałam już byliśmy nadzy.Nie długo czekałam,żeby nasze ciała były jednością.Kochaliśmy się bardzo delikatnie,a zarazem z taką dzikością,ze nie szczędziliśmy gardeł i głośno wydawaliśmy z siebie zadowolenie.Kiedy doznaliśmy wspólnej rozkoszy ułożyliśmy się z powrotem na materacu i okryliśmy nasze rozgrzane ciała cienkim materiałem.
- Mogą być takie przeprosiny z mojej strony?spytałam biorąc głębokie wdechy.
- Jak najbardziej,a moje się dobrze współgrały z twoimi?-teraz on zapytał,a ja się zaśmiałam.
- No pewnie,ale nie kłóćmy się już skarbie.-spojrzałam w jego oczy.
- Obiecuję.-pocałował mnie w czubek głowy i oboje oddaliśmy się krainę morfeusza.
Rano obudził nas dzwonek do drzwi,Bartek nie chętnie się podniósł i poszedł otworzyć.Kiedy usłyszałam głos Clary,to specjalnie ubrałam białą koszulę Bartka i wyszłam z sypialni.
- Kto to kochanie?-zapytałam słodko przecierając przy tym oczy.
- A to tylko Clara.-powiedział patrząc na mnie i uśmiechając się.
- Cześć,a co ty tak z samego rana?-zapytałam podchodząc do Bartka i przytulając się do niego.
- Przyniosłam Bartkowi dokumenty do podpisania.-powiedziała patrząc na mnie złowrogo.
- No dobra to wy sobie podpisujcie,a ja idę pod prysznic.Jak skończycie to przyjdź do mnie kochanie.-powiedziałam to także specjalnie po angielsku,a na koniec pocałowałam go w usta.Przez ten czas który tu będę pokaże jej,żeby ze mną nie zadzierać.
Stałam pod prysznicem,a po moim ciele spływała gorąca woda.Bardzo przyjemne uczucie,nie minęło może 10 minut,a do mnie dołączył Bartek.
- Co wszystko podpisałeś?-zapytałam odwracając się do niego.
- Starałem się to zrobić szybko.-powiedział i mnie pocałował,co się działo to oczywiście wiecie.
Po bardzo owocnej kąpieli poszliśmy zjeść śniadanie.Okazało się,że dziś Lube nie ma treningu więc mam go na cały dzień.Leniliśmy się po południu na kanapie i czekaliśmy na naszą pizzę.
- Bartuś,a ta cała Clara często tu przychodzi rano?-zapytałam.
- Nie jak ma tylko jakieś papiery do podpisania,a co zazdrosna jesteś?-spojrzał na mnie.
- Ależ oczywiście,że tak o takie ciacho.-powiedziałam a on się zaśmiał.
- Ja o ciebie chyba bardziej niż ty o mnie.-pocałował mnie.
- A nie uważasz,że Clara jest ładniejsza ode mnie?-spojrzałam na niego,a on pokazał mi palcem na swoje czoło.
- Tu się popukaj,jesteś dla mnie najpiękniejsza.-powiedział,a ja już otwierałam usta by coś powiedzieć.-I nie,wcale nie jesteś gruba i brzydka,a blondynki dawno przestały mnie interesować.-zaśmiał się,a ja razem z nim.
- Jak przyjadę do polski to idę do fryzjera.-powiedziałam.
- Będziesz coś zmieniać?-zapytał,a ja się uśmiechnęłam.
- Zobaczysz jak przyjedziesz,bo wiesz że twoi rodzice mają na koniec października rocznicę ślubu?
- No wiem.-odpowiedział i spojrzał w telewizor.
- Bartek załatwiłeś sobie wolne,prawda?-zapytałam,a on nic nie powiedział.-Wiedziałam.-powiedziałam wstając z kanapy.
- Lenka,no przecież wiesz że nie łatwo załatwić siatkarzowi wolne nie mogę tego obiecać.-powiedział.
- Ale rodzicom mogłeś obiecać że przylecisz,wiesz że im zależy na tym.To mogę się też spodziewać tego że na nasz ślub sobie wolnego nie załatwisz.-powiedziałam z lekko podniesionym tonem.
- Spróbuję co da się zrobić.
- Nie masz to załatwić bo ja nie zamierzam świecić oczami za ciebie przed twoimi rodzicami.-krzyknęłam i poszłam do sypialni,ale on nie odpuszczał i podszedł za mną.
- Lena mieliśmy się nie kłócić.-powiedział.
- Bartek tu nie chodzi teraz o mnie,wiesz że im na tym zależy.Przyjeżdża cała twoja rodzina i nie może ciebie zabraknąć.-spojrzałam na niego.
- Spokojnie mam jeszcze kilkanaście dni,załatwię to.-przytulił mnie.Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.-To pewnie dostawca.-powiedział i poszedł otworzyć.
Traciłam nadzieję,że on to załatwi ale poczekam.Resztę dnia spędziliśmy przed telewizorem.
Te kilka dni minęły bardzo szybko,bo już dziś stoję na lotnisku w Łodzi i ciągnę za sobą wielką walizkę.W oddali widzę Izę,która się do mnie szeroko uśmiecha.
- No co słychać w Italii było?-zapytała.
- Świetnie,ciekawych rzeczy się dowiedziałam.-zaczęłam jej wszystko opowiadać,o Clarze,o jego klubie,o jego niepewnym załatwieniu wolnego.
- No to nie za ciekawie.Może załatwi to wolne?-zapytała,spoglądając na mnie.
- Mam nadzieję,bo nie będę potrafiła spojrzeć im w oczy,mówiąc że ich syn zapomniał że mają rocznicę i przez to nie wziął wolnego.
- Dobra zobaczymy,a teraz w drogę bo dzieci twoje czekają.-przez całą drogę wymieniłam jej relację z wyglądu Clary i jej zachowania.Nim się spostrzegłam byłyśmy już w Bełchatowie pod moim blokiem.Kiedy weszłam do mieszkania to od razu na mnie rzuciła się Maja i zaczęła wszystko opowiadać.
- Tatuś do mnie zadzwonił i wiesz mamo w szkole dostałam piątkę z wierszyka i bardzo za tobą tęskniła.-powiedziała na jednym tchu,a ja się zaśmiałam.Przywitałam się także z moim siedmiomiesięcznym synkiem i oczywiście z psiakiem.Dziewczyny zostały do wieczora i po kolacji pojechały do Katowic bo rano musiały iść do pracy.
Z tego wszystkiego zapomniałam napisać Bartkowi sms'a że już jestem w domu.Szybko to zrobiłam i poszłam przygotować dzieci do spania.
Kubuś spał już od godziny,za to Mai nie zamykała się buźka.
- A mamusiu co ty robiłaś u dziadków?-zapytała.
- Musiałam z nimi porozmawiać,nie jesteś zmęczona?
- Nie,kocham cię mamusiu.Kiedy pojedziemy do tatusia?-spojrzała na mnie.
- Może jak będzie dłuższe wolne.-powiedziałam.-Ale teraz do spania,bo rano trzeba wstać.-przykryłam ją kołdrą.
- Po co jutro przecież jest sobota?-zapytała.
- Jutro jedziemy do Katowic,bo mam umówioną wizytę u fryzjera.A teraz dobranoc myszko.-cmoknęłam ją w czółko i zgasiłam lampkę.Udałam się do łazienki i wzięłam długą gorącą kąpiel.Musiałam wszystko przemyśleć,co będzie jak jednak on tego jednak nie załatwi.Z takimi myślami zasnęłam.
Następnego dnia tak jak było ustalone,zrobiłam sobie nowy look.Lekko je przycięłam i zrobiłam ombre.Bardzo mi się spodobał efekt.Po fryzjerze poszłam w sklepy z dziewczynami,dzieci zostały z Witkiem i Ulą.Szukałam kreacji na święto rodzinne państwa Kurków,na które moi państwo przybędzie Bartek.Dziś rano powiadomił mnie o tej miłej wiadomości.Umówiliśmy się,że on od razu z lotniska pojedzie do rodziców,a ja mam dojechać.Bardzo się ucieszyłam,że nie zawiedzie rodziców i wreszcie dzieci go zobaczą.Niestety było inaczej niż myślałam.
Dziś jest rocznica ślubu rodziców Bartka.Od samego rana latam i patrzę czy czegoś nie zapomniałam spakować.Bartek wczoraj dzwonił,że powinien być o 15:00 w Nysie,ja zamierzałam wyjechał później więc on będzie pierwszy.
Po obiedzie,zniosłam wszystkie rzeczy do samochodu i ostrożnie powiesiłam moją sukienkę w samochodzie i mogłam ruszać w trasę,oczywiście wcześniej sprawdzając czy dzieci są dobrze zapięte i czy wszystko mam,Rafi też z nami jedzie więc na przednim siedzeniu zrobiłam mu posłanie.Trasa nie była ciężka,dość szybko przebyłam drogę.W Nysie byłam kilkanaście minut po 17:00,troszkę się zdziwiłam,że Bartek nie wychodzi po nas,ale wyszedł po nas pan Adam i pani Iwona.
- Lenka,cieszę się że jesteś.I włosy sobie zrobiłaś,bardzo ładnie.-przytuliła mnie.
- Wszystkiego najlepszego dla państwa,a Bartek już jest?-zapytałam,a pani Iwona wzięła Kubę na ręce i wraz z Mają poszły do środka.
- Lenka bo Bartek dziś zadzwonił,że coś się skomplikowało w klubie i nie da rady przylecieć.-powiedział pan Adam,a mną ogarnęła wielka złość.Ojciec Bartka wziął moje walizki do domu,a ja stałam na podjeździe i wybierałam numer do Bartka.
- Świetnie kurwa jeszcze nie odbieraj.-powiedziałam i usiadłam na schodkach przed drzwiami wejściowymi.Jak bardzo chciałam nie mogłam powstrzymać łez które zaczęły spływać po moich policzkach.
- Lenka chodź do środka bo się przeziębisz.-usiadła koło mnie pani Iwona.
- Dlaczego on znów mnie tak rani,przecież obiecał mi że będzie.Nawet wczoraj dzwonił że pakuje rzeczy do walizki.-łkałam,a ona mnie przytuliła.
- Wiem,że jesteś zła,ale wiesz jak to jest dziś problemu nie ma,a jutro może być.Dzwonił i bardzo przepraszał.-powiedziała.
- To czemu ten pieprzony idiota do mnie nie zadzwonił,znowu się na nim zawiodłam,a on mi obiecał że to się nie powtórzy.
- Nie płacz,chodź bo za chwilę przyjadą goście i musimy się przyszykować.
- Dobrze.-szepnęłam.Weszłam do środka i poleciałam się ubrać i pomalować.Wszyscy już byli kiedy schodziłam na dół.Tego wieczoru nie mogę zaliczyć do udanych,jedyne co mnie cieszyło to,to że rodzicom Bratka podobał się prezent.Nie mogłam spać przez całą noc.
Następnego dnia przekonywali mnie żebym została na kilka dni,ale ja miałam wielką ochotę się zaszyć w pokoju.Teraz właśnie stwierdziłam,że chyba się pośpieszyliśmy z Kubą,oczywiście nie żałuje że on jest bo z tego się cieszę,ale nie daję rady w opiece nad nimi.Chciałabym wrócić do czasów dzieciństwa,kiedy nie miałam problemów,wszystkie decyzje podejmowali za mnie rodzice.Właśnie w najtrudniejszych momentach tak pragniemy być dziećmi,a jak jesteśmy dziećmi to pragniemy być dorośli.Dzieci cieszcie się tym co macie bo dorosłe życie szykuje już dla was wiele przeszkód,które nawet wszystkim optymistom ciężko jest pokonać.
Kiedy dojechałam do Bełchatowa to wzięłam śpiącego Kubę na ręce i poszłam na górę,a za mną szła Maja z Rafim na smyczy.Położyłam małego ostrożnie do łóżeczka i usiadłam sobie w salonie na kanapie.
- Mamusiu,mogę iść do Oliwera?-spytała mnie Maja.
- Sama?-zapytałam.
- Nie bo Oliwer napisał mi sms'a,że wraca z tatą ze sklepu i wujek pozwolił żebym przyszła i mogą po mnie przyjść.
- Dobrze,możesz iść.-szepnęłam.Po 15 minutach zjawił się Winiar z Oliwerem wzięli Maję i poszli.Położyłam się na kanapie i się rozryczałam.
- Boże ja już nie daję rady.-mówiłam sama do siebie.Nagle zaczął dzwonić mój telefon,to był Bartek.Wahałam się czy odebrać,ale odebrałam w końcu.
- Halo?-zaczęłam nie miło.
- Skarbie,ja wiem że znów zawiodłem,ale trener nagle zadzwonił do mnie rano i powiedział ze nie mogę lecieć.-zaczął się tłumaczyć.
- Kochanie ja się nie gniewam na ciebie,ja sobie dałam radę sama.Z resztą jak zawsze sama sobie radzę.
- Lenka...-zaczął ale mu przerwałam.
- Nie lenkuj mi tu teraz,myślałam że po ostatniej mojej wizycie coś zrozumiałeś ale jest inaczej.Czy ty mnie do cholery kochasz?-krzyknęłam i się popłakałam.
- Proszę cię nie płacz,skarbie.
- Ja mam dość,jestem zmęczona,zostawiłeś mnie samą z dziećmi.Muszę być jednocześnie matką,ojcem,sprzątaczką,kucharką,nianią.Specjalnie byłam u fryzjera dla ciebie,ale ty oczywiście nie mogłeś przylecieć.Maja za tobą tęskni,codziennie muszę wymyślać inne bajeczki o tobie żeby tak mocno nie tęskniła.Kuba rośnie,omijają cię najważniejsze etapy w jego życiu.-krzyczałam i płakałam jednocześnie.
- Przepraszam cię słonko.-szepnął.
- Wsadź sobie te przeprosiny głęboko wiesz,nikt mnie tak nie rani jak ty.Zastanów się czy ja i dzieci jesteśmy jeszcze dla ciebie ważni.-powiedziałam i się rozłączyłam.Jakoś po tym mi ulżyło,potrzebowałam mu wykrzyczeć co mi na sercu leżało.Mam nadzieję że teraz na prawdę zrozumie że znów traci mnie i traci dzieci......





I jest kolejny,udało mi się dodać wcześniej.Sprawa na chwilę się naprawiła i znów się zepsuła.Wiem że nie jest to możliwe ze wszyscy wiedzą gdzie kto mieszka,ale na szybko wymyśliłam że jest jednak inaczej.Czy zauważyliście,że Lena i Bartek chyba się w życiu zagubili troszkę??
Czy Bartek zrozumiał błąd,zobaczymy.
Następny pojawi się w może pod koniec tego tygodnia :)
Pragnę także życzyć wam udanego sylwestra,żeby kolejny rok był również udany jak ten i żebyście tego sylwestra dobrze zapamiętali,ale i dobrze go opili ;)
Pozdrawiam Aga

piątek, 26 grudnia 2014

Rozdział 46:

Rozłąka jest egza­minem uczuć.Rozłąka cza­sem służy. Nie jest prawdą, że tęskno­ta nas za­bija. Ona spra­wia, że nasza miłość jest silniejsza, praw­dziw­sza, dojrzalsza...
Niestety nadszedł dzień w którym muszę go oddać Włochom.Wczoraj miło spędziliśmy jego urodziny,nic nie mówiliśmy o dzisiejszym dniu,miałam nadzieję że nie nadejdzie a jednak.
Byłam na nogach już o 8:00,na lotnisko mamy wyjechać o 11:00.Poszłam do kuchni i od­wróciłam się do ok­na, by po raz os­tatni uj­rzeć piękny wi­dok, który wi­tał mnie co ra­no,bo wiem że teraz wszystko będzie inaczej.Nie będę zauważała codziennego piękna miasta,które budziło się wraz ze słońcem.Jest mi ciężko z myślą,że w najpotrzebniejszych momentach go nie będzie,ale wierzę że gdy będę miała problem on z wszystkich swoich sił mi pomoże.
- Jeszcze tu wrócę, przy­sięgam.-szepnął mi na ucho,a ja się lekko uśmiechnęłam.
- A ja na pewno dołączę do ciebie.
- Bez Ciebie będzie mi trudno.-uśmiechnął się.
- Proszę Bartek nie smućmy się,bo to mi nie pomaga.
- Dobrze,przepraszam.-przytulił mnie.
- Bartek,obiecasz mi że będziesz o nas pamiętał?-zapytałam,a on się zaśmiał.
- Jesteście dla mnie najważniejsi,nie mógłbym o was zapomnieć.
- Dobra trzeba się ubierać,bo spóźnisz się na samolot.-powiedziałam patrząc na zegarek.Poszłam do łazienki i się ubrałam.Najciężej patrzyło mi się na jego pożegnanie z Mają i Kubą.Mały to jeszcze nie rozumie,że jego tata wyjeżdża,ale Maja wie o co chodzi.Starała się nie płakać,ale wiem że jak wyjdziemy to pójdzie i zamknie się w pokoju i wtedy da upust swoim emocjom.
Wyszliśmy z mieszkania żegnając się z rodzicami przyjmującego,i niosąc jego wielkie walizki.W drogę na lotnisko to Bartek prowadził.Błagałam,żeby uciekł mu samolot i pojawiła się informacja że już żaden samolot tam nie poleci,ale w co ja wierzę,co godzinę jest lot do Włoch.Przez całą drogę nic nie mówiliśmy,milczeliśmy tylko nie była ona uciążliwa wręcz przeciwnie ona w jakimś stopniu ostudzała nasze emocje,znaczy u mnie próbowała.Po dwóch godzinach dotarliśmy na lotnisko w Łodzi.Wyciągnęliśmy wszystkie bagaże z samochodu,bardzo opornie mi szło ciągnięcie walizki do środka.Na lotnisku musieliśmy jeszcze poczekać godzinę bo wylot był o 14:30.Usiadłam na jego kolanach i mocno wtuliłam się w jego ramię.Dalej panowała ta cisza,może dlatego że żadne z nas nie potrafiło zacząć jakiej kol wiek rozmowy.Czas dziś nie był moim przyjacielem,leciał zbyt szybko.Niestety usłyszeliśmy komunikat o locie do Maceraty.
- To czas się pożegnać.-szepnęłam.
- Lenka,zobaczymy się szybciej niż myślisz.-zaśmiał się.
- Mam dla ciebie prezent.-powiedziałam i z torebki wyciągnęłam nasze wspólne zdjęcie z dziećmi,które zrobiliśmy na weselu Izy.-Mam nadzieję że nada się w mieszkaniu.
- W sypialni się nada.Kocham cię.-szepnął,a ja się do niego przytuliłam.Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęły spływać mi po policzku łzy.
- Cholera nie jestem dobra w pożegnaniach,zawszę się rozbeczę.-powiedziałam wycierając łzy.On nic nie powiedział tylko mnie pocałował.Nie trwał on długo bo musiał iść na odprawę.
- Jak dolecę to zadzwonię.-powiedział i poszedł,a ja stałam dalej w tym samym miejscu i odprowadziłam go wzrokiem do samego końca,kiedy znikł z pola mojego widzenia i ja dałam upust swoim większym emocjom.Czekałam przed wielką szybą na odlot jego samolotu.Kiedy wzbił się w powietrze to poczułam że nie minęła nawet godzina,a ja już tak cholernie tęsknię i wiem że teraz będę żyć tęsknotą do niego.
Oczami Bartka:
Kiedy siedziałem w samolocie,spojrzałem na zdjęcie które dała mi Lena.Ciężko było mi ich zostawiać,choć miałem nadzieję,że Lena zmieni jeszcze decyzję.Lot był szybki,bo trzy godziny później byłem na lotnisku w Maceracie.Ciągnąłem za sobą dwie wielkie walizki i zacząłem obserwować kogoś z klubu.
- Cześć ty jesteś Bartek?-zapytała mnie ładna blondynka.
- Tak,a ty to?-zapytałem.
- Jestem Clara,pracuję w Lube jako fizjoterapeutka.-uśmiechnęła się.
- Miło mi poznać.
- Prezes powierzył mi zadanie,czyli odwiezienie cię do mieszkania i pokazania całego miasta.
- No to ja się podporządkowuje.-poszliśmy do jej samochodu i pojechaliśmy do mojego nowego mieszkania.Wniosłem walizki i zacząłem rozglądać się po pomieszczeniach.
- I co podoba się czy trzeba coś zmienić?-zapytała mnie Clara.
- Nie wszystko jest w porządku.-uśmiechnąłem się.
- Kto to?-zapytała patrząc na zdjęcie od Leny.
- To moja narzeczona Lena i córka Maja,a to mój syn Kuba.-powiedziałem.
- Nie przyjechała tu z tobą?
- No nie,zgodziła się tu przyjechać w następnym sezonie jak oczywiście będę chciał tu za rok grać.-zaśmiałem się.
- Można też tak,dobra więc ja cię zostawiam i widzimy się jutro bo muszę cię odstawić na trening.-pożegnała się ze mną i wyszła.Wziąłem do ręki telefon i napisałem Lenie sms'a że już jestem na miejscu.Zmęczony całą podróżą poszedłem spać.
Rano wstałem po 8:00,szybko się ubrałem i poszedłem zjeść śniadanie.Sprawdziłem jeszcze telefon,ale nie miałem żadnej wiadomości więc zabrałem ze sobą torbę i wyszedłem przed blok.Tam już czekała na mnie Clara,uśmiechnąłem się i usiadłem na miejscu pasażera.
- Hej Clara.
- Cześć widzę humor dopisuje.-zaśmiała się.
- Tak jakoś,chyba długo nie czekałaś?-zapytałem.
- Nie,kilka minut czekałam tylko.Dobra jedziemy bo się spóźnimy.
Pierwszy trening był genialny,wszyscy przyjęli mnie bardzo fajnie,a z chłopakami gra się bardzo dobrze klei.Nie żałuje,że się tu przeniosłem.Gdybym miał jeszcze raz wybór to wybrałbym tak samo.
Oczami Leny:
Kiedy wróciłam z lotniska,to zastałam rodziców Bartka bawiących się tylko z Kubą.
- Gdzie Maja?-zapytałam.Pani Iwona wskazała głową na jej pokój.Podeszłam po cichu do jej drzwi i lekko zapukałam.Nie usłyszałam żadnego zaproszenia.Uchyliłam drzwi i zobaczyłam,że Maja leży na łóżku plecami do drzwi i tuli swoje zdjęcie z Bartkiem.
- Maja.-szepnęłam,a ona cicho zaszlochała.Podeszłam do jej łóżka i usiadłam koło niej.-Majek no proszę cię nie płacz.-przytuliłam ją,a ona jeszcze bardziej się we mnie wtuliła.Najbardziej bolało mnie to że nic nie mówi.Po jakimś czasie zorientowałam się że zasnęła,więc delikatnie ułożyłam ją na łóżku i wyszłam z pokoju.
- Lenka my będziemy się zbierać.-powiedział pan Adam.
- Dobrze,dziękuję że przyjechaliście.-uśmiechnęłam się.
- Co z Mają?
- Uspokoi się i powinno być dobrze.-szepnęłam.
- Najgorszy jest smutek w oczach dziecka.Tego nie da się szybko naprawić,to teraz trochę potrwa.-powiedziała pani Iwona.
- Teraz pójdzie do szkoły,to jakoś ją odciągnie od tego wszystkiego.-powiedział ojciec Bratka.Pożegnali się ze mną i zostałam sama.Jakieś dwie godziny później dostałam sms'a od Bartka,że jest na miejscu.Jedno zmartwienie z głowy.
Poszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać kolację,kroiłam wszystko co popadnie w moje ręce.Z tego transu wyrwał mnie Kuba,który zaczął płakać.Poszłam do niego i mocno przytuliłam.
- Nie płacz skarbie,przecież nic się nie dzieje.-szepnęłam i po moich policzkach zaczęły spływać łzy.Moje łzy nie są spowodowane tą tęsknotą tylko tą bezsilnością.Kiedy się uspokoił to wróciłam do robienia kolacji.Postanowiłam zrobić zapiekankę.
Po godzinie była gotowa,więc poszłam obudzić Majkę,nałożyłam nam porcje na talerze i zaczęłyśmy jeść.
- Smakuje?-zapytałam,a ona pokiwała sprzecznie głową.-Dlaczego?
- Bo jest za kwaśne.-powiedziała,wstałam i podeszłam do blaszki z zapiekanką.Okazało się,że zamiast warzyw kroiłam owoce.
- O boże,zostaw zaraz zrobię kanapki.-szepnęłam wyrzucając jedzenie do kosza.
- Mamusiu a tatusia długo nie będzie?-zapytała.
- Nie,przecież wiesz że obiecał odwiedzać nas bardzo często.-powiedziałam a ona zrobiła smutną minę.-Maju,posłucha mnie jeżeli tata w przyszłym roku też tam będzie grał,to my do niego pojedziemy.Wiesz że Kubuś jest mały i nie chciałam lecieć,ale za rok to jak najbardziej.
- No dobrze,a mogę zadzwonić do taty?-zrobiła maślane oczka,więc podałam jej telefon a ona zadowolona wybrała odpowiedni numer.Z sekundy na sekundę jej lekki uśmiech znikał.
- Co się stało?-zapytałam kiedy zaczęła płakać.
- Nie odbiera.-szepnęła i pobiegła do swojego pokoju.
- Ja chyba sobie nie poradzę.-szepnęłam.
Ta noc była ciężka,Kuba strasznie dziś niespokojnie spał.Maja też się kręciła,mega nie wyspana poszłam do pokoju Mai,w końcu dziś pierwszy września.Jak to bywa trudno było mi ją dobudzić.Wyszykowane wyszłyśmy do szkoły,po drodze spotkałyśmy Dagmarę z Oliwerem i Antkiem.
- Lenka,cześć.-dała mi buziaka w policzek.
- Hej,jak ciężko było wstać?-zapytałam.
- Jak zawsze.Cześć Maju.
- Cześć ciociu.-szepnęła smutna i poszła przed siebie.
- Widzę że u was ciężko.-powiedziała Daga.
- Nie jest ciężko,jest strasznie ciężko.
- Lena,ja wiem że może to nie to samo ale jak Michał wyjeżdża na zgrupowania też mam ciężko.-powiedziała.
- Daga tu nie chodzi o zgrupowania,tylko o to że chyba zrobiłam wielki błąd nie wyjeżdżając.-szepnęłam.
- Może to nie wyjdzie tak źle,posłuchaj ja pewnie też bym chciała jeszcze rok poczekać z Antkiem.-powiedziała.
- Ja sobie nie poradzę,jak nie Maja chodzi smutna,to zaczyna Kuba.Nie wiem co mam robić.
- Lena gdybyś miała problem to daj mi znać pomogę ci.-rozpoczęcie trwało około godziny,później postanowiłyśmy z Dagą,że zabierzemy dzieci na lody.Siedziałyśmy sobie na ławce,a Oli z Mają biegali i się bawili.
- Wiesz chyba będę często przywoziła Majkę do was,bo jak się bawi z Olim to nie jest smutna.-stwierdziłam patrząc na dzieci.
- Nie ma sprawy.-zaśmiała się i w tym momencie usłyszałam swój telefon.Dzwonił Bartek przeprosiłam Dagę i odebrałam połączenie.
- Cześć skarbie.-powiedziałam.
- Hej kotku,co u was słychać już po rozpoczeciu?
- Tak,siedzimy teraz w parku,a jak u ciebie?-zapytałam.
- Fajnie tylko was brakuje.-zaśmiał się.
- Maja wczoraj dzwoniła,ale nie odebrałeś.-powiedziałam.
- Tak zobaczyłem teraz i oddzwoniłem.-zaśmiał się.
- Wiesz Maja strasznie odczuwa....-zaczęłam ale mi przerwał.
- Przepraszam ale muszę kończyć,bo idę zwiedzać miasto.Pa kocham cię.-rozłączył się.Tak pomyślałam,że zwiedzanie miasta może kilka minut poczekać,ale jak było to tak ważne to odpuściłam.
- Kto dzwonił?-podbiegła do mnie Maja,i nie wiedziałam czy powiedzieć że Bartek bo będzie jeszcze bardziej smutna.
- Ciocia Pola dzwoniła.-powiedziałam,a ona pobiegła dalej bawić się z Olim.
- Nie dzwoniła Pola prawda?-zapytała Daga a ja pokiwałam głową.
- Nie miał czasu na dłuższe rozmowy.-szepnęłam.Po godzinie zebrałyśmy się do domu.Kiedy przekroczyłam próg mieszkania usłyszałam skomlenie Rafiego.
- Oj psiaku,już damy jeść.-powiedziałam wchodząc do kuchni.Dałam psu jedzenie i poszłam bawić się z Kubą.
- Mamo możemy zadzwonić do taty?-do salonu weszła Maja z moim telefonem.
- Myszko,tata ma pewnie dużo spraw na głowie,może wieczorem?-zapytałam,a ona pokiwała głową i poszła sobie.
- Widzisz Kubuś,będzie nam strasznie ciężko.-spojrzałam na synka,który uśmiechał się do mnie.Usłyszałam dzwonek do drzwi więc poszłam otworzyć.
- Co ty tu robisz?-zapytałam Damiana trzymając syna na rękach.
- Nie mogę cię odwiedzić?-zapytał wchodząc do mieszkania.Poszłam za nim,ale najpierw dałam syna do pokoju.Weszłam do kuchni,gdzie on sobie wygodnie siedział.
- Nie pomyliły ci się mieszkania?-zapytałam.
- Lenka.-zaśmiał się.
- Wiesz,że powinnam cię zabić za ostatnią akcje.-powiedziałam.
- Jaką akcje,że powiedziałem twoim rodzicom prawdę.-powiedział a ja usiadłam na przeciwko niego.
- Jaką prawdę,skłamałeś w każdej sprawie.Kuba nie jest twoim synem bo nigdy nic między nami nie było.
- Posłuchaj to ty zaczęłaś tą całą sytuację,to ty mnie na tym cholernym balu kusiłaś.-powiedział,a ja się zaśmiałam.
- Ja,to ty byłeś pijany i chciałeś mnie zaciągnąć do pokoju.Nigdy nic ci nie proponowałam.-podniosłam głos.
- Jasne,widziałem jak na mnie patrzysz.-powiedział.
- Człowieku ja od początku ci mówiłam że nic nie będzie między nami,proszę cię daj mi spokój ja mam swoje życie,które wali mi się z dnia na dzień i ty jeszcze dobijasz mnie do dna.-powiedziałam płacząc.I w tym momencie on zrobił coś czego nigdy się nie spodziewałam,po prostu wstał i kierował się do wyjścia.
- Przepraszam,ale co mogę poradzić że zakochałem się w tobie i nie przestanę dopóki nie będziesz moja.-powiedział i wyszedł.To mnie jeszcze bardziej przybiło.
Przecież nie można kochać osoby,której się nie zna,to nie może być jego miłość,nie Lena nie myśl o tym,podeszłam do okna i spojrzałam w pięknie gwieździste niebo.
- Bartek proszę,wróć do nas.-szepnęłam i chciałabym żeby to usłyszał.Z rozmyśleń wyrwała mnie Maja.
- Mamusiu zadzwońmy do tatusia.-powiedziała ledwo powstrzymują łzy.Wybrałam numer i czekałam aż odbierze.Nic a nic,więc spróbowałam jeszcze raz,ale bez zmian.Spojrzałam na Maje,a ona po prostu pobiegła do pokoju i trzasnęła drzwiami.
Tak wyglądał cały wrzesień,z Bartkiem miałam kontakt tak na prawdę raz na tydzień i też te rozmowy trwały może 2 lub 3 minuty bo miał coś innego do roboty.To jest okropne,nasza córka w ogóle przestała się odzywać,słyszę tylko ciche tak lub nie.Mam taką wielką ochotę pojechać do niego i mocno kopnąć w tyłek,że tak nas traktuje,przecież obiecał a teraz widać że to były słowa rzucane na wiatr.
Dziś miałam małą niespodziankę,przyjechała Iza i Pola.Kiedy je tylko zobaczyłam od razu mocno przytuliłam.
- Cieszę się że jesteście.-powiedziałam,a one się uśmiechnęły.
- Jak ci życie miewa,gdzie Maja i Kubuś?-zapytała Pola.
- Maja i Kuba u moich rodziców w Berlinie pojechali na kilka dni,bo muszę odpocząć od wszystkiego,a życie miewa mi tragicznie.-powiedziałam.
- Dzwonił?-zapytała Iza,a ja pokiwałam głową.
- Tak,dziś rano oczywiście na szybko bo szedł na trening.-zaśmiałam się.
- Może powinnaś do niego polecieć,mu pewnie też jest trudno?-powiedziała Iza.
- I mam tam lecieć z dziećmi,kiedy Maja ma szkołę?-spojrzałam na nią.
- Ja się bym zajęła dziećmi,a ty musisz lecieć z nim porozmawiać.-powiedziała Pola.
- Nie Maja też będzie chciała.-stwierdziłam.
- Maja nic nie musi wiedzieć,posłuchaj wy potrzebujecie solidnej rozmowy.Damian cię nawiedza?-zapytała Pola.
- Jak na razie nie,jak sobie przypomnę jego słowa że się zakochał to mnie ciarki przechodzą.Boję się.-mówiłam przygotowując kawę.
- Na razie dobrze że pogodziłaś się z ojcem,ale musisz być czujna bo nie wiadomo co mu jeszcze do głowy strzeli.
- Dziewczyny powiedzcie mi czy ja mam na czole napisane czarna owca?-spytałam,a one spojrzały na mnie jak na idiotkę.
- O co chodzi?-zapytały.
- Zastanawiam się czym ja sobie zasłużyłam na takie życie.Chciałam spokojnego i cichego życia,a ono jest bardzo pogubione.
- Lenka,posłuchaj ja wiem jak możesz się czuć,ale ty jesteś najsilniejsza z nas trzech i radzisz sobie ze wszystkim,a ja dokonałam aborcji bo jakiś pajac powiedział mi że nie będzie mi pomagał.Czy to twoim zdaniem było rozsądne?-zapytała Pola.
- A ja jak mam jakiś problem to zamykam się w pokoju i siedzę tam tygodniami,a ty załatwiasz wszystko od razu.-dołączyła Iza.
- Kocham was dziewczyny.-przytuliłam je mocno i się popłakałam,a one ryczały ze mną.
- My ciebie też Lenka......






I jest kolejny :)
Mam nadzieję,że wam się podoba.Damian namieszał w głowie Leny swoim wyznaniem,myślicie że było szczere?
Następny pojawi się w następnym tygodniu.
Jak minęły wam święta,dużo prezentów pod choinkę.Muszę się pochwalić że nie sądziłam że ja będę miała tyle,ale co zrobić jak zjechała się rodzina.Mój wujek był najlepszy,przez święta oglądałam z nim Igłą Szyte i powiedział,że temu Igle należy się Oskar :)
Do następnego!!!
Pozdrawiam ;*

niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 45:

- Lena pójdziesz ze mną na spacer?-zapytał pan Adam.
- Oczywiście.-powiedziałam i wyszliśmy z domu.Szliśmy przez park nic nie mówiąc,trochę mnie to męczyło o czym chciał z mną rozmawiać ojciec Bartka.
- Wiesz dzwonił do mnie jakiś Damian.-powiedział w końcu,a mi zrobiło się słabo.
- Czego od pana chciał?-zapytałam.
- Zaczął coś opowiadać,o jakimś romansie,ale nie uwierzyłem mu bo brzmiał mało wiarygodnie.Chciałem żebyś wiedziała że była taka sytuacja.
- Pan nie uwierzył,a mój ojciec w to uwierzył.-powiedziałam i usiadłam na ławce.
- Posłuchaj z tego co wiem to on spotkał twoich rodziców twarzą w twarz,a do mnie dzwonił,to też wpływa na wiarygodność przez telefon to rozpoznasz.-usiadł koło mnie.
- Ale wie pan ile miałam problemów przez niego,to jest chore bo każdego dnia boję się coraz bardziej.On chce zniszczyć mi życie i jak na razie odsuwa ode mnie moich bliskich.
- Musisz zastanowić się nad tym czy nie podać go na policję.
- Nie to jeszcze bardziej go rozzłości.-szepnęłam.
- Lena wiem że ci ciężko,bo właśnie są takie momenty że bliscy bardzo chcieliby wierzyć tobie,ale coś im nie pozwala.Ja osobiście cieszę się że ten telefon ja odebrałem,a nie Iwona.-powiedział,a ja na niego spojrzałam.
- Dlaczego?
- Iwona jest osobą która bardzo się przejmuje tym co inni mówią o jej bliskich więc lepiej będzie jeżeli nic jej nie powiemy.Lena głowa do góry,załatwimy to razem.-uśmiechnął się.Spacerkiem wróciliśmy do domu,gdzie nikogo nie było.Byliśmy zdziwieni,gdzie wszyscy???
Udaliśmy się zatem do ogrodu,od razu na mojej twarzy zastał wielki uśmiech.
- Mamusiu zobacz,tata rozłożył basen.-krzyknęła Maja.
- No to widzę że świetnie się bawicie.-powiedział pan Adam,który już stał w samych kąpielówkach.Podeszłam do pani Iwony,która siedziała sobie na trawie z Kubusiem.
- Co tam synku?-zapytałam,a on się uśmiechnął.
- Lenko mam do ciebie prośbę.-spojrzałam na mamę Bartka.
- Słucham?
- Bo Adam dostał zaproszenie na urodziny i chcieliśmy iść,ale nie chcemy zostawiać Kubę pod opieką babci bo ona musiałaby znowu się tu tłuc pociągiem.
- Nie było by problemu się Kubą zająć,a kiedy są te urodziny?-zapytałam.
- No właśnie w tym problem bo wtedy co wy jedziecie na wesele.-powiedziała,a ja się zaśmiałam.
- Ale to żaden problem żeby on z nami pojechał.Iza nawet będzie szczęśliwa że jest o jedną osobę więcej,a przede wszystkim Mai nie będzie się nudzić.-powiedziałam.
- Cieszę się że będziesz moją synową.-przytuliła mnie.W ogrodzie spędziliśmy cały dzień,kiedy Kubuś zasnął i Maja oczywiście też,Bartek kazał ubrać mi swój strój kąpielowy.Trochę zdziwiona poszłam do łazienki i ubrałam swój strój.
- Bartek mogę wiedzieć co ty wymyśliłeś?-zapytałam wychodząc do ogrodu.
- Skarbie,pokąpiemy się w basenie.
- W nocy?-spojrzałam na niego.
- Noc jest ciepła,więc co nam szkodzi?-zapytał i pociągnął mnie za rękę.Kiedy byłam już w basenie poczułam,że upadam,Okazało się że to Bartek mnie popchnął.
- Ha ha bardzo śmieszne idioto mogłam się zabić.-powiedziałam wkurzona.
- Oj Lenor.-powiedział,a zaczęłam go chlapać wodą.
- Nie mów do mnie Lenor,gburze jeden.-powiedziałam i nagle poczułam jego usta na swoich.Kochałam takie pocałunki,które przeradzają się w większe przyjemności,ale dziś nie mogłam mu na to pozwolić.
- Nie skarbie.-powiedziałam kiedy chciał zdjąć górną część stroju.
- Dlaczego?-zapytał odrywając się ode mnie.
- Jesteśmy u twoich rodziców i w dodatku w ogrodzie,a po bokach sąsiedzi.-powiedziałam,a on się zaśmiał.
- Lenka,przecież jest noc,wszyscy śpią.
- Bartek.-spojrzałam na niego,a on znów się zaśmiał.
- Dobrze dziś nie.-powiedział grzecznie siadając w wodzie,usiadłam koło niego i mocno się przytuliłam.
- Bartuś a co z klubem?-zapytałam.
- Dostałem kilka propozycji z Rosji,Włoch,a nawet Turcji i jeszcze się zastanawiam.Mam dać odpowiedź do 20 sierpnia.
- Ale nie zamierzasz chyba wyjeżdżać?-spojrzałam na niego uważnie.
- Właśnie bo powinienem z tobą o tym porozmawiać.Myślę nad Włochami.
- Ale jak to myślisz,przecież wiesz że to na ten czas niewykonalne.-powiedziałam.
- Myślałem o wszystkim,Mai znalazło by się szkołę.-powiedział.
- Przecież to nie chodzi o szkołę,po prostu myślałam że za rok wybrałbyś inny klub,bo Kuba jest za mały.-stwierdziłam.
- Wiem o czym mówisz,ale taka szansa może się za rok nie powtórzyć.
- Czyli pojedziesz i będziesz przyjeżdżać raz na jakiś czas?-zapytałam.
- Lena ja wiem jak to brzmi,ale chcę spróbować.-szepnął.
- Ja nie będę ci tego utrudniać,zobaczymy jak nam to wyjdzie.Jeżeli będzie źle to wtedy będziemy myśleć.Jutro zadzwoń i podpisuj umowę.-uśmiechnęłam się krzywo,Tak na prawdę nie chciałam żeby tego kontraktu podpisywał.Wszyscy wiemy że zdarzają się takie przypadki,że ludzie ze względu na duże kilometry się rozstają,znaczy ja na pewno tak nie zrobię,bo nie chcę mu zawalać kariery,ale też nie chcę go oddawać i go przy sobie nie mieć.
- Kocham cię Lenka.-pocałował mnie,a dla mnie ten pocałunek był jak pożegnanie.
- Ja ciebie też.-około 1:00 w nocy poszliśmy się położyć,znaczy ja nie mogłam zasnąć.Myślałam jak to będzie gdy on będzie tam a ja tu z dziećmi.Z jednej strony jego forma wzrośnie o wielką skalę,a z drugiej tęsknota też będzie potrafiła z człowiekiem zrobić porządek.
Zasnęłam dopiero nad ranem.Nie pospałam sobie długo bo już o 9:00 do pokoju wbiegłam Maja i chciała iść się kąpać do basenu.Jakoś mój humor był dziwny,chciało mi się płakać,śmiać,wrzeszczeć i bardzo mocno się do kogoś tulić.Czyżby w mojej głowie już pokazywały się oznaki tęsknoty za Bartkiem.
Siedzieliśmy sobie w ogródku,kiedy to wpadł zadowolony Bartek.
- Jestem w Lube.-krzyknął,jego rodzice nie zrozumieli o co mu chodzi więc im wyjaśnił.Jego ojciec się ucieszył,gorzej było z panią Iwoną,która nie odezwała się ani słowem.Może musi sobie wszystko przemyśleć,więc nic się nie odezwałam.
- No synu Włoch to świetny wybór,tak ci wypracują formę że ho ho.-powiedział pan Adam.
- A to przemyślałeś synku?-zapytała w końcu jego mama.
- Tak,Lena mi pomogła w tej decyzji.-powiedział i się do mnie uśmiechnął.Właśnie zrozumiałam jak mu zależało na tej decyzji.Gdybym mu nie pozwoliła to chodziłby smutny,a może i nawet zły przez cały rok,a tak widzę jaki jest szczęśliwy.
- Tato,a ja też z tobą pojadę.-podbiegła do nas Maja.
- Wiesz myszko na początku zastaniesz tutaj w domku,a później jak Kubuś podrośnie to jak najbardziej.
- A nie mogę od razu jechać?-zapytała i spojrzała na mnie.
- Maju idź się kąpać później porozmawiamy.-powiedziałam.Poszłam do kuchni po jakieś picie i nie wiem kiedy to zaczęły mi po policzku płynąć łzy.Wytarłam je i oparłam się o blat.
- Żałujesz?-usłyszałam za sobą głos pani Iwony.
- Co,nie po prostu wpadło mi coś do oka.-powiedziałam.
- Lenka nie okłamuj mnie.-powiedziała.
- Widzi pani jaki on jest szczęśliwy,wytrzymamy ten rok,a później ja tam pojadę.Obiecuję.-szepnęłam i znów zaczęłam płakać.
- Spokojnie,to zawsze na początku będzie bolało,później wszystko się uspokoi.Wiem co mówię też to przeżywałam.-powiedziała a ja na nią spojrzałam.
- Tak?
- Adam podpisał kontrakt z Rosją,to było na początku naszego związku.Nie mogłam się podnieść po jego wyjedzie.Potrafiłam przepłakać cały dzień i noc,potrafiłam nic nie jeść,aż w końcu zaczęłam do niego jeździć,a on do mnie i tak minął ten okres Rosji.Później wrócił i zaszłam w ciążę,teraz jakoś nam te życie leci.
- Wiem,muszę go wspierać bo przecież się nie załamię.
- Chodźmy do ogrodu,bo Adam wymyślił grilla.-zaśmiała się.Usiadłam sobie przy stole koło Bartka,który trzymał Kubusia.
- Płakałaś?-zapytał.
- Nie,coś mi wpadło do oka.-skłamałam.Chodź on jeszcze nie wyjechał ja już odliczam dni do jego powrotu.
Nastał piękny sierpień,a dokładnie dziś jest ślub Izy i Sebastiana.W Katowicach byliśmy już wczoraj.Ja od 9:00 jestem u Izy,a Bartek ma dojechać do kościoła z dziećmi.Jest z nami Kuba,przed wczoraj przywieźli go rodzice Bartka,Maja strasznie się ucieszyła że będzie miała towarzystwo.Rafim zgodzili się zająć Winiarscy więc nie martwiłam się o niego.
- Lena ale ten łańcuszek pasuje do sukienki?-zapytała kolejny raz Iza.
- Ja pierdziele dziewczyno pasuje ci wszystko.-powiedziała Pola.
- Chyba to normalne że się denerwuję,zobaczymy jak wy się będziecie zachowywać.
- Mi to nie grozi.-zaśmiała się Pola,a ja pokręciłam głową ze śmiechem.Szybko pomogłyśmy jej z makijażem i przyjechała fryzjerka by zrobić nam włosy.Postawiłam na zwykłe spięcie.
Później pomogłam Izie wbić się w sukienkę i sama poszłam założyć swoją kreację.
Następnie odbyło się błogosławieństwo młodych,później pojechaliśmy pod kościół gdzie czekał już na mnie Bartek z dzieciakami.
- Mamusiu jak ty pięknie wyglądasz.-przytuliła mnie Maja.
- Lepiej popatrz na ciocię.-zaśmiałam się i wzięłam od niego Kubusia.
- Ślicznie wyglądasz.-szepnął i na ucho Bartek,a ja się uśmiechnęłam.
- Ty też skarbie.-szybka msza w kościele,wiele łez wylanych przez rodziców,przez dziadków,a nawet Pola się złamała.Po mszy młodzi podpisali wszystkie dokumenty i udaliśmy się na wielkie weselicho.
- Lena powiedz mi że ja też będę taka szczęśliwa.-powiedziała do mnie Pola kiedy młodzi tańczyli swój pierwszy taniec.
- Będziesz Pola,tylko musisz jak widać czekać na takiego co cię nigdy nie skrzywdzi.-przytuliłam ją.
- Czekam całe życie,więc te kolejne dni też poczekam.-zaśmiała się.
- Mogę panią prosić?-zapytał mnie Bartek.
- Jasne,a gdzie dzieci?-zapytałam.
- Rodzice Izy powiedzieli że przypilnują.-udaliśmy się na parkiet i kołysaliśmy w rytm muzyki.
- Za tydzień wyjeżdżasz?-zapytałam.
- Za tydzień jadę do Warszawy na prezentację,a wyjeżdżam za dwa tygodnie,ale nie mówmy o tym.-przytulił mnie.
- Będę cholernie tęsknić za tobą.-szepnęłam.
- Lenka,proszę nie rozmawiajmy o tym teraz.-pocałował mnie w czoło i oddaliśmy się całkowicie w dźwięki muzyki.Zabawa była fantastyczna,nawet nie sądziłam że dzieci wytrzymają do 4:00 rano,ale jak widać potrafią człowieka zaskoczyć.Kiedy wróciliśmy do mieszkania od razu padliśmy na łóżko tak jak staliśmy.
I niestety od dziś zostały nam tylko dwa tygodnie razem.......
 
 I jest kolejny :)
Taki na koniec tygodnia.Z okazji zbliżających się Świąt na które czekałam bardzo długo,pragnę życzyć wesołych i radosnych świąt,ciepłego rodzinnego klimatu i przede wszystkim wielki stos prezentów.
Kolejny rozdział pojawi się za tydzień ze względu na właśnie święta.
Bartek wyjeżdża czy przetrwają tą rozłąkę?????
Pozdrawiam Aga
 

sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział 44:

Tej nocy położyliśmy się bardzo późno spać.Musieliśmy sobie wszystko wyjaśnić,przeprosić.Spałam niewiele bo już o 8:00 byłam na nogach.Miałam takie wielkie wyrzuty sumienia,że wczoraj uderzyłam Bartka,przecież miał prawo się tak zachować.Myślałam też na ojcem,nie wiem co takiego naopowiadał Damian,że on nie potrafi mi zaufać.Powinnam złożyć im wizytę i na poważnie porozmawiać.
- Co tak wcześnie wstałaś?-zapytał mnie Bartek obejmując od tyłu z zaskoczenia.
- A tak jakoś,a ty co wstałeś?-zapytałam.
- Bo ciebie obok nie było.-odwróciłam się do niego twarzą i zobaczyłam lekkie zaczerwienienie na policzku.Dotknęłam tego miejsca i spuściłam wzrok.
- Przepraszam cię.-szepnęłam.
- Lena należało mi się,przesadziłem wczoraj.-pocałował mnie.
- Bartek,a ty masz dobry garnitur?-zapytałam.
- No tak,a co?
- Przecież za trzy tygodnie jest ślub Izy,poczekaj ja pójdę go wyjąć i zmierzysz go.
- Ale po co jest dobry.-powiedział,a ja na niego spojrzałam na niego.
- Zmierzysz go bo nie chcę się wstydzić jak będzie za krótki na ciebie wielkoludzie.-zaśmiałam się i poszłam szukać jego garnituru.To było trochę trudne,bo okazało się że on go nie ma.Po prostu świetnie,po moim godzinnym poszukiwaniu przypomniało mu się,że jest w Nysie.Świetnie,a ja tu się męczę i go szukam.
- Bartek,co ty na to jak pojedziemy na zakupy i od razu po dzieci?-zapytałam siadając mu na kolanach w salonie.
- No dobra,musimy lodówkę uzupełnić.-po śniadaniu,ubraliśmy się i ruszyliśmy najpierw na zakupy.Kupiliśmy żywność i nawet udało mi się go namówić na kilka ciuchów dla dzieci,a ja nawet dostałam fajną bieliznę i jak on stwierdził że ojciec wychodzi zawsze bez niczego.
Kiedy byliśmy w drodze do Katowic nic nie mówiliśmy,panowała taka cisza,ale to nie była taka cisza która mi przeszkadzała,wręcz odwrotnie.Przy niej mogłam się odprężyć.
- Lena mogę zadać ci pytanie?-odezwał się do mnie w końcu.
- Jasne,o co chodzi?-spojrzałam na niego uważnie.
- Chciałabyś wrócić do siatkówki?-zdziwił mnie tym pytaniem.
- Co cię tak nagle wzięło?
- Oj normalnie się pytam.-zaśmiał się.
- Nie wiem,nie zastanawiałam się.
- A gdybyś miała taką możliwość?-zapytał,jego pytania trochę zaczynały mnie mnie drażnić.
- Do czego zmierzasz?-zapytałam.
- Po prostu chcę się zapytać,czy jesteś szczęśliwa?
- Uważasz,że nie jestem szczęśliwa?-zapytałam patrząc na niego bardzo uważnie.
- Nie,mam nadzieję że jesteś ze mną szczęśliwa.-zaśmiał się by rozładować maleńkie napięcie które się stworzyło.
- Jestem bardzo szczęśliwa,bo mam cudowne dzieci i cudownego narzeczonego,ale mam nadzieję że za niedługo męża.Wiesz muszę ci się do czegoś przyznać.
- No dawaj.-zachęcał mnie.
- Zawsze chciałam mieć na nazwisko Kurek,odkąd cię poznałam to wyobrażałam sobie nasz ślub,jacy jesteśmy szczęśliwi.Nie sądziłam że ty spojrzysz na mnie.Przez całe gimnazjum bałam się do ciebie zagadać,a jak nauczyciel kazał mi być z tobą w grupie,albo w parze to myślałam że mi serce wyskoczy.W liceum postanowiłam się stać bardziej odważniejsza.
- I wtedy zwróciłaś moją uwagę,nie byłaś już szarą myszką,która wiecznie się chowała.-złapał mnie za rękę.
- No wiesz myślałam że ta cała Kinga mi cię zabierze.-zaśmiałam się.
- A wiesz że ją spotkałem w Spale?-powiedział,a ja się zaciekawiłam.
- Co dalej taka ładna?-zapytałam trochę ironicznie.
- Lenka nie bądź zazdrosna bo spotkałem ja jak szła z mężem do lekarza z ciążowym brzuchem.-zaczął się śmiać.
- Bardzo śmieszne baranie jeden.Po prostu boki zrywać.-uderzyłam go w ramię.
- Kocham cię Lenor.-śmiał się dalej i ja w końcu nie wytrzymałam.
- Nie mów do mnie Lenor.
- Kocham cię.-złapał mnie za rękę.Cała w skowronkach włączyłam radio i z niego poleciał hit tego roku.
- O tak kocham ją.-powiedział Bartek i zaczął śpiewać wraz z piosenkarzem,sama się dołączyłam.W końcu dojechaliśmy pod blok Poli.Weszliśmy na odpowiednie piętro i zadzwoniliśmy dzwonkiem.
- O cześć,już mi je zabieracie?-zapytała z uśmiechem i mocno mnie przytuliła.
- No wiesz nie chcemy ci kłopoty robić.-zaśmiał się Bartek.
- Przecież to żaden kłopot,to aniołki.-powiedziała.
- Tak,dopóki Maja nie zacznie zadawać głupich pytań.-powiedziałam i weszliśmy do salonu.
- Mama,tata.-krzyknęła Maja jak tylko nas zobaczyła i rzuciła się w ramiona swojego ojca.
- A gdzie Kubuś?-zapytałam i w tym momencie Pola przyszła z moim drugim szczęściem do salonu.-Jest moje szczęście najdroższe.-wzięłam go na ręce.
- Tęsknił za wami bo trochę płakał w nocy,ale Maj pomagała mi go uspokajać.-uśmiechnęłam się do niej.
Zostaliśmy na obiad u Poli i stwierdziliśmy że musimy wracać.W Bełchatowie byliśmy po 22:00 bo jeszcze pojechaliśmy odwiedzić jeszcze Izę i Sebę.Jestem tak zadowolona z ich szczęścia,teraz muszę jeszcze znaleźć kogoś dla Poli,tak pobawię się w swatkę i jeszcze Izę w to wkręcę.
Dzieci bardzo szybko zasnęły,więc my mogliśmy zająć się sobą.Usiedliśmy w salonie i oglądaliśmy film puszczony w telewizji.Padło na "Powiedz Tak"świetny film,oczywiście popłakałam się ale już tak mam.Spać poszliśmy po 00:00.Kiedy wreszcie udało mi się zasypiać,to obudził mnie Sms.Kiedy go odczytałam to oczy mi o mało nie wyszły.
- O mamusiu.-pisnęłam ze szczęścia.Przez co obudził się Bartek.
- Co się stało?-zapytał zaniepokojony moim krzykiem.
- Popatrz na to.-pokazałam mu telefon by zerknął na ekran i od razu na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- No to się dzieje.-powiedział,więc posłuchajcie dostałam sms'a od mojej koleżanki z liceum z zaproszeniem na spotkanie klasowe:
Klasową zabawę bardzo długo się pamięta. W tym na pewno pomogą nam wasze buzie uśmiechnięte ! Serdecznie zapraszam ciebie Lenko i Bartusiu w dniu 20 lipca o godz. 18:00 adres:oczywiście nasza najlepsza wagarowa kawiarnia.
Dora
- Odpiszę,że będziemy.-spojrzałam na niego,a on kiwnął głową z rozbawieniem.
- Będziemy skarbie.-oczywiście na jednej wiadomości się nie skończyło,pisałam z Dorotą do rana i tak oto tym sposobem znowu byłam nie wyspana.Nie mogę się doczekać już tego spotkania.
Ten tydzień bardzo szybko minął i nadszedł dzień naszej klasowej zabawy.Od rana biegałam i nie wiedziałam w co się ubiorę.Postanowiliśmy w między czasie pojechać na kilka dni do Nysy.U rodziców Bartka byliśmy około 16:00.Szybko się przywitaliśmy i ja zajęłam łazienkę bo musiałam się przygotować.
Szybko zrobiłam sobie fryzurę i się ubrałam.
- Bardzo ładnie wyglądasz.-powiedział Bartek kiedy zeszłam na dół.
- Dziękuję skarbie,ty też.Chodźmy żeby się nie spóźnić.-pociągnęłam go za rękę.Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i wyszliśmy do kawiarni kiedy tam dotarłam to zobaczyłam naszą całą zwariowaną klasę.
- O państwo Kurek przybyło.-zaśmiał się Jarek.Zaśmiałam się i od razu przytuliłam moje koleżanki,nie powiem brakowało mi ich strasznie.Niestety nie obyło się to spotkanie bez Roksany,całe liceum jej nie lubiłam,zawsze chciała mi Bartka odebrać.
- Lena jak ty ślicznie wyglądasz,wiesz poszłam do twoich teściów bo nie miałam twojego numeru.-powiedziała Dorota.
- Dora to jeszcze nie są moi teściowie.-zaśmiałam się.
- Jak to,Bartek jeszcze cię nie zaciągnął pod ołtarz?-zaśmiała się.
- Nie,na razie się oświadczył.-pokazałam jej moją rękę z dowodem.
- Ale z tego co mówiła pani Iwona to macie dzieci.-powiedziała poi chwili.Pociągnęłam ją za rękę i wyszłyśmy na zewnątrz.
- Doris posłuchaj mieliśmy z Bartkiem malutką przerwę w związku.-powiedziałam i zaczęłam jej wszystko opowiadać.Ona słuchała mnie bardzo mnie uważnie.-No i teraz znowu nam się jakoś układa.-skończyłam swoją historię.
- To dlatego nie wstawiłaś się na treningach w klubie.-powiedziała,a ja na nią spojrzałam.-No wiesz do tego co starałyśmy się obie.-a ja pokiwałam głową.
- Po prostu,nie mogłam.
- Dobrze że zmądrzeliście oboje bo nie ręczyłabym za siebie.-powiedziała.
- Dobra a co u ciebie?-zapytałam.
- Nie uwierzysz ale jestem z Jarkiem.-powiedziała,a ja zaczęłam się śmiać.
- Czekaj jak to było,nigdy nie będę z takim burakiem jak Jarek.Co się więc stało?
- Lenka no zakochałam się,a wiesz że miłość trafia w niewiadomym dla nas czasie.Dosyć chodźmy do środka.-weszłyśmy do kawiarni i zaczęliśmy zabawę.Miło było znów spotkać się wszyscy,chodź wolałabym bez Roksany,no ale jakoś ją przeżyję.
- Lenor,kopsnij do lady po cukier.-powiedział Jarek,a ja uderzyłam go w ramie.
- Nie mów do mnie Lenor i sam se leć.- Sobie,Lenor sobie.-zaśmiał się Maciek.
- Se sobie,też różnica.-zaśmiałam się.
- W ogóle musicie nam pokazać te swoje szkraby.-powiedziała Kasia.
- No wiesz Kasiu kto zasłuży to zobaczy.-powiedział Bartek.
- Dobra chłopaki lecimy.-powiedział Tomek,a ja wiedziałam co to znaczy,poprawka wszyscy wiedzieliśmy co to znaczy.Jeżeli jeden mówił idziemy to znaczy że idą na fajki.
- Oni się nie zmienią już nigdy.-zaśmiała się Gosia.
- Raczej nie,ale miejmy jeszcze ten cień nadziei.-powiedziałam poważnie,ale nie wytrzymałam i się zaśmiałam.Nagle do kawiarni wszedł Eryk,można rzec że takie klasowe ciacho.Bo każda dziewczyna chciała z nim chodzić i muszę przyznać że w szkole na małą chwilkę zapominałam o Bratku i leciałam na Eryka.Nic się nie zmienił,tak samo przystojny i dobrze zbudowany,ale wolę mojego wielkoluda.
- Cześć dziewczyny.-uśmiechnął się i nam ugięły się kolana,co ten człowiek z nami robił.
- Cześć Eryk.-odezwała się Ula.
- Miło was znowu zobaczyć i oczywiście wszystkie piękne.-ale kokietował,w końcu wrócili nasi chłopcy i przywitali się z kolegą.Zabawa trwała dalej,ale co to zabawa bez alkoholu i tańców.Kiedy poleciały dźwięki Bałkanicy wszyscy ruszyliśmy na parkiet.Wszystko trwało do 2:00 w nocy,kiedy wyszliśmy z kawiarni nie poszliśmy do domów tylko na rynek.Gdzie wydzieraliśmy się i chlapaliśmy w fontannie.Poczułam się jak w szkole,wspomnienia wróciły i co najważniejsze nasza przyjaźń przeżyła już tyle lat.
Obudziłam się w łóżku,w pokoju Bartka.Spojrzałam na zegarek i przeraziłam się.Była godzina 14:00.Szybko zerwałam się z łóżka i poleciałam do kuchni,gdzie słyszałam odgłosy radia.
- O dzień dobry Lenko.-powiedziała pani Iwona.
- Dzień dobry,jak mi wstyd wstawać o takiej godzinie.-powiedziałam.
- Przestań musiałaś się wyspać bo takiej imprezie.-zaśmiała się.-Bartek poszedł z Adamem i dzieciakami na plac zabaw.
- To dobrze,wolałabym się najpierw ogarną niż żeby mnie wszyscy oglądali taką.-powiedziałam.
- Fajnie było? Bo przecież od Bartka nic się dowiedzieć nie mogę.
- Fajnie,miło było się spotkać ze wszystkimi,ale nie powiem byli wszyscy zdziwieni że ja i Bartek nie jesteśmy małżeństwem.-zaśmiałam się.
- Teraz widzę jak wam taka wielka przerwa pomogła we wszystkim,żeby odbudować od początku.-powiedziała i się uśmiechnęła.
- Tak też to zauważyłam,mam nadzieję że takiej przerwy już nie będzie.
- Raczej nie,oj Lenko o­pat­rz, co ta miłość wy­rabia z ludźmi!
- Le­piej zo­baczmy, co ro­bi jej brak.-zaśmiałyśmy się,poszłam szybko się ubrać i pomogłam pani Iwonie z obiadem,później wrócił Bartek i spędziliśmy resztę dnia na romantycznym spacerze,taki mój kochany romantyk.......
 
 
 
Po prostu wielkie PRZEPRASZAM,brak weny we mnie wstąpił.Na szczęście wróciła następny pojawi się w tygodniu.
Jeszcze raz przepraszam.
Pozdrawiam Aga

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 43:

- O co wam chodzi?-zapytałam.
- Lena,kto to jest Damian?-zapytała mama.
- Nie znam żadnego Damiana.-powiedziałam,a tata się zaśmiał.
- Znam cię od urodzenia więc nas nie oszukasz,a nawet był tu.-powiedział zdenerwowany.
- Nawet nie wiesz jak się na tobie zawiedliśmy.Mówiłaś że Bartek pocieszył się po waszym rozstaniu,a ty w trakcie waszego związku z tym Damianem.-powiedziała mama.
- Nie prawda,nigdy nie zdradziłam Bartka,a on jest idiotą.-krzyknęłam.
- Lena ja nie wiem co mam myśleć,przyszedł tu powiedział że chce zobaczyć swojego syna,powiedział że ty o tym wiesz,później Maja mówi że nie raz się z nim kłóciłaś i raz nawet miałaś spięcie z Bartkiem przez niego.
- Tato przecież wiesz,że nigdy....-zaczęłam ale mi przerwał.
- Nie wiem,ale przepraszam muszę to przemyśleć.-powiedział i poszedł do sypialni.
- Mamo uwierz mi,to nie prawda.-powiedziałam,a ona pokręciła głową i też poszła do sypialni.
Zrobiło mi się normalnie słabo,na myśl że on był tu i naopowiadał rodzicom głupot,a oni zawsze byli tacy że brali sobie wszystko do serca i dlatego teraz mi nie wierzą.Nie wiedziałam co ze sobą zrobić,czy mam iść do tego idioty i zabić go,czy mam w końcu powiedzieć Bartkowi.Usiadłam na parapecie i myślałam przez całą noc.
- Lena my będziemy już jechać.-z rozmyślań wyrwała mnie mama.Spojrzałam na zegarek i była już 6:00.
- Mieliście zostać tydzień.-szepnęłam.
- Lena,wiesz jaki jest tata.Ja zrozumiałam że jest coś nie tak,ale tata potrzebuje więcej czasu.Daj mu czas.-powiedziała.
- Mamo nie chce żebyście uważali mnie za puszczalską.-powiedziałam rozpaczliwie.
- Nie uważamy tak,to twoje życie.Postępujesz jak chcesz,a my tylko chcemy wiedzieć prawdę.
- Dobrze,znam go ale nic nigdy z nim nie robiłam.Bartek był pierwszym mężczyzną i dalej nim jest.On uroił sobie w głowie coś i teraz mi nie odpuszcza.Proszę zostańcie ze mną.-złapałam ją za rękę i rozpłakałam się.
- Teresa wychodzimy.-do kuchni wszedł tata.
- Andrzej,przecież mieliśmy zostać tydzień,zostańmy.-zaczęła mama,ale wiedziałam że tata jest nieugięty.
- Nie chcę bawić się w grę Leny.Nie potrafiłem nawet myśleć że tak mogłaś skrzywdzić Bartka i Maję.Nie wiem kim jest ten Damian,ale jeżeli to była twoja nie wiem przygoda jak Bartek był na zgrupowaniu to ja nie mam córki.-powiedział i wyszedł trzaskając drzwiami.Było mi przykro słysząc takie słowa,mama powiedziała mi że porozmawia z nim i też wyszła.Dlaczego znowu mi się pieprzy życie.Poszłam wziąć gorący prysznic i chwilę pomyślałam co mam zrobić.Niewiele myśląc po wyjściu z łazienki chwyciłam za telefon i biłam się z myślami:Bartek,Pola,Monika czy Iza.
Oczywiście wybrałam Polę,bo przecież Bartek teraz trenuje,Monika opiekuje się małą,a Iza szykuje ślub.
- Halo?-usłyszałam.
- Cześć Pola,masz czas się dziś spotkać?-zapytałam.
- Jasne,a coś się stało?-i tym pytaniem wywołała u mnie wielki płacz.Nie musiałam długo na nią czekać,po godzinie siedziała w moim salonie i mnie mocno tuliła.
- Nie płacz wszystko się wyjaśnij,Bartek wraca za kilka dni i znów mu nastuka i będzie spokój.-powiedziała.
- Pola,ale ostatnio mu nastukał i miałam ile spokoju trzy miesiące,a dobrze wiesz jaki jest Bartek,on też przestanie mi ufać.
- Wiem że Bartek jest zazdrosny,ale jak widać nie można olewać tego Damiana.Zadzwonisz dziś do Bartka i mu wszystko powiesz.
- Boję się że tata zrobił już to za mnie.-szepnęłam.
- Nie wiem czy wtrącił by się do twoich spraw.-powiedziałam,a ja się zaśmiałam.
- On jest pierwszy do tego bo musi znać prawdę.Wiesz poczułam się jak dziwka,która jak wyjeżdża mąż w delegacje leci do innego.Nigdy nie miałam innego.Przecież wiesz,że przez 7 lat nie miałam innego bo w sercu był zawsze Bartek.Pola błagam pomóż mi.-szepnęłam i znów się rozryczałam.
- Lena posłuchaj wezmę Maję i Kubę do Katowic,a ty jak przyjedzie Bartek powiesz mu o wszystkim nawet gdyby powiedział,że to koniec.-powiedziała a ja na nią spojrzałam.
- Jak to koniec,przecież ja sobie nie poradzę bez niego.
- Lena źle mnie zrozumiałaś,albo ja się źle wyraziłam.Może się zdarzyć że będziecie musieli od siebie odpocząć dlatego zabiorę dzieci i ty później przyjedziesz.
- Pola ja nawet takiej opcji nie chcę,za dużo cierpiałam,żeby go znów stracić.Kolejny raz tego nie przeżyję.-powiedziałam.
- Lena tylko żeby nie przyszło ci znowu do głowy.....-zaczęła ale jej przerwałam.
- Nigdy już więcej nie sięgnę po nie.-powiedziałam wiedząc o co jej chodzi.
Więc od czego zacząć,wiecie że jak zaszłam w ciąże to przeprowadziłam się do Katowic,jakoś psychicznie dawałam sobie radę,ale niestety kiedy doszły do mnie pierwsze artykuły jak to Bartek jest szczęśliwy ze swoją nową dziewczyną,że wiążą ze sobą przyszłość,chcą mieć ze sobą dzieci to coś we mnie pękło.Nie wytrzymałam i sięgnęłam po tabletki nasenne,chciałam uciec od tego wszystkiego.Osierociłabym Maję,gdyby nie Pola i Iza,które znalazły się w sam raz w danym czasie i miejscu.Rodzice do dziś nic nie wiedzą,wtedy Pola podała się jako moja siostra.Wtedy zrozumiałam jaka byłam głupia robiąc coś takiego.Nie mogę tego tłumaczyć tym,że czułam się smutna od tego wszystkiego,po prostu myślałam tylko o sobie.Dziś jak pomyślę że Maja nie miałaby matki to nic tylko bić głową w mur.
- Lenka pamiętaj że masz mnie i Izę nie ważne co by się działo.-przytuliła mnie i kazała spakować rzeczy dzieci.
Wreszcie dziś przyjeżdża Bartek mam nadzieję że mimo wszystko wesprze mnie.Od 8:00 siedziałam jak na szpilkach,czekając na to żeby przekroczył próg mieszkania.Z tego całego stresu wysprzątałam mieszkanie nawet nie pominęłam żadnego małego zakamarku.Około 10:00 usłyszałam szczęk zamka w drzwiach.
- Jestem.-i to upragnione słowo jestem,ale wiedziałam że nie na długo to szczęście będzie.Poszłam do przedpokoju i od razu znalazłam się w jego silnych ramionach.
- Tęskniłam.-szepnęłam.
- Ja za tobą też.-powiedział i mnie pocałował.Brakowało mi jego ust ich smaku,jego zapachu.
- Chodźmy do salonu.-złapałam go za rękę.Kiedy siedzieliśmy na kanapie to sparaliżowało mnie wszystko.
- Gdzie dzieci?-zapytał.
- U Poli bo ja muszę z tobą porozmawiać.-szepnęłam,a on spojrzał na mnie uważnie.
- Coś się stało?-zapytał,a ja pokiwałam głową.
- Bartek pamiętasz jak wtedy wylądowałam w szpitalu przez tą sytuacje z Damianem?-zapytałam,a teraz to on pokiwał głową.-Posłuchaj kilka dni,a nawet kilkanaście dni temu spotkałam go pod sklepem,później znów tu zaczął przychodzić,tylko proszę nie przerywaj mi.-powiedziałam kiedy już chciał mi coś powiedzieć.-No gdy pojechałam po sukienkę na ślub Izy,on tu przyszedł.Byli tu rodzice,a on im naopowiadał takich rzeczy,że się nie odzywają do mnie i musiałam ci o tym powiedzieć,bo wiem że sama nic nie osiągnę.-kiedy skończyłam,on nie odzywał się bardzo długo,jak dla mnie za długo.-Powiesz coś?-zapytałam.
- A co mam powiedzieć,skoro ty kolejny raz nie powiedziałaś mi od razu.Leny pomyślałaś chociaż że gdyby tu przyszedł,a ty byłaś sama to.-urwał,a ja spojrzałam w podłogę.-Oczywiście że nie pomyślałaś,wiesz myślałem że możemy sobie ufać.
- Ale możemy Bartek,bałam się po prostu ci powiedzieć.-powiedziałam.
- Dlaczego do cholery!-krzyknął.
- Właśnie tego że z niczego wyjdzie kłótnia.
- Z niczego,dla ciebie to normalne że jakiś facet nachodzi cię,proponuje ci seks i nie przestanie,dopóki z nim nie pójdziesz do łóżka.Chyba że ty chcesz z nim iść do tego łóżka,albo rzeczywiście przespałaś się z nim.-krzyczał,a ja nie mogłam wytrzymać i uderzyłam go w policzek.
Mierzyliśmy się groźnymi spojrzeniami.Żadne z nas nic nie mówiło,ja nawet nie potrafiłabym nic powiedzieć.
- Nigdy nie sądziłam że posądzisz mnie kolejny raz o zdradę.-szepnęłam w końcu.
- Może to pokazuje że do siebie nie pasujemy.-powiedział.
- Chcesz powiedzieć że to koniec?-zapytałam.
- Nie bo do cholery cię kocham.-krzyknął.
Podeszłam do niego i przyciągnęłam jego jego twarz do mojej.
- Przepraszam skarbie,ale ja już dłużej nie mogę wytrzymać.Chcę normalne życie.-szepnęłam płacząc.
- Poradzimy sobie z nim,obiecuję ci.-przytuliłam go.Wystraszyłam się że to będzie nasz koniec,ale przecież mamy dwójkę dzieci musimy myśleć o nich.
Nigdy nie sądziłam,że moje życie będzie takie trudne,że będę musiała przezwyciężyć tyle trudności.Choć to nie są trudności,to kara za te wszystkie moje głupoty,a najgorsze jest to że pociągam za sobą przez to wszystko swoich najbliższych.Boże błagam daj mi już żyć.Życie by­wa ciężkie i trud­ne,ale co jest ciężkie z cza­sem sta­je się lżej­sze a trud­ne łatwiejsze,tak zawsze powtarzała moja babcia tylko czuję,że to mnie nie dotyczy.Czasami mam taką myśl żeby zakończyć to wszystko jednym pociągnięciem,jednym nieszczęśliwym wypadkiem,to chyba najprostsze rozwiązanie,ale boję się zadać taki ból moim bliskim,którzy nawet w najgorszym dnie w jakim się znajduję próbują mnie wyciągnąć.Nikt nie po­wie­dział mi, że przejście przez życie będzie łat­we, ale nikt też nie po­wie­dział, że będzie ono aż tak trudne.Dlacze­go to wszyt­ko mu­si być ta­kie trud­ne?! ...Bo nie na­zywałoby się "Życie".



I jest kolejny :)
Przepraszam że taki krótki,ale dopadła mnie angina i napisanie dla mnie takiego rozdziału to było wielkie wyzwanie.
Lena ma na prawdę ze mną ciężko chcę w pewnym sensie pokazać że życie nie zawsze każdemu trafia się kolorowe.Następny rozdział pojawi się we wtorek.Dziękuję za komentarze i zachęcam do dalszego komentowania.
Pozdrawiam Aga




środa, 3 grudnia 2014

Rozdział 42:

Do sypialni poszliśmy około 1:00 w nocy.Położyłam się na swojej połówce łóżka i chciałam iść spać,ale Bartek miał inny plan.
- Bartek idź spać.-powiedziałam.
- Stęskniłem się za tobą.-powiedział i znów zaczął mnie całować po szyi.
- Ale ja nie chcę się dziś kochać.-szepnęłam,a on oderwał się ode mnie i odwrócił plecami.-Tak teraz się obraź.
- Po prostu chciałem się tobą nacieszyć.-powiedział lekko wkurzony.
- Dobrze,ale ja nie mam ochoty znowu chodzić 9 miesięcy z brzuchem.-troszkę zaczęłam się nakręcać,ale to wszystko przez ten okres.
- Boże powiedz po prostu że nie chcesz się kochać ze mną a nie wymyślasz.
- Wiesz co mam dość,nie umiesz zrozumieć że nie mam ochoty.-krzyknęłam.
- A czy ty nie możesz zrozumieć że chciałem się tobą nacieszyć.-sam krzyknął.
- Tak bardzo chcesz się z kimś kochać to leć do Sabinki na pewno będzie chętna.-powiedziałam,a raczej wrzasnęłam i wstałam z łóżka.
- Wiesz myślałem że jak przyjadę to się ucieszysz ale ty masz wiecznie pretensje,mam dość jutro a tak na prawdę dziś wracam do Spały i nie przyjadę w żaden weekend.-powiedział.
- Dobrze,ona jest w Spale więc cię pocieszy,ale nie zapomnij że masz dwójkę dzieci.-powiedziałam i wyszłam z sypialni trzaskając drzwiami.Przez co obudził się Kuba,więc udałam się do pokoju syna i uspokoiłam go.Tak bardzo rano się cieszyłam że jest z nami,a teraz żałuje że jest,nie wiem cała ta głupia kłótnia tylko dlatego że nie chciałam się z nim kochać.Przecież mamy prawo nie chcieć,ale nie facet jak chce musi dostać,nie ze mną te numery.
- Lenka?-usłyszałam szept ta sobą,odwróciłam głowę i zobaczyłam Monikę.
- Coś się stało,źle się czujesz?-zapytam wstając delikatnie z fotela który stał koło łóżeczka.
- Nie,ale usłyszałam krzyki i o co poszło?-zapytała gdy usiedliśmy w salonie.
- O głupotę,a oczywiście ja powiedziałam o kilka słów za dużo.-zaśmiałam się z tej bezsilności.
- Pogodzicie się jestem pewna.-powiedziała i złapała mnie za rękę.
- A jak z Miśkiem zadowolona,że przyjechał?-zapytałam.
- No jasne,teraz najbardziej go potrzebuję.Wiesz za kilka dni zaczyna się 8 miesiąc boję się,że zacznę rodzić przed terminem.
- Spokojnie,ja też rodziłam przed terminem,ale tak się zdarza.-powiedziałam.
Przegadałyśmy chyba całą noc,bo do łóżka wróciłam około 5:00,delikatnie położyłam się koło Bartka.
- Przepraszam.-szepnęłam mu do ucha i położyłam głowę na swoją poduszkę i szybko odleciałam.
Obudził mnie hałas w salonie,spojrzałam na zegarek i zobaczyłam 10:00,tak 5 godzin spania.Wstałam i poszłam do łazienki się ubrać.
- A co tu się dzieje?-zapytałam jak zobaczyłam wielki koc rozłożony w salonie który był indiańskim namiotem.
- Bawię się z tatą i wujkiem w indianin.-podbiegła do mnie Maja z pomalowaną buzią i piórami we włosach.
- Aha a gdzie ciocia?-zapytałam.
- W kuchni z Kubusiem.-krzyknęła i poleciała do Michała i Bartka.Udałam się szybko do kuchni.
- Monia ja cię strasznie przepraszam miałaś odpoczywać,a nie zajmować się Kubą.-powiedziałam i wzięłam od niej syna.
- Nie przesadzaj,trochę poćwiczę opiekę,a ty miałaś też odpoczywać.-stwierdziła.
- Jakoś mi to nie wychodzi.-powiedziałam i przytuliłam Kubę,a on się we mnie wtulił.
- Lena chłopaki dziś jadą około południa.-powiedziała a ja posmutniałam.-O co się tak na prawdę pokłóciliście?-spojrzała na mnie.
- O nic ważnego,ale wiesz pójdę go przebrać i idę z nim na spacer.-szepnęłam i szybko się zmyłam.I tak jak powiedziałam tak zrobiłam,ubrałam Kubę i poszłam do parku.Siedziałam na ławce i tak myślałam.
- No widać że podobny do mnie.-usłyszałam nad sobą,odwróciłam głowę i zobaczyłam Damiana.
- No raczej nie.-zaśmiałam się i zaczęłam kierować się w stronę domu.
- Poczekaj,przemyślałaś moją propozycję?-zapytał.
- Jaką,tą która nigdy się nie wydarzy?-zaśmiałam się.
- Lena przecież wiem,że ci się podobam.Ja o dużo nie proszę.-powiedział i mnie zatrzymał.
- Damian prosił o bardzo dużo,a ja mam dość.Poszukaj sobie innej,która będzie chciała cię na co dzień widywać bo ja nią nie jestem.-powiedziałam.
- Wiesz,że pożałujesz swojej decyzji.Ze mną się tak nie zaczyna.-szepnął złym głosem i odszedł.Usiadłam na ławce bo musiałam się uspokoić.Kiedy było już w porządku,to poszłam do mieszkania.
- O Lenka myślałam że nie zdążysz.-powiedziała Monia,stojąc z Mają i chłopakami przed blokiem.Spojrzałam na Bartka,chciał tak bez pożegnania wyjechać.
- Pa tatusiu,masz mój rysunek?-powiedziała Maja przytulając Bartka.
- Mam myszko.-pocałował ją w czubek głowy.Podszedł też do Kubusia i się z nim pożegnał i tak nadzwyczajnie wszedł do samochodu,nie odezwał się do mnie.
- Pa Lena,dzięki że masz na oku Monię.-podszedł do mnie Michał.
- Nie ma sprawy,pa Misiek i powodzenia.-przytuliłam go.Wszedł do auta i odjechali.Nie powiem znowu moje serce miało wielką pustkę,a teraz była większa bo nie usłyszałam tego ciepłego Kocham cię z jego ust.Smutna nakarmiłam Kubę i ułożyłam do snu,później podałam obiad dla wszystkich i zamknęłam się w sypialni.Ta cała sytuacja doprowadziła mnie do wielkiego płaczu przez całą noc.Próbowałam przed Mają ukryć że jestem smutna,ale przed nią nic się nie da ukryć.
Następnego dnia kiedy wychodziłam z łazienki usłyszałam jak Maja rozmawia przez telefon w mojej sypialni.Podeszłam bliżej drzwi i nasłuchiwałam.
- Tatusiu,a ty wiesz dlaczego mama jest smutna,i w nocy strasznie płacze?
- .........
- Dobrze,zaraz jej dam telefon.-usłyszałam,odeszłam od drzwi i udałam się do salonu.-Mamusiu telefon do ciebie.-podbiegła do mnie i podała mi urządzenie.
- Halo?-zapytałam.
- Cześć Lena.-usłyszałam.
- Cześć Lena.-sparodiowałam go i się zaśmiałam.-Tylko tyle masz mi do powiedzenia?-zapytałam wychodząc na balkon,żeby Maja nie podsłuchiwała.
- Wiem,że zachowałem się jak kretyn.Nie powinienem cię tak namawiać i w ogóle.
- Bartek,wiesz dobrze że nie chcę znowu być w ciąży.-powiedziałam.
- Wiem,przepraszam.-szepnął.
- Bartek bo ja ci muszę coś powiedzieć.-zaczęłam ale nagle usłyszałam głos Sabiny " Bartuś chodź trener woła ".-Idź trener cię woła.
- Ale co chciałaś powiedzieć?-zapytał.
- Nic,idź bo się sztab wkurzy.-powiedziałam i się rozłączyłam.
Tydzień później:
Spałam sobie spokojnie kiedy usłyszałam wołanie Moniki.Szybko wstałam i pobiegłam do jej pokoju.
- Co się stało?-zapytałam.
- Chyba odeszły mi wody.-pisnęła,a ja pobladłam.
- O boże.-szepnęłam.
- Ała.-krzyknęła.Podbiegłam do niej i pomogłam usiąść.
- Spokojnie Monia,zadzwonię na pogotowie.-powiedziałam.Pobiegłam szybko zadzwonić po karetkę,przyjechała po 15 minutach.Zabrali ją a ja pobiegłam po sąsiadkę,żeby przypilnowała mi dzieci.Szybko wsiadłam do auta i ruszyłam z piskiem opon do szpitala.
Kiedy się tam znalazłam poleciłam na recepcje.
- Przed chwilą przywieziono rodzącą kobietę,w której sali jest?-zapytałam.
- Sala 16.-powiedziała pielęgniarka,szybko się tam udałam.Poprosiłam lekarza,żeby mnie poinformował o wszystkim,siedziałam pod salą kolejną godzinę a tu nic.Z tego wszystkiego przypomniałam sobie,że może warto zadzwonić do Michała.Rozmowa trwała bardzo szybko,obiecał być jak najszybciej.Wreszcie po trzech godzinach wyszedł lekarz z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Pani koleżanka urodziła zdrową córeczkę.-powiedział,a ja się ucieszyłam.Gdy ją przewieźli na normalną salę,mogłam do niej wejść.
- Moniś,udało ci się.-przytuliłam ją.
- Bez ciebie nie udało by się.-szepnęła,spojrzałam na małą kopię Michała i w oczach stanęły mi łzy.-Czemu płaczesz?-zapytała.
- Przypomniało mi się jak urodziłam Maję,strasznie panikowałam,ale udało się.-zaśmiałam się.Nie rozmawiałyśmy długo bo chwilę później do sali wpadł szczęśliwy Michał,a za nim wszedł Bartek.
- Moniś.-pisnął Michał i pocałował swoją narzeczoną.
- Pójdę kupić sobie kawę bo usnę na stojąco.-powiedziałam i wyszłam,ale za mną udał się Bartek.
- Lenka możemy pogadać?-zapytał.
- Przecież gadamy.-powiedziałam i wyjęłam kawę z automatu.
- Skarbie ja wiem,że zawaliłem.Przepraszam.-szepnął i złapał mnie za rękę,ale ją wyrwałam.
- Bartek to,że nie chciałam się kochać nie oznacza że możesz się obrażać.Mam swoje dni kiedy nie mam ochoty.-powiedziałam stawiając kawę na stoliku.
- Rozumiem,przepraszam.-złapał mnie znów za rękę,ale tym razem się w niego wtuliłam.
- Cholernie tęskniłam.-szepnęłam.
- Ja za tobą też.-zaśmiał się.-A z kim zostały dzieci?-zapytał.
- Z panią Elą.Tylko ona o takiej godzinie nie śpi.-uśmiechnęłam się.
W domu byłam dopiero po 7:00,podziękowałam sąsiadce za opiekę i położyłam się na chwilę.Bartek niestety musiał wrócić do Spały,a Michał dostał cztery dni wolnego,w końcu ciamajda nie przygotowała jeszcze wszystkiego dla swojej córki.
Monika wyszła ze szpitala po pięciu dniach,pojechała do Żor bo przyjechali teściowie i jej rodzice.Znowu zostałam sama z dziećmi,ale nie na długo bo odwiedzili mnie rodzice.Jak dla mnie dobrze się złożyło bo zbliżał się termin moich zakupów z dziewczynami.
Jak było wszystko ustalone,z samego rana udałam się do Katowic,gdzie umówiłam się z Polą i Izą.Na miejsce dotarłam po 11:00.
- Cześć Lenka.-krzyknęły i mnie bardzo mocno przytuliły.
- Co zmalowałyście?-spojrzałam na nie.
- Dopiero zmalujemy,ale razem.-zaśmiała się Iza i pociągnęła mnie i Pole do salonu sukni ślubnych.Iza we wszystkich sukniach wyglądała ślicznie,w głowie miałam jak ja wybieram swoja suknię,ale kiedy patrzyłam na Polę która miała łzy w oczach to serce się rozrywało.
- Pola wierzę,że jeszcze nie raz tu wejdziemy szukać suknię.-przytuliłam ją,kiedy Iza poszła mierzyć kolejną kreację.
- No tak na twój ślub tu przyjdziemy.-zaśmiała się.
- I na twój też.-szepnęłam.
- Lena ja nigdy nie będę szczęśliwa,zawsze trafiam na dupków,ale jak to mówią jest zawsze na świecie osoba której się wszystko udaje i osoba której nic się nie udaje.-powiedziała.
- Pola,posłuchaj mnie będziesz szczęśliwa,czuję to.
- I jak dziewczyny.-rozmowę przerwała nam Iza wchodząc w pięknie leżącej na niej sukni.
- Chyba już wiem którą weźmiesz.-powiedziała Pola.
- Mi też się strasznie podoba.-więc pomogłyśmy jej wybrać suknię i nadeszła pora na nasze kiecki.Chodziłyśmy od sklepu do sklepu.Nic nie mogłyśmy wybrać,albo były ale nie nasze rozmiary,albo cena była nie ciekawa.Został nam ostatni sklep,pomyślałyśmy teraz albo nigdy.I trafiłyśmy świetnie,od razu w oczy rzuciła mi się ona.
- Lenka jak ty ślicznie w niej wyglądasz.-powiedziały dziewczyny kiedy ją ubrałam.
- I właśnie ją kupuję.-zaśmiałam się.
Pola wybrała ten sam krój tylko pudrowy kolor.Zadowolone pojechałyśmy później na ciacho i kawę.Niestety nastał wieczór i musiałam wracać do Bełchatowa.Takie życie matki.Zmęczona dotarłam do mieszkania i zastałam rodziców siedzących w kuchni bardzo zdenerwowanych.
- Coś się stało?-zapytałam.
- Nie masz nam nic do powiedzenia?-zapytała mama.
- Nie a co?-znów zapytałam.
- Więc kto to jest Damian?-zapytał teraz tata, ja od razu zbladłam........



I jest po długim czasie kolejny rozdział.Muszę was przeprosić,że nawet nie poinformowałam was o tym,ale niestety szkoła jest strasznie wymagająca i mama żądała poprawy ocen.
Kolejny pojawi się w sobotę.Mam nadzieję że ten wam się spodoba.
Pozdrawiam Aga
 


 

wtorek, 2 grudnia 2014

Wreszcie jestem :)

Przepraszam,że mnie nie było,ale zbliża się wystawianie ocen i musiałam je poprawiać,mam nadzieję że czekaliście i zobaczę was jutro jak wstawię rozdział.
Tak jutro rozdział się już pojawi i jeszcze raz wielkie PRZEPRASZAM !!!!!
Pozdrawiam Aga