niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział 50:


Rodzice postanowili już dziś po śniadaniu pojechać do siebie,nawet ich nie zatrzymywałam bo wiem czemu jadą.Głupio wyszło że Maja musiała nas postawić do pionu,my jesteśmy dorośli a nie potrafimy się uspokoić,musi nas dziecko upominać.
Poszłam do pokoju Kuby i tam siedziałam,myśląc nad tym jak musimy porozmawiać żeby nie wyszła znowu kłótnia.
- Mamusiu mogę iść do Oliwera?-zapytała mnie Maja,wchodząc do pokoju.
- Dobrze odprowadzę cię.-powiedziałam i wzięłam syna na ręce.Udałyśmy się do salonu,gdzie siedział Bartek.-Bartek ja pójdę zaprowadzić Maję do Oliwera,zostaniesz z Kubą?-zapytałam.
- Ja ją odprowadzę.-powiedział i poszedł się ubrać.Wyszli z mieszkania,a ja poszłam pobawić się z synkiem,a do nas dołączył jeszcze Rafi.
- Powiedz mi synku,jak mam porozmawiać z twoim tatą?-zapytałam Kubusia,a on śmiał bo Rafi lizał go po rączce.Po jakiejś godzinie udało mi się uśpić Kubę i nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwiami.Wyszłam szybko z pokoju i zobaczyłam Bartka,miał całą buzie we krwi.
- Boże co ci się stało?-zapytałam przerażona.
- Nic,kurwa.-powiedział i poszedł do kuchni.Nie zastanawiając się poszłam za nim.Był schylony do zlewu,wyciągnęłam apteczkę i kazałam usiąść na krześle.
- Co ty sobie zrobiłeś?-zapytałam wyciągając wodę utlenioną.
- Nic.-przyłożyłam wacik do rozwalonego nosa.-Mogłabyś do cholery uważać?-powiedział wkurzony.
- Nie,masz mi powiedzieć co się stało?-krzyknęłam,a on nic nie mówił.-Bartek,chyba mam prawo wiedzieć dlaczego mój narzeczony przychodzi do domu z roztrzaskanym nosem.-najlepiej nic mi nie mówić,wkurzona rzuciłam apteczką o ziemię i wyszłam z kuchni.Wyszłam na balkon i musiałam zebrać myśli,jasna cholera chciałam tylko wiedzieć co się stało,a tu muszę użerać się z nim jak z dzieckiem.Kiedy zawiał chłodniejszy wiatr weszłam do środka.On jak gdyby nic siedział i oglądał telewizję.Podeszłam do urządzenia i je wyłączyłam.
- Mogę wiedzieć co ty robisz?-zapytał.
- Możemy porozmawiać?-zapytałam,a on kiwnął głową.-Bartek ja wiem,że źle zrobiłam wpuszczając go do środka,ale on nic nie zrobił.Powiedział co miał powiedzieć i wyszedł,nie podoba mi się że mi nie wierzysz.
- Nie to że ci nie wierzę.-powiedział.
- Nie przerywaj mi.-syknęłam już tym wszystkim wkurzona.-Ja wiem że mogłeś się wkurzyć,rozumiem to.Tylko,że nie podoba mi się to że ty wkurzasz się o wszystko,a sam źle postępujesz.
- Ja źle postępuje?-zapytał.
- Miałeś mi nie przerywać.Zawiodłam się na tobie dwa razy,jak wyjeżdżałeś to mówiłeś że nie będziesz nas zaniedbywał,musiałam udać się do Maceraty żebyś przejrzał na oczy.Później obiecałeś,że przyjedziesz do rodziców na rocznicę.Dzwoniłeś do mnie dzień wcześniej,ale nie coś ci wypadło,okej twój zawód liczy się że może coś wypaść ale dlaczego ja dowiedziałam się ostatnia?-powiedziałam i usiadłam koło niego.-Jeszcze jest mi wstyd,że Maja musi nas uspokajać.Bartek w naszym związku jest coś nie tak,albo to uratujemy,albo to nie ma sensu.
- Co chcesz się rozstać?-zapytał,a ja na niego spojrzałam.
- I myślisz że to rozwiąże nasze problemy,znowu mamy krzywdzić Maję,Kubę.
- To co proponujesz?-zapytał.
- Bartek czy ty mnie kochasz?-spojrzałam na niego.
- Przecież,gdybym cię nie kochał to mnie by tu nie było.-spojrzał mi w oczy.Z moich oczu zaczęły spływać pojedyncze łzy.
- Może przyjechałeś tu tylko dla dzieci?-zapytałam.
- Sugerujesz,że cię nie kocham?-poderwał się z miejsca.
- Nie.-zaprzeczyłam.Kucnął przede mną i złapał za ręce.
- Lenka kocham cię,najmocniej na świecie.
- Bartek naprawmy wszystko proszę.-szepnęłam i go przytuliłam.Może to była jakaś wielkiej klasy rozmowa,ale potrzebowałam jej.
- Pakuj swoje rzeczy i dzieciaków.-pocałował mnie w czoło.
- Po co?-zapytałam.
- Naprawimy wszystko.-szepnął i się uśmiechnął.
- Ale najpierw powiesz mi co ci się stało?-spojrzałam na niego,a on westchnął.
- Przed blokiem spotkałem tego całego Damiana i nie wytrzymałem,oberwał ale mi oddał.-wyjaśnił.
- Bartek,przecież cię prosiłam kiedyś.
- Tak wiem,ale nie wytrzymałem.Leć się pakować.
- Ale gdzie się wybieramy?-zapytałam.
- Zaufaj mi że ci się spodoba.-szybko wstałam z kanapy i zaczęłam pakować rzeczy.Kiedy wszystko było gotowe,Bartek zniósł rzeczy do samochodu,a ja zeszłam z Kubusiem na rękach i psiakiem na smyczy.
- To teraz po Majkę i jedziemy.-powiedział,a ja się ucieszyłam,że coś zaczęło się naprawiać.
Pojechaliśmy po Maję,która próbowała wyciągnąć od ojca gdzie jedziemy,ale był nieugięty.Była 22:00 kiedy tak naprawdę wyruszyliśmy,bo jeszcze się z Dagą zagadałam,ale to szczegół.Jechaliśmy już 3 godzinę,cholera gdzie on nas wywozi.
- Bartuś a może jednak mi powiesz,gdzie jedziemy?-zapytałam szeptem,bo dzieciaki i psiak spali.
- Gdzieś gdzie wszystko naprawię.-szepnął.
- Bartek przepraszam cię,powinnam umieć pogodzić się z tym że masz taką pracę i musisz wyjeżdżać.Po prostu wszystko mnie przerosło.-złapał mnie za rękę.
- A ja cię przepraszam za tą cholerną zazdrość i brak zaufania.-uśmiechnęłam się i włączyłam cicho radio.Niestety sama nie wytrzymałam i zasnęłam.Obudziło mnie lekkie głaskanie mojego policzka.Otworzyłam oczy i od razu wysiadłam z samochodu.
- Bartek czy to jest.-zapytałam,ale mi przerwał.
- Tak,to ten sam domek w którym spędziliśmy nasze pierwsze wspólne wakacje po maturze.-objął mnie od tyłu.
- Kotku,o boże dziękuję ci.-odwróciłam się do niego.
- Spędzimy tutaj cały weekend.-pocałował mnie.
- A która godzina?-zapytałam.
- Aktualnie jest 20 minut po 4.Chodź położymy dzieci do domku.-powiedział,ja wzięłam Kubusia a on Majkę.Niestety psiak musiał sam za nami podążyć.Zmęczeni sami położyliśmy się w drugiej sypialni.
Obudziłam się kilka minut po 9:00,miejsce obok było puste.Wstałam z łóżka i podeszłam do okna.Nie mogłam uwierzyć,że ten domek tu jeszcze stał,słyszałam że mieli go zburzyć.Słońce już dawno widniało na horyzoncie,a pogoda była wręcz cudowna choć był początek listopada.
- Wstałaś już.-szepnął mi na ucho obejmując mnie od tyłu.
- Yhmm.-zaśmiałam się.
- Dzieciaki jeszcze śpią,a ja byłem kupić jakąś żywność.-pocałował mnie w policzek,odwróciłam się do niego przodem.
- Boli?-zapytałam dotykając jego nosa.
- Nie,nawet on bić się nie umie.-zaśmiał się.
- Ale ty go nie uszkodziłeś za mocno?-zapytałam.
- Nie,może będzie miał tylko limo pod okiem.Lenka wybaczysz mi,że was tak skrzywdziłem?-spojrzałam w jego oczy.
- A ty mi wybaczysz,że ciebie tak skrzywdziłam?-spytałam,a w odpowiedzi on mnie pocałował.Pogłębiłam pocałunek,ale wszystko co dobre szybko się kończy,a mianowicie naszym dzieciom już spać się nie chciało.Poszliśmy więc do drugiego pokoju.
- Gdzie my jesteśmy?-zapytała Maja.
- Na małych wakacjach.-powiedział Bartek biorąc synka na ręce.
- Dobra idę zrobić jakieś śniadanie i idziemy na spacer.-klasnęłam w dłonie.Zeszłam do kuchni.Postanowiłam zrobić naleśniki.I przyszykowałam dla Kuby kaszkę waniliową jego ulubioną.Po śniadaniu poszłam się ubrać.
Na to narzuciłam płaszcz i wyszliśmy się przejść wzdłuż jeziora.Uwielbiam Mazury,tu człowiek może zebrać wszystkie myśli i spędzić cudowne chwile z rodziną.Maja latała z Rafim,a ja trzymałam Kubusia od pachami i pomagałam mu stawiać kroki.
- Za chwile sam będzie śmigał.-zaśmiał się Bartek.
- No w końcu musi się nauczyć chodzić,potrafi siadać,raczkować więc teraz czas na chodzenie.-uśmiechnęłam się.
- Lenka,bo wiesz ze za miesiąc święta?-zapytał,a ja pokiwałam głową.
- Nie dostaniesz wolnego?-zapytałam choć bardziej stwierdziłam.
- Nie,tylko zastanawiam się czy musimy je spędzać z całą rodziną.-powiedział,a ja niego spojrzałam.
- Nie rozumiem.
- Wiesz może te święta spędzimy tylko w czwórkę.
- Poprawka kochanie w piątkę.-powiedziałam i pokazałam na psa.
- Jasne w piątkę.
- Masz rację,spędzimy je razem w domu,a rodzice będą mogli nas odwiedzić.-uśmiechnęłam się.
- Ba.-zaśmiał się Kubuś,a my razem z nim.
- Mamusiu Rafi się strasznie pobrudził w błocie.-zawołała Maja,a ja spojrzałam na Bartka.
- Masz kotku robotę na dziś.-zaśmiałam się.
- Rafi zrobiłeś to specjalnie.-spojrzał na zwierzę,a on zaczął się do niego łasić.
- Ba.-klasnął w dłonie Kubuś który także wyraził swoje zdanie.Później wróciliśmy do domu na obiad.
Wieczorem to była niezła jazda kiedy to Bartek musiał wykąpać Rafiego.
- Siedź tu grzecznie.-powiedział kolejny raz kiedy to pies mu uciekł z łazienki.Ale marny z niego dawca komend bo co się odwrócił to Rafiego nie było w łazience.Bardzo śmiesznie to wyglądało jak po całym domu lata dwu metrowy człowiek za czworonogiem,któremu bardzo podobała się zabawa z panem.
- Maja pomóż mi go złapać.-powiedział załamany.
- Tato to twój interes ja nie będę za ciebie odwalać roboty.-powiedziała i znów zaczęła bawić się z bratem.
- Lenka.-spojrzał na mnie.
- Bartuś słonko zawołaj go to przyjdzie.-uśmiechnęłam się i oglądałam dalsze jego poczynania.
Rafi chyba nie lubi kąpieli bo albo krył się pod łóżkami,albo szczekał i uciekał przed Bartkiem.Uganiał się za nim przez godzinę,aż w końcu skończyło się na tym że Bartek ciągnął Rafiego za przednie łapy do łazienki.Tak się śmiałam,że teraz mnie policzki bolą.Świetny pies.
- Rafi ja cię proszę,musiałeś chlapać?-usłyszałam Bartka z łazienki i znów się zaśmiałam.Po 20 minutach drzwi od łazienki się otworzyły i wybiegł z niej mokry psiak,a za nim wyszedł także mokry Bartek.
- Miałeś umyć psa,a nie siebie.-powiedziałam.
- Bardzo śmieszne.-powiedział i usiadł na kanapie,a ja się do niego przytuliłam,ale nasze czułości przerwał Rafi wskakując na Bartka i się o niego wycierając.Normalnie jakby mógł mówić to powiedział by masz to za tą kąpiel.
- Rafi.-krzyknął ale pies nic sobie z tego nie robił,położył się na nim i tak leżał.Z tego wszystkiego śmiałam się ja i dzieciaki.
- Tato,Rafi cię po prostu kocha.-powiedziała uśmiechając się do niego Maja.
Około 22:00 dzieciaki już spały i Rafi oczywiście razem z nimi,ja udałam się do kuchni po dwa kieliszki i wino.Poszłam do salonu,gdzie Bartek siedział przed kominkiem,usiadłam koło niego i podałam mu butelkę.
- Wypijemy za udaną kąpiel.-powiedziałam i się zaśmiałam.
- Następnym razem to ty go myjesz.-powiedział otwierając czerwoną ciecz.
- Oj tam zabawy trochę ci się przyda.
- To pijemy za kąpiel,za nas i nasze dzieci.
- Tak jest kochanie.-pocałowałam go.
- Wiesz co wtedy,kiedy wybiegłaś z domu co powiedziałem ci o kontrakcie to wiedziałem,że zachowałem się źle.Jakiś tydzień później poszedłem do ciebie do domu,ale już się okazało że wyprowadziłaś się,ale dowiedziałem się że to były Katowice.Pojechałem tam,ale nie znalazłem cię i niestety muszę przyznać,że odpuściłem poszukiwania.-powiedział,a ja na niego spojrzałam.
- Szukałeś mnie?-szepnęłam,a on pokiwał głową.-A ja nie potrafiłam wysłać tego cholernego listu do ciebie.Dowiedziałam się o twoim adresie,ale nie miałam odwagi.
- Oboje byliśmy głupi,że odpuściliśmy ale ważne że teraz jesteśmy razem.-zaśmiał się.
- Tak mam nadzieję,że już na zawsze.-szepnęłam.
- Oczywiście że na zawsze.-pocałował mnie,ten pocałunek przerodził się w bardzo namiętną noc,która tylko potwierdziła nasze uczucia co do siebie.-Lenka myślałaś już nad ślubem?-zapytał nagle kiedy leżeliśmy już w sypialni.
- Nie miałam głowy,a ty?
- Jasne,nawet wiem kto będzie moim świadkiem.-uśmiechnął się,a ja na niego spojrzałam.-No wiesz Piotrek Nowakowski.-zaśmiał się.
- No tak,a ja kogo mam wziąć.Chyba Polę pogadam z Izą czy nie zostałaby chrzestną Kubusia.-powiedziałam.
- A kto jest Mai?-zapytał.
- Chrzestną jest Pola,a chrzestnym jest mój kuzyn Eryk.
- To dobrze,go lubię.-zaśmiał się.
- Przepraszam bardzo kogoś z mojej rodziny nie lubisz?-spojrzałam na niego.
- Tak,ten twój kuzyn Wiktor jest głupi.
- A jak dla mnie to twoja kuzynka Dorota jest głupia.-powiedziałam,a on się zaśmiał i mnie pocałował.
- Kocham cię.-szepnął.
- A ja ciebie,najmocniej na świecie.-w świetnym nastroju poszliśmy spać.
Obudziłam się,kiedy to poczułam jak ktoś się na mnie położył.Otworzyłam oczy i zobaczyłam pyszczek Rafiego.
- Bartek twój kolega.-zaśmiałam się.
- Co jest Rafi?-zapytał,a on podniósł z podłogi smycz.Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam 9:00.Wstaliśmy więc i ja poszłam do dzieci,a Bartek z psem na dwór.Zrobiłam wszystkim śniadanie i po południu musieliśmy już wracać do Bełchatowa,on wraca za tydzień do Włoch musimy ten czas dobrze wykorzystać i cieszę się,że zaczęliśmy naprawiać bo w końcu musimy stworzyć prawdziwą rodzinę dla dzieci.
W Bełchatowie byliśmy już o 21:00,ta podróż nas tak wyczerpała że od razu poszliśmy spać.Rano budzi zadzwonił o 7:00,w końcu Maja musi się do szkoły iść.Jak zawsze pomarudziła,ale w ostateczności o 7:45 wyszłyśmy z domu.Po drodze postanowiłam wstąpić do sklepu bo pieczywo.
- Lenka.-usłyszałam i odwróciłam głowę.To była Dagmara.
- Cześć,a ty też na zakupach?
- No tak zaraz Michał pójdzie a trening i wiesz śniadanie.Jak było na Mazurach?-zapytała.
- Świetnie musisz Miśka namówić na taki wypad,chętnie się dziećmi zajmę.-zaśmiałam się.
- Jak na razie dwójka mi wystarczy.Posłuchaj organizuję Oliwerowi urodziny w sobotę,ale dziś pewnie Maja przyniesie zaproszenie.
- Oczywiście że się wstawi,muszę przyznać że Maja ma niezły kontakt z Olim.
- Też to zauważyłam,a ty będziesz zapisywać Majkę na te zajęcia z siatki?-zapytała.
- Myślałam o tym,ona chce więc raczej tak.
- Oliwer powiedział,że jak Maja pójdzie to on też.-zaśmiałyśmy się.Pogadałyśmy jeszcze trochę i wróciłyśmy do domów,w końcu moi mężczyźni są już pewnie godni.
- No gdzie ty byłaś?-zapytał mnie Bartek.
- W sklepie i jeszcze zagadałam się z Dagą.-powiedziałam,a on się zaśmiał.
- Wszystko jasne,co tam kupiłaś?-zapytał zaglądając do reklamówek.
- Dziś będzie pyszny obiad,a Kuba śpi?-zapytałam wchodząc do kuchni.
- Tak,a co będzie na obiad?-położył torby na stole,a następnie mnie przytulił.
- Same pyszności.-pocałowałam go i zaczęłam rozpakowywać zakupy.
Cholera kocham takie życie,kiedy nie ma między nami spięcia,jesteśmy normalną rodziną.Mówimy sobie jak to się kochamy,ale wiemy że nie zawsze będzie kolorowo.Muszę się w końcu nauczyć,żeby o wszystkim mówić Bartkowi,muszę go wspierać bo dlatego później wychodzą nasz kłótnie.Obrzucamy siebie pretensjami.Bo kochać to także umieć się roz­stać. Umieć poz­wo­lić ko­muś odejść, na­wet jeśli darzy się go wiel­kim uczu­ciem. Miłość jest zap­rzecze­niem egoiz­mu, za­bor­czości, jest skiero­waniem się ku dru­giej oso­bie, jest prag­nieniem prze­de wszys­tkim jej szczęścia, cza­sem wbrew własnemu.Teraz wierzę,że wyjazd Bartka przeżyjemy razem i później tylko będziemy się z naszych głupot śmiać.Bo kto dla miłości wal­czy, zwycięża.......




Witam i zostawiam rozdział :)
Taki można rzec,że na początku spięcie,ale później sama słodycz,należy im się w końcu.Jest krótszy,ale mam nadzieję że się spodoba.
Dziękuję za wasze komentarze,które dają kopa.Następny pojawi się jakoś w tygodniu.Zachęcam do dalszego komentowania i do zobaczenia.
Pozdrawiam Aga

11 komentarzy:

  1. No dobrze, że zaczęli wszystko naprawiać. Teraz już by wypadło aby nic się nie stało. Bartek mógłby szybciej wrócić z tych Włoch.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super:) Czekam na więcej :) Do następnego

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu zaczęli ze sobą rozmawiać, dobrze, że dzięki Mai potrafili spojrzeć na to wszystko z innej strony :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział super :DD I te sentencje dotyczące miłości meega <3
    Mam nadzieję, że ta rozłąka będzie dla nich dobra i juz nie będzie żadnych kłotni. Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  5. oo, jak tu słodziutko :) Fajnie, że Bartek i Lena się pogodzili, bo mam wrażenie, że przez te ciągłe kłótnie i wzajemne pretensje w ich związku brakuje stabilizacji, co na pewno też ma negatywny wpływ na ich dzieci. No i również jestem zadowolona, że Kuraś pokazał Damianowi, gdzie raki zimują. Nieważne, że nie obyło się bez uszczerbku na zdrowiu :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak słodko dobrze, że Bartek z Lena się pogodzili.
    Pozdrawiam: )

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział! Do następnego ;D
    /Ola

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże ten pies rozwala system xD Damianowi należało się. Świetny rozdział ;) Nie mogę się doczekać następnego. Pozdrawiam. Paula :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Super, że Blanka i Bartek się pogodzili i wszystko wyjaśnili. Potrzebna im była taka szczera rozmowa. Chociaż teraz wiedzą, że muszą sobie bardziej ufać i wspierać.
    Mam nadzieję, że przetrwają rozłąkę i nie dopadnie ich żaden kryzys. Oby te najgorsze momenty mieli już za sobą.
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń