Rozłąka jest egzaminem uczuć.Rozłąka czasem służy. Nie jest
prawdą, że tęsknota nas zabija. Ona sprawia, że nasza miłość jest
silniejsza, prawdziwsza, dojrzalsza...
Niestety nadszedł
dzień w którym muszę go oddać Włochom.Wczoraj miło spędziliśmy jego
urodziny,nic nie mówiliśmy o dzisiejszym dniu,miałam nadzieję że nie
nadejdzie a jednak.
Byłam na nogach już o 8:00,na lotnisko
mamy wyjechać o 11:00.Poszłam do kuchni i odwróciłam się do okna, by
po raz ostatni ujrzeć piękny widok, który witał mnie co rano,bo
wiem że teraz wszystko będzie inaczej.Nie będę zauważała codziennego
piękna miasta,które budziło się wraz ze słońcem.Jest mi ciężko z
myślą,że w najpotrzebniejszych momentach go nie będzie,ale wierzę że gdy
będę miała problem on z wszystkich swoich sił mi pomoże.
- Jeszcze tu wrócę, przysięgam.-szepnął mi na ucho,a ja się lekko uśmiechnęłam.
- A ja na pewno dołączę do ciebie.
- Bez Ciebie będzie mi trudno.-uśmiechnął się.
- Proszę Bartek nie smućmy się,bo to mi nie pomaga.
- Dobrze,przepraszam.-przytulił mnie.
- Bartek,obiecasz mi że będziesz o nas pamiętał?-zapytałam,a on się zaśmiał.
- Jesteście dla mnie najważniejsi,nie mógłbym o was zapomnieć.
- Dobra trzeba się ubierać,bo spóźnisz się na samolot.-powiedziałam patrząc na zegarek.Poszłam do łazienki i się ubrałam.Najciężej patrzyło mi się na jego pożegnanie z Mają i
Kubą.Mały to jeszcze nie rozumie,że jego tata wyjeżdża,ale Maja wie o co
chodzi.Starała się nie płakać,ale wiem że jak wyjdziemy to pójdzie i
zamknie się w pokoju i wtedy da upust swoim emocjom.
Wyszliśmy
z mieszkania żegnając się z rodzicami przyjmującego,i niosąc jego
wielkie walizki.W drogę na lotnisko to Bartek prowadził.Błagałam,żeby
uciekł mu samolot i pojawiła się informacja że już żaden samolot tam nie
poleci,ale w co ja wierzę,co godzinę jest lot do Włoch.Przez całą drogę
nic nie mówiliśmy,milczeliśmy tylko nie była ona uciążliwa wręcz
przeciwnie ona w jakimś stopniu ostudzała nasze emocje,znaczy u mnie
próbowała.Po dwóch godzinach dotarliśmy na lotnisko w
Łodzi.Wyciągnęliśmy wszystkie bagaże z samochodu,bardzo opornie mi szło
ciągnięcie walizki do środka.Na lotnisku musieliśmy jeszcze poczekać
godzinę bo wylot był o 14:30.Usiadłam na jego kolanach i mocno wtuliłam
się w jego ramię.Dalej panowała ta cisza,może dlatego że żadne z nas nie
potrafiło zacząć jakiej kol wiek rozmowy.Czas dziś nie był moim
przyjacielem,leciał zbyt szybko.Niestety usłyszeliśmy komunikat o locie
do Maceraty.
- To czas się pożegnać.-szepnęłam.
- Lenka,zobaczymy się szybciej niż myślisz.-zaśmiał się.
-
Mam dla ciebie prezent.-powiedziałam i z torebki wyciągnęłam nasze
wspólne zdjęcie z dziećmi,które zrobiliśmy na weselu Izy.-Mam nadzieję
że nada się w mieszkaniu.
- W sypialni się
nada.Kocham cię.-szepnął,a ja się do niego przytuliłam.Nawet nie
zauważyłam kiedy zaczęły spływać mi po policzku łzy.
-
Cholera nie jestem dobra w pożegnaniach,zawszę się
rozbeczę.-powiedziałam wycierając łzy.On nic nie powiedział tylko mnie
pocałował.Nie trwał on długo bo musiał iść na odprawę.
-
Jak dolecę to zadzwonię.-powiedział i poszedł,a ja stałam dalej w tym
samym miejscu i odprowadziłam go wzrokiem do samego końca,kiedy znikł z
pola mojego widzenia i ja dałam upust swoim większym emocjom.Czekałam
przed wielką szybą na odlot jego samolotu.Kiedy wzbił się w powietrze to
poczułam że nie minęła nawet godzina,a ja już tak cholernie tęsknię i
wiem że teraz będę żyć tęsknotą do niego.
Oczami Bartka:
Kiedy
siedziałem w samolocie,spojrzałem na zdjęcie które dała mi Lena.Ciężko
było mi ich zostawiać,choć miałem nadzieję,że Lena zmieni jeszcze
decyzję.Lot był szybki,bo trzy godziny później byłem na lotnisku w
Maceracie.Ciągnąłem za sobą dwie wielkie walizki i zacząłem obserwować
kogoś z klubu.
- Cześć ty jesteś Bartek?-zapytała mnie ładna blondynka.
- Tak,a ty to?-zapytałem.
- Jestem Clara,pracuję w Lube jako fizjoterapeutka.-uśmiechnęła się.
- Miło mi poznać.
- Prezes powierzył mi zadanie,czyli odwiezienie cię do mieszkania i pokazania całego miasta.
-
No to ja się podporządkowuje.-poszliśmy do jej samochodu i pojechaliśmy
do mojego nowego mieszkania.Wniosłem walizki i zacząłem rozglądać się
po pomieszczeniach.
- I co podoba się czy trzeba coś zmienić?-zapytała mnie Clara.
- Nie wszystko jest w porządku.-uśmiechnąłem się.
- Kto to?-zapytała patrząc na zdjęcie od Leny.
- To moja narzeczona Lena i córka Maja,a to mój syn Kuba.-powiedziałem.
- Nie przyjechała tu z tobą?
- No nie,zgodziła się tu przyjechać w następnym sezonie jak oczywiście będę chciał tu za rok grać.-zaśmiałem się.
-
Można też tak,dobra więc ja cię zostawiam i widzimy się jutro bo muszę
cię odstawić na trening.-pożegnała się ze mną i wyszła.Wziąłem do ręki
telefon i napisałem Lenie sms'a że już jestem na miejscu.Zmęczony całą
podróżą poszedłem spać.
Rano wstałem po
8:00,szybko się ubrałem i poszedłem zjeść śniadanie.Sprawdziłem jeszcze
telefon,ale nie miałem żadnej wiadomości więc zabrałem ze sobą torbę i
wyszedłem przed blok.Tam już czekała na mnie Clara,uśmiechnąłem się i
usiadłem na miejscu pasażera.
- Hej Clara.
- Cześć widzę humor dopisuje.-zaśmiała się.
- Tak jakoś,chyba długo nie czekałaś?-zapytałem.
- Nie,kilka minut czekałam tylko.Dobra jedziemy bo się spóźnimy.
Pierwszy
trening był genialny,wszyscy przyjęli mnie bardzo fajnie,a z chłopakami
gra się bardzo dobrze klei.Nie żałuje,że się tu przeniosłem.Gdybym miał
jeszcze raz wybór to wybrałbym tak samo.
Oczami Leny:
Kiedy wróciłam z lotniska,to zastałam rodziców Bartka bawiących się tylko z Kubą.
-
Gdzie Maja?-zapytałam.Pani Iwona wskazała głową na jej pokój.Podeszłam
po cichu do jej drzwi i lekko zapukałam.Nie usłyszałam żadnego
zaproszenia.Uchyliłam drzwi i zobaczyłam,że Maja leży na łóżku plecami
do drzwi i tuli swoje zdjęcie z Bartkiem.
-
Maja.-szepnęłam,a ona cicho zaszlochała.Podeszłam do jej łóżka i
usiadłam koło niej.-Majek no proszę cię nie płacz.-przytuliłam ją,a ona
jeszcze bardziej się we mnie wtuliła.Najbardziej bolało mnie to że nic
nie mówi.Po jakimś czasie zorientowałam się że zasnęła,więc delikatnie
ułożyłam ją na łóżku i wyszłam z pokoju.
- Lenka my będziemy się zbierać.-powiedział pan Adam.
- Dobrze,dziękuję że przyjechaliście.-uśmiechnęłam się.
- Co z Mają?
- Uspokoi się i powinno być dobrze.-szepnęłam.
- Najgorszy jest smutek w oczach dziecka.Tego nie da się szybko naprawić,to teraz trochę potrwa.-powiedziała pani Iwona.
-
Teraz pójdzie do szkoły,to jakoś ją odciągnie od tego
wszystkiego.-powiedział ojciec Bratka.Pożegnali się ze mną i zostałam
sama.Jakieś dwie godziny później dostałam sms'a od Bartka,że jest na
miejscu.Jedno zmartwienie z głowy.
Poszłam do
kuchni i zaczęłam przygotowywać kolację,kroiłam wszystko co popadnie w
moje ręce.Z tego transu wyrwał mnie Kuba,który zaczął płakać.Poszłam do
niego i mocno przytuliłam.
- Nie płacz
skarbie,przecież nic się nie dzieje.-szepnęłam i po moich policzkach
zaczęły spływać łzy.Moje łzy nie są spowodowane tą tęsknotą tylko tą
bezsilnością.Kiedy się uspokoił to wróciłam do robienia
kolacji.Postanowiłam zrobić zapiekankę.
Po godzinie była gotowa,więc poszłam obudzić Majkę,nałożyłam nam porcje na talerze i zaczęłyśmy jeść.
- Smakuje?-zapytałam,a ona pokiwała sprzecznie głową.-Dlaczego?
- Bo jest za kwaśne.-powiedziała,wstałam i podeszłam do blaszki z zapiekanką.Okazało się,że zamiast warzyw kroiłam owoce.
- O boże,zostaw zaraz zrobię kanapki.-szepnęłam wyrzucając jedzenie do kosza.
- Mamusiu a tatusia długo nie będzie?-zapytała.
-
Nie,przecież wiesz że obiecał odwiedzać nas bardzo często.-powiedziałam
a ona zrobiła smutną minę.-Maju,posłucha mnie jeżeli tata w przyszłym
roku też tam będzie grał,to my do niego pojedziemy.Wiesz że Kubuś jest
mały i nie chciałam lecieć,ale za rok to jak najbardziej.
-
No dobrze,a mogę zadzwonić do taty?-zrobiła maślane oczka,więc podałam
jej telefon a ona zadowolona wybrała odpowiedni numer.Z sekundy na
sekundę jej lekki uśmiech znikał.
- Co się stało?-zapytałam kiedy zaczęła płakać.
- Nie odbiera.-szepnęła i pobiegła do swojego pokoju.
- Ja chyba sobie nie poradzę.-szepnęłam.
Ta
noc była ciężka,Kuba strasznie dziś niespokojnie spał.Maja też się
kręciła,mega nie wyspana poszłam do pokoju Mai,w końcu dziś pierwszy
września.Jak to bywa trudno było mi ją dobudzić.Wyszykowane wyszłyśmy do
szkoły,po drodze spotkałyśmy Dagmarę z Oliwerem i Antkiem.
- Lenka,cześć.-dała mi buziaka w policzek.
- Hej,jak ciężko było wstać?-zapytałam.
- Jak zawsze.Cześć Maju.
- Cześć ciociu.-szepnęła smutna i poszła przed siebie.
- Widzę że u was ciężko.-powiedziała Daga.
- Nie jest ciężko,jest strasznie ciężko.
- Lena,ja wiem że może to nie to samo ale jak Michał wyjeżdża na zgrupowania też mam ciężko.-powiedziała.
- Daga tu nie chodzi o zgrupowania,tylko o to że chyba zrobiłam wielki błąd nie wyjeżdżając.-szepnęłam.
- Może to nie wyjdzie tak źle,posłuchaj ja pewnie też bym chciała jeszcze rok poczekać z Antkiem.-powiedziała.
- Ja sobie nie poradzę,jak nie Maja chodzi smutna,to zaczyna Kuba.Nie wiem co mam robić.
-
Lena gdybyś miała problem to daj mi znać pomogę ci.-rozpoczęcie trwało
około godziny,później postanowiłyśmy z Dagą,że zabierzemy dzieci na
lody.Siedziałyśmy sobie na ławce,a Oli z Mają biegali i się bawili.
- Wiesz chyba będę często przywoziła Majkę do was,bo jak się bawi z Olim to nie jest smutna.-stwierdziłam patrząc na dzieci.
- Nie ma sprawy.-zaśmiała się i w tym momencie usłyszałam swój telefon.Dzwonił Bartek przeprosiłam Dagę i odebrałam połączenie.
- Cześć skarbie.-powiedziałam.
- Hej kotku,co u was słychać już po rozpoczeciu?
- Tak,siedzimy teraz w parku,a jak u ciebie?-zapytałam.
- Fajnie tylko was brakuje.-zaśmiał się.
- Maja wczoraj dzwoniła,ale nie odebrałeś.-powiedziałam.
- Tak zobaczyłem teraz i oddzwoniłem.-zaśmiał się.
- Wiesz Maja strasznie odczuwa....-zaczęłam ale mi przerwał.
-
Przepraszam ale muszę kończyć,bo idę zwiedzać miasto.Pa kocham
cię.-rozłączył się.Tak pomyślałam,że zwiedzanie miasta może kilka minut
poczekać,ale jak było to tak ważne to odpuściłam.
- Kto dzwonił?-podbiegła do mnie Maja,i nie wiedziałam czy powiedzieć że Bartek bo będzie jeszcze bardziej smutna.
- Ciocia Pola dzwoniła.-powiedziałam,a ona pobiegła dalej bawić się z Olim.
- Nie dzwoniła Pola prawda?-zapytała Daga a ja pokiwałam głową.
-
Nie miał czasu na dłuższe rozmowy.-szepnęłam.Po godzinie zebrałyśmy się
do domu.Kiedy przekroczyłam próg mieszkania usłyszałam skomlenie
Rafiego.
- Oj psiaku,już damy jeść.-powiedziałam wchodząc do kuchni.Dałam psu jedzenie i poszłam bawić się z Kubą.
- Mamo możemy zadzwonić do taty?-do salonu weszła Maja z moim telefonem.
- Myszko,tata ma pewnie dużo spraw na głowie,może wieczorem?-zapytałam,a ona pokiwała głową i poszła sobie.
-
Widzisz Kubuś,będzie nam strasznie ciężko.-spojrzałam na synka,który
uśmiechał się do mnie.Usłyszałam dzwonek do drzwi więc poszłam otworzyć.
- Co ty tu robisz?-zapytałam Damiana trzymając syna na rękach.
-
Nie mogę cię odwiedzić?-zapytał wchodząc do mieszkania.Poszłam za
nim,ale najpierw dałam syna do pokoju.Weszłam do kuchni,gdzie on sobie
wygodnie siedział.
- Nie pomyliły ci się mieszkania?-zapytałam.
- Lenka.-zaśmiał się.
- Wiesz,że powinnam cię zabić za ostatnią akcje.-powiedziałam.
- Jaką akcje,że powiedziałem twoim rodzicom prawdę.-powiedział a ja usiadłam na przeciwko niego.
- Jaką prawdę,skłamałeś w każdej sprawie.Kuba nie jest twoim synem bo nigdy nic między nami nie było.
- Posłuchaj to ty zaczęłaś tą całą sytuację,to ty mnie na tym cholernym balu kusiłaś.-powiedział,a ja się zaśmiałam.
- Ja,to ty byłeś pijany i chciałeś mnie zaciągnąć do pokoju.Nigdy nic ci nie proponowałam.-podniosłam głos.
- Jasne,widziałem jak na mnie patrzysz.-powiedział.
-
Człowieku ja od początku ci mówiłam że nic nie będzie między
nami,proszę cię daj mi spokój ja mam swoje życie,które wali mi się z
dnia na dzień i ty jeszcze dobijasz mnie do dna.-powiedziałam płacząc.I w
tym momencie on zrobił coś czego nigdy się nie spodziewałam,po prostu
wstał i kierował się do wyjścia.
-
Przepraszam,ale co mogę poradzić że zakochałem się w tobie i nie
przestanę dopóki nie będziesz moja.-powiedział i wyszedł.To mnie jeszcze
bardziej przybiło.
Przecież nie można kochać
osoby,której się nie zna,to nie może być jego miłość,nie Lena nie myśl o
tym,podeszłam do okna i spojrzałam w pięknie gwieździste niebo.
- Bartek proszę,wróć do nas.-szepnęłam i chciałabym żeby to usłyszał.Z rozmyśleń wyrwała mnie Maja.
-
Mamusiu zadzwońmy do tatusia.-powiedziała ledwo powstrzymują
łzy.Wybrałam numer i czekałam aż odbierze.Nic a nic,więc spróbowałam
jeszcze raz,ale bez zmian.Spojrzałam na Maje,a ona po prostu pobiegła do
pokoju i trzasnęła drzwiami.
Tak wyglądał cały
wrzesień,z Bartkiem miałam kontakt tak na prawdę raz na tydzień i też te
rozmowy trwały może 2 lub 3 minuty bo miał coś innego do roboty.To jest
okropne,nasza córka w ogóle przestała się odzywać,słyszę tylko ciche
tak lub nie.Mam taką wielką ochotę pojechać do niego i mocno kopnąć w
tyłek,że tak nas traktuje,przecież obiecał a teraz widać że to były
słowa rzucane na wiatr.
Dziś miałam małą niespodziankę,przyjechała Iza i Pola.Kiedy je tylko zobaczyłam od razu mocno przytuliłam.
- Cieszę się że jesteście.-powiedziałam,a one się uśmiechnęły.
- Jak ci życie miewa,gdzie Maja i Kubuś?-zapytała Pola.
-
Maja i Kuba u moich rodziców w Berlinie pojechali na kilka dni,bo muszę
odpocząć od wszystkiego,a życie miewa mi tragicznie.-powiedziałam.
- Dzwonił?-zapytała Iza,a ja pokiwałam głową.
- Tak,dziś rano oczywiście na szybko bo szedł na trening.-zaśmiałam się.
- Może powinnaś do niego polecieć,mu pewnie też jest trudno?-powiedziała Iza.
- I mam tam lecieć z dziećmi,kiedy Maja ma szkołę?-spojrzałam na nią.
- Ja się bym zajęła dziećmi,a ty musisz lecieć z nim porozmawiać.-powiedziała Pola.
- Nie Maja też będzie chciała.-stwierdziłam.
- Maja nic nie musi wiedzieć,posłuchaj wy potrzebujecie solidnej rozmowy.Damian cię nawiedza?-zapytała Pola.
-
Jak na razie nie,jak sobie przypomnę jego słowa że się zakochał to mnie
ciarki przechodzą.Boję się.-mówiłam przygotowując kawę.
- Na razie dobrze że pogodziłaś się z ojcem,ale musisz być czujna bo nie wiadomo co mu jeszcze do głowy strzeli.
- Dziewczyny powiedzcie mi czy ja mam na czole napisane czarna owca?-spytałam,a one spojrzały na mnie jak na idiotkę.
- O co chodzi?-zapytały.
- Zastanawiam się czym ja sobie zasłużyłam na takie życie.Chciałam spokojnego i cichego życia,a ono jest bardzo pogubione.
-
Lenka,posłuchaj ja wiem jak możesz się czuć,ale ty jesteś najsilniejsza
z nas trzech i radzisz sobie ze wszystkim,a ja dokonałam aborcji bo
jakiś pajac powiedział mi że nie będzie mi pomagał.Czy to twoim zdaniem
było rozsądne?-zapytała Pola.
- A ja jak mam jakiś problem to zamykam się w pokoju i siedzę tam tygodniami,a ty załatwiasz wszystko od razu.-dołączyła Iza.
- Kocham was dziewczyny.-przytuliłam je mocno i się popłakałam,a one ryczały ze mną.
- My ciebie też Lenka......
I jest kolejny :)
Mam nadzieję,że wam się podoba.Damian namieszał w głowie Leny swoim wyznaniem,myślicie że było szczere?
Następny pojawi się w następnym tygodniu.
Jak
minęły wam święta,dużo prezentów pod choinkę.Muszę się pochwalić że nie
sądziłam że ja będę miała tyle,ale co zrobić jak zjechała się
rodzina.Mój wujek był najlepszy,przez święta oglądałam z nim Igłą Szyte i
powiedział,że temu Igle należy się Oskar :)
Do następnego!!!
Pozdrawiam ;*
Bartek powinien sie ogarnac.. nie wiem czy zdaje sobie z tego sprawy, ale znowu traci Lenke..
OdpowiedzUsuńOj żeby nie było za późno gdy zorientuje się, że traci Lenę. Damian to w porę zebrało mu się na wyznanie.
OdpowiedzUsuńCo ten Bartek wyprawia? Powinien dostać mocny kubeł zimnej wody, być może wtedy zrozumiałby, że traci Lenę. Najbiedniejsza jest też Maja, bo zawsze dzieci najmocniej przeżywają rozstania z osobą bliską. Oby Kuraś się ogarnął. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;*
Myślę, ze on jest chory i coś mu sie pomieszalo bardziej w głowie. Mam nadzieje ze da jej spokoj. A co do Bartka to zasługuje na mocny cios w twarz żeby się ogarnął. Najbardziej szkoda mi dzieci, bo one najbardziej cierpią.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na nowość :)
Jezu muszę chyba jechać do tych Włoch i nastukać Bartkowi. co on sobie wyobraża?
OdpowiedzUsuńNiech ona jak najszybciej jedzie do Bartka do tych Włoch. A ta Clara niech się od niego odwali bo na pewno będą z nią jakieś komplikacje. Święta święta i po świętach. Ja tez dostałam dużo prezentów, bo u mnie również była cała rodzina :) Pozdrawiam. Paula :D
OdpowiedzUsuńKota nie ma, myszy harcują - to tak w nawiązaniu do tego, co Bartek wyprawia w tych Włoszech :P Jeśli zwiedzanie Maceraty jest ważniejsze od rozmowy z rodzinę, to gratuluję mu hierarchii wartości. Mam nadzieję, że jednak Lena zmieni zdanie i pojedzie do Bartka, bo chłopak chyba troszkę "zachłysnął się" tą wolnością.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Hej, hej, co z Bartkiem? Czy tak szybko zapomniał o najbliższych? To niemożliwe...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jak najszybciej spotka się z Leną, i zrozumie swój błąd! Przecież on nie tylko krzywdzi swoją narzeczoną, ale także dzieci? Czy on w ogóle nie pomyślał o Mai? Eh...
Czekam na następny! Pozdrawiam ;*
Kurdę, niech Bartek się w końcu ogarnie. Wydaję mi się ,że ta Clara może namieszać. Moje święta uważam za bardzo udane i prezenty jak najbardziej trafione ;). Czekam na następny.
OdpowiedzUsuń/Ola
No i Bartuś wyjechał... Ciekawe co, albo kto zajmuje mu czas, że nie ma kiedy odezwać się do swojej rodziny... Mam nadzieję, że to nie pani fizjoterapeutka :/
OdpowiedzUsuńMyślę, że wyznanie Damiana, to kolejne kłamstwo i będzie próbował rozkochać w sobie Lenę.
Buźka :*
Margaret P.
świetny rozdział. Lena powinna jechać do Włoch. U cieknąć od tego Damiana jak najdalej. czekam na kolejny. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńuroniłam kilka łez gdy czytałam ten rozdział:) naprawdę fajnie napisany, wzruszył mnie:) czekam z niecierpliwością na kolejny.... tylko proszę o pozytywny rozdział bo nie chce już ryczeć ;) :p
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko Karolina:)
Jak zwykle jestem spóźniona, ale nadrobiłam, z czego jestem dumna :D Świetne rozdziały. szczerze, to myślałam, że Lena pojedzie z Bartkiem, ale skoro nie, to na bank będa kłopoty. W Polsce Damian, a we Włoszech ta blondyna, grr... wyczuwam, że jak lena poleci do Maceraty, to nie będzie zadowolona...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*