środa, 3 grudnia 2014

Rozdział 42:

Do sypialni poszliśmy około 1:00 w nocy.Położyłam się na swojej połówce łóżka i chciałam iść spać,ale Bartek miał inny plan.
- Bartek idź spać.-powiedziałam.
- Stęskniłem się za tobą.-powiedział i znów zaczął mnie całować po szyi.
- Ale ja nie chcę się dziś kochać.-szepnęłam,a on oderwał się ode mnie i odwrócił plecami.-Tak teraz się obraź.
- Po prostu chciałem się tobą nacieszyć.-powiedział lekko wkurzony.
- Dobrze,ale ja nie mam ochoty znowu chodzić 9 miesięcy z brzuchem.-troszkę zaczęłam się nakręcać,ale to wszystko przez ten okres.
- Boże powiedz po prostu że nie chcesz się kochać ze mną a nie wymyślasz.
- Wiesz co mam dość,nie umiesz zrozumieć że nie mam ochoty.-krzyknęłam.
- A czy ty nie możesz zrozumieć że chciałem się tobą nacieszyć.-sam krzyknął.
- Tak bardzo chcesz się z kimś kochać to leć do Sabinki na pewno będzie chętna.-powiedziałam,a raczej wrzasnęłam i wstałam z łóżka.
- Wiesz myślałem że jak przyjadę to się ucieszysz ale ty masz wiecznie pretensje,mam dość jutro a tak na prawdę dziś wracam do Spały i nie przyjadę w żaden weekend.-powiedział.
- Dobrze,ona jest w Spale więc cię pocieszy,ale nie zapomnij że masz dwójkę dzieci.-powiedziałam i wyszłam z sypialni trzaskając drzwiami.Przez co obudził się Kuba,więc udałam się do pokoju syna i uspokoiłam go.Tak bardzo rano się cieszyłam że jest z nami,a teraz żałuje że jest,nie wiem cała ta głupia kłótnia tylko dlatego że nie chciałam się z nim kochać.Przecież mamy prawo nie chcieć,ale nie facet jak chce musi dostać,nie ze mną te numery.
- Lenka?-usłyszałam szept ta sobą,odwróciłam głowę i zobaczyłam Monikę.
- Coś się stało,źle się czujesz?-zapytam wstając delikatnie z fotela który stał koło łóżeczka.
- Nie,ale usłyszałam krzyki i o co poszło?-zapytała gdy usiedliśmy w salonie.
- O głupotę,a oczywiście ja powiedziałam o kilka słów za dużo.-zaśmiałam się z tej bezsilności.
- Pogodzicie się jestem pewna.-powiedziała i złapała mnie za rękę.
- A jak z Miśkiem zadowolona,że przyjechał?-zapytałam.
- No jasne,teraz najbardziej go potrzebuję.Wiesz za kilka dni zaczyna się 8 miesiąc boję się,że zacznę rodzić przed terminem.
- Spokojnie,ja też rodziłam przed terminem,ale tak się zdarza.-powiedziałam.
Przegadałyśmy chyba całą noc,bo do łóżka wróciłam około 5:00,delikatnie położyłam się koło Bartka.
- Przepraszam.-szepnęłam mu do ucha i położyłam głowę na swoją poduszkę i szybko odleciałam.
Obudził mnie hałas w salonie,spojrzałam na zegarek i zobaczyłam 10:00,tak 5 godzin spania.Wstałam i poszłam do łazienki się ubrać.
- A co tu się dzieje?-zapytałam jak zobaczyłam wielki koc rozłożony w salonie który był indiańskim namiotem.
- Bawię się z tatą i wujkiem w indianin.-podbiegła do mnie Maja z pomalowaną buzią i piórami we włosach.
- Aha a gdzie ciocia?-zapytałam.
- W kuchni z Kubusiem.-krzyknęła i poleciała do Michała i Bartka.Udałam się szybko do kuchni.
- Monia ja cię strasznie przepraszam miałaś odpoczywać,a nie zajmować się Kubą.-powiedziałam i wzięłam od niej syna.
- Nie przesadzaj,trochę poćwiczę opiekę,a ty miałaś też odpoczywać.-stwierdziła.
- Jakoś mi to nie wychodzi.-powiedziałam i przytuliłam Kubę,a on się we mnie wtulił.
- Lena chłopaki dziś jadą około południa.-powiedziała a ja posmutniałam.-O co się tak na prawdę pokłóciliście?-spojrzała na mnie.
- O nic ważnego,ale wiesz pójdę go przebrać i idę z nim na spacer.-szepnęłam i szybko się zmyłam.I tak jak powiedziałam tak zrobiłam,ubrałam Kubę i poszłam do parku.Siedziałam na ławce i tak myślałam.
- No widać że podobny do mnie.-usłyszałam nad sobą,odwróciłam głowę i zobaczyłam Damiana.
- No raczej nie.-zaśmiałam się i zaczęłam kierować się w stronę domu.
- Poczekaj,przemyślałaś moją propozycję?-zapytał.
- Jaką,tą która nigdy się nie wydarzy?-zaśmiałam się.
- Lena przecież wiem,że ci się podobam.Ja o dużo nie proszę.-powiedział i mnie zatrzymał.
- Damian prosił o bardzo dużo,a ja mam dość.Poszukaj sobie innej,która będzie chciała cię na co dzień widywać bo ja nią nie jestem.-powiedziałam.
- Wiesz,że pożałujesz swojej decyzji.Ze mną się tak nie zaczyna.-szepnął złym głosem i odszedł.Usiadłam na ławce bo musiałam się uspokoić.Kiedy było już w porządku,to poszłam do mieszkania.
- O Lenka myślałam że nie zdążysz.-powiedziała Monia,stojąc z Mają i chłopakami przed blokiem.Spojrzałam na Bartka,chciał tak bez pożegnania wyjechać.
- Pa tatusiu,masz mój rysunek?-powiedziała Maja przytulając Bartka.
- Mam myszko.-pocałował ją w czubek głowy.Podszedł też do Kubusia i się z nim pożegnał i tak nadzwyczajnie wszedł do samochodu,nie odezwał się do mnie.
- Pa Lena,dzięki że masz na oku Monię.-podszedł do mnie Michał.
- Nie ma sprawy,pa Misiek i powodzenia.-przytuliłam go.Wszedł do auta i odjechali.Nie powiem znowu moje serce miało wielką pustkę,a teraz była większa bo nie usłyszałam tego ciepłego Kocham cię z jego ust.Smutna nakarmiłam Kubę i ułożyłam do snu,później podałam obiad dla wszystkich i zamknęłam się w sypialni.Ta cała sytuacja doprowadziła mnie do wielkiego płaczu przez całą noc.Próbowałam przed Mają ukryć że jestem smutna,ale przed nią nic się nie da ukryć.
Następnego dnia kiedy wychodziłam z łazienki usłyszałam jak Maja rozmawia przez telefon w mojej sypialni.Podeszłam bliżej drzwi i nasłuchiwałam.
- Tatusiu,a ty wiesz dlaczego mama jest smutna,i w nocy strasznie płacze?
- .........
- Dobrze,zaraz jej dam telefon.-usłyszałam,odeszłam od drzwi i udałam się do salonu.-Mamusiu telefon do ciebie.-podbiegła do mnie i podała mi urządzenie.
- Halo?-zapytałam.
- Cześć Lena.-usłyszałam.
- Cześć Lena.-sparodiowałam go i się zaśmiałam.-Tylko tyle masz mi do powiedzenia?-zapytałam wychodząc na balkon,żeby Maja nie podsłuchiwała.
- Wiem,że zachowałem się jak kretyn.Nie powinienem cię tak namawiać i w ogóle.
- Bartek,wiesz dobrze że nie chcę znowu być w ciąży.-powiedziałam.
- Wiem,przepraszam.-szepnął.
- Bartek bo ja ci muszę coś powiedzieć.-zaczęłam ale nagle usłyszałam głos Sabiny " Bartuś chodź trener woła ".-Idź trener cię woła.
- Ale co chciałaś powiedzieć?-zapytał.
- Nic,idź bo się sztab wkurzy.-powiedziałam i się rozłączyłam.
Tydzień później:
Spałam sobie spokojnie kiedy usłyszałam wołanie Moniki.Szybko wstałam i pobiegłam do jej pokoju.
- Co się stało?-zapytałam.
- Chyba odeszły mi wody.-pisnęła,a ja pobladłam.
- O boże.-szepnęłam.
- Ała.-krzyknęła.Podbiegłam do niej i pomogłam usiąść.
- Spokojnie Monia,zadzwonię na pogotowie.-powiedziałam.Pobiegłam szybko zadzwonić po karetkę,przyjechała po 15 minutach.Zabrali ją a ja pobiegłam po sąsiadkę,żeby przypilnowała mi dzieci.Szybko wsiadłam do auta i ruszyłam z piskiem opon do szpitala.
Kiedy się tam znalazłam poleciłam na recepcje.
- Przed chwilą przywieziono rodzącą kobietę,w której sali jest?-zapytałam.
- Sala 16.-powiedziała pielęgniarka,szybko się tam udałam.Poprosiłam lekarza,żeby mnie poinformował o wszystkim,siedziałam pod salą kolejną godzinę a tu nic.Z tego wszystkiego przypomniałam sobie,że może warto zadzwonić do Michała.Rozmowa trwała bardzo szybko,obiecał być jak najszybciej.Wreszcie po trzech godzinach wyszedł lekarz z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Pani koleżanka urodziła zdrową córeczkę.-powiedział,a ja się ucieszyłam.Gdy ją przewieźli na normalną salę,mogłam do niej wejść.
- Moniś,udało ci się.-przytuliłam ją.
- Bez ciebie nie udało by się.-szepnęła,spojrzałam na małą kopię Michała i w oczach stanęły mi łzy.-Czemu płaczesz?-zapytała.
- Przypomniało mi się jak urodziłam Maję,strasznie panikowałam,ale udało się.-zaśmiałam się.Nie rozmawiałyśmy długo bo chwilę później do sali wpadł szczęśliwy Michał,a za nim wszedł Bartek.
- Moniś.-pisnął Michał i pocałował swoją narzeczoną.
- Pójdę kupić sobie kawę bo usnę na stojąco.-powiedziałam i wyszłam,ale za mną udał się Bartek.
- Lenka możemy pogadać?-zapytał.
- Przecież gadamy.-powiedziałam i wyjęłam kawę z automatu.
- Skarbie ja wiem,że zawaliłem.Przepraszam.-szepnął i złapał mnie za rękę,ale ją wyrwałam.
- Bartek to,że nie chciałam się kochać nie oznacza że możesz się obrażać.Mam swoje dni kiedy nie mam ochoty.-powiedziałam stawiając kawę na stoliku.
- Rozumiem,przepraszam.-złapał mnie znów za rękę,ale tym razem się w niego wtuliłam.
- Cholernie tęskniłam.-szepnęłam.
- Ja za tobą też.-zaśmiał się.-A z kim zostały dzieci?-zapytał.
- Z panią Elą.Tylko ona o takiej godzinie nie śpi.-uśmiechnęłam się.
W domu byłam dopiero po 7:00,podziękowałam sąsiadce za opiekę i położyłam się na chwilę.Bartek niestety musiał wrócić do Spały,a Michał dostał cztery dni wolnego,w końcu ciamajda nie przygotowała jeszcze wszystkiego dla swojej córki.
Monika wyszła ze szpitala po pięciu dniach,pojechała do Żor bo przyjechali teściowie i jej rodzice.Znowu zostałam sama z dziećmi,ale nie na długo bo odwiedzili mnie rodzice.Jak dla mnie dobrze się złożyło bo zbliżał się termin moich zakupów z dziewczynami.
Jak było wszystko ustalone,z samego rana udałam się do Katowic,gdzie umówiłam się z Polą i Izą.Na miejsce dotarłam po 11:00.
- Cześć Lenka.-krzyknęły i mnie bardzo mocno przytuliły.
- Co zmalowałyście?-spojrzałam na nie.
- Dopiero zmalujemy,ale razem.-zaśmiała się Iza i pociągnęła mnie i Pole do salonu sukni ślubnych.Iza we wszystkich sukniach wyglądała ślicznie,w głowie miałam jak ja wybieram swoja suknię,ale kiedy patrzyłam na Polę która miała łzy w oczach to serce się rozrywało.
- Pola wierzę,że jeszcze nie raz tu wejdziemy szukać suknię.-przytuliłam ją,kiedy Iza poszła mierzyć kolejną kreację.
- No tak na twój ślub tu przyjdziemy.-zaśmiała się.
- I na twój też.-szepnęłam.
- Lena ja nigdy nie będę szczęśliwa,zawsze trafiam na dupków,ale jak to mówią jest zawsze na świecie osoba której się wszystko udaje i osoba której nic się nie udaje.-powiedziała.
- Pola,posłuchaj mnie będziesz szczęśliwa,czuję to.
- I jak dziewczyny.-rozmowę przerwała nam Iza wchodząc w pięknie leżącej na niej sukni.
- Chyba już wiem którą weźmiesz.-powiedziała Pola.
- Mi też się strasznie podoba.-więc pomogłyśmy jej wybrać suknię i nadeszła pora na nasze kiecki.Chodziłyśmy od sklepu do sklepu.Nic nie mogłyśmy wybrać,albo były ale nie nasze rozmiary,albo cena była nie ciekawa.Został nam ostatni sklep,pomyślałyśmy teraz albo nigdy.I trafiłyśmy świetnie,od razu w oczy rzuciła mi się ona.
- Lenka jak ty ślicznie w niej wyglądasz.-powiedziały dziewczyny kiedy ją ubrałam.
- I właśnie ją kupuję.-zaśmiałam się.
Pola wybrała ten sam krój tylko pudrowy kolor.Zadowolone pojechałyśmy później na ciacho i kawę.Niestety nastał wieczór i musiałam wracać do Bełchatowa.Takie życie matki.Zmęczona dotarłam do mieszkania i zastałam rodziców siedzących w kuchni bardzo zdenerwowanych.
- Coś się stało?-zapytałam.
- Nie masz nam nic do powiedzenia?-zapytała mama.
- Nie a co?-znów zapytałam.
- Więc kto to jest Damian?-zapytał teraz tata, ja od razu zbladłam........



I jest po długim czasie kolejny rozdział.Muszę was przeprosić,że nawet nie poinformowałam was o tym,ale niestety szkoła jest strasznie wymagająca i mama żądała poprawy ocen.
Kolejny pojawi się w sobotę.Mam nadzieję że ten wam się spodoba.
Pozdrawiam Aga
 


 

5 komentarzy:

  1. No i znowu zaczynają się problemy. Damian chce namieszać oby tym razem mu się nie udało. Bartek też nie powinien się obrażać. Teraz przydał by się i to bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  2. OOO świetny rozdział!!:D Proszę o następny szyybkoo! Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa jestem co ci jej rodzice sobie pomyśleli. Mam nadzieję, że w końcu powie o tym Bartkowi i Damian się odczepi. Rozdział pełny wrażeń. Pozdrawiam. Paula :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Aj Lena, same problemy masz kobieto! Nie dość, że Damian, to jeszcze Bartek i jego humorki. Jak ona to wytrzyma?? :P No i co ten kretyn nagadał dla jej rodziców?!

    OdpowiedzUsuń
  5. W sumie taka trochę kłótnia o pietruszkę, ale Bartek powinien uszanować potrzeby Leny. A co do niechcianej ciąży - przecież istnieje antykoncepcja :D
    Damian jest bardzo zdeterminowany, by zrealizować swoje urojone pragnienia, a skoro jego sztuczki nie przynoszą oczekiwanych rezultatów, to postanowił wmanewrować w całą sprawę rodziców...
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń