sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 52:


Kiedy odprowadziłam Maję do szkoły,to poszłam zrobić sobie mocną kawę.Usłyszałam dzwonek do drzwi,więc poszłam otworzyć.
- Cześć kochana.-uśmiechnęłam się widząc Polę i Izę.
- Cześć,co wy tu robicie?-zapytałam,a następnie ziewnęłam.
- Ktoś się nie wyspał,co ty w nocy robiłaś?-zapytała Pola.
- A wiecie jakoś tak z Bartkiem się zagadałam.-skłamałam.
- My z prezentami.-uśmiechnęła się Iza,weszłyśmy do salonu a one dały mi ładnie zapakowane pudełka.
- Iza ty nie powinnaś wydawać na mnie.-powiedziałam.
- Weź to samo jej mówiłam,a ona nic mnie nie słucha.-powiedziała Pola.
- Słuchajcie wychodzimy na prostą z Sebą i musiałam kupić wam te prezenty.
- A jak tam ciąża?-zapytałam.
- Na razie cienko widać,dopiero drugi miesiąc.-zaśmiała się.
- Chcecie coś do picia?-zapytałam.
- Herbatkę.-powiedziały równocześnie.Poszłam do kuchni i zaczęłam przyrządzać napoje,w pewnym momencie zakręciło mi się w głowie.Złapałam się blatu,ale strąciłam trzy szklanki które tam stały.Rozbiły się na drobniutkie kawałeczki,od razu w kuchni zjawiły się dziewczyny.
- Co się stało?-zapytała Pola.
- Zahaczyłam ręką i szklanki mi spadły.-powiedziałam sprzątając szkło.
- Lenka co się dzieje?-zapytała Iza,siadając.
- Nic,spokojnie stłukło się na szczęście.-zaśmiałam się,udało mi się je uspokoić.Dziewczyny zostały na obiad,ale już później musiały wracać.
Po południu Maja bawiła się w salonie z Kubusiem,a ja byłam w kuchni i robiłam podwieczorek,kiedy do pomieszczenia wbiegła Maja.
- Mamo kiedy będzie budyń?-zapytała.
- Za chwilkę będzie spokojnie.-powiedziałam ziewając.
- Jaką chwilkę.-zaśmiała się dla żartu,a ja wybuchłam.
- Do cholery powiedziałam że za chwilę,wyjdź stąd i mi nie przeszkadzaj.-krzyknęłam,a ona przestraszona uciekła do pokoju.Nie wiedziałam co mam zrobić,nie panowałam nad tymi słowami.Poszłam do salonu i wzięłam synka na ręce,następnie udałam się do pokoju córki.
- Maju przepraszam,nie chciałam na ciebie krzyknąć.-powiedziałam,a ona pociągnęła noskiem.Usiadłam na łóżku koło niej.-Córeczko,przepraszam.
- Ale nie będziesz już krzyczeć?-zapytała,a ja pokiwałam głową.
- Obiecuje.
Niestety tego wieczora moja złość przelała się na Bartka,który powiedział że pięknie wyglądam.Nie wiem co dzieje się ze mną.Zawroty głowy,zmęczenie boję się że jestem na coś chora.
Kolejne dni mijały tak samo,aż w końcu nastał dzień w którym Bartek miał przyjechać do Polski.Oczywiście standardem było to że nie spałam w nocy i rano musiałam pić dużą kawę.O 9:00 poszłam się ubrać.Obudziłam dzieci i razem udaliśmy się do Katowic na lotnisko.Droga szła mi ciężko,miałam momentami zamroczenia i wtedy zwalniałam,żeby nie wypaść z drogi,czy spowodować wypadku.Kiedy staliśmy na lotnisku,zrobiło mi się strasznie niedobrze.Po chwili jednak wszystko wróciło do normy.Wreszcie pojawił się komunikat o wylądowaniu samolotu z Włoch.I tak jak przypuszczałam kilka minut później z korytarza wyszedł Bartek z wielką walizką i kilkoma torbami,to pewnie prezenty.Maja zadowolona pobiegła do niego i mocno się przytuliła,ja jednak usiadłam bo znów zakręciło mi się w głowie.
- Nie przywitasz się ze mną?-zapytał kiedy podszedł do mnie.
- Z tobą zawsze.-uśmiechnęłam się i przytuliłam go.Kiedy wszyscy byliśmy już szczęśliwi to ruszyliśmy do samochodu.Bartek powiedział,że teraz to on poprowadzi,powiem szczerze że nawet się nie kłóciłam nie było mi zbyt dobrze.Ruszyliśmy w trasę do Bełchatowa,Maja cały czas mówiła coś do Bartka,a on niej odpowiadał.Ja nawet się nie włączałam do rozmowy,kolejny raz zrobiło mi się niedobrze.
- Bartek możesz się zatrzymać?-zapytałam,a on posłusznie to zrobił.Kiedy stanęliśmy na poboczu to od razu wyskoczyłam z pojazdu.Bartek też wyszedł.
- Skarbie wszystko w porządku?-zapytał,podchodząc do mnie.
- Tak,po prostu dziś nie jadłam śniadania.-uśmiechnęłam się.Poczekałam jeszcze chwilkę i wsiadłam do auta i ruszyliśmy w dalszą drogę.Kiedy weszliśmy do domu,to poszłam się położyć.Niestety nie udało mi się zasnąć.Nawet na tą chwilę,cały dzień udawałam że nic mi nie jest,a kiedy wszyscy zmęczeni zasnęli i w całym mieszkaniu panował mrok to ja siedziałam w toalecie i wymiotowałam.Czułam że jest coś ze mną źle,ale nie zamierzałam iść do lekarza.Pewnie jakiś wirus mnie dopadł i tylko stracę czas w kolejce do gabinetu.
Wreszcie nastał upragniony 24 grudnia,od samego rana byłam na nogach i wszytko przygotowywałam.Jakoś po 10:00 do kuchni wszedł Bartek i mi pomagał w kuchni.Praktycznie wszystko było już gotowe,tylko dokańczałam pieczenie ciast bo spodziewałam się gości,a wiecie że zawsze przychodzi ich wiele,a w szczególności w święta.Cały dzień spędziłam w kuchni,a Bartek ubierał choinkę z Mają i Kubusiem.Muszę wam się przyznać że coraz bardziej ciężej mi się oddychało,ale nikomu nie mówiłam żeby nie wszczynać paniki.Około 18:00 poszłam szybko poubierać dzieci i sama udałam się do łazienki.Stałam przed lustrem i się malowałam.Nagle poczułam ręce Bartka obejmujące mnie w pasie.
- Pięknie kochanie wyglądasz.-powiedział i to było ostatnie co usłyszałam.Więcej nic nie pamiętam.
Oczami Bartka:
Dziś wigilia,od samego rana staram się pomagać Lenie we wszystkim.Kiedy stwierdziła że wszystko jest gotowe to postanowiłem ubrać choinkę.Dzieciaki mi strasznie pomagały,znaczy Maja wieszała bombki,a Kuba śmiał się i przytulał się mocno do mnie.Strasznie za nimi tęskniłem.Około 18:00 poszedłem do sypialni i ubrałem się w dżinsy i białą koszulę.Gotowy wszedłem do łazienki.Przy lustrze stała Lena i robiła makijaż.Podszedłem do niej i mocno przytuliłem,cholernie mi jej brakowało.
- Pięknie kochanie wyglądasz.-szepnąłem,a ona w pewnym momencie osunęła mi się na ręce.Przestraszyłem się i nie wiele myśląc wezwałem karetkę.Kuba płakał,Maja była przerażona,a ja nie potrafiłem nic zrobić.Zawiadomiłem rodziców,o wszystkim.Powiedzieli że będą jak najszybciej.Nie miałem z kim zostawić dzieci,więc z nimi pojechałem do szpitala.Po 15 minutach byłem pod recepcją.
- Przywieziono moją narzeczoną tutaj przed chwilą.Gdzie ona jest?-zapytałem,a starsza kobieta spojrzała na mnie.
- Nazwisko?-zapytała.
- Lena Witkiewicz.-prawie że krzyknąłem.
- Teraz lekarze ją badają,sala nr 13.-powiedziała,a ja podziękowałem i udałem się tam z dzieciakami.Maja usiadła na krzesełku przed salą,a ja trzymałem Kubę na rękach i chodziłem w tą i z powrotem.Przez jakieś 30 minut lekarze nie wychodzili z jej sali,bałem się cholernie się bałem,że coś jej się może stać.
Wreszcie po długich wyczekiwaniach z sali Lenki wyszedł lekarz,nie miał za ciekawej miny.
- Przepraszam co z moją narzeczoną?-zapytałem od razu.
- Możemy porozmawiać nie przy dzieciach.-powiedział,kiwnąłem głową.Udałem się za nim do gabinetu,a w tym czasie dziećmi zajęła się pielęgniarka.
- Co się dzieje?-zapytałam siadając.
- Proszę pana,sytuacja jest krytyczna.-powiedział,a ja jeszcze bardziej się przeraziłem.
- Jak to krytyczna?
- Pani Lena,wykończyła swój organizm.Mogę nawet stwierdzić,że organizm przez jakiś miesiąc,a nawet więcej nie miał odpowiedniej dawki snu.Przez co masa ciała zaczęła spadać,i wycieńczenie zaczęło się pogłębiać.-powiedział,a ja złapałem się za głowę.
- Ale jak ona się czuje?-zapytałem.
- Przykro mi ale pani Lena zapadła w śpiączkę.-powiedział.-Nie mamy pewności kiedy się obudzi i czy....-powiedział,a ja mu przerwałem.
- Czy co?
- Czy w ogóle się obudzi.-kiedy skończył swój monolog,wyszedłem z jego gabinetu i poszedłem pod salę 13.Tam stali już nasi rodzice,kiedy mnie zobaczyli to zrobili się bladzi.
- Bartek co z Leną?-zapytał mój ojciec,a ja usiadłem na krześle.
- Bartek?-zapytała teraz mama Leny.
- Lena zapadła w śpiączkę.-szepnąłem.
- Co,ale dlaczego?-krzyknęli,więc opowiedziałem im wszystko co mówił lekarz.
- Boże moja córeczka.-szepnęła pani Teresa i się rozpłakała.Wszyscy siedzieliśmy w ciszy,kiedy zobaczyłem że pielęgniarka prowadzi dzieciaki to uśmiechnąłem się do niech.
- Co tam masz?-zapytałem Mai.
- Lizaka dostałam,a gdzie mamusia?-zapytała,a ja przymknąłem oczy.
- Mama teraz śpi.
- A kiedy się obudzi?-znów zapytała,a mi w oczach stanęły łzy.
- Obudzi się,na pewno się obudzi.-szepnąłem i wytarłem łzy.Moi rodzice zabrali dzieci do domu,a rodzice Leny zostali.
- Andrzej powiedz że ona się obudzi.-szepnęła jej mama.
- Obudzi się Teresko.-jej rodziciel miał łzy w oczach,ale przed żoną nie chciał okazywać słabości.
- Przecież mamy tylko ją ona nie może nas zostawić.
- Kochanie nie zostawi nas,Lenka jest silna.-nie wytrzymałem i rozpłakałem się.Tego było dla mnie za dużo,już wtedy kiedy wracaliśmy z Katowic źle się czuła mogłem zadziałać,ale uwierzyłem jej.Cholera jasna.Siedzieliśmy pod salą do rana,kiedy lekarz wyszedł z obchodu powiedział,że stan się nie poprawił.Nie tak miały wyglądać nasze święta.
- Można do niej wejść doktorze?-zapytałem.
- Ale nie za długo.-powiedział.Spojrzałem na rodziców Leny,weszli pierwsi.Po 15 minutach,ja wszedłem do środka.Moja księżniczka leżała podpięta do różnych aparatur,które pomagały jej funkcjonować.Usiadłem koło jej łóżka i złapałem za rękę.
- Lenka,skarbie obudź się.Dlaczego mi nie powiedziałaś że źle się czujesz.Nie zostawiaj mnie i dzieci.Mieliśmy spędzić ze sobą całe życie,a ty chcesz mi teraz uciec.-mówiłem do niej,a ona nawet się nie poruszyła.Siedziałem tam pół południa,ale w końcu lekarz kazał mi wyjść i pójść do domu.Obiecał zadzwonić jak coś się będzie działo.Pojechałem do mieszkania i ujrzałem tam zadowoloną Maję,która rozpakowywała prezenty.Uśmiechnąłem się.
- Co tam dostałaś?-zapytałem.
- Popatrz na tym się maluje.-powiedziała.
- To teraz będziesz mocno ćwiczyć malowanie.-powiedziałam i usłyszałem telefon Leny.Poszedłem do sypialni,dzwoniła Pola.W końcu odebrałem i musiałem powiedzieć o całej sprawie.Już po dwóch godzinach u nas w mieszkaniu stanęła Pola,Iza,Seba i Darek.Wszyscy w milczeniu czekaliśmy na wiadomości.
Minął tydzień od tego cholernego dnia,żadnej poprawy w stanie Leny.Informacja obiegła wszystkich naszych znajomych,codziennie dzwonili i pytali o stan.Nie miałem ochoty odbierać telefonów i tylko wysyłałem codziennie tego samego sms'a:
NIESTETY ŻADNEJ POPRAWY
Próbowałem zajmować się dziećmi i jeździć do szpitala niemal codziennie.Niestety za tydzień powinienem wstawić się w klubie,ale nie zrobię tego bo moje miejsce jest przy Lenie,nawet gdybym miał stracić licencję na grę.
- Bartek,a może my zabierzemy dzieci do siebie,a ty odpoczniesz.-powiedział Igła.
- Nie i tak macie już dwójkę,a jeszcze kolejna to przesada.
- To my weźmiemy.-powiedziała Ola,a Piotrek pokiwał głową.
- Nie wiem.Cholera powinna być poprawa,a jej nie ma.-krzyknąłem,a wszyscy mnie uspokajali.
- Bartek ona będzie.-powiedziała Iwona.
- Najgorsze jest to że dalej siedzą mi w głowie słowa lekarza.Nie mamy pewności kiedy się obudzi i czy w ogóle się obudzi.-powiedziałem.
- Bartek nie możemy tak myśleć,Lena jest silna i da radę,a my musimy jej tą wiarą pomagać.-powiedziała Iza.
- To mamusia się nie obudzi?-usłyszeliśmy głos Mai i odwróciliśmy wzrok.Stała i patrzyła na mnie wielkimi oczami,a ja nie potrafiłem wydusić słowa.
- Nie no co ty Maju,mama na pewno się obudzi.-sytuację przejęła Ola.
- Przecież tak tatusiu powiedziałeś.-spojrzała na mnie.
- Córeczko,mama się obudzi na prawdę.-powiedziałem,a ona pokiwała główką.Najgorsze jest to że sam zacząłem w to wątpić.Wieczorem postanowiłem pojechać do szpitala.Dzieci zostały z moimi rodzicami i Leny.Kiedy zaparkowałem samochód pod budynkiem ogarnął mnie taki strach,co będzie jak ona zostawi mnie i dzieci,nie Barek nie myśl tak,Lena się obudzi i wszystko będzie w porządku.Ruszyłem do środka,przywitałem się z pielęgniarką na recepcji i poszedłem pod znaną mi salę.Wszedłem do środka,i od razu zbladłem łóżko było puste.Pobiegłem do pielęgniarek,ale nic nie powiedziały,skierowały mnie do lekarza.Kiedy byłem pod gabinetem to bałem się zapukać,w końcu to zrobiłem.Usłyszałem ciche proszę,więc wszedłem.
- O panie Bartoszu miałem właśnie dzwonić.-powiedział,a ja się przeraziłem.
- Gdzie jest moja narzeczona?-zapytałem,a on zrobił taką minę że nie wiedziałem czy to będzie zł wiadomość czy dobra.
- Pani Lena.......




I jest kolejny,trochę krótki i do niczego.Mam nadzieję,że wam może przypadnie do gustu.Strasznie szło mi pisanie rozdziału,jakaś taka niemoc w pisaniu mam nadzieję że powróci.
Następny pojawi się za tydzień.Dziękuje za wasze komentarze.
Do następnego.
Pozdrawiam Aga

sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 51:

- Bartek spadaj z tej kuchni,bo zamiast przybywać jedzenia to znika przez ciebie.-powiedziałam rozbawiona.
- Kochanie,nie moja wina że tu same takie pyszności.-zaśmiał się.
- Jak będziesz tak podjadał to ci w bioderka pójdzie.-śmiałam się i objęłam go.
- No wiesz może to zrzucę na treningu,a jak nie to powiem że to twoja wina.-puścił mi oczko i pocałował mnie.
- Dobra idź się pobaw z synem,a ja dokończę te pierogi i biorę się za ciasto.-powiedziałam,a on poszedł do Kuby.Dziś postanowiłam przyszykować pierogi z malinami po prostu pycha.Odkąd pamiętam zawsze z Bartkiem chodziliśmy w soboty do naszej nyskiej knajpki na właśnie te pierogi.Mai też przypadły do gustu,na deser postanowiłam zrobić ciasto rafaello.
Kiedy było gotowe wstawiłam je do lodówki by stężało,następnie zaczęłam gotować pierogi lada chwila powinna przyjść Maja ze szkoły.I jak na zawołanie do domu wbiegła Maja.
- Jestem strasznie głodna.-krzyknęłam od wejścia.
- To idź umyć ręce i siadaj zrobiłam pyszny obiad.-zaśmiałam się,a ona poleciała do łazienki.Do kuchni wszedł Bartek z Kubą na rękach,a za nim wesoło merdający ogonem Rafi.
- Przyszliśmy zobaczyć co u mamy.-powiedział Bartek,a ja się uśmiechnęłam i pocałowałam Kubusia w czółko.
- Wszystko w porządku,siadaj na obiad.-powiedziałam zabierając mu synka i sama go posadziłam w jego krzesełku.
- Mamusiu wiesz,że dostałam zaproszenie na urodziny.-do kuchni wbiegła Maja i pokazała mi owe zaproszenie.
- No to musimy kupić fajny prezent.-zaśmiałam się.
- A co na obiad?-zapytała,siadając koło Bartka.
- Pierogi z malinami,a na deser rafaello.-powiedziałam,a ona pisnęła ze szczęścia.Nałożyłam każdemu po porcji,oczywiście sobie nie bo ja na samym początku muszę nakarmić Kubusia,zupką marchewkową którą też dla niego zrobiłam.
- Są pyszne.-powiedział Bartek równo z Mają.
- Cieszę się,no Kubuś leci samolot.-powiedziałam i robiłam głupie miny by nasz synek zjadł obiad.Kiedy wszyscy pojedli,to w końcu mogłam ja zjeść spóźniony obiad.
Później pozmywałam naczynia i wyjęłam ciasto z lodówki.Pięknie stężało,więc pokroiłam kilka kawałków,a resztę schowałam do lodówki.Wzięłam talerz z ciastem i poszłam do salonu,gdzie siedziały moje szczęścia.
- O ciasto.-krzyknęła Maja.
- Maju a powiedz mi czy ty chcesz chodzić na zajęcia z siatkówki?-zapytałam,biorąc na ręce synka.
- Tak bo idzie kilka moich koleżanek z klasy.
- A Oliwer idzie?-zapytałam.
- Tak,dziś mówił że tak.-zaśmiała się i zajadała się dalej ciastem.
- A mój narzeczony ciasta nie chce?-spojrzałam na Bartka.
- Najpierw ty zjesz,a później ja.-powiedział zabierając mi Kubę.Uśmiechnęłam się i wzięłam do ręki łyżeczkę,nałożyłam na nią trochę ciasta i skierowałam ją w stronę Bartka.On się zaśmiał i zjadł ten kawałek.
- I jak dobre?-zapytałam.
- Przepyszne.-muszę przyznać,że ciasto wyszło mi genialnie tak tak skromna ja.Po podwieczorku poszłam wykąpać Kubusia.Mały strasznie uwielbia wodę,z czego się cieszę bo Majka nie na widziała jej.Może Kuba zostanie jakimś pływakiem???
Wieczorem kiedy Kuba już zasnął,poszłam do pokoju Mai.
- Co robisz?-zapytałam,kiedy ona leżała na podłodze i coś rysowała.
- Rysuje rysunek do szkoły.-uśmiechnęła się.
- A wcześniej nie mogłaś,bo już spać trzeba.-powiedziałam wskazując na zegarek.
- Ale to właśnie na jutro.
- Jaki temat?-zapytałam siadając na podłodze.
- Kim chcesz zostać w przyszłości.
- I co rysujesz?-znów zapytałam.
- Właśnie nie mogę się zdecydować.Lubię malować,ale też lubię siatkówkę.-zgniotła kolejną kartkę.
- Wiesz myszko,może nie rysuj sytuacji,tylko jakieś przedmioty ,które lubisz.
- Czyli jak?-spojrzała na mnie.
- Możesz narysować piłkę i pędzel,a później opowiesz pani co miałaś na myśli rysując to.-pogłaskałam ją po głowie.
- A pomożesz mi to narysować?-zapytała,a ja kiwnęłam głową.Zajęło nam to niecałą godzinę.Kiedy rysunek był skończony,spakowała go do plecaka i położyła się do łóżka.Ja poczekałam kiedy zaśnie,a później najciszej jak mogłam wyszłam z pokoju.Poszłam do łazienki wziąć prysznic.Później posmarowałam się truskawkowym balsamem i poszłam do sypialni.Bartek rozmawiał przez telefon po angielsku,czyli już nawet przeczuwałam z kim rozmawia.Położyłam się plecami do niego i patrzyłam tępo w ścianę.Rozmawiał z nią przez jeszcze dobre 15 minut,ale w końcu skończył.
- Śpisz skarbie?-zapytał przytulając się do moich pleców.
- Tak.-szepnęłam.
- Właśnie słyszę.-zaśmiał się.
- Kto to dzwonił?
- Clara,chodzi o jakiś wywiad na który po moim powrocie muszę iść.-powiedział całując mnie w ramie.
- Przecież ona jest fizjoterapeutką,nie powinna się tym zajmować.-powiedziałam.
- Wiem,ale nasz menadżer jest na zwolnieniu i teraz zastępuje go Clara.-powiedział.
- Nie lubię jej.-szepnęłam,a on się zaśmiał.
- Zauważyłem to jak u mnie byłaś.
- Moja wina,że jest pusta jak kości ptaków.-powiedziałam odwracając się do niego.-Ty tego nie poczujesz bo jesteś facetem,ale kobiety wyczuwają zagrożenie ze strony innej kobiety i dlatego nie przepadamy za sobą.-wytłumaczyłam.
- Masz rację,a wiesz jak to się nazywa?-zapytał,a ja kiwnęłam głową.
- Zazdrość skarbie.-pocałował mnie,a później zaśmiał.
- Głupi jesteś,a musiałeś jej zdać całe sprawozdanie z twojego wolnego?-spojrzałam na niego.
- Jakie sprawozdanie?-zapytał.
- Ty nie udawaj głupiego,przecież znam angielski zrozumiałam co mówiłeś.
- Po prostu zapytała jak mi mija wolne.
- A co ją to obchodzi,następnym razem jak się zapyta masz powiedzieć,że właśnie spędzasz to wolne z narzeczoną,a ona niech zajmie się swoim życiem.-powiedziałam poważnie,a on się zaśmiał.
- Dobrze,nawet jak to ci poprawi nastrój powiem,że właśnie spędziłem zajebistą noc z narzeczoną.-puścił mi oczko.
- Tak możesz tak powiedzieć.-zaśmiałam się.-Bartek bo w zamrażalce są takie pyszne lody truskawkowe,a ja miałam cały dzień ochotę.-spojrzałam na niego oczami kota ze Shreka.Wstał z łóżka i po chwili wrócił z pudełkiem lodów i dwiema łyżkami.I oto takim sposobem wpierniczaliśmy lody w nocy.
Rano budzik zadzwonił o 7:00,oczywiście wyspana ja poszłam obudzić Maję.Jak zawsze był kłopot.Z domu wyszłyśmy o 7:50.Lekko się spóźniła,ale raz można.Gdy przemierzałam drogę do domu,to zadzwonił mój telefon.To była Iza.
- Tak słucham?-powiedziałam.
- Lanka proszę,przyjedź do mnie.-płakała.
- Boże Izka co się stało?-krzyknęłam.
- Przyjedź.-łkała.Szybko się rozłączyłam i poleciałam do domu.Do mieszkania wpadałam jak burza,budząc przy tym Bartka.
- Co się stało?-zapytał.
- Jadę do Katowic,dziś zajmiesz się dziećmi.-mówiłam pakując do torebki jakieś ciuchy.
- Lenka co się stało?
- Iza ma jakiś problem,zadzwoniła do mnie.Jutro będę,obiecuje.-pocałowałam go i wyleciałam z domu.
Jechałam jak szalona,nigdy nie zdarzyło jej się płakać przez telefon i mnie prosić o szybkie przybycie do niej.Po dwóch godzinach jestem pod jej blokiem,gdzie spotkałam zdenerwowaną Polę.
- Lena,boże co się stało?-zapytała mnie.
- Nie wiem zadzwoniła do mnie zapłakana.
- Do mnie też,jechałam z Darkiem z Zakopanego tutaj jak tylko zadzwoniła,właśnie przyjechałam.-udałyśmy się do jej mieszkania.Otworzyła nam cała zapłakana.Od razu ją przytuliłyśmy.Poszłyśmy do salonu i usiadłyśmy na kanapie.Siedziałyśmy tak przez godzinę,ona płakała a my ją tuliłyśmy.
- Słonko co się stało?-spojrzałyśmy na nią.
- Dziewczyny jestem w ciąży.-powiedziała.
- Głupku i dlatego płaczesz?-zapytała Pola,a ja się do niej uśmiechnęłam.
- My sobie nie poradzimy,ledwo wiążemy koniec z końcem.-płakała.
- Iza do cholery,ja lecę tu na złamanie karku aż z Zakopanego bo myślałam,że coś się stało.Ty za to mi oznajmiasz,że w ciąży jesteś.Zastanów się,ja bym się cieszyła nawet gdyby nie starczało mi pieniędzy na rachunki.
- Pola spokojnie.-powiedziałam.
- Nie będę spokojna.-krzyknęła i wyszła z mieszkania trzaskając drzwiami.
- Przepraszam,ale ja się po prostu przestraszyłam,że nie damy rady.-płakała,a ja ją przytuliłam.
- Wiem miałaś prawo,Poli przejdzie spokojnie.-mówiłam.
- Znów jej tylko przypomniałam o aborcji.
- Iza ona już zawsze będzie o tym pamiętać.Niestety czasu nie cofniemy.Izka powiedz dziś Sebie.Na pewno się ucieszy.-zaśmiałam się.
- Z czego się ucieszę?-zapytał wspomniany Sebastian wchodząc do mieszkania.
- Patrz jaki ciekawski.-śmiałam się,a razem ze mną Iza.
- Zawsze taki byłem Lena.-puścił mi oczko.
- Dobra ja was zostawiam,pójdę do Poli.-pożegnałam się z nimi i wyszłam.Wsiadłam do samochodu i pojechałam pod mieszkanie Poli.Weszłam na odpowiednie piętro i zapukałam w jasno brązowe drzwi.Otworzył mi Darek.
- Cześć Lena.-uśmiechnął się.
- Cześć jest Pola?-zapytałam,on kiwnął głową i wskazał ręką na sypialnie.Poszłam tam,a Darek do salonu.Otworzyłam drzwi,a ona leżała i płakała.
- Darek mówiłam daj spokój.-powiedziała nawet nie patrząc w stronę drzwi.
- Może i Darek da,ale ja nie.-powiedziałam,a ona się gwałtownie obróciła.
- Lenka ja nie chciałam na nią nakrzyczeć.-szepnęła i znów wybuchła płaczem.Usiadłam koło niej i złapałam za rękę.
- Wiem kierowały nami emocje.Nie jestem zła,a Iza tym prędzej.
- Dlaczego ja byłam taka głupia.Dziś byłabym szczęśliwą matką.
- Pola,posłuchaj pewnie powtórzę to kolejny raz,ale ja wierzę że jeszcze uda ci się zajść w ciąże.
- Też chciałabym w to wierzyć.-popatrzyła tępo w ścianę.
- Ostatnio miałam sen,byłam w nim ja,ty i Iza.Byłyśmy cholernie szczęśliwe i wokół nas biegała gromadka dzieci.Jedno z nich mówiło do ciebie mamo,a wiesz że sny się spełniają.-stwierdziłam.
- Myślisz?-spojrzała na mnie.
- No pewnie.Zadzwoń do Izy i przeproście się bo nie lubię jak jest między nami jakaś niezgodność.
- Zostajesz w Katowicach?-zapytała.
- Tak do jutra,pojadę do mieszkania trochę je ogarnę.Dobra lecę.-powiedziałam i wstałam,a ona razem ze mną.
- Dzięki za wszystko.-przytuliła mnie.
- Tylko pamiętaj żeby mój sen się spełnił trzeba nad tym pracować,a najlepiej w sypialni.-puściłam jej oczko.
- O to się nie martw.Pracujemy nad tym z Darkiem.-pożegnałam się i pojechałam jeszcze do knajpki,odwiedzić Ulę i Witka.Brakuje mi ich wszystkich.
Siedziałam już w starym mieszkaniu i rozglądałam się to w prawo to w lewo.Wiele się tu działo jak np.imprezy z dziewczynami,dorastanie Mai.Rozmyślając nad tym wszystkim zasnęłam.Lecz około 2 w nocy obudził mnie jakiś głos.Nieźle się przestraszyłam.Pozapalałam w każdym pomieszczaniu światło.Znowu coś szeptało mi moje imię.Kolejna noc nie przespana.
Rano byłam nieprzytomna.Wypiłam trzy duże kawy i ruszyłam do Bełchatowa.W pewnym momencie poczułam się strasznie senna.Zjechałam na pobocze i wyszłam z samochodu.
- Takie są skutki nie spania całej nocy.-powiedziałam do siebie i jeszcze chwilę powdychałam świeże powietrze i znów usiadłam za kółkiem.W domu byłam po 3 godzinach,jechałam strasznie powoli uważając na drogę.
- Jestem.-krzyknęłam,a do mnie podbiegła Maja.
- Mamusiu tęskniłam.-przytuliła się do mnie mocno.
- Tęskniłem.-powiedział Bartek do mnie podchodząc i całując.-Nie wyglądasz dobrze,strasznie blada jesteś.
- Nic mi nie jest,nie wyspałam się po prostu.
- I co się stało Izie?-spytał jak byliśmy w salonie.
- Jest w ciąży,pokłóciła się z Polą,ale już wszystko w porządku.-uśmiechnęłam się.
- Może idź się połóż.-spojrzał na mnie.
- Nie,na razie to opowiadaj co wczoraj robiliście.-opowiadał mi i opowiadał,a mi było coraz gorzej.Nigdy tak się nie czułam,w tamtym momencie marzył mi się sen,a najgorsze jest to,że w nocy tak chciało mi się spać,a nie mogłam bo budził mnie najmniejszy ruch.
Wczoraj Maja była na urodzinach u Oliwera i jak powiedziała,że było świetnie.Dziś niestety nadszedł czas powrotu Bartka do Włoch.Odwiozłam go z Mają na lotnisko,pożegnaliśmy się i znów ta sama pustka. Wieczorem dostałam wiadomość że jest już na miejscu,byłam już spokojniejsza.
- Mamo zrobisz mi kanapkę?-podeszła do mnie Maja.
- Tak skarbie.-wstałam i poszłam do kuchni.
- Mamusiu dobrze się czujesz?-spojrzałam na nią.
- Tak,a czemu pytasz?
- Bo tak smutna jesteś i taka blada.-przytuliła się do mojej nogi.
- Spokojnie dobrze się czuję,pójdziesz sprawdzić czy Kubuś się obudził?-zapytałam,a ona pobiegła.Strasznie kręciło mi się w głowie,ale zbagatelizowałam to,za chwilę mi pewnie przejdzie.
Przez cały grudzień postanowiłam oddać się obowiązkom domowym i opieką nad dziećmi.W końcu w tym roku święta spędzamy tylko w czwórkę.Muszę się wam pochwalić,że wzięłam się za ćwiczenia,schudłam na tyle że jestem z siebie zadowolona.Znów mam swoją figurę co miałam przed ciążą.
- Mamusiu,a może na święta tatusiowi kupimy to?-spytała mnie Maja pokazując na nakolanniki.Ostatnio nawet Bartek się skarżył że mu się całkowicie przetarły więc będzie miał niespodziankę.
- Świetnie tylko teraz musimy wybrać kolor.-powiedziałam.
- To może czarno-niebieskie?-zgodziłam się i poszłyśmy do kasy.Tak byłam właśnie w galerii,kupując świąteczne prezenty,wolałam to zrobić wcześniej niż dwa dni przed świętami.Mam prezenty dla dziewczyn,dziadków i Bartka.Muszę jeszcze kupić rodzicom,moim przyszłym teściom,Kubusiowi,mojemu Kubie,i oczywiście Mai.
- Maja teraz musimy znaleźć prezenty dla dziadków.
- Których?-zapytała,a ja się zaśmiałam.
- Dla obojga i jeszcze Kubie.
- Którego?-zapytała znowu i teraz to w ogóle zaczęłam się śmiać.
- Z Nysy.-powiedziałam,a ona pokiwała główką.Udałyśmy się zatem do sklepu z biżuterią.Postanowiłam tam kupić mamie i prawie teściowej to pięknym zestawie biżuterii.Dla mojej mamy z dodatkiem niebieskiego jej ulubiony kolor,a dla mamy Bartka z białymi kryształkami.Za to dla mojego taty kupiłam zestaw jego ulubionego whisky,a tacie Bartka kupiłam też whisky,także jego ulubione.Następnie udałyśmy się do sklepu z grami na PSP,z tego co wiem to Kuba właśnie uwielbia takie gry,miły pracownik pomógł nam w wyborze.Takim więc sposobem zostały mi tylko kupić prezenty dla Mai i Kubusia.W tym pomogła mi Pola,zabierając mi dzieci w galerii i udała się z nimi do kawiarni.Mogłam spokojnie udać się po prezenty.Mai postanowiłam kupić sztalugę malarską,uwielbia malować więc na stówę się nada,a Kubuś to tak nie za bardzo rozumie jeszcze te prezenty więc mu kupiłam drewniane klocki.
Cała obładowana udałam się do domu i schowałam prezenty do mojej szafy,teraz muszę pilnować by Maja nie otworzyła jej.Pola z wieczora przywiozła mi moje zguby.
- Mamo,a mogę iść zadzwonić do taty?-zapytała Maja.
- Tak,telefon jest w salonie.-powiedziałam robiąc kolację.Po chwili przyszła zadowolona Maja,rozmawiając z Bartkiem przez komórkę.Gadali i gadali już drugą godzinę.W końcu dała mi telefon i zaczęła jeść kanapki.
- Halo?-zapytałam.
- Cześć skarbie,słyszałem,że prezenty kupiłyście.
- Tak,mam już to z głowy.-zaśmiałam się.
- Ja też kupiłem.-powiedział.
- No,zobaczymy co kupiłeś swojej narzeczonej.-powiedziałam siadając na kanapie.
- Zobaczymy,na pewno ci się spodoba.-poczułam lekkie zamroczenie przed moimi oczami.
- Wiesz ja już kończę,bo Kubę muszę spać położyć.-powiedziałam mrugając.
- Dobrze,ty też zaraz do łóżka.Dobranoc.-powiedział.
- Dobranoc.-powiedziałam i się rozłączyłam.Po jakiś 10 minutach wszystko wróciło do normy,więc poszłam wykąpać Kubę,nakarmiłam go i położyłam spać.Następnie zajęłam się Mają,która zażyczyła sobie czytanie książki.Kiedy dzieci już spały,poszłam wziąć prysznic i położyłam się spać,lecz nie było mi to dane.Od miesiąca mam to samo,strasznie chcę spać,ale nie mogę zasnąć.W końcu mi się to udało,niestety po dwóch godzinach się obudziłam i tyle z mojego spania.Znowu spędziłam noc na czytaniu książki.
Około 8:00 usłyszałam dzwonek do drzwi,poszłam otworzyć,a tam stali rodzice moi i Bartka plus jego brat,który bardzo mocno mnie uściskał..
- Nie obudziliśmy?-zapytali,a ja się uśmiechnęłam.
- Nie,zapraszam.-zaprosiłam ich do środka i zaprowadziłam do salonu.
- Lenka strasznie schudłaś.-powiedziała moja mama.
- Mamo przestań,wcale nie schudłam.-zaśmiałam się.
- Tereska ma rację,Lenka strasznie blada jesteś,pewnie się nie ubierasz dobrze jak wychodzisz na taki mróz.-poparła moją mamę pani Iwona.
- Nie wyspałam się tylko to,chcecie coś do picia,jedzenia?-zapytałam.
- Nie kłopocz się,my i tak tylko na chwilkę.Prezenty przywieźliśmy i na kontrolę.-powiedział tata Bartka.
- Na kontrolę?-spojrzałam na nich.
- No tak,muszę zobaczyć jak się ma moja córeczka,która mnie nie słucha i nie dzwoni do mnie.-uśmiechnęła się mama.
- Ja cię nie słucham,ty też mogłabyś zadzwonić.
- Teresko,nie jesteś sama Bartek też nie dzwoni.-zaśmiała się pani Iwonka.
- A właśnie Bartek kiedy przyjeżdża?-zapytał jego tata.
- Za tydzień.-powiedziałam siadając,znów te zamroczenia.Udawałam żeby nic nie zauważyli,na szczęście się udało.
- No dobrze,wiesz co ja jednak poproszę kawkę.-zaśmiał się mój tatuś.Powoli wstałam i wzięłam zamówienia od wszystkich.Kiedy przygotowałam napoje i dużą stertę kanapek zawołałam wszystkich do kuchni.Zajadaliśmy się i musiałam słuchaj żalów mojej mamy,na mój temat.
- Mamusiu.-do kuchni weszła jeszcze zaspana Maja,ale kiedy zobaczyła gości uradowana pisnęła i wszystkich przytuliła.Usłyszałam też Kubusia,więc przeprosiłam wszystkich i poszłam po synka,który także uśmiechał się do wszystkich.Rodzice zostali do południa,bo musieli wracać już do Nysy.Właśnie dowiedziałam się,ze moi rodzice zostali zaproszeni na wigilię do Nysy.Wiecznie niewiedząca ja.
- Ale poczekajcie tez mam dla was prezenty.-powiedziałam i poszłam po pudełka.Przekazałam im i pojechali.Kiedy wyszli poszłam do salonu pobawić się z Kubusiem,a do nas dołączyła jeszcze Maja i Rafi.Strasznie się czułam,wszystko mnie rozsadzało.
- Mamo,a co ja dostanę na święta?-zapytała Maja,a ja się uśmiechnęłam.
- Coś.-powiedziałam.
- To fajnie.-powiedziała obrażona,a ją dźgnęłam palcem w bok.
- Nie ma Majka,czekamy do 24 grudnia.
- No dobra wytrzymam,ale możemy zachować się jak dorośli i wymienić swoje relację na temat prezentów.-powiedziała,a ja zaczęłam się śmiać.
- Nie kokietuj i tak ci nie powiem.Maju pobaw się z Kubą,a ja ogarnę trochę kuchnię po obiedzie.-puściłam jej oczko i poszłam do kuchni.Posprzątałam co miałam i wróciłam do salonu,a tam zastałam kłócąca się Maję i Kubę,który odpowiadał jej tym samym,inaczej mówiąc ona krzyknęła to ona krzyknął.
- Mamo on mi psuje rysunki.-powiedziała do mnie Maja.Usiadłam koło nich na podłodze.
- Kubuś nie wolno.-mówiłam,ale on mnie nie słucha,pewnie ma to po Bartku.-Maja przynieś laptopa to zadzwonimy do taty.-powiedziałam,a ona pobiegła po urządzenie.Szybko zalogowałam się na Skypie.Tak był dostępny,wiec zadzwoniłam,a co tam.
- Cześć.-powiedziałam,a on szeroko się uśmiechnął widząc naszą trójkę.
- Cześć,a co u was tak wesoło?-zapytał,a ja się uśmiechnęłam.
- Musiałam odciągnąć Kubusia od niszczenia rysunków Mai.-powiedziałam,a on się zaśmiał.
- Tato ty się nie śmiej,to poważna sprawa.-powiedziała obrażona.
- Maju on jest mały i nie rozumie,że nie wolno.-powiedział.
- Tatusiu a co mi kupiłeś na święta?-zapytała słodko,a ja się zaśmiałam.
- Nie powiem czekamy do 24 grudnia.-zaśmiał się.
- Tato no bądźmy dorośli.-powiedziała.
- Nie skarbie.
- Ojejku nic z wami porozmawiać nie można.-powiedziała i poszła do pokoju rysować dalej.
- Kuba,powiedz jak kochasz tatusia.-powiedział do syna,a on się szeroko uśmiechnął i rączkami dotykał całego ekranu.
- Chyba bardzo.-zaśmiałam się i posadziłam go między swoimi nogami.
- Tęsknie za wami.-jęknął.
- Bartuś,pewnie Clara ci nie pozwali się nudzić.-powiedziałam,co wywołało u niego śmiech.
- Zazdrośnica.
- Haha bardzo śmieszne.-powiedziałam i puściłam synka,bo zachciało mu się bawić zabawkami.
- Kocham twoją zazdrość.Przepraszam,ale muszę skarbie kończyć bo idę z chłopakami na miasto.-puścił mi oczko.
- Tylko spróbuj jakąś Włoszkę podrywać.-pogroziłam mu palcem.
- Najładniejsze są tylko Polki.Pa skarbie.-pożegnałam się z nim i poszłam przygotować kolację.
Szybko zjedliśmy i musiałam przygotować dzieci do spania.O 23:00 leżałam już w łóżku i nic.Zapowiadała się kolejna nie przespana noc.
- Cholera.-szepnęłam,patrząc jak mija kolejna godzina na zegarku.Poszłam do kuchni i wzięłam proszki nasenne.Myślałam,że mi pomogą,ale się pomyliłam.Sen przyszedł o 6:00 rano,ale nie nacieszyłam się nim bo musiałam o 7:00 już wstać by Maję do szkoły obudzić.Mam nadzieję,że w końcu ten cały koszmar się skończy i choć raz będę spać więcej niż dwie godziny.Bez­senna noc jest męczar­nią, prze­de wszys­tkim dla­tego, że bar­dzo chce się zasnąć.........




I jest kolejny :)
Mam nadzieję,że wam się podoba i was nie zanudziłam.Dziękuję za wasze komentarze i mam nadzieje,że pod tym również ich będzie.
Następny pojawi się w tygodniu.Do zobaczenia.
Pozdrawiam Aga

niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział 50:


Rodzice postanowili już dziś po śniadaniu pojechać do siebie,nawet ich nie zatrzymywałam bo wiem czemu jadą.Głupio wyszło że Maja musiała nas postawić do pionu,my jesteśmy dorośli a nie potrafimy się uspokoić,musi nas dziecko upominać.
Poszłam do pokoju Kuby i tam siedziałam,myśląc nad tym jak musimy porozmawiać żeby nie wyszła znowu kłótnia.
- Mamusiu mogę iść do Oliwera?-zapytała mnie Maja,wchodząc do pokoju.
- Dobrze odprowadzę cię.-powiedziałam i wzięłam syna na ręce.Udałyśmy się do salonu,gdzie siedział Bartek.-Bartek ja pójdę zaprowadzić Maję do Oliwera,zostaniesz z Kubą?-zapytałam.
- Ja ją odprowadzę.-powiedział i poszedł się ubrać.Wyszli z mieszkania,a ja poszłam pobawić się z synkiem,a do nas dołączył jeszcze Rafi.
- Powiedz mi synku,jak mam porozmawiać z twoim tatą?-zapytałam Kubusia,a on śmiał bo Rafi lizał go po rączce.Po jakiejś godzinie udało mi się uśpić Kubę i nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwiami.Wyszłam szybko z pokoju i zobaczyłam Bartka,miał całą buzie we krwi.
- Boże co ci się stało?-zapytałam przerażona.
- Nic,kurwa.-powiedział i poszedł do kuchni.Nie zastanawiając się poszłam za nim.Był schylony do zlewu,wyciągnęłam apteczkę i kazałam usiąść na krześle.
- Co ty sobie zrobiłeś?-zapytałam wyciągając wodę utlenioną.
- Nic.-przyłożyłam wacik do rozwalonego nosa.-Mogłabyś do cholery uważać?-powiedział wkurzony.
- Nie,masz mi powiedzieć co się stało?-krzyknęłam,a on nic nie mówił.-Bartek,chyba mam prawo wiedzieć dlaczego mój narzeczony przychodzi do domu z roztrzaskanym nosem.-najlepiej nic mi nie mówić,wkurzona rzuciłam apteczką o ziemię i wyszłam z kuchni.Wyszłam na balkon i musiałam zebrać myśli,jasna cholera chciałam tylko wiedzieć co się stało,a tu muszę użerać się z nim jak z dzieckiem.Kiedy zawiał chłodniejszy wiatr weszłam do środka.On jak gdyby nic siedział i oglądał telewizję.Podeszłam do urządzenia i je wyłączyłam.
- Mogę wiedzieć co ty robisz?-zapytał.
- Możemy porozmawiać?-zapytałam,a on kiwnął głową.-Bartek ja wiem,że źle zrobiłam wpuszczając go do środka,ale on nic nie zrobił.Powiedział co miał powiedzieć i wyszedł,nie podoba mi się że mi nie wierzysz.
- Nie to że ci nie wierzę.-powiedział.
- Nie przerywaj mi.-syknęłam już tym wszystkim wkurzona.-Ja wiem że mogłeś się wkurzyć,rozumiem to.Tylko,że nie podoba mi się to że ty wkurzasz się o wszystko,a sam źle postępujesz.
- Ja źle postępuje?-zapytał.
- Miałeś mi nie przerywać.Zawiodłam się na tobie dwa razy,jak wyjeżdżałeś to mówiłeś że nie będziesz nas zaniedbywał,musiałam udać się do Maceraty żebyś przejrzał na oczy.Później obiecałeś,że przyjedziesz do rodziców na rocznicę.Dzwoniłeś do mnie dzień wcześniej,ale nie coś ci wypadło,okej twój zawód liczy się że może coś wypaść ale dlaczego ja dowiedziałam się ostatnia?-powiedziałam i usiadłam koło niego.-Jeszcze jest mi wstyd,że Maja musi nas uspokajać.Bartek w naszym związku jest coś nie tak,albo to uratujemy,albo to nie ma sensu.
- Co chcesz się rozstać?-zapytał,a ja na niego spojrzałam.
- I myślisz że to rozwiąże nasze problemy,znowu mamy krzywdzić Maję,Kubę.
- To co proponujesz?-zapytał.
- Bartek czy ty mnie kochasz?-spojrzałam na niego.
- Przecież,gdybym cię nie kochał to mnie by tu nie było.-spojrzał mi w oczy.Z moich oczu zaczęły spływać pojedyncze łzy.
- Może przyjechałeś tu tylko dla dzieci?-zapytałam.
- Sugerujesz,że cię nie kocham?-poderwał się z miejsca.
- Nie.-zaprzeczyłam.Kucnął przede mną i złapał za ręce.
- Lenka kocham cię,najmocniej na świecie.
- Bartek naprawmy wszystko proszę.-szepnęłam i go przytuliłam.Może to była jakaś wielkiej klasy rozmowa,ale potrzebowałam jej.
- Pakuj swoje rzeczy i dzieciaków.-pocałował mnie w czoło.
- Po co?-zapytałam.
- Naprawimy wszystko.-szepnął i się uśmiechnął.
- Ale najpierw powiesz mi co ci się stało?-spojrzałam na niego,a on westchnął.
- Przed blokiem spotkałem tego całego Damiana i nie wytrzymałem,oberwał ale mi oddał.-wyjaśnił.
- Bartek,przecież cię prosiłam kiedyś.
- Tak wiem,ale nie wytrzymałem.Leć się pakować.
- Ale gdzie się wybieramy?-zapytałam.
- Zaufaj mi że ci się spodoba.-szybko wstałam z kanapy i zaczęłam pakować rzeczy.Kiedy wszystko było gotowe,Bartek zniósł rzeczy do samochodu,a ja zeszłam z Kubusiem na rękach i psiakiem na smyczy.
- To teraz po Majkę i jedziemy.-powiedział,a ja się ucieszyłam,że coś zaczęło się naprawiać.
Pojechaliśmy po Maję,która próbowała wyciągnąć od ojca gdzie jedziemy,ale był nieugięty.Była 22:00 kiedy tak naprawdę wyruszyliśmy,bo jeszcze się z Dagą zagadałam,ale to szczegół.Jechaliśmy już 3 godzinę,cholera gdzie on nas wywozi.
- Bartuś a może jednak mi powiesz,gdzie jedziemy?-zapytałam szeptem,bo dzieciaki i psiak spali.
- Gdzieś gdzie wszystko naprawię.-szepnął.
- Bartek przepraszam cię,powinnam umieć pogodzić się z tym że masz taką pracę i musisz wyjeżdżać.Po prostu wszystko mnie przerosło.-złapał mnie za rękę.
- A ja cię przepraszam za tą cholerną zazdrość i brak zaufania.-uśmiechnęłam się i włączyłam cicho radio.Niestety sama nie wytrzymałam i zasnęłam.Obudziło mnie lekkie głaskanie mojego policzka.Otworzyłam oczy i od razu wysiadłam z samochodu.
- Bartek czy to jest.-zapytałam,ale mi przerwał.
- Tak,to ten sam domek w którym spędziliśmy nasze pierwsze wspólne wakacje po maturze.-objął mnie od tyłu.
- Kotku,o boże dziękuję ci.-odwróciłam się do niego.
- Spędzimy tutaj cały weekend.-pocałował mnie.
- A która godzina?-zapytałam.
- Aktualnie jest 20 minut po 4.Chodź położymy dzieci do domku.-powiedział,ja wzięłam Kubusia a on Majkę.Niestety psiak musiał sam za nami podążyć.Zmęczeni sami położyliśmy się w drugiej sypialni.
Obudziłam się kilka minut po 9:00,miejsce obok było puste.Wstałam z łóżka i podeszłam do okna.Nie mogłam uwierzyć,że ten domek tu jeszcze stał,słyszałam że mieli go zburzyć.Słońce już dawno widniało na horyzoncie,a pogoda była wręcz cudowna choć był początek listopada.
- Wstałaś już.-szepnął mi na ucho obejmując mnie od tyłu.
- Yhmm.-zaśmiałam się.
- Dzieciaki jeszcze śpią,a ja byłem kupić jakąś żywność.-pocałował mnie w policzek,odwróciłam się do niego przodem.
- Boli?-zapytałam dotykając jego nosa.
- Nie,nawet on bić się nie umie.-zaśmiał się.
- Ale ty go nie uszkodziłeś za mocno?-zapytałam.
- Nie,może będzie miał tylko limo pod okiem.Lenka wybaczysz mi,że was tak skrzywdziłem?-spojrzałam w jego oczy.
- A ty mi wybaczysz,że ciebie tak skrzywdziłam?-spytałam,a w odpowiedzi on mnie pocałował.Pogłębiłam pocałunek,ale wszystko co dobre szybko się kończy,a mianowicie naszym dzieciom już spać się nie chciało.Poszliśmy więc do drugiego pokoju.
- Gdzie my jesteśmy?-zapytała Maja.
- Na małych wakacjach.-powiedział Bartek biorąc synka na ręce.
- Dobra idę zrobić jakieś śniadanie i idziemy na spacer.-klasnęłam w dłonie.Zeszłam do kuchni.Postanowiłam zrobić naleśniki.I przyszykowałam dla Kuby kaszkę waniliową jego ulubioną.Po śniadaniu poszłam się ubrać.
Na to narzuciłam płaszcz i wyszliśmy się przejść wzdłuż jeziora.Uwielbiam Mazury,tu człowiek może zebrać wszystkie myśli i spędzić cudowne chwile z rodziną.Maja latała z Rafim,a ja trzymałam Kubusia od pachami i pomagałam mu stawiać kroki.
- Za chwile sam będzie śmigał.-zaśmiał się Bartek.
- No w końcu musi się nauczyć chodzić,potrafi siadać,raczkować więc teraz czas na chodzenie.-uśmiechnęłam się.
- Lenka,bo wiesz ze za miesiąc święta?-zapytał,a ja pokiwałam głową.
- Nie dostaniesz wolnego?-zapytałam choć bardziej stwierdziłam.
- Nie,tylko zastanawiam się czy musimy je spędzać z całą rodziną.-powiedział,a ja niego spojrzałam.
- Nie rozumiem.
- Wiesz może te święta spędzimy tylko w czwórkę.
- Poprawka kochanie w piątkę.-powiedziałam i pokazałam na psa.
- Jasne w piątkę.
- Masz rację,spędzimy je razem w domu,a rodzice będą mogli nas odwiedzić.-uśmiechnęłam się.
- Ba.-zaśmiał się Kubuś,a my razem z nim.
- Mamusiu Rafi się strasznie pobrudził w błocie.-zawołała Maja,a ja spojrzałam na Bartka.
- Masz kotku robotę na dziś.-zaśmiałam się.
- Rafi zrobiłeś to specjalnie.-spojrzał na zwierzę,a on zaczął się do niego łasić.
- Ba.-klasnął w dłonie Kubuś który także wyraził swoje zdanie.Później wróciliśmy do domu na obiad.
Wieczorem to była niezła jazda kiedy to Bartek musiał wykąpać Rafiego.
- Siedź tu grzecznie.-powiedział kolejny raz kiedy to pies mu uciekł z łazienki.Ale marny z niego dawca komend bo co się odwrócił to Rafiego nie było w łazience.Bardzo śmiesznie to wyglądało jak po całym domu lata dwu metrowy człowiek za czworonogiem,któremu bardzo podobała się zabawa z panem.
- Maja pomóż mi go złapać.-powiedział załamany.
- Tato to twój interes ja nie będę za ciebie odwalać roboty.-powiedziała i znów zaczęła bawić się z bratem.
- Lenka.-spojrzał na mnie.
- Bartuś słonko zawołaj go to przyjdzie.-uśmiechnęłam się i oglądałam dalsze jego poczynania.
Rafi chyba nie lubi kąpieli bo albo krył się pod łóżkami,albo szczekał i uciekał przed Bartkiem.Uganiał się za nim przez godzinę,aż w końcu skończyło się na tym że Bartek ciągnął Rafiego za przednie łapy do łazienki.Tak się śmiałam,że teraz mnie policzki bolą.Świetny pies.
- Rafi ja cię proszę,musiałeś chlapać?-usłyszałam Bartka z łazienki i znów się zaśmiałam.Po 20 minutach drzwi od łazienki się otworzyły i wybiegł z niej mokry psiak,a za nim wyszedł także mokry Bartek.
- Miałeś umyć psa,a nie siebie.-powiedziałam.
- Bardzo śmieszne.-powiedział i usiadł na kanapie,a ja się do niego przytuliłam,ale nasze czułości przerwał Rafi wskakując na Bartka i się o niego wycierając.Normalnie jakby mógł mówić to powiedział by masz to za tą kąpiel.
- Rafi.-krzyknął ale pies nic sobie z tego nie robił,położył się na nim i tak leżał.Z tego wszystkiego śmiałam się ja i dzieciaki.
- Tato,Rafi cię po prostu kocha.-powiedziała uśmiechając się do niego Maja.
Około 22:00 dzieciaki już spały i Rafi oczywiście razem z nimi,ja udałam się do kuchni po dwa kieliszki i wino.Poszłam do salonu,gdzie Bartek siedział przed kominkiem,usiadłam koło niego i podałam mu butelkę.
- Wypijemy za udaną kąpiel.-powiedziałam i się zaśmiałam.
- Następnym razem to ty go myjesz.-powiedział otwierając czerwoną ciecz.
- Oj tam zabawy trochę ci się przyda.
- To pijemy za kąpiel,za nas i nasze dzieci.
- Tak jest kochanie.-pocałowałam go.
- Wiesz co wtedy,kiedy wybiegłaś z domu co powiedziałem ci o kontrakcie to wiedziałem,że zachowałem się źle.Jakiś tydzień później poszedłem do ciebie do domu,ale już się okazało że wyprowadziłaś się,ale dowiedziałem się że to były Katowice.Pojechałem tam,ale nie znalazłem cię i niestety muszę przyznać,że odpuściłem poszukiwania.-powiedział,a ja na niego spojrzałam.
- Szukałeś mnie?-szepnęłam,a on pokiwał głową.-A ja nie potrafiłam wysłać tego cholernego listu do ciebie.Dowiedziałam się o twoim adresie,ale nie miałam odwagi.
- Oboje byliśmy głupi,że odpuściliśmy ale ważne że teraz jesteśmy razem.-zaśmiał się.
- Tak mam nadzieję,że już na zawsze.-szepnęłam.
- Oczywiście że na zawsze.-pocałował mnie,ten pocałunek przerodził się w bardzo namiętną noc,która tylko potwierdziła nasze uczucia co do siebie.-Lenka myślałaś już nad ślubem?-zapytał nagle kiedy leżeliśmy już w sypialni.
- Nie miałam głowy,a ty?
- Jasne,nawet wiem kto będzie moim świadkiem.-uśmiechnął się,a ja na niego spojrzałam.-No wiesz Piotrek Nowakowski.-zaśmiał się.
- No tak,a ja kogo mam wziąć.Chyba Polę pogadam z Izą czy nie zostałaby chrzestną Kubusia.-powiedziałam.
- A kto jest Mai?-zapytał.
- Chrzestną jest Pola,a chrzestnym jest mój kuzyn Eryk.
- To dobrze,go lubię.-zaśmiał się.
- Przepraszam bardzo kogoś z mojej rodziny nie lubisz?-spojrzałam na niego.
- Tak,ten twój kuzyn Wiktor jest głupi.
- A jak dla mnie to twoja kuzynka Dorota jest głupia.-powiedziałam,a on się zaśmiał i mnie pocałował.
- Kocham cię.-szepnął.
- A ja ciebie,najmocniej na świecie.-w świetnym nastroju poszliśmy spać.
Obudziłam się,kiedy to poczułam jak ktoś się na mnie położył.Otworzyłam oczy i zobaczyłam pyszczek Rafiego.
- Bartek twój kolega.-zaśmiałam się.
- Co jest Rafi?-zapytał,a on podniósł z podłogi smycz.Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam 9:00.Wstaliśmy więc i ja poszłam do dzieci,a Bartek z psem na dwór.Zrobiłam wszystkim śniadanie i po południu musieliśmy już wracać do Bełchatowa,on wraca za tydzień do Włoch musimy ten czas dobrze wykorzystać i cieszę się,że zaczęliśmy naprawiać bo w końcu musimy stworzyć prawdziwą rodzinę dla dzieci.
W Bełchatowie byliśmy już o 21:00,ta podróż nas tak wyczerpała że od razu poszliśmy spać.Rano budzi zadzwonił o 7:00,w końcu Maja musi się do szkoły iść.Jak zawsze pomarudziła,ale w ostateczności o 7:45 wyszłyśmy z domu.Po drodze postanowiłam wstąpić do sklepu bo pieczywo.
- Lenka.-usłyszałam i odwróciłam głowę.To była Dagmara.
- Cześć,a ty też na zakupach?
- No tak zaraz Michał pójdzie a trening i wiesz śniadanie.Jak było na Mazurach?-zapytała.
- Świetnie musisz Miśka namówić na taki wypad,chętnie się dziećmi zajmę.-zaśmiałam się.
- Jak na razie dwójka mi wystarczy.Posłuchaj organizuję Oliwerowi urodziny w sobotę,ale dziś pewnie Maja przyniesie zaproszenie.
- Oczywiście że się wstawi,muszę przyznać że Maja ma niezły kontakt z Olim.
- Też to zauważyłam,a ty będziesz zapisywać Majkę na te zajęcia z siatki?-zapytała.
- Myślałam o tym,ona chce więc raczej tak.
- Oliwer powiedział,że jak Maja pójdzie to on też.-zaśmiałyśmy się.Pogadałyśmy jeszcze trochę i wróciłyśmy do domów,w końcu moi mężczyźni są już pewnie godni.
- No gdzie ty byłaś?-zapytał mnie Bartek.
- W sklepie i jeszcze zagadałam się z Dagą.-powiedziałam,a on się zaśmiał.
- Wszystko jasne,co tam kupiłaś?-zapytał zaglądając do reklamówek.
- Dziś będzie pyszny obiad,a Kuba śpi?-zapytałam wchodząc do kuchni.
- Tak,a co będzie na obiad?-położył torby na stole,a następnie mnie przytulił.
- Same pyszności.-pocałowałam go i zaczęłam rozpakowywać zakupy.
Cholera kocham takie życie,kiedy nie ma między nami spięcia,jesteśmy normalną rodziną.Mówimy sobie jak to się kochamy,ale wiemy że nie zawsze będzie kolorowo.Muszę się w końcu nauczyć,żeby o wszystkim mówić Bartkowi,muszę go wspierać bo dlatego później wychodzą nasz kłótnie.Obrzucamy siebie pretensjami.Bo kochać to także umieć się roz­stać. Umieć poz­wo­lić ko­muś odejść, na­wet jeśli darzy się go wiel­kim uczu­ciem. Miłość jest zap­rzecze­niem egoiz­mu, za­bor­czości, jest skiero­waniem się ku dru­giej oso­bie, jest prag­nieniem prze­de wszys­tkim jej szczęścia, cza­sem wbrew własnemu.Teraz wierzę,że wyjazd Bartka przeżyjemy razem i później tylko będziemy się z naszych głupot śmiać.Bo kto dla miłości wal­czy, zwycięża.......




Witam i zostawiam rozdział :)
Taki można rzec,że na początku spięcie,ale później sama słodycz,należy im się w końcu.Jest krótszy,ale mam nadzieję że się spodoba.
Dziękuję za wasze komentarze,które dają kopa.Następny pojawi się jakoś w tygodniu.Zachęcam do dalszego komentowania i do zobaczenia.
Pozdrawiam Aga

niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział 49:


Około 9:00 zeszłyśmy na śniadanie,kiedy tylko przekroczyłyśmy próg restauracji to Darek już miał uśmiech od ucha do ucha.
- To on jeszcze dziś pracuje,no to świetnie.-powiedziała Iza siadając przy stole.
- O co ci chodzi?-zapytała Pola.
- No dziewczyno,chłopak w nocy strasznie się starł żeby ci dogodzić i jeszcze do pracy taki zmęczony przyszedł.-zachwycała się Iza.
- A Sebastian tak nie robi?-zapytała,a ta się zaśmiała.
- Po naszej pierwszej nocy spędzonej razem,wziął u szefa wolne bo był zmęczony,więc nie dziw się że ja tak zachwycona jestem.-puściła jej oczko.I w tym momencie podszedł do nas Darek.
- Co wam dziewczyny podać?-zapytał i puścił oczko do Poli.
- Wcale w tym momencie nie poczułyśmy się urażone.-zaśmiałam się i wszyscy do mnie dołączyli.
- Gdzie moje maniery.-powiedział i puścił oczko do każdej z nas.
- Ej,nie podrywaj moich przyjaciółek-zaśmiała się Pola.-A wy nie podrywać mojego faceta,bo powiem chłopakom.
- Sorki Darek,ale kultura wymaga powiedzieć że wolę mojego męża.-powiedziała Iza.
- Tak kultura wymaga mi powiedzieć że wolę swojego narzeczonego,którego kocham i nigdy nie spojrzałabym na innego,bo po pierwsze ten inny by nie przeżył,a po drugie ja też bym tego nie przeżyła,choć wystarczyłoby że powiem Bartkowi że go kocham i ja bym przeżyła,więc jeszcze raz ten inny by nie przeżył.-powiedziałam poważnie,a wszyscy się zaśmiali.Zamówiłyśmy śniadanie i po jakiś kilkunastu minutach miałyśmy je przed sobą.
- Uwierzycie,że już jutro musimy wracać?-zapytałam.
- Nie,ale dłużej bez Seby bym nie wytrzymałam.-zaśmiała się Iza.
- Tęsknie za dziećmi,ale nie mogę się doczekać kiedy Bartek w końcu przyjedzie.
- Lena,nie obraź się ale jak on znowu coś wymyśli i nie przyjedzie,znaczy nie wątpię w to,ale gdyby nie chcę żebyś znów płakała.-powiedziała Pola.
- Obiecał,a ja chcę mu ufać.Wiem że zrobił mi kilka razy przykrość,ale ja też nie byłam lepsza.-powiedziałam.
Później oczywiście znów udałyśmy się na masaże,a nawet skusiłam się na kąpiel w błocie i powiem wam,że było świetnie,wieczorem odbył się ostatni kurs tańca na rurze i tak zleciał nam cały dzień.
Niestety następnego dnia musiałyśmy wrócić do szarej rzeczywistości,choć muszę przyznać że wiadomość,którą mi przekazał Bartek naładowała mi nowa energię,nic tylko czekać aż w końcu zjawi się w domu.
- Pola tylko nie żegnaj się za długo.-powiedziała Iza i wraz z nią udałam się do samochodu,zostawiając Polę z Darkiem.
- Myślisz że to wypali?-zapytała mnie,kiedy byłyśmy w samochodzie.
- Iza to zależy tylko od nich,oni muszą o tą miłość dbać.-powiedziałam.
- Wiem,ale nie chcę żeby kolejny ją skrzywdził.-powiedziała i obie spojrzałyśmy się na namiętnie całujących się zakochańców.
- Darek wydaje się być w porządku,jeszcze dostaniemy zaproszenie na ślub.-zaśmiałam się i w tym momencie Pola weszła do środka.
- Z czego się śmiejecie?-zapytała.
- Szczerze to z twojego ślubu.-powiedziała Iza.
- Jakiego ślubu?
- Lena stwierdziła że prędzej czy później dostaniemy zaproszenie na wasz ślub.-wytłumaczyła blondynce.
- I to jest aż takie śmieszne?-zapytała,a my kiwnęłyśmy głowami.Ona tylko zaśmiała się pod nosem i ruszyłyśmy w drogę.Pola włączyła radio i z niego poleciała ta piosenka.Więc wraz z wokalistkami dołączyłyśmy się do tego.Po 4 godzinach jazdy docieramy pod mój blok.Wyszłam z samochodu wcześniej żegnając się z dziewczynami i dziękując za świetny wypad i z walizką poszłam do mieszkania.
Zdziwiłam się kiedy drzwi były otwarte,trochę zaczęłam się bać może okradali mi właśnie mieszkanie,ale ja oczywiście weszłam do środka.Zostawiłam walizkę w przedpokoju i udałam się do salonu,ale tam nikogo nie było,może po prostu zapomniałam zamknąć je??
Nagle poczułam jak ktoś mnie obejmuje od tyłu,zaczęłam piszczeć i krzyczeć,ale nie na długo bo po chwili napastnik zaczął mnie namiętnie całować.Kiedy poczułam te usta to myślałam,że go zabije.
- Witam cię kochanie.-szepnął i uśmiechnął się do mnie.
- Czy ty jesteś normalny,dostałabym przez ciebie zawału.-zaczęłam go bić.
- Dobra może trochę przesadziłem,ale taki mi pomysł wpadł do głowy.
- Osierociłbyś własne dzieci,gdybym dostała ten zawał,a tak w ogóle co ty tu robisz miałeś być za tydzień?-zapytałam mojego narzeczonego.
- Dostaliśmy jeszcze ten tydzień wolny,ale jak chcesz to wrócę do Włoch.-powiedział i zaczął iść w stronę drzwi,a ja zaciągnęłam go mocno do sypialni.
- No chyba się tam nie wybierzesz.-powiedziałam i pchnęłam Bartka na łóżko.Nie wiem co się ze mną działo,ale nagle wyszła ze mnie taka dzikość i chęć poczucia jego bliskości.Zdzierałam z niego ubrania,był trochę zaskoczony,ale no w końcu nie widziałam go długo,a jak dobrze wiemy najlepiej taki czas nadrabia się w łóżku.Dziś to ja dominowałam w naszych czułościach.Kiedy już poczuliśmy wspólną rozkosz,to położyłam głowę na jego torsie a on delikatnie okrył nasze ciała cienkim materiałem.
- To było zajebiste.-powiedział,a ja się zaśmiałam.
- Takie 9/10.-stwierdziłam.
- A gdzie nam uciekł ten 1?-zapytał.
- Jakoś się na ten 1 nie postarałeś.-powiedziałam,a on popatrzył na mnie uważnie.
- Kobieto ja się nie przyłożyłem,to zaraz zobaczysz jak ja się porządnie przykładam.-powiedział i wpił mi się w usta.Zaczął błądzić rekami po moich plecach,kończąc na pośladkach.Strasznie dziś byliśmy niewyżyci.Kiedy to kolejny raz doznaliśmy rozkoszy,usłyszeliśmy otwierające się drzwi.
- Jesteśmy.-krzyknęli o cholera nasi rodzice.Szybko zaczęłam narzucać na siebie swoje rzeczy,Bartek robił dokładnie to samo.Wyszliśmy z sypialni strasznie wymięci.
- Już tak szybko?-zapytałam głośno oddychając.Nie dość że właśnie trochę zbłaźniłam się przed prawie teściami to poczułam taki wstyd że moi rodzice jak i Bartka doskonale wiedzieli w czym nam przerwali.
- Tatuś.-pisnęłam Maja i wrzuciła się Bartkowi na szyję.
- Chyba wam nie przeszkadzamy?-zapytała mama spoglądając na nas.
- Nie.-zaprzeczyłam i wzięłam od niej Kubusia,który się niecierpliwił żebym wzięła go na ręce.
- Bartek trzeba było nam napisać ile potrzebujecie czasu,a nie tak na szybko kolejnego wnuka nam tworzycie.-zaśmiał się mój tata,a ja zrobiłam się cała czerwona,co wywołało śmiech u wszystkich.
- Spokojnie zdążyłem.-zaśmiał się Bartek,a mi do śmiechu nie było jeszcze bardziej było mi wstyd.
- To ja pójdę małego przebrać.-powiedziałam i wręcz pobiegłam do pokoju synka.-Boże jaki wstyd.-szepnęłam.Niestety nie mogłam przebierać go cały dzień,więc kiedy wykonałam tę czynność to nie pewnie weszłam do salonu,gdzie wszyscy się śmiali.Kiedy się tylko pojawiłam jeszcze bardziej się śmiali,spojrzałam na Bartka pewnie coś nagadał.
- Z czego się śmiejecie?-zapytałam.
- Z niczego skarbie.-powiedziała mama Bartka.
- Z ciebie córeczko najdroższa.-znów śmiał się mój tata.
- Dzięki że jesteś tak szczery,a dokładnie z czego?
- Opowiadałam jak w dzieciństwie upiekłaś ciasto i pół rodziny się rozchorowało.-powiedziała mama,co jeszcze bardziej mnie zawstydziło.
- O albo jak nie potrafiłaś wymawiać R,strasznie śmiesznie mówiła.Jak np.Tato nie lusaj moich lzeczy.-zaśmiali się wszyscy.
- Bardzo śmieszne,po prostu tato boki zrywać-zaśmiałam się ironicznie.
- Nie mówiłaś że miałaś problemy z R.-zaśmiał się Bartek.
- Ty się Bartek nie śmiej,a pamiętasz jak cię tata przyłapał na strychu z papierosami?-zapytała jego mama,i teraz to ja zaczęłam się śmiać.
- Haha bardzo śmieszne.-powiedział przyjmujący.
- Ty się Lena nie śmiej bo kiedyś podpaliłaś stodołę swojego wujka.-do samego wieczora nasi rodzice wymieniali się naszymi śmiesznymi historyjkami z życia.Niestety Bartek nie miał ich tyle i tego dnia byłam najbardziej ośmieszona.Rodzice postanowili zostać na noc.Rodzice Bartka dostali wolny pokój,a moi naszą sypialnię,nam został tylko salon i przecudowna kanapa.
Około 2 w nocy coś mnie wyrwało ze snu.Zdawało mi się,że ktoś kręci się koło naszych drzwi wejściowych.Po chwili słyszałam dziwne chichoty i jęki jak z najgorszego horroru.Zaczęłam budzić Bartka.
- Bartek obudź się.-szeptałam.
- Co się stało?-zapytał zaspany.
- Ktoś jest pod naszymi drzwiami.
- Coś ci się przyśniło.-powiedział i poszedł dalej spać.Świetnie nie ma to jak wsparcie w rodzinie.Po chwili nie słyszałam już tych dźwięków.Natomiast poszłam do łazienki za potrzebą,kiedy wracałam do salonu ktoś zaczął mnie wołać.Zaczęłam się patrzeć w każdą stronę,lecz nikogo nie było.Pobiegłam szybko na kanapę i znów budziłam Bartka.
- Bartek.-szturchałam go.
- Co?
- Ktoś jest w mieszkaniu.-powiedziałam.
- Ty patrz,ludzie są w mieszkaniu i pies.-powiedział i położył się znów.
- Bartek proszę sprawdź to.-prosiłam go,a on niechętnie wstał i przeszedł się po całym mieszkaniu.
- Nikogo nie ma,możesz wreszcie iść spać?-powiedział i ułożył się koło mnie.
- Ale ja się boję.-szepnęłam.
- Uroiłaś sobie coś.
- Przytulisz mnie?-zapytałam,a on mnie objął i zasnął.Ja nie mogłam spać całą noc,co chwilę słyszałam swoje imię i jakieś odgłosy.
Rano z łóżka wstałam z niezłymi worami pod oczami.Nie wiem co mi się uroiło,ale dałabym sobie rękę uciąć że ktoś w mieszkaniu był.Siedziałam sobie na parapecie w kuchni i patrzyłam na budzący się Bełchatów.Widziałam jak po ulicy jadą pojedyncze samochody,pewnie ludzie śpieszący się do pracy.Lubię takie poranki,kiedy nie muszę się śpieszyć tylko siedzę i oglądam jak słońce pokazuje się na horyzoncie,słyszałam że najlepiej się ogląda wschodzące słońce na plaży choć sama to przeżyłam.
Ciekaw jestem jakby wyglądało moje życie gdybym wtedy nie zaszła w ciąże i pojechała do tego klubu w którym miałam się rozwijać?
Wiem że może byłoby ono łatwiejsze,całymi dniami siedziałabym na sali i trenowała,a wieczorami miała tą chwilę dla siebie,ale nie zeszłabym się z Bartkiem i nie miałabym dwójki cudownych dzieci.Mimowolnie po moich policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy szczęścia.Wiele osób,które w życiu mają wiele mówią że nie są jeszcze spełnieni,a ja jestem spełniona.Mimo że w życiu mało osiągnęłam poza maturą nie podjęłam żadnej dalszej nauki.
- Tu jesteś.-poczułam jak przytula się do mnie Bartek.
- Jestem.-szepnęłam wycierając łzy.
- Czemu płaczesz?-spojrzał mi w oczy,a ja znów się rozpłakałam.
- Jestem po prostu szczęśliwa,że mam ciebie.-powiedziałam łkając,a on się zaśmiał.
- Kocham cię myszko.-szepnął i mnie pocałował.
- Ja ciebie też.Bartek muszę ci coś powiedzieć.-powiedziałam.
- Co się stało?
- Bo ja... nawet nie wiem jak mam to powiedzieć.
- Najlepiej wprost.-zaśmiał się.
- Nie potrafię,bo to na pewno cię zdenerwuje.-szepnęłam.
- Powiedz mi.
- Był tutaj Damian.-powiedziałam i jego ciało się napięło.
- Zrobił ci coś?-zapytał.
- Nie fizycznie tylko psychicznie.-powiedziałam.-Powiedział,że się we mnie zakochał,ja chcę tą sprawę zakończyć,ale....
- Wpuściłaś go do środka,czy ty myślisz?-krzyknął.
- Bartek proszę nie krzycz bo wszystkich obudzisz.
- Będę bo sama narażasz się na niebezpieczeństwo,pamiętasz co chciał ci zrobić na balu niczego z tego nie wyciągnęłaś?
- Bartek.-upomniałam go.
- Co Bartek,to że nic mi nie mówisz to już u ciebie normalne.Mamy być małżeństwem a ty nic mi nie mówisz.
- A ty do cholery się pytałeś,co u mnie?-krzyknęłam sama.
- Jak widać muszę cię kontrolować.
- Może ja powinnam nie wiem co ty robisz z Clarą we Włoszech.Tam jesteś sam.-zaśmiałam się.
- Jasne,codziennie lądujemy w łóżku.Wiesz co wolę już być tam niż tu bo właśnie widzę że we własnym domu nie da się odpocząć.-powiedział i się odwrócił.
- Jasne leć się pakować i jedź do niej.
- Żebyś wiedziała,że chyba wrócę z powrotem bo mam już dość.-krzyczał i ja na niego krzyczałam,byłam pewna że wszyscy się obudzili ale nie chcieli wyjść z pokoi.
- Dlaczego na siebie krzyczycie?-usłyszeliśmy głos Mai.Odwróciliśmy twarz do drzwi i zobaczyliśmy lekko przestraszoną naszą córkę.
- Nie żabko my rozmawiamy.-powiedziałam.
- Nie krzyczycie na siebie.-powiedziała i uciekła do swojego pokoju.Spojrzałam na Bartka i razem udaliśmy się za Mają.
- Córeczko,nic się nie działo.-powiedział Bartek,a ona usiadła na łóżku i była strasznie smutna.
- Maju my z tatą tylko rozmawialiśmy.-usiadłam koło niej,a po drugiej stronie Bartek.
- Nie chcę żebyście na siebie krzyczeli.-powiedziała i przytuliła się do nas.
- Obiecujemy.-szepnęliśmy razem i mocno ją uściskaliśmy,kolejna kłótnia bez sensu.Właśnie zauważyłam jaki wielki problem mamy w związku,który niszczy wszystko między nami,a my tego nawet nie zauważamy.....




I jest kolejny :)
Dość późno,ale jak to mówią "Ucz się ucz,bo nauka to potęgi klucz",mało czasu,dlatego on jest także taki krótki,następny będzie dłuższy obiecuję.Następny pojawi się za tydzień,wielka niespodzianka Bartek w końcu przyjechał do Polski.Lena zauważyła problem jaki mają w związku,czy ten problem zniszczy ich miłość????
Bardzo się cieszę siatkarze znów Drużyną Roku,Mariusz genialnie na drugim miejscu,Stephan Antiga trenerem roku.Po prostu się cieszyć,jak wczoraj oglądałam tą galę to byłam dumna że Polska ma się czym pochwalić w sporcie,do następnego.
Pozdrawiam Aga

niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział 48:

Następny dzień był dla mnie taki zwyczajny.Z samego rana przyjechali moi rodzice i zabrali Maję i Kubę do siebie.Nie wiedziałam o co im chodzi,powiedzieli tylko że teraz czas dla mnie.Trochę mnie zdziwiło ich zachowanie,ale muszę się przyznać że jakoś tak mi się zrobiło lżej.
Kiedy jadłam sobie spokojnie śniadanie,zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Pola,Iza co wy tu robicie?-zapytałam widząc przyjaciółki.
- Ubieraj się,zabieramy cię na całe 4 dni.-powiedziała Pola szczerząc się niemiłosiernie.
- Gdzie?-pisnęłam.
- Lenka nie ważne gdzie,tylko się ubieraj,a my spakujemy ci rzeczy.-powiedziały i poszły do sypialni.Więc ja się udałam do łazienki i się szybko ubrałam.
- A tak na poważnie to gdzie my jedziemy?-zapytałam,wychodząc z łazienki.
- Lena niespodzianka.-powiedziała Iza i poszłyśmy do jej samochodu.
- Czyli to wy kazałyście zabrać mi dzieci?
- Tak,wszystko my wymyśliłyśmy,ale teraz nie gadaj tyle.
Jechałyśmy trochę długo,bo już 3 godzinę.Zaczęłam się zastawiać co one wymyśliły,bo zdarza im się mieć głupie pomysły.Nareszcie po 4 godzinie jazdy zatrzymały samochód przed wielkim hotelem.
- Jesteśmy.-pisnęła Iza.
- Yyy gdzie?-zapytałam.
- W miejscu gdzie się odprężysz i wypoczniesz.-spojrzałam na Polę.
- Wszystko mamy zarezerwowane,i już zapłacone.
- Ja nie mogę tego przyjąć to musiało być drogie.-powiedziałam do dziewczyn.
- Dobra to miała być niespodzianka,ale nie uda się inaczej.
- Dzwonił do mnie wczoraj Bartek.-powiedziała Pola,a ja na nią spojrzałam.-Zarezerwował tobie i nam tutaj pokój,bo chce ci wynagrodzić to że musisz sama zajmować się dziećmi.-powiedziała,a mnie zrobiło się ciepło na sercu.
- Na prawdę?-zapytałam cicho,a one pokiwały głowami.-Ale i tak to jest za drogie.-stwierdziłam.
- Powiedział że mamy się nie przejmować kosztami,tylko odpoczywać.-weszłyśmy zatem do środka.Hol był taki wielki i piękny,że byłam pod wielkim wrażeniem.
- Dzień dobry,mamy tutaj rezerwację.-powiedziała Pola,kiedy podeszłyśmy do recepcji.
- Jak nazwisko?-zapytała recepcjonistka.
- Kurek.-powiedziała teraz Iza.
- Oczywiście jest na panią Lenę Kurek.-powiedziała,a ja się uśmiechnęłam,kochany głupek.
- Tak,to ja.-powiedziałam.
- Proszę to jest klucz do pokoju i życzę miłego pobytu.-podała nam klucz,a my szybko poleciałyśmy do windy.
- Bartek to jednak jest kochany.-powiedziała Pola.
- No już cię swoją żoną nazwał.-zaśmiała się Iza.Winda zatrzymała się na odpowiednimi piętrze.Otworzyłam kluczem pokój i zaniemówiłam.
- O boże jaki piękny.-szepnęła Iza.Pokój był po prostu idealny.
- Dobra dziewczyny plan jest taki szybko się odświeżamy i na basen,sauny i masaże.-mówiła Pola,a mi zaczął dzwonić telefon.
- To Bartek.-powiedziałam.
- Odbierz i podziękuj mu za nas.-powiedziała Iza wchodząc do łazienki.Wyszłam na balkon i odebrałam połączenie.
- Tak słucham?-zapytałam.
- Cześć Lenka.
- Cześć.
- Mam nadzieję,że nie jesteś już na mnie zła za wczoraj?-zapytał,a ja się zaśmiałam.
- Dziękuję ci skarbie i w ogóle przepraszam wiem że na tym polega twoja praca i trochę przegięłam.-powiedziałam.
- No ja też bez winy nie jestem,a w ogóle podoba ci się?
- Jasne,dziewczyny kazały ci podziękować bo nas by nawet stać nie było z pensji kelnerek.-powiedziałam.
- Cieszę się,że jesteś zadowolona.Lenka bo teraz już na pewno,przylatuję do Polski za tydzień.-powiedział a ja pisnęłam.
- Ale dlaczego?-zapytałam.
- Trener dał nam kilka dni wolnego,więc ja go wykorzystam tylko i wyłącznie z wami,muszę jeszcze osobiście rodziców przeprosić.Ja zrozumiałem że źle postępowałem i znów się na mnie zawiodłaś.
- Przestań,kochanie nie jestem zła.Cieszę się że przyjeżdżasz.Wiesz skarbie muszę kończyć bo lecę na masaż.-zaśmiałam się.
- Tylko żadnych podrywów.-powiedział poważnie,a ja się zaśmiałam.
- Obiecuję,że będę grzeczna ale jak oni zaczną to ja im powiem że ty tego nie lubisz.
- No i tak ma być,kocham cię.
- Ja ciebie też.Pa.-powiedziałam i się rozłączyłam.Szybko się przebrałam w strój kąpielowy i ubrałam hotelowy szlafrok.Podążałyśmy na basen.
Było genialnie,te wszystkie zjeżdżalnie i jacuzzi.Następnie poleciałyśmy na masaż.Jakie przystojniaki.Powiedziałam Poli żeby się brała do roboty,a ta tylko skomentowała to śmiechem i bądź z nią poważny.Chłopak miał w rękach moc bo wyszłam od niego taka odprężona,jak nigdy.
- To laski do sauny teraz i na obiad?-zapytała Iza.
- Nie wiem jak ty,ale ja już jestem głodna.-powiedziałam.
- To sauna na jutro,może być?-zapytała Pola,a my się zgodziłyśmy.
Obiad też był genialny,jak przystało na góralski klimat to zamówiłyśmy sobie " Placek Zbójnicki ". Palce lizać,na deser poszedł jabłecznik na gorąco z lodami.
- Dziewczyny jak tak dalej pójdzie to ja przybiorę tu na wadze.-powiedziała Iza.
- Posłuchaj kurna najpierw masa,później rzeźba.-zaśmiała się Pola.
- Patrz Pola jaki przystojny kelner.-powiedziałam.
- A co chłopa szukasz?-zapytała,a Iza się zaśmiała.
- Chyba dla ciebie głupku.
- Czy ja wiem,wolę milionera.-powiedziała poważnie,ale później się zaśmiała.-I tak pewnie trafi mi się rolnik.
- Będzie cię do pracy przywoził traktorem.-zaśmiałyśmy się,co zwróciło to uwagę wszystkich.
- Czy coś jeszcze paniom podać?-podszedł do nas ten przystojniak i właśnie dziwnie się uśmiechał do Poli.
- A co pan może nam zaproponować?-podłapała rozmowę Pola.
- Tak pięknym paniom może dobre wino?-spojrzał na każdą z nas.
- O patrzcie jak chłopak dobrze myśli,przyniesie pan najlepsze jakie tu jest.-bajerowała go dalej blondynka.
- Dla pani wszystko.-powiedział i poszedł,a my się zaśmiałyśmy.
- Jeszcze bardziej mi się tu podoba.Dziewczyny widziałam tu taki plakat kursu tańca na rurze,pójdziemy nie?-zapytała Iza,a my na nią spojrzałyśmy.
- Tak nauczę się i komu będę tańczyć?-zapytałam.
- Bartkowi,a Pola temu przystojniakowi który właśnie do nas podąża.-nalał nam tego wina,a my oczywiście nie byłybyśmy sobą gdybyśmy nie zapytały o imię.Więc owy chłopak nazywa Darek.Już coś wiemy.
- Darek powiedz mi,gdybym nauczyła się tańczyć przy rurze,chciałbyś zobaczyć?-Pola zawsze była szczera,mówiła to co myśli bez owijania w bawełnę.
- Yyy jasne ciebie w każdym wydaniu.-speszył się chłopak.
- To ja się dla ciebie nauczę.-zaśmiała się,pogadał z nami chwilkę i musiał wracać do pracy.
- Dziewczęta mam trzy dni na podryw,coś mnie w nim zaintrygowało.-powiedziała Pola popijając wino.
- My ci w cale nie będziemy przeszkadzać.Za najlepszy wypoczynek tutaj.-podniosłam do góry kieliszek.
- I oczywiście za Darka.-zaśmiała się Iza,stuknęłyśmy się kieliszkami.Po obiedzie udałyśmy się do pokoju w celu krótkiego odpoczynku,bo później mamy lekcję tańca.Boże nie wierzę że o robię.
O 17:00 poszłyśmy na salę gdzie odbywa się kurs tańca przy rurze.Kiedy weszłyśmy do środka to pani,która będzie nas uczyć dała nam specjalne stroje i szpilki.Świetnie jeszcze w tych szpilkach się zabiję.
- Witam bardzo serdecznie,jak wiecie jest to kurs tańca na rurze.Niech każda z was podejdzie do jednej z rur.-zrobiłyśmy co kazała.-Na początku trochę o tym tańcu.Ten taniec musi mieć połączenie w sobie gimnastyki i seksapilu.Jak wykonujemy ob kręt na rurze to musi on być zarówno gimnastyczny i seksowny.-mówiła tak i pokazywała najprostsze elementy.Po jakiejś godzinie opanowałyśmy to i muszę stwierdzić,że zaczęło mi się podobać.
- Teraz muszę poprosić Sebastiana żeby zamontował mi w domu rurę.-zaśmiała się Iza.
- Dziewczyny i teraz mały układ i koniec,mam nadzieję że się nie nudziłyście i będziecie długo pamiętać te elementy i układ.-zaśmiała się prowadząca.Pokazała nam układ i na dziś koniec tańca.Spojrzałam na zegarek i okazało się że jest 21:30.
- No i teraz czuję się kobietą.-powiedziałam,a one się zaśmiały.
- Dobra muszę iść pod prysznic bo cała się kleję.-powiedziała Pola.
- Słuchaj a może Darek lubi jak kobieta jest wilgotna?-zaśmiała się Iza.
- Słuchaj ja rozpracuję co lubi Darek nie musisz mi pomagać.-pogroziła jej palcem i wyszła z sali.
- Iza czy ty czujesz i widzisz to co ja?-spojrzałam na nią.
- Pola nam się zabujała.-pisnęła.
- Musimy jej pomóc go zdobyć.-powiedziałam.Poszłyśmy do pokoju,gdzie Pola brała już w łazience prysznic.Następnie poszła Iza,kiedy ja już brałam prysznic zadzwonił mój telefon.
- Lena,Bartek dzwoni.-krzyknęła Iza.Wyszłam i wzięłam telefon.
- Halo?-zapytałam.
- Cześć skarbie,co robisz?
- Aktualnie właśnie wzięłam prysznic bo bardzo wyczerpującym kursie.-powiedziałam.
- Jakim kursie?-zapytał,a ja postanowiłam go po wkurzać.
- A wiesz taki przystojniak prowadził kurs tańca na rurze.I powiem ci że tak moje ciało powyginał że myślałam że nie wstanę.
- Byłaś tam sama?-prawie krzyknął.
- No jasne,przecież to indywidualne lekcje.-zaśmiałam się.
- Dotykał cię?-oho wkurzył się.
- Jasne,miała na imię Tamara i nauczyła mnie i dziewczyny tańca na rurze.-zaśmiałam się.
- Boże wiesz jak mnie wkurzyłaś.-powiedział.
- Ale wiem że jesteś zazdrosny.-cmoknęłam mu do telefonu.
- To jak przyjadę to mi pokażesz ten taniec.-zaśmiał się.
- Jasne,jak dzieci wyślesz do rodziców i zamontujesz w domu rurę,a jak się spiszesz z tymi zadaniami to zatańczę dla ciebie nago.-bajerowałam go.
- No i to mi się podoba,to poczekaj ja zadzwonię do rodziców i do gości żeby zamówić dobrą rurę.
- Żartowałam,jak zasłużysz to zatańczę.-zaśmiałam się.
- Wredota.Dobra skarbie ja kończę bo jutro trening.
- Dobranoc.-powiedziałam i się rozłączyłam.Wyszłam z łazienki i dziewczyny na mnie spojrzały.
- Dla kogo będziesz tańczyć nago?-zapytała Iza.
- Podsłuchiwałyście?-spojrzałam na nie.
- Nie.-zaprzeczył Iza.
- Tak.-powiedziała Pola.Pogadałyśmy jeszcze chwilę i położyłyśmy się spać.Łóżko było tak wielkie,że spałyśmy razem,ale było też tak miękkie że strasznie wpadałam w materac.
Rano obudziło nas pukanie do drzwi.Leniwie wstałam i poszłam otworzyć.
- Darek?-zapytałam.
- Cześć jest Pola?-zapytał i usłyszałam jak ktoś poleciał szybko do łazienki,a do drzwi podeszła Iza.
- A już wiem dlaczego tak jak petarda poleciała.-zaśmiała się.
- Przekażecie jej to?-zapytał i podał mi karteczkę.
- Jasne.-powiedziała i zamknęłam drzwi.-Ej piękna poszedł,możesz wyjść.-zapukałam do łazienki.
- Boże ale mnie wystraszył.-powiedziała wychodząc ze środka i rzucając się na łóżko.
- Masz piękna,liścik miłosny z numerem.-podałam jej kartkę.
- Dał mi swój numer?-spojrzała na karteczkę i pisnęła ze szczęścia.
- Pola czy ty się zakochałaś?-zapytała Iza.
- Dziewczyny,chyba tak.-szepnęła,a my ją przytuliłyśmy.
- Dobra zbieramy się i na śniadanie.-klasnęła w dłonie Iza.
- Poczekajcie tylko muszę się ogarnąć.-krzyknęła Pola już z łazienki,a my się zaśmiałyśmy.
Zeszłyśmy do restauracji i usiadłyśmy przy stoliku.Pola dziwnie się co chwilę poprawiała,a kiedy podszedł do nas Darek to zbladła.
- Co wam podać dziewczyny?-zapytał i puścił do blondynki oczko,a ona się zarumieniła no nie poznaję jej.
- Trzy razy Omlet z szynką i serem.-powiedziałam.
- Jasne,a Pola mogę cię na chwilę prosić?-zapytał,a ona się zgodziła.Odeszli kawałek,a my obserwowałyśmy sytuacje.
- Myślisz,że jej się oświadcza?-zapytała Iza,a ja pokazałam jej żeby się puknęła.
- Strasznie głupia jesteś.-wreszcie wróciła Pola i strasznie się szczerzyła.
- Co się tak patrzycie?-zapytała.
- Co chciał Darek?-zapytałam,a ona spuściła wzrok.
- Zaprosił mnie dziś na randkę.-powiedziała,a my pisnęłyśmy ze szczęścia.
- No i wreszcie zapowiada się cudowny wyjazd.-zaśmiała się Iza,po chwili Darek przyniósł nam nasze śniadanie i powiedział,że przyjdzie po Polę o 18:00.
- No więc tak ty na randkę,a my co będziemy robić?-zapytałam.
- Coś się wymyśli.-później poszłyśmy do pokoju i przebrałyśmy się na basen.Tak spędziłyśmy cały dzień,nad wodą.
Równo o 18:00 usłyszałyśmy pukanie do drzwi,życzyłyśmy jej powodzenia i wyszła.
- Mam nadzieję,że on jej nie skrzywdzi.-powiedziała Iza,siadając na łóżku.
- Iza,ona musi próbować nowych związków.Nie może zamknąć się jej życie tylko na Czarku.
- Masz rację,dobra idę zadzwonić do swojego męża.-zaśmiała się i wyszła na balkon,a ja sama zadzwoniłam do rodziców i zapytałam jak tam dzieci.Z tego co dowiedziałam się od taty,to dzieci mają się dobrze i powiedział grzecznie,że mam nie dzwonić tylko odpoczywać,widzicie nawet pozbawiają mnie praw do dzieci na te cztery dni,ale muszę powiedzieć,że Bartek sprawi mi wielką niespodziankę,nie dlatego że chciał przeprosić,tylko dotarło do niego ile ja wiele sił wylewam każdego dnia,żeby Mai i Kubie było dobrze.Może byłam nie sprawiedliwa obwijając go tego,że nie dotrzymuje słowa i nie przyjeżdża,ale może to była moja desperacja,ale teraz jak przyjedzie porozmawiam z nim szczerze i przeproszę.
- No mnie nie ma jeden dzień,a mój małżonek szaleje.-powiedziała wchodząc do pokoju Iza.
- Tak,a co?-zapytałam chichocząc.
- Idzie dziś na imprezę z kolegami,chodź wiem że to będzie impreza w klubie ze striptizem.-powiedziała i zaczęła się śmiać.
- Cieszę się że trafiłaś na takiego Sebastiana.
- Wiesz,że wtedy kiedy na siebie wpadliśmy to nie sądziłam że skończy się to ślubem.Postanowiliśmy starać się o dziecko.-powiedziała.
- Serio,to świetnie.-przytuliłam ją.
- Nie chciałam poruszać takiego tematu przy Poli,wiem ile ją kosztuje słowo ciąża.
- My myślałyśmy że mamy strasznie problemy,a tu się okazało że ma je dziewczyna która jest straszną optymistką.-powiedziałam patrząc w ścianę.
- Czarek zniszczył w niej tą optymistkę,wiem że w dzień się trzyma,ale w nocy wylewa swoje emocje w poduszkę.-szepnęła.
- Czuje się odpowiedzialna za tą aborcję,byłam tak przysłonięta swoimi głupimi problemami,że zapomniałam zapytać co u niej.-powiedziałam i po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
- Też nie jestem bez winy,ale świetnie sobie poradziła po tym wszystkim.-uśmiechnęła się prze łzy.- Co pierwsze pomyślałaś jak dowiedziałaś się o usunięciu ciąży?-zapytała,a ja na nią spojrzałam.
- Wiesz tego nawet słowami nie mogę opisać,ale ogarnęło mnie takie uczucie jak dowiedziałam się że jestem w ciąży z Majką.
- Czyli strach,niepokój,złość?-zapytała.
- Nie to nie był strach,ani nic z tego po prostu taka bezradność,co robi z naszym ciałem i duszą co tylko chce.-powiedziałam.
- A ja poczułam straszną wściekłość,i na Czarka i na Polę.-powiedziała i wstała podchodząc do okna.-Wiem,że bała się że sobie nie poradzi,ale zawsze sobie wszystko mówiłyśmy,przecież byśmy jej pomogły.Nie uda mi się cofnąć czasu,ale gdybym mogła to nie pozwoliłabym na żadną aborcje.
- Iza,ona wie że źle postąpiła ale facet ją oszukał,powinniśmy się cieszyć że nie zrobiła sobie nic złego,ja też nie popieram jej zachowania ale i rozumiem.Dlatego wierzę,że ona jeszcze zajdzie w ciąże,bo są te szanse minimalne ale są.
- Wiem,a w ogóle co tam u dzieci?-zapytała zmieniając temat.
- No wiesz,zabronili mi dzwonić bo mam odpocząć.-zaśmiałam się.
- I bardzo dobrze,chodźmy na drinka.-powiedziała,więc zarzuciłam sweter i zeszłyśmy do baru,tam wypiłyśmy ze trzy drinki i wróciłyśmy do pokoju spać.
Około godziny 7:00 usłyszałyśmy jakieś szmery pod naszymi drzwiami,więc razem z Izą wstałyśmy i otworzyłyśmy drzwi,a tam stała Pola oparta o ścianę i wymieniała swoje DNA z Darkiem.
- Nie chcemy przeszkadzać,ale tak trochę nas obudziliście.-powiedziała Iza,a ja się zaśmiałam.
- Ja tylko przyszedłem odprowadzić Polę.-zmieszał się kolega.
- To my wam nie przeszkadzamy,pożegnajcie się.-powiedziałam i pociągnęłam Izę do środka.Po kilku minutach do pokoju weszła Pola.
- No opowiadaj jak było.-zaśmiała się Iza,a ona usiadła na drugim końcu łóżka.
- Pola no gadaj.-zachęcałam ją,a ona na nas spojrzała i uśmiechnęła się.
- Zabrał mnie na romantyczną kolację,pogadaliśmy,pośmialiśmy się i jak mnie odprowadzał to tak wyszło że zaczęliśmy się całować i skończyliśmy w jego sypialni.-zarumieniła się,a my przytuliłyśmy ją.
- No i jaki jest w łóżku?-zapytała Iza.
- Zajebisty.-zaśmiała się Pola.-Powiedziałam mu o wszystkim.-szepnęła.a my spojrzałyśmy na nią uważnie.-Powiedział,że on nigdy by się tak nie zachował i poprosił o bycie razem.
- Zgodziłaś się?-zapytałam,a Iza mnie walnęła w ramie.
- Głupku przecież by się tak czule nie żegnali.
- Sorry ale jest 7:00,mało kto o tej godzinie ogarnia,a w ogóle jak będziecie się spotykać jak my sobie pojedziemy?
- Spokojnie mamy wszystko przemyślane,wiecie czuję że jestem szczęśliwa.-szepnęła i poszła do łazienki.
Nie ma nic lepszego jak widzieć jakie szczęście bije od twoich przyjaciół,w końcu na każdego przyjdzie czas w którym będzie cholernie szczęśliwym.......
 
 
 
 
 
I jest kolejny,tak jak obiecałam w nowym już roku :)
Czy Bartek przyjedzie w końcu do Polski????
Niestety rozpoczyna się to czego się obawiałam,to znaczy powrót do szkoły już w środę po prostu masakra,ale byle do ferii.
Dziękuję wam za komentarze !!!!
Następny pojawi się w następnym tygodniu.
Pozdrawiam Aga