wtorek, 20 października 2015

Przykra wiadomość :-(

Niestety muszę to zrobić ZAWIESZAM swoje blogi na czas nieokreślony z przyczyn mojego zdrowia,z którym nie jest za dobrze i nie znajduję czasu na pisanie rozdziałów.Mam nadzieję że jak kiedyś wrócę to wy będziecie na mnie czekać. WYBACZCIE MI !!!!!

 Pozdrawiam Aga

niedziela, 20 września 2015

Rozdział 65:

To dziś Kubuś kończy rok.Od rana latam po całym Bełchatowie,a to odebrać tort,a to jeszcze coś pozałatwiać.
- Bartek weź nadmuchaj jeszcze te balony.-powiedziałam rzucając mu paczkę balonów.
- Ale jest ich już dużo w mieszkaniu.-powiedział rozglądając się.
- Kubuś lubi balony więc bierz się do roboty.-zaśmiałam się widząc jego minę.
- Skarbie czym ty się stresujesz to tylko urodziny,na których będą nasi rodzice.
- Ja się nie stresuje ale to są jego pierwsze urodziny i musi być idealnie.-powiedziałam.
- Damy radę.-uśmiechnął się.
- Nie wiem,dlaczego ty się nie stresujesz?-zapytałam.
- Urodziny to urodziny.Wiesz pragnę ci przypomnieć że to pierwsze urodziny mojego dziecka na których mogę być.-powiedział.
- Ooo przepraszam bardzo,u Mai nie byłeś ze swojej głupoty.
- Teraz mojej głupoty,a ty oczywiście bez winy?-spojrzał na mnie.
- A co to ja powiedziałam,że nie wierze w związki na odległość?
- No oczywiście,a to ja ukrywałem całą ciąże i przez siedem lat nie odezwałem się słówkiem i pewnie gdyby Maja nie była zawzięta na znalezienie ojca nie powiedziałabyś do dziś,że na świecie jest moja córka.-powiedział zły.
- Oczywiście,ale nie zapominaj że ty na pierwszym miejscu masz siatkówkę i karierę,później długo długo nic i dopiero rodzinę.-zaśmiałam się.
- To co ja tu jeszcze robię,powinienem iść na trening.-powiedział i się zaśmiał.-Przecież kariera jest najważniejsza.-krzyknął.
- Droga wolna,ale pamiętaj jeżeli teraz wyjdziesz to nie wracaj.-krzyknęłam,mierzyliśmy się wzrokiem,dopóki nie przerwała nam Maja.
- Dlaczego na siebie krzyczycie?-zapytała,a my się na nią spojrzeliśmy.
- Nie krzyczymy myszko,tylko żartujemy z tatą.-powiedziałam.-Chodź pomogę ci ubrać sukienkę,bo zaraz dziadkowie przyjadą,a ty weź się za te balony.-powiedziałam patrząc na niego.
Poszłam pomóc Mai się ubrać i następnie zajęłam się Kubusiem,który nie do końca wiedział,że to jego święto ale ważne że otoczenie które stworzyliśmy z Bartkiem bardzo mu się podobało.Kiedy dzieci były gotowe to ja poszłam się ubrać.Dokańczając makijaż usłyszałam dzwonek do drzwi.To byli nasi rodzice.
- Ooo i jest nasza synowa,mówiłem Iwonka że będzie ślicznie wyglądać jak zawsze.-zaśmiał się teściu i mnie przytulił.
- Dziękuję za komplement.-zaśmiałam się.
- A Lenka gdzie jest mój wnuczek?-zapytała mnie mama Bartka.
- Tutaj jest.-powiedział Bartek idąc z Kubą w naszą stronę.
- Jaki przystojny chłopak.-zaśmiali się.
- Będzie jak tatuś.-powiedziała moja mama.
- Lepiej żeby nie.-powiedziałam pod nosem,ale niestety wszyscy to usłyszeli.-Zapraszam do stołu.
Zabawa była świetna,ale wiedziałam że wszyscy wiedzą,że między mną a Bartkiem jest znowu spięcie.Rodzice siedzieli do 21:00 u nas,chciałam żeby zostali na noc ale musieli wracać,więc nie zatrzymywałam.Bartek poszedł odprowadzić rodziców do drzwi i w tym momencie dostał smsa.Byłam zbyt ciekawa więc odczytałam go.

PRZEPRASZAM
CLARA

Wpatrywałam się cały czas w ekran telefonu i nie mogłam ogarnąć za co ona go przeprasza.
- Mamo poczytasz mi bajkę?-zapytała Maja.
- Tak słoneczko.-odłożyłam telefon na blat i poszłam do pokoju z Majką.Czytałam jej bajkę i dalej się głowiłam z tym smsem.Kiedy Maja zasnęła,jeszcze długo siedziałam w jej pokoju,może nie chciałam teraz rozmawiać z Bartkiem.Może pośpieszyliśmy się z tym wszystkim.Może ślub dla nas to za dużo?
Przecież nigdy między nami nie było tyle kłótni,ta przerwa dość dług między nami wiele zmieniła.Bo można mówić że się kogoś kocha,ale nie zawsze jesteśmy tego pewni i zamiast się nad tym zastanowić to wolimy kłamać swoje rozumy,aby serca były szczęśliwe.Tylko ile tak można,kocham Bartka ale musimy poczekać ze ślubem,bo jeżeli przez głupie kłótnie w dalszym życiu mamy się rozwieść to tak będzie najlepiej.Wstałam i poszłam do sypialni gdzie na łóżku leżał już Bartek.
- Co tak długo?-zapytał.
- Czytałam jej bajkę.-powiedziałam biorąc rzeczy do kąpieli.Wzięłam szybki prysznic i położyłam się na swoim miejscu.
- Możemy porozmawiać?-zapytał mnie.
- O czym?
- O nas.
- Bartek ja wiele o tym myślałam,powinniśmy zrezygnować ze ślubu.-powiedziałam,a on aż się podniósł.
- Jak to zrezygnować ze ślubu?
- Normalnie.Mozę nie w tym roku,bo wiesz w końcu na razie nie jest nam potrzebny.
- A co z dziećmi?-zapytał.
- Ale ślub niczego by nie zmienił w życiu dzieci więc możemy jeszcze poczekać.-spojrzałam na niego.
- Kochasz mnie?-zapytał.
- Może to ja powinnam zapytać nie uważasz?-zaśmiałam się zła i odwróciłam się do niego plecami.
- Ja cię bardzo mocno kocham,i zawsze będę kochać,pamiętaj o tym Lenka.-szepnął i pocałował mnie w ramię,sam odwrócił się na drugą stronę i zasnął.Ja niestety jakoś nie mogłam.Chciałam wszystko ułożyć sobie w głowie.Bo jeżeli ja Bartka ograniczam i psuję wszystko w jego życiu.
Rano dalej patrzyłam w ścianę.Usłyszałam,że Bartek się przebudza więc zamknęłam oczy i udawałam ze śpię.
Niestety długo tak leżeć nie mogłam bo musimy w końcu wszystko ustalić.
- Cześć.-powiedziałam wchodząc do kuchni.
- Ty dzwonisz czy ja?-zapytał.
- Ale gdzie dzwonić?-zapytałam zdziwiona.
- Do wszystkich,że nie będzie ślubu.
- O to ci chodzi.-powiedziałam siadając.
- No wiesz trzeba poinformować że nie chcesz ślubu.
- To nie chodzi o to że nie chce.Po prostu może my się pośpieszyliśmy,przecież rok nas jeszcze nie zbawi.
- Lena to nie chodzi o to po prostu boisz się mi zaufać.Taka jest prawda.-powiedział.
- Nie prawda,ufam ci tylko coś mnie hamuje rozumiesz.-spojrzałam an niego.
- To może powinniśmy się rozstać,zrobić przerwę to będzie najlepsze.-szepnął.Nastała taka bardzo męcząca cisza.Ale niestety on miał rację,to nam pomoże.
- Masz rację robimy przerwę w związku.-powiedziałam ściągając pierścionek zaręczynowy i podając mu go.
- Nie oddawaj go,zachowaj go.Idę spakować swoje rzeczy i wracam do Włoch.-powiedział idąc do sypialni.Nie minęła godzina a już wychodził z mieszkania mówiąc tylko ciche żegnaj.Kiedy zamknęły się tylko drzwi łzy same spływały po moich policzkach,ale my się kochamy prawda,przecież wszystko będzie dobrze,wszystko będzie dobrze......





Jest po dłuższym czasie kolejny rozdział,jest on krótki ale muszę wskoczyć w rytm nadrabiania wszystkiego ale kolejny będzie już dłuższy.
Jak uważacie dobrze zrobili rezygnując z ślubu i z przerwy w związku???
Liczę na wasze komentarze i do usłyszenia.
Pozdrawiam Aga

Dzień dobry!!

Witajcie po tak długiej przerwie,miałam się pojawić w sierpniu ale niestety miałam mały wypadek,który skłonił mnie do jeszcze miesiąca przerwy ale jestem i mam nadzieję że pamiętaliście o mnie i będziecie znowu mnie odwiedzać i mam dla was niespodziankę.Wraz z moją przerwą wymyśliłam kolejne opowiadanie,więc teraz będę prowadzić dwa opowiadania.
Także wszystkim którzy byli cierpliwi to dostali taki prezent przeprosinowy ode mnie.
Wielkie także PRZEPRASZAM ode mnie i mam nadzieję że sie na mnie nie gniewacie.


 http://skrywana-milosc.blogspot.com/
Zapraszam serdecznie

Pozdrawiam Aga

poniedziałek, 20 lipca 2015

Ważne ogłoszenie

Muszę was poinformować że rozdział pojawi się dopiero w sierpniu. Skłoniły mnie do tego sprawy rodzinne.Bardzo przepraszam ale mam nadzieję że nie zapomnicie o mnie :) Także do zobaczenia i życzę udanym wakacji :)


Pozdrawiam Aga

poniedziałek, 6 lipca 2015

Rozdział 64:

Tydzień później:
Wróciłam już do zdrowia na szczęście,wczoraj miałam wizytę u lekarza.Choroba mnie nie osłabiła i jest wszystko w porządku.Bartek trzy dni temu wrócił do Włoch,ale obiecał przyjechać na urodziny Kubusia.Czas biegł bardzo szybko bo nim się spostrzegłam to do ślubu zostało tylko 5 miesięcy.To strasznie mało,bo na naszą sytuację mało rzeczy mamy załatwione.
- Mamo pójdziemy na spacer?-do kuchni wbiegła Maja,przerywając moje rozmyślenia.
- Tak tylko musimy poczekać,aż Kubuś się obudzi.
- On już nie śpi.Była u niego.-uśmiechnęła się.
- Pewnie go obudziłaś.-zaśmiałam się.
- Nie jak przyszłam to już nie spał.-broniła się.Poszłyśmy do pokoju małego i rzeczywiście leżał uśmiechnięty w łóżeczku.
- Dobra to idź Maja się ubrać,a ja ogarnę Kubę i siebie.
Szybko ubrałam synka,a następnie poszłam go nakarmić.Po śniadaniu ja poszłam się ubrać.
Wyszliśmy razem w końcu na spacer do pobliskiego parku.Pogoda wreszcie zaczęła dopisywać.Nie było już śniegu,a słońce zaczynało wreszcie dobrze grzać.W końcu zaczyna się marzec,a to miesiąc wiosny.Kiedy doszliśmy do parku,Maja zaczęła biegać z Rafim,a ja pomagałam Kubusiowi chodzić.
- Brakuje jeszcze taty.-usłyszałam za sobą,odwróciłam więc głowę i zobaczyłam Polę.
- A żebyś wiedziała,że brakuje.-zaśmiałam się i przywitałam się z przyjaciółką.-A co ty tu robisz?
- To już nie mogę cię odwiedzić?-zapytała z uśmiechem.
- Możesz,ale mam nadzieję że nic się nie stało.-spojrzałam na nią.
- Przyjechałam pogadać.-powiedziała.
- To opowiadaj.-powiedziałam siadając na ławce,a Kubę włożyłam do wózka,gdzie zaczął bawić się zabawkami.
- Ostatnio rozmawiałam szczerze z Darkiem i chcemy być razem.-powiedziała.-Ale ja wiem,że to nie będzie szczęśliwy związek.
- O czym ty mówisz,jak nie szczęśliwy,kochacie się a to najważniejsze.-powiedziałam i spojrzałam na nią.
- Wiesz Lena o czym mówię.-szepnęła i spojrzała na Kubę.
- Pola nie myśl tak.Darek cię kocha.
- Wiem,że mnie kocha ale ja mu nie dam dzieci.-powiedziała i zaczęły spływać jej łzy po policzkach.
- A rozmawiałaś z nim na temat dzieci?-zapytałam,a ona pokręciła przecząco głową.
- Nie,bo kiedy chce zacząć to od razu chce mi się płakać i ni e zaczynam go w ogóle.
- A może właśnie powinnaś z nim porozmawiać jakie jest jego zdanie na ten temat.
- Każdy facet chce mieć dzieci.
- Nie każdy,musisz z nim porozmawiać.-powiedziałam łapiąc ją za rękę.
- A co myślisz o adopcji?-spojrzała na mnie.
- Wiesz to też jest rozwiązanie,tylko musicie być małżeństwem.
- Tylko to się tak długo czeka na to wszystko.-złapała się za głowę.
- Ale dasz dziecku miłość,której nie dostał od swoich prawdziwych rodziców.Na początku musisz porozmawiać z Darkiem.
- Masz rację Lena.-uśmiechnęła się do mnie.
- Opowiadaj jak było u jego rodziców bo w końcu nic nie wiem.-zaśmiałam się.
- Było super,Darek ich chyba wcześniej uprzedził jaka jest moja sytuacja,bo w ogóle nie wspominali o dzieciach,a później jego mama powiedziała żeby się nie poddawać.
- To bardzo się cieszę.-spojrzałam na zegarek,który pokazał już godzinę 14:00.Zawołałam Maję i wróciliśmy do domu.Pola została na obiad ale po posiłku musiała wracać na drugą zmianę do pracy.
Późnym popołudniem zadzwonił mój telefon,to był Bartek.Odebrałam i od razu kazał telefon oddać Mai.Rozmawiali przez całą godzinę.Ja bardzo ciekawska osoba próbowałam podsłuchiwać,ale nie za wiele zrozumiałam,musiałam po prostu wypytać Bartka o wszystko,albo Maję.
Siedziałam w salonie,a Kuba bawił się klockami kiedy w końcu ja otrzymałam urządzenie do komunikacji do ręki.
- O jednak chcesz ze mną rozmawiać.-zaśmiałam się.
- No raz mogę dłużej z moją drugą księżniczką porozmawiać chyba?-zapytał.
- No możesz głupku.Dlaczego dzwonisz teraz,przecież powinieneś być na treningu.
- Tak,ale treningu nie ma więc zadzwoniłem,ale ty mnie sprawdzasz.-zaśmiał się.
- Dobra,lepiej opowiadaj o czym z Mają gadałeś.
- A to moja droga tajemnica.
- No wiesz co masz tajemnice przed swoją przyszłą żoną i matką twoich dzieci?-zapytałam.
- Tak.To sprawa moja i Mai.
- Ok,będziesz coś chciał ode mnie.-powiedziałam.
- Pewnie,że będę.Lenka bo wpadłem na taki pomysł...-zaczął,a ja mu weszłam w zdanie.
- Ale nikt nie ucierpi na tym i nie będzie nikogo bolało?-zapytałam,a on się zaśmiał.
- Nie spokojnie,ale tak pomyślałem że może na urodziny Kuby to ty przylecisz z dziećmi do Maceraty?-zapytał,a ja zrobiłam wielkie oczy.
- Bartuś a na pewno dobrze pomyślałeś?-zapytałam,a tam cisza.
- Tak,a co ci się znowu nie podoba?
- Nie,że mi się nie podoba,ale to są pierwsze urodziny twojego syna i nie sądzisz,że nasi rodzice,a przede wszystkim twoi chcieli by być przy swoim wnuku?-zapytałam spokojnie,a on westchnął.
- No to zorganizujemy jeszcze jedne urodziny w Polsce.
- Bartek,możemy porozmawiać szczerze?-zapytałam.
- Rozmawiamy szczerze.-powiedział.
- Czemu nie będziesz mógł przyjechać?-zapytałam.
- Mam w tym dniu ważny trening przed meczem z Modeną,a gram w pierwszej szóstce i dlatego chce żebyś przyjechała do mnie.-wytłumaczył.
- Dobrze,ale to ty zadzwonisz i powiedz rodzicom moim i swoim o tym ja nie zamierzam świecić oczami.
- Ale ja nie mam czasu zadzwonić nawet do nich.-powiedział.
- To jest Bartek twój pomysł więc ty im to powiesz,możesz nawet wieczorami zadzwonić.
- I co ja mam powiedzieć rodzicom?-zapytał,a ja się zaśmiałam.
- Może,że nie będą na pierwszych urodzinach swojego wnuka,bo w tym dniu mam ważny trening i ja przyjeżdżam z dziećmi do ciebie.-powiedziałam zła.
- No to najwyżej ja nie będę na urodzinach.-powiedział po dłuższej ciszy.
- Rób co chcesz Bartek,tylko o swojej decyzji mnie poinformuj.
- Chyba,że zrobisz urodziny w tym terminie co mają być,a później przylecicie do mnie?
- Dobra zgadamy się jeszcze.-jeszcze chwilę pogadaliśmy i musieliśmy się pożegnać,bo Bartek miał mieć jakiegoś gościa.Ciekawe jaki to gość.
Oczami Bartka:
Podczas rozmowy z Leną,zadzwonił dzwonek.Pożegnałem się z narzeczoną i poszedłem otworzyć.
- Clara?-zapytałem.
- No ja a ktoś za mną jeszcze stoi?-zapytała z uśmiechem.
- Nie wejdź.Coś się stało?-zapytałem.
- Nie tylko przyniosłam ci ostatnie statystyki,bo byłeś w Polsce i trener kazał podrzucić.
- Dzięki,ale trzeba było zostawić w klubie jutro bym odebrał.-uśmiechnąłem się.
- Żaden kłopot.Przeszkodziłam w czymś?-zapytała.
- Nie spokojnie.Napijesz się czegoś?
- A poproszę herbatę.Więc opowiadaj co tam w Polsce?
- Jakoś leci,szykują się urodziny Kuby.
- No to kawaler rośnie.-uśmiechnęła się.
- Oj rośnie,ale Maj też niczego sobie strasznie podskoczyła.
- No tak mają geny po tobie.-zaśmialiśmy się.-A co u Leny,bo słyszałam że chora była.
- Tak,ale już wszystko w porządku.-postawiłem przed Clarą ciepły napój.
- Jak przygotowania do wesela?-zapytała.
- Jakoś idą,ale dajemy radę.Co u ciebie?-spojrzałem na nią.
- Po staremu,o pogłośnij radio.-poprosiła,więc spełniłem jej prośbę.-Uwielbiam tą piosenkę.
- Mogę panią prosić?-zapytałem,a później się oboje zaśmialiśmy.
- Oczywiście.-zaczęliśmy tańczyć.Przy refrenie spojrzeliśmy sobie w oczy.Nagle nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać i wreszcie nasze usta się spotkały.Bardzo szybko znaleźliśmy się w sypialni.Zdejmowaliśmy z siebie ubrania,gdy nagle na podłogę spadło zdjęcie Leny z dziećmi.To był znak co ja właśnie robię.Szybko się opamiętałem i wstałem z łóżka ubierając koszulkę.
- Przepraszam Bartek nie wiem co mną kierowało.-powiedziała zakładając bluzę.
- Nie to ja przepraszam.
- Ja już pójdę,jeszcze raz przepraszam.-powiedziała i wyszła.Usiadłem na łóżku i podniosłem zdjęcie,które dalej leżało na ziemi.Chciałem sam sobie porządnie walnąć w twarz za to co zrobiłem wcześniej i co niemal zrobiłem chwilę temu.Po prostu jestem idiotom.Siedziałem tak do drugiej w nocy.W końcu podniosłem tyłek i poszedłem do salonu po telefon.Wybrałem numer Leny i czekałem aż odbierze.
- Halo?-zapytała senna.
- Lenka,obudziłem cię?-zapytałem,a ona ziewnęła.
- Nie wcale czytałam książkę.
- Przepraszam,ale muszę ci coś powiedzieć.-szepnąłem.
- Co musisz mi powiedzieć?
- Bardzo mocno cię kocham.-szepnąłem znów,a ona czułem jak się uśmiecha.
- Ja ciebie też najmocniej na świecie.-powiedziała.
- To idź spać dalej zadzwonię po treningu.Pa kotku.
- Pa misiu.-rozłączyłem się.
Teraz wiem co muszę zrobić.
Oczami Leny:
Rano obudziłam się strasznie wyspana i w świetnym humorze.Byłam zła na Bartka ze mnie obudził w środku nocy,ale cała złość przeszła po jego słowach.Wzięłam do ręki telefon i sprawdziłam godzinę.Była 10:00.Muszę dziś Bartka przycisnąć by wreszcie dał mi odpowiedź w sprawie urodzin Kuby.Już za kilka dni mój synek będzie miał pierwsze urodziny.Nie wiem kiedy minął ten czas.Przecież niedawno robiłam wszystko by Maja nie dowidziała się kto jest jej ojcem,a dziś jestem najszczęśliwszą kobietą na ziemi.Mam świetnego narzeczonego,z którym zdarzają mi się kłótnie i to ogromne ale dajemy radę,mam dzieci które sprawiają że każdego dnia na mojej twarzy panuje uśmiech,mam świetną rodzinę.Czego chcieć więcej,a i oczywiście jeszcze mam świetnego pieska,bo on należy do rodziny jak nic.
- Mamo,jestem głodna.-do sypialni weszła Maja.
- Już słoneczko,a co byś chciała?-zapytałam jej,a ona zrobiła minę myśliciela i po chwili uśmiechnęła się szeroko.
- Naleśniki.-krzyknęła.Kiwnęłam głową i udałam się do kuchni,ale po drodze zajrzałam do pokoju syna,który leżał i tylko krzyczał.
- Śniki.-krzyczał,a ja się zaśmiałam.
- Kubuś też będzie jadł naleśniki?-zapytałam biorąc go na ręce.
- Śniki.-szybko ubrałam Kubę i udałam się z synem do kuchni,gdzie czekała na nas już Maja.Posadziłam Kubusia w jego foteliku i zajęłam się przygotowywaniem masy naleśnikowej,którą znam na pamięć bo wielkiej filozofii nie ma by zapamiętać przepis.Kiedy pierwsze naleśniki były gotowe podałam je dzieciom,a one pałaszowały aż im się uszy trzęsły.No wiadomo,że smakuje w końcu mamusia robi.
- A co dziś będziemy robić?-zapytałam Mai.
- Możemy porysujemy?-spojrzała na mnie swoimi błękitnymi oczami.
- No możemy.To idź z Kubusiem do salonu,a ja pozmywam i będziemy rysować.-powiedziałam,a ona poszła z bratem do salonu.Szybko posprzątałam w kuchni i poszłam się ubrać.
Wróciłam do salonu,gdzie był już rozstawiony cały sprzęt Mai do malowania,nawet Kuba miał swoją tablicę na której mógł sobie malować kredą.
- To co mamusiu rysujemy?-zapytała Maja.
- Może nowy portret rodziny?-zapytałam,a ona ochoczo kiwnęła głową.Zaczęła więc malować,więc jej nie przeszkadzałam i rysowałam z Kubą samochód.Tylko co narysowałam to on od razu zmazywał gąbką.Wiele zabawy było z tym malowaniem.A jeszcze śmieszne było to,że Rafi też zlizywał to co malowałam na tabliczce.
- Mamusiu skończyłam.-pisnęła zadowolona Maja.
- Chodź Kubuś zobaczymy co Maja narysowała.-wzięłam syna na ręce i podeszłam do dzieła Mai.
- Piękne Maju,a gdzie tata?-spojrzałam na córkę.
- No tutaj w samolocie,machamy mu.-powiedziała.
- Ale myślałam,że tatuś będzie z nami tutaj.
- Przecież taty z nami nie ma bo jest tam daleko.Więc musiał być w samolocie.Idziemy powiesić na lodówkę?-spojrzała na mnie.
- No możemy powiesić.-powiedziałam i poszłyśmy powiesić rysunek.
Wieczorem,kiedy dzieci już smacznie spały,usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.Zdziwiona poszłam na przedpokój.Ujrzałam Bartka,który wnosił swoją walizkę.Staliśmy kilka metrów od siebie i patrzyliśmy sobie w oczy.
- Nie przywitasz się ze mną?-zapytał z uśmiechem.
- Ale jak ty tu,przecież ważny mecz z Modeną.-mówiłam i mówiłam,ale on pocałował mnie co spowodowało,że szybko przestałam trajkotać.
- No i takie powinny być przywitania.-zaśmiał się.-Tęskniłem cholernie.-szepnął.
- Ja za tobą też.-przytuliłam się do niego.
- Dzieci śpią?-zapytał,a ja kiwnęłam głową.Nagle usłyszeliśmy skomlenie,Rafi także stęsknił się za swoim ulubionym panem bo skakał wokół jego nóg,dopóki Bartek nie kucnął i zaczął go głaskać.
- Jesteś głodny?-zapytałam.
- Strasznie kochanie.-wzięłam go za rękę i zaprowadziłam do kuchni,gdzie kazałam siąść na krześle,a ja zajęłam się robieniem kanapek.
- Trener się zgodził byś przyjechał?-zapytałam krojąc pomidora.
- Mhm,gdyby nie to mnie by tu nie było.O Maja namalowała nowy rysunek?-zapytał podchodząc do lodówki.-Nawet Majka ma rację,nie ma mnie z wami.-szepnął.
- Skarbie na nowy sezon się przeprowadzamy z tobą.-uśmiechnęłam się.
- Przenoszę się do Resovi.-powiedział i spojrzał na mnie.
- Ale przecież miałeś być w Lube jeszcze rok.
- Zmieniłem zdanie chcę wrócić do ojczyzny.-uśmiechnął się,a ja pisnęłam i uwiesiłam się mu na szyi.-Będę miał was blisko siebie.Kocham cię Lenka.-szepnął opierając swoje czoło o moje.
- Ja ciebie też Bartuś.-powiedziałam i złączyłam nasze wargi gorącym pocałunkiem.
- Jak to przeżyła Clara?-zapytałam z uśmiechem.
- Dowie się w nowym sezonie,jak mnie na treningu nie będzie.-zaśmiał się,a ja razem z nim.
- Zmieniłeś się.-powiedziałam patrząc na niego.
- No ostatnio nieźle przypakowałem.-powiedział i napiął mięśnie.
- Nie o to mi chodziło.-zaśmiałam się.-Tak w ogóle się zmieniłeś.
- To źle czy dobrze?-zapytał.
- Dobrze misiu.-powiedziałam i dokończyłam przygotowywanie kolacji.
Kiedy położyliśmy się wreszcie razem do łóżka,nie wiedziałam czy mogę spokojnie zasnąć i gdy się obudzę to nie będzie sen że on tutaj jest,ale w końcu moje zmęczenie dało o sobie znać i zasnęłam przytulona do mojego wielkiego misia.

Sypialnia.
Bartek i Clara.
Pocałunek.
Porozrzucane ubrania.
Łóżko.
Odpoczynek.
Poczucie winy.
Kłamstwo.
- Mamo wstawaj.-poczułam jak ktoś szturcha moje ramię,otworzyłam oczy i ujrzałam Maję.
- Co się stało?-zapytałam ziewając.
- Popatrz tatuś jest w domku.-pisnęła i przytuliła się do Bartka,który trzymał już naszego synka.
- Cześć kochanie,jak się spało?-zapytał mnie z tym jego mega uroczym uśmiechem.I w tym momencie przypomniał mi się mój sen.Dość dziwny był jak film,pewien wątek i czarność i znów kolejna scena i znów czarność.Ale to kolejny z moich głupich snów.
- Świetnie,bo byłeś obok.-posłałam w jego stronę czarujący uśmiech.
- To co jemy na śniadanko,ja robię.-powiedział podawając mi Kubę i wstał.
- Omlety.-krzyknęła Maja.
- Lety.-powtórzył za siostrą Kuba.
- Skarbie omlety?-zapytał się mnie.
- Omlety skarbie.-uśmiechnęłam się.
- Kto idzie zobaczyć jak gotuję?-zapytał,a my podążyliśmy za nim.
Znów zagościł u nas spokój i brak problemów.Za kilka dni urodziny Kuby i mam nadzieję,że powrót Bartka do ojczyzny w nowym sezonie przyniesie nam dużo szczęści,a co najważniejsze wreszcie będziemy wielką szczęśliwą rodziną.......
 
 
 
I jest nareszcie kolejny.Jeszcze raz wielkie przeprosiny,mam nadzieję że więcej mój laptop nie nawali.Polacy dalej w grze,bardzo się cieszę :)
Kolejny pojawi się za tydzień.Mam nadzieję że ten wam się spodoba.
Teraz zaczynam nadrabiać zaległości na waszych blogach :)
Pozdrawiam Aga


poniedziałek, 29 czerwca 2015

Wielkie opóźnienia

Muszę z przykrością poinformować że rozdział pojawi się dopiero w niedzielę ponieważ zaczęły się wakacje i mojemu laptopowi coś odwaliło mam nadzieję że zacznie działać. Jeżeli się wcześniej obudzi to dodam wcześniej. Bardzo was przepraszam i życzę udanym WAKACJI !!


Pozdrawiam Aga

niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 63:

Obudziło mnie lekkie głaskanie po mojej twarzy.Otworzyłam oczy i ujrzałam twarz Mai.
- Cześć mamusiu,jak się czujesz?-zapytała.
- Córeczko bo się zarazisz.-powiedziałam.
- Nie,a wiesz że tata zrobił obiad.-zaśmiała się,a ja na nią spojrzałam.
- Jaki obiad?
- No dobra zamówił pizzę,ale kazał powiedzieć,że zrobił obiad.-uśmiechnęła się.Powoli wstałam z łóżka i poszłam do salonu,gdzie siedział Bartek z Kubą i oglądali bajkę.
- Cześć słoneczko.-powiedziałam,a mój syneczek się uśmiechnął.
- Miałaś skarbie leżeć.-powiedział do mnie Bartek.
- A Maja zawołała mnie na obiad bo powiedziała,że zrobiłeś to gdzie jej moja porcja wyśmienitej pizzy?-zapytałam i kaszlnęłam.
- Lenka idź się połóż,ja ci zaraz obiad przyniosę do łóżka.-powiedział wstając.
- Nie przesadzaj nie umieram to tylko choroba,która przechodzi.Sama zrobię sobie obiad.-zaśmiałam się.
- Lenka proszę cię.-złapał mnie za rękę.
- Ja też cię proszę.-uśmiechnęłam się i poszłam do kuchni.Zrobiłam sobie kanapkę,ale kiedy miałam ją ugryźć to przeszła mi ochota na jedzenie.Zostawiłam więc ją na blacie i wróciłam do sypialni.Położyłam się i nie minęła chwila,kiedy do pomieszczenia wszedł Bartek.Niósł ze sobą moją kanapkę.
- Proszę bardzo chyba zapomniałaś jej z kuchni.-powiedział i usiadł koło mnie.
- Nie jestem głodna straciłam apetyt.
- Lenka jesteś chora powinnaś jeść,żeby wyzdrowieć..-spojrzał na mnie.
- To ja ją tu położę,a jak zgłodnieje to zjem ją,dobrze?-zapytałam,a ona westchnął.
- Mierzyłaś gorączkę?-zapytał.
- Teraz będę mierzyć.-powiedziałam biorąc do ręki termometr.Nie musiałam długo czekać na wskazanie temperatury,byłam tak gorąca,że urządzenie pokazało szybko 39'C.
- Poczekaj przyniosę ci leki.-pocałował mnie w czoło i wyszedł.
Nigdy nie lubiłam chorować,zawsze gdy w dzieciństwie chorowałam to było to tak okropne,że dziwiłam się że przeżywałam.Czekając na Bartka,zadzwonił dzwonek do drzwi.Nie miałam siły wstać,ale bardzo mnie ciekawiło kto przyszedł,więc z ledwością wstałam i podeszłam do drzwi sypialni,zaczęłam nasłuchiwać.Po kilku sekundach,już wiedziałam kto przyszedł i powiem wam tylko jedno,Bartka to kiedyś zabiję za jego długi jęzor.
- Lenka córeczko czemu nie zadzwoniłaś,że jesteś chora.-do sypiali dosłownie wbiegła moja mama i mama Bartka.
- Bo nie umieram to zwykła grypa.-powiedziałam przewracając oczami.
- Grypa to poważny wirus,powinnaś pierwsze co zadzwonić do nas.-powiedziała pani Iwona.I nagle do sypialni z lekami wszedł Bartek.
- Bartek ty kablu jeden.-krzyknęłam na niego i zakaszlałam.
- Co to nie ja powiedziałem.-bronił się.-Znaczy próbowałem nie mówić.-podrapał się po głowie.
- Śpisz dziś w salonie.
- Dlaczego niby?-zapytał i zrobił minę oburzonego dziecka.
- Bo się skarbie zarazisz,a ja nie mogę na to pozwolić.-powiedziałam i położyłam się przykrywając kołdrą.
- Chodź Iwonka musimy ugotować rosół.On pomoże Lence.-powiedziała moja mama i wyszły obie z pokoju.
- Ojcowie też są?-zapytałam narzeczonego.
- Nie.Lenka zadzwoniłem bo ja bym sobie nie poradził.-powiedział siadając po drugiej stronie łóżka.
- To nie powód żeby od razu dzwonić po nasze mamy.Bartek ja jestem dorosła umiem o siebie zadbać.-powiedziałam.
- Mhm na pewno.-szepnął tak żebym ja tego nie usłyszała,ale niestety słuch mam bardzo dobry.
- Co znowu chcesz mi przypomnieć że byłam w szpitalu?-zapytałam.
- Byłaś w szpitalu,kobieto ty walczyłaś o życie,a my wszyscy się o ciebie martwiliśmy.-powiedział podniesionym głosem.
- Przepraszam,ale to ty mnie doprowadziłeś do takiego stanu.
- Jasne teraz wszystko zwal na mnie,nie moja wina że nie chciałaś ze mną pojechać.-spojrzałam na niego wściekła.
- Oczywiście bo ja nie chciałam pojechać,człowieku nie chciałam być suką,która ogranicza swojego faceta.Od początku ci mówiłam,że jak wybierzesz klub za granicą to ja nie jadę.-krzyknęłam i poczułam ze moje gardło się rozpada,ale nie zaprzestanę na tym.
- Umowę podpisałem na kolejny rok,znowu tu zostajesz?-zapytał zły,przepraszam poprawka krzyknął zły.
- A żebyś wiedział że zostaję.
- I sobie zostawaj.-krzyknął znów.
- Wynoś się stąd,bo tylko mi ciśnienie podnosisz.-również krzyknęłam,a on posłusznie wyszedł trzaskając drzwiami.Nie minęła chwila,a do pokoju weszła moja mama.Po jej wzroku widziałam,że szykuje się poważna rozmowa.
- Lena mogę wiedzieć co wy robicie?-zapytała.
- Nic,rozmawialiśmy.-powiedziałam cicho,moje gardło totalnie wysiadło.
- To nazywasz rozmową,Maja uciekła do pokoju,Kuba siedzi i was słucha.Cały blok was słyszał.-mówiła wyliczając na palcach.
- Mamo proszę cię nie....-zaczęłam ale mi przerwała.
- Nie teraz ty mnie posłuchasz.Zaszłaś w ciąże,postanowiłaś nic Bartkowi nie mówić,dobrze nie odzywałam się.Nie chciałaś z nim wyjechać,też się nie odzywałam,ale teraz przegięłaś.Trafiłaś do szpitala,nic nikomu nie powiedziałaś że źle się czułaś.On siedział każdego dnia martwił się o ciebie,przeżywał to a ty wbijasz mu nóż w plecy i oskarżasz że to jego wina.Jesteś dorosła,a tak się nie zachowujesz,bo osoba dorosła szuka pomocy u bliskich,a ty nic.-mówiła,a z każdym jej słowem coraz gorzej się czułam.
- Przestań już.-powiedziałam.
- Mam prawo się odezwać jeżeli widzę,że moja córka źle postępuje.Teraz cię zostawiam i masz przemyśleć co do ciebie powiedziałam.-powiedziała i wyszła zostawiając mnie z wielkim natłokiem myśli.
Oczami Bartka:
Wkurzony wyszedłem z sypialni i udałem się kuchni,gdzie zastałem tylko moją mamę.
- Dlaczego się tak patrzysz?-zapytałem.
- Bartek czy wy musicie się tak kłócić,dzieci się przestraszyły.Teresa poszła je uspokoić.-powiedziała.
- Rozmawialiśmy tylko.
- Dlaczego cały czas jej przypominasz ten szpital?-spojrzała na mnie,ale nie odpowiedziałem.-Bartek to dla niej był trudny okres w życiu,a ty nie pozwalasz jej o tym zapomnieć.
- Martwiłem się o nią wtedy,a ona mi mówi że to moja wina.
- Synu ja nie chce się wtrącać,ale poniekąd ta wizyta w szpitalu to też wzięła się od stresu,który sam przyznasz jej sprawiałeś.-stwierdziła.
- Ty też przeciwko mnie?-zapytałem.
- Bartek widziałam jak ona się męczyła twoim wyjazdem.Jesteście dorośli,macie dzieci.One są bardziej dojrzalsze od was.Zabawa w wypominanie sobie złego się powinna w waszym wieku zakończyć.A ty chłopie jesteś za nich odpowiedzialny.Chcesz ich stracić przez jakąś głupotę?-zapytała,a ja kiwnąłem głową.
- Nie chcę.-szepnąłem.
- To zacznij Bartek był głową rodziny.-powiedziała i wyszła z kuchni.Moją głową zawładnęły myśli.
Oczami Leny:
Moja głowa pękała od natłoków tych myśli,ale żadna nie była sensowna.Z jednej strony moja mama ma rację,ale zawsze starałam się ratować Bartka przyszłość.Został bardzo znanym siatkarzem,wiele dzieci wzoruje się nim.Jest autorytetem,jestem dziecinna,sama to wiem.Może dlatego że dość szybko musiałam się stać dorosła.Nie mogłam zostać nastolatką poznającą otaczający mnie świat,musiałam udawać sama przed sobą że znam go na pamięć.To było trudne,ale z czasem myślałam,że to ogarnęłam.Właśnie myślałam i jak widać pomyliłam się.Wiele razy popełniłam błąd,ale każdy człowiek je popełnia,ale i tak to nie może być moim usprawiedliwieniem.Doprowadziłam się prawie do śmierci nie myśląc o konsekwencjach.Zostawiłabym tutaj Bartka,który jest moją miłością od dawna i zawsze czekałam na nowy dzień,żeby móc go spędzić razem z nim.Zostawiłabym Maję i Kubusia owoce naszej miłości,która miała dość długą przerwę,ale wróciła z tej dalekiej podróży.Zostawiałbym rodziców,którzy cieszyli się kiedy zabrzmiał mój pierwszy płacz,którzy uczyli mnie jakimi ścieżkami mogę podążać,a jakie omijać szerokim łukiem.Jeden błąd a tyle konsekwencji.Najgorsze co może być w tym wszystkim to,to że nasze dzieci wiedzą że rodzice się nie dogadują.Przyprawiamy im wiele zmartwień,koniec czas dorosnąć Lena i to jak najszybciej.
Przykryłam się szczelniej kołdrą bo poczułam chłód.Połknęłam jeszcze leki,które dawno temu powinnam wziąć i znów ułożyłam się na łóżku.Głowa mi pulsowała,moje zatoki powoli się zatykały na dobre,gardło cholernie piekło.Masakra z tymi wirusami.Tak sobie myślałam i myślałam,nie spostrzegłam się nawet,że do pokoju wszedł Bartek.Bez słowa wyciągnął z szafy dresy i zaczął się przebierać.
- Gdzie idziesz?-zapytałam cienkim głosem.
- Pobiegać.-powiedział i dalej się ubierał.
- A kiedy wrócisz?
- Nie wiem.-szepnął i wyszedł.
- Aha.-także szepnęłam,ale on nawet tego nie usłyszał.I tyle z tego dorastania mojego.
Musiałam zasnąć bo obudziła mnie mama wchodząc do sypialni z talerzem rosołu.
- Masz Lenka i zjedz wszystko.-uśmiechnęła się.
- Długo spałam?-zapytałam cicho.
- Z dwie godzinki.Dzieci już zjadły i Rafi był na dworze.-mówiła.
- A...-zaczęłam ale mi przerwała.
- Jedz,a i żadnego gadania bo głos w ogóle ci wysiądzie.
- Ale czy....-znów mi przerwała.
- Jedz.-powiedziała i wyszła.Zaczęłam więc wiosłować łyżką w talerzu.Nie miałam ochoty jeść,nie czułam się głodna.Odstawiłam talerz koło talerza z kanapką i się położyłam.Chciałam spytać czy wrócił już Bartek.Wstała z łóżka i weszłam do salonu.Nasze mamy siedziały z dziećmi i oglądały bajki,a Bartka jak nie było
- Dziecko czemu ty nie leżysz?-zapytała teraz mama Bartka.
- Wrócił Bartek?-zapytałam kaszląc.
- Nie jeszcze nie.-odpowiedziała.
- Mamo oglądniesz z nami bajkę?-zapytała Maja.
- Tak żabko.-usiadłam koło nich i oglądaliśmy razem.
Nie wiem ile minęło czasu,ale wreszcie w mieszkaniu zawitał Bartek.Po prostu przypomniał sobie gdzie mieszka.Bez słowa poszedł do sypialni,chciała się tam udać ale powstrzymała mnie jego mama.
Dzieci zmęczone całym dniem zasnęły,nasze mamy też się położyły.Ja poszłam wziąć jeszcze leki i też ruszyłam do sypialni.Bartek leżał na podłodze.
- Co ty robisz?-zapytałam.
- Leże i myślę.-powiedział krótko.
- Aha.-szepnęłam i się położyłam.-Nie idziesz spać?-zapytałam znowu.
- Już idę.-wstał i wziął swoją poduszkę i koc.-Dobranoc.-i wyszedł.Nie wiecie jak w tym momencie zrobiło mi się przykro.Przykryłam się i patrzyłam na sufit.
W nocy wstałam do łazienki załatwiłam swoją potrzebę i w drodze powrotnej poszłam do salonu.Bartek nie spał bo stał przy oknie.
- Czemu nie śpisz?-zapytał jak mnie zobaczył.
- A ty dlaczego...-przerwał mi.
- Nie mogę jakoś zasnąć.-powiedział i znów spojrzał w okno.-Ty idź się połóż,musisz leżeć.
- Jak pójdziesz położyć się ze mną to i ja też się położę.-powiedziałam i zauważyłam pomimo tej ciemności,że kącik jego ust powędrował ku górze.Bez słowa wziął mnie za rękę i poszliśmy do sypialni.Położyłam się na swoim miejscu,a on na swoim.
- Dobranoc.-szepnął.
- I co to tyle,dobranoc?-zapytałam.
- A co mam ci zaśpiewać kołysankę?-zaśmiał się.
- Bartek,masz mnie w tym momencie przytulić.-uśmiechnęłam się,a on przysunął i spełnił mój rozkaz.Wtuliłam się bardzo w niego.
- Przepraszam.-szepnął i pocałował mnie w czoło.
- Ja ciebie też przepraszam.-odszepnęłam i zamknęłam oczy.
Następnego dnia obudziłam się z gorączką.Było mi strasznie gorąco,a na dodatek Bartek grzał lepiej niż kaloryfer i nie mogłam się od niego odkleić.Za mocno mnie trzymał.
- Bartek odsuń się.-powiedziałam szturchając go.
- Co się dzieje?-zapytał zaspany.
- Odsuń się.-powiedziałam jeszcze raz.
- Tak już.-szepnął i znów się położył,znów mnie przytulając.Ale teraz nie miałam do niego pretensji bo nagle zrobiło mi się zimno i jeszcze bardziej się do niego przytuliłam.Nagle zrobiło mi się nie dobrze i szybko zerwałam się z łóżka,biegnąc do łazienki.Po wszystkim oparłam się o szafkę.
- Lena wszystko dobrze?-usłyszałam głos mamy.
- Tak.-powiedziałam,ale ona i tak weszła do środka.
- Jaka ty blada jesteś.-powiedziała siadając koło mnie.
- Źle się poczułam i musiałam zwymiotować.
- Chodź się położyć.-pomogła mi wstać i poszłam do sypialni,a mama poszła zrobić mi herbatę.Spojrzałam na zegarek była 9:00 rano.
- Czemu nie śpisz?-zapytał mnie Bartek,który się właśnie obudził.
- Zrobiło mi się nie dobrze,ale już wszystko dobrze.
- Na pewno,może do lekarza pojedziemy?p-zapytał.
- Nie trzeba.-powiedziałam,a on się nachylił i mnie pocałował.-Zarazisz się.-zaśmiałam się kiedy zaczął obsypywać pocałunkami całe moje ciało.
- Nie ważne.-zaczęliśmy się całować namiętnie,ale do sypialni wkroczyły nasze mamusie.
- O Lenka słoneczko jak się czujesz?-zapytała mama Bartka.
- Dobrze,dziękuje.-powiedziałam.
- Zabierzemy dziś dzieci na spacer.-powiedziała moja mama.-A Bartek pójdzie na zakupy.-później spojrzała na mojego narzeczonego.
- Sam mam iść?-zapytał.
- A co z księdzem?-zaśmiałam się.
- No dobrze,co moja księżniczka chce ze sklepu?-spojrzał na mnie,a nagle do sypiali wbiegła Maja.
- Więc twoja księżniczka,chce to.-powiedziała i podała mu listę długą jak z stąd do Warszawy.
- Przecież to same słodycze.-stwierdził po przeczytaniu wszystkiego.
- Będziesz dzieciom odmawiał?-spojrzałam i poszłam po Kubusia.
- Ma-ma.-powiedział kiedy mnie zobaczył.
- Lenka,powinnaś leżeć.-usłyszałam za plecami.
- Mamo,przecież nie umieram.
- Lenka nawet tak nie mów.-powiedziała zła.Wzięłam Kubę na ręce i poszliśmy do salonu.
- Dobra,teraz śniadanie,ubieramy się i idziemy na spacer co niektórzy.-powiedziała mama Bartka i znów wbiła wzrok na przyjmującego.
- Boże przecież zostawię w tym sklepie majątek.-powiedział zawiedziony i poszedł do sypialni.
- Ma to po Adamie,takie dramatyzowanie.-zaśmiała się pani Iwonka.
- Mamusiu a ty nie idziesz z nami?-zapytała mnie Maja.
- Nie żabko,bo jestem chora.-powiedziałam i pocałowałam ją w główkę.
- Ale później obejrzymy bajkę?
- Tak obejrzymy.
Po godzinie zostałam sama w mieszkaniu.Usiadłam przy laptopie i zaczęłam szukać sali na ślub,bo ostatnio Bartek jakoś z chłopakami nie znalazł.Zapisałam na kartce co jest zrobione i załatwione.Został nam tylko garnitur Bartka,ustalenie menu i muzyki,zamówienie tortu,kupienie dzieciom strojów i oczywiście następnego dnia chrzest Kubusia.Ojeju to będzie dużo roboty.Jak sobie przypomnę kiedy będąc jeszcze nastolatką myślałam o swoim ślubie,to chce mi się płakać.Mój ślub miał być magiczny,ale ten będzie zaczarowany i wszyscy zapamiętamy go długo,a w szczególności ja zapamiętam go co końca życia.....




I jest kolejny.
Mam nadzieję że was nie przynudziłam tym rozdziałem.Liczę na wasze komentarze.
Niestety przegraliśmy dwa mecze z USA,ale chłopaki walczymy dalej :)
Następny pojawi się za tydzień,przepraszam że pojawiają się takie opóźnienia.
Pozdrawiam Aga

niedziela, 31 maja 2015

Rozdział 62:

Postać była coraz bliżej mnie jak nigdy zebrało się we mnie tyle siły,że niewiele myśląc ruszyłam w stronę osobnika,który miał czelność się włamać do mojego mieszkania i zaczęłam go okładać pięściami.Uderzałam gdzie się da.
- Lena przestań.-usłyszałam głos Bartka.Przerażona odnalazłam szybko włącznik do światła.Gdy nastała jasność w przedpokoju,zobaczyłam Bartka trzymającego się za nos.
- Boże Bartek co ty tu robisz?-zapytałam przerażona.
- Raczej ty mi powiedz czemu mnie bijesz?-powiedział i usiadł na podłodze dalej trzymając się za nos.
- Myślałam że to jakiś włamywacz.-wytłumaczyłam szybko przynosząc apteczkę.-Pokaż mi go.-powiedziałam.
- Nie ja sobie samo poradzę.Ty mnie już nie dotykaj.-powiedział zabierając mi apteczkę i udał się do łazienki,ale ja podążyłam za nim.
- Bartuś przepraszam cię,ale dlaczego nie zadzwoniłeś,nie uprzedziłeś?-spytałam opierając się o pralkę.
- Chciałem ci zrobić niespodziankę.-powiedział.Podeszłam do niego i kazałam mu teraz oprzeć się o pralkę.
- Pokaż mi ten nos.-wzięłam gazik i zaczęłam wycierać krew.-Kwiaty też od ciebie?-zapytałam.
- Tak,mogłaś powiedzieć ze nie lubisz róż,a nie od razu mnie bić.-syknął.
- Przepraszam cię.-powiedziałam smutna.
- Ja dziś śpię na kanapie.-powiedział i wyszedł z łazienki.Wyszłam za nim i zaczęłam ciągnąć do sypialni.Kiedy byliśmy blisko łóżka,pchnęłam go żeby upadł na nie.
- Przepraszam,przepraszam,przepraszam.-mówiłam jak najęta i wreszcie go pocałowałam.
- A tak poza tym to cieszę się,że gdyby na serio ktoś się włamał to potrafisz się bronić słońce.-zaśmiał się i znów pocałował.
- A tak poza tym to uwielbiam czerwone róże.-powiedziała odrywając się od niego.-Dobra kładziemy się spać bo mogę sobie rękę uciąć,że Kuba i Maja będą hałasować od 8:00 rano.-zaśmiałam się.Szybko się ogarnęliśmy i znów położyłam się do łóżka,ale teraz z moim narzeczonym.
Tak jak przypuszczałam dzieci zaczęły hałasować o 8:05.Dały nam jeszcze pospać 5 minut.Niechętnie wstałam i poszłam do pokoju syna,gdzie dochodziły odgłosy śmiechów.
- A co tu się dzieje?-zapytałam.
- Nic,bawię się z Kubusiem.-powiedziała Maja.-Mamo,a kogo to torba w przedpokoju?-zapytała.
- A ten pan jest u mnie w sypialni.Chodź weźmiemy Kubusia i zobaczymy kto to.-powiedziałam z uśmiechem i poszliśmy razem do sypialni.
Bartek spał zakryty kołdrą po sam czubek głowy,jedynie nogi mu wystawały.Tak komicznie to wyglądało.
- Kto to jest?-zapytała szeptem Maja.
- No ten pan.-odpowiedziałam również szeptem.
- Nogi mu wystają.-pokazała Maja.
- No to co budzimy tego pana,czy zostawiamy go?-spojrzałam na nią.
- Budzimy.-Maja bardzo delikatnie weszła na drugą stronę łóżka,a Kuba przyglądał się poczynaniom siostry.Sam również zaczął mi się wyrywać więc się posadziłam go na Bartku.Oboje zaczęli ciągnąć kołdrę.Kiedy odkryli twarz Bartka to Maja spojrzała na mnie.
- Mamo ten pan wygląda jak tata.-powiedziała.
- Myślisz,że jest podobny?-zapytałam.A wtedy Kuba zaczął piszczeć z radości,bo chyba rozpoznał swojego ojca.
- Ta-ta.-powiedział,a wtedy Bartek otworzył oczy.
- Tata.-rzuciła się na niego Maja z Kubusiem.Chyba takiego powitania się nie spodziewał.
- Ale się za wami stęskniłem,tylko mnie nie uduście.-zaśmiał się.
- Tato dlaczego nie powiedziałeś,że przyjedziesz?-spojrzała na niego Maja.
- Niespodzianka księżniczko.
- Ty mi oczu nie mydlij,jakbyś powiedział to dziś miałabym ładny rysunek dla ciebie,a tak muszę go dopiero zrobić.Oszaleć można z tymi facetami.-mówiła Maja idąc do swojego pokoju,a ja nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać.
- Widzisz pozwalaj dalej jej oglądać Dlaczego ja i Trudne sprawy.-powiedział Bartek i zaczął się śmiać.
- Ta-ta.-przypomniał o sobie Kubuś.
- Tak synku za tobą też się stęskniłem.-przytulił go.-Idziemy jeść bo komuś burczy w brzuszku.-zaśmiał się.
- No tak nasz synek jest głodny.-powiedziałam.
- Ale ja nie mówiłem o Kubie.-powiedział Bartek,a ja się na niego spojrzałam.-No co też mogę być raz głodny.-z wielkimi uśmiechami poszliśmy do kuchni.
Kuba zajął swoje miejsce w foteliku i przyglądał się poczynaniom swoich rodziców.
- To robimy omlety.-zarządził Bartek i kazał mi usiąść na krześle,a do mnie dołączyła Maja.
- A my co mamy robić?-zapytałam.
- Wy macie patrzeć jak mistrz robi omlety.-zaśmiał się.
- Więc patrzymy.-powiedziałam.
- Więc drogie panie i mój synku najpierw musimy zrobić masę.Przepis mam w małym palcu,więc nie muszę patrzeć do książki z przepisami.-mówił jak najęty.Pokazywał każdą sztukę wbijania jajek czy sypania soli do masy.To było tak komiczne.
- Tato podrzuć go do góry.-poprosiła Maja,a więc Bartek wziął patelnie i podrzucił omletem.Niestety omlet zamiast wylądować z powrotem na patelni to wylądował przed moimi nogami.
- Ja wiem,że czysta jest podłoga,ale nie muszę jeść jak pies.-powiedziałam i jak na zawołanie pod moje nogi podbiegł Rafi i zaczął zajadać się omletem przyrządzonym przez swojego pana.
- O Rafiemu smakuje.-zaśmiał się.-Dobra zrobię to jeszcze raz dopóki nie uda mi się podrzucić tego omleta.-powiedział i robił to i robił i robił,a my byliśmy coraz bardziej głodni.Więc ja zrobiłam dzieciom i sobie kanapki z serkiem.My dawno zjedliśmy,a on dalej cudował z tym podrzucaniem.Wiem jedno co mu dziś wyjdzie tak wyjdzie mu posprzątanie całej kuchni.
Dzieci bawiły się w salonie,a ja oglądałam telewizję co chwilę patrząc czy Bartek już skończył.Co wy on dalej męczy te omlety,przecież to pierwszy stopień choroby psychicznej.Usłyszałam dzwonek do drzwi,więc ruszyłam swoje zgrabne cztery litery i poszłam otworzyć przybyszom.
- Cześć Lenka,możemy się wprosić?-zapytali równocześnie Monika,Michał,Asia i Zbyszek no i oczywiście była też Pola.
- Oczywiście wy zawsze.-zaśmiałam się.-Zapraszam do salonu.
- A Bartek przyjechał bo tak mówił?-zapytał Michał.
- Tak jest w kuchni i próbuje podrzucić omleta.-powiedziałam,a Zibi i Michał od razu pognali do kuchni.
- Mogę się założyć,że też będą zaraz go podrzucać.-zaśmiała się Asia.
- Zobaczcie Pola przyszła.-powiedziałam,a Kubuś od razu zaczął się uśmiechać do Polci.
- No miłość wisi w powietrzu nad nimi.-zaśmiała się Moni,a my razem z nią.Dzieci się bawiły razem,a my gadałyśmy.Weszłam na chwilę do kuchni by zrobić kawę i tak jak dziewczyny przypuszczały na ogniu były już trzy patelnie.Nie no oszaleć można.Zrobiłam szybko kawę i wróciłam do salonu.
- Wariaci.-powiedziałam.
- Bywa,no Lenka i jak przygotowania do ślubu?-zapytała Monia.
- W ogóle ich nie ma.Cały czas zakładam że dziś popatrzę,a tak później przychodzi zrobić to i tamto,a jak już skończę wszystkie obowiązki to zastaje mnie noc.-powiedziałam.
- A coś w ogóle zrobiłaś?-zapytała Asia.
- Mam zaproszenia.-powiedziałam i podeszłam do szafki wyjmując je.
- Jakie piękne.-westchnęły widząc je.
- Mi od razu się spodobały.-uśmiechnęłam się.
- A co z suknią?-spojrzały na mnie.
- Chcę się wybrać po nią,ale czas.
- Lenka jak będziesz tak wszystko przekładać to do ślubu pójdziesz w niczym.
- Najwyżej.-zaśmiałam się.
- Jutro jedziemy znaleźć jakiś piękny krój który tobie się spodoba.-postanowiła Asia.
- A dzieci?-zapytałam.
- Przecież jest Bartek,a ja Pole z Michałem zostawię.Żaden problem.Poczekajcie wyślę dziewczyną sms'a,że jutro akcja ślub.-powiedziała Monia i wyciągnęła telefon wraz z Asią.
- Dziewczyną?-zapytałam.
- Słuchaj u nas już taki zwyczaj,że razem jeździmy po suknię.No wiesz Daga,Iwona,Ola,Monia no wszystkie jeździmy.-powiedziała.
- Dobra to wyślij jeszcze do Poli i Izy.-powiedziałam upijając łyk kawy.
- Już im wysłałam.No to szykuje się niezły dzień jutro.Tyle dziewczyn wpadnie do ślubnego,że za głowę się złapią.-zaśmiała się Asia,a my do niej dołączyłyśmy.
- Skarbie udało się.-krzyknął z kuchni Bartek,wstałam wraz z dziewczynami i ruszyłyśmy do kuchni.Rzeczywiście wszyscy trzej stali i obracali te omlety.
- Barwo kochanie,jestem tak z ciebie dumna.A teraz mam dla ciebie i chłopaków nagrodę.-uśmiechnęłam się.
- Co?-zapytali z entuzjazmem.
- Więc cała trójka dostaję do ręki szczotkę i ścierkę i sprzątacie w kuchni.-szybko im miny zrzedły.
- Serio to jest ta nagroda?-zapytał Bartek.
- A przepraszam no tak jeszcze jest jedna nagroda jutro zostajesz z dziećmi bo ja jadę poszukać sukni ślubnej,bo jak wiesz w lipcu mamy ślub,a jeszcze nic załatwione nie mamy,więc misiu jutro opiekujesz się dziećmi a do tego szukasz pięknej sali na wesele,tak?-zapytałam,a on pokiwał tylko głową.
- Przecież ja sam tego nie ogarnę.-załamał się.
- Spokojnie Bartek Michał i Zbyszek ci pomogą.-zaśmiała się Asia.
- A tak Misiu jutro zajmujesz się Polą.-powiedziała Monia i wróciłyśmy do salonu,a oni zaczęli się kłócić,który czego jutro szuka.
- I chce słyszeć jak sprzątacie.-krzyknęłam.
Zajęło im to całe dwie godziny,jak na facetów dobry czas.Nisi goście zostali na obiedzie,a także podwieczorku.W końcu jednak i zostali na noc,bo po co mają się wracać skoro i tak rano musimy się znów spotkać.
Rano dziewczyny obudziły mnie o 8:00,czyli normalka.Szybko zjadłyśmy śniadanie i ruszyłyśmy w drogę do Katowic,gdzie miałyśmy się spotkać z resztą dziewczyn.Jak mówiła Monia wszystkie przyjechały,jak tylko wyszłam z samochodu to mnie wy przytulały i stwierdziły że dzięki nim będę extra laską.
- Dobra plan jest taki najpierw idziemy na kawkę,bo nie każda dziś ją wypiła,a potem idziemy na shopping.-zaśmiała się Iwona.I tak oto poszłyśmy do pobliskiej kawiarni.
- Lenka a ty masz jakiś wymarzony krój?-zapytała mnie Ola.
- Znaczy ja chcę taką,która chwyci mnie za serce i poczuje że to musi być ta i nie ma innej opcji.-powiedziałam.
- Czyli taka na żywioł i za słowami serca?-zapytała Iza.
- Tak dokładnie tak.-zaśmiałyśmy się.Wypiłyśmy naszą kawę i ruszyłyśmy do salonu sukni ślubnych.Asia miała rację,kiedy wszystkie tam weszłyśmy to pracownicy zrobili wielkie oczy.
- Dzień dobry.-podeszła do nas miła pani.-Czy panie wszystkie do ślubów?-zapytała,a my się zaśmiałyśmy.
- Nie tylko ja to moje koleżanki,które będą oceniać czy dobrze wyglądam.-wytłumaczyłam.
- A to zapraszam panią do przymierzali,a panie zapraszam na kanapy.-uśmiechnęła się.-Czy szukać dany krój czy z każdego podawać suknie?-zapytała mnie.
- Z każdego poproszę.-zaśmiałam się.
- Dobrze tylko panią zmierzę,żeby wiedzieć jaki rozmiar przynosić.-szybko zdjęła miary i zaczęło się wielkie mierzenie.
Suknie były przepiękne,każdy krój dziewczyny komentowały tak samo.Samej mi się podobały,ale nie znalazłam tej co ma to coś.W tym salonie siedzimy już 3 godzinę i jeszcze nic nie wybrałam.
- Lena,tobie się która najbardziej podobała?-zapytała Monia.
- Ja już nie pamiętam w której pięknie wyglądałam.-jęknęłam.
- To przymierzaj jeszcze inne może któraś ci się na prawdę spodoba.-powiedziała Daga.Więc sprzedawczyni,podawała mi kolejnych kilkanaście sukienek.Od najprostszych aż do kroju princessy.Chyba dziś przymierzyłam ze sto sukni,a może i więcej.
- Mamy jeszcze jedną,która dopiero wczoraj została do nas przywieziona.-uśmiechnęła się sprzedawczyni.
- To ja chętnie ją zobaczę.-uśmiechnęłam się.Czekałam jak na skazanie w tej przymierzalni.Bo jeżeli ona mi się nie spodoba to muszę jechać dalej do innych salonów,a ja mam już dość.
- Proszę ją przymierzyć i wyjść do koleżanek bo się niecierpliwią.-zaśmiała się.
Na początku oglądnęłam ją z każdej strony i następnie założyłam.Kiedy spojrzałam w lustro,poczułam to co chciałam od samego początku,to był ten żywioł i głos mojego serca.
- Dziewczyny znalazłam suknię.-krzyknęłam.
- To chodź się pokaż.-wyszłam z przymierzalni i patrzyłam jak dziewczyną z sekundy na sekundę oczy przybierały kształt piłeczek pingpongowych.
- I jak?-zapytałam.
- O mamuniu jak ty prześlicznie wyglądasz.-zachwycały się.
- Jest pani zdecydowana?-zapytała mnie sprzedawczyni.
- 100 razy tak.-pisnęłam,a wszystkie się zaśmiały.
- Dobrze to wybierzemy do niej jeszcze dodatki i buty.-to była już prościzna.Dla mnie ważne było że mam sukienkę,która zawładnęłam moim sercem.Na sam koniec podeszłam do kasy i wyjęłam kartę kredytową Bartka.Tak,wczoraj sam mi ją dał i powiedział,że mam kupić najpiękniejszą sukienkę jaka mi się spodoba i pieniądze nie grają roli.Kochany głupek.
Po tych zakupach pojechałyśmy do knajpki Uli i Witka,na pyszny obiad i przy okazji dać zaproszenie.
- Tak się cieszę,boże Witek muszę kupić sukienkę.-powiedziała Ula.
- Spokojnie masz czas do lipca,teraz jest luty.-zaśmiał się.
- Ty zobaczysz jak to wszystko szybko minie.-powiedziała Iza.
- No właśnie Izka,ty za cztery miesiące rodzisz.-powiedziała Ula,a dziewczyny się zaśmiały.
- I widzisz Witek,a czuje się jakby to było wczoraj jak się o niej dowiedziałam.
- Dobra obiad był przepyszny ale my musimy się już zbierać.-powiedziałam.-W końcu musimy wrócić do Bełchatowa bo mi dom rozniosą.-zaśmiałam się.
Przed knajpką podziękowałam dziewczyną za pomoc i oczywiście dałam zaproszenia,które wczoraj pomogły mi wypełnić je dziewczyny.Pożegnałyśmy się i ruszyłyśmy z powrotem do Bełchatowa.Kiedy weszłyśmy do mieszkania to było strasznie cicho.Ale wszystko się wyjaśniło kiedy weszłyśmy do salonu.Więc tak wszyscy spali.Pola spała na Michale,Kubuś z Mają byli oparci o Bartka,a Zibi spał rozwalony na kanapie.
- Jak słodko,zrobię im zdjęcie.-powiedziałam.Następnie wzięłam Kubusia i poszłam go zanieść do pokoju,to samo zrobiła Monia.Maję również zaniosłam do pokoju,a ich zostawiliśmy na podłodze.
- Boże jestem wykończona.-powiedziała Asia.
- A ja co mam powiedzieć,mierzyłam chyba ze sto sukienek.-powiedziałam wstawiając wodę na herbatę.
- Laski udało nam się,zobaczymy czy w ogóle znaleźli coś chłopacy bo jak tak to praktycznie wszystko masz zrobione,a jak nie to jeszcze sala nam została.-stwierdziła Monia.
- Na dziś koniec.Teraz herbatka i ciasto.-zarządziłam i się zaśmiałyśmy.
Chłopacy wstali około 18:00,dzieci tak samo czyli wstali prawie na kolację,którą my przyrządziłyśmy bo jak oni,przecież oni są zmęczeni.Po kolacji,nasi goście musieli już wracać do siebie.Jeszcze raz podziękowałam za pomoc i zostaliśmy sami.
- I co kupiłaś suknię?-zapytał się Bartek kiedy sprzątałam po kolacji.
- Oczywiście i spokojnie na karcie masz jeszcze pieniądze.-zaśmiałam się.
- Mogłaś nawet wydać wszystko.-objął mnie od tyłu.
- Wszystko mówisz?-zapytałam przymykając oczy.
- Mhm.-szepnął i pocałował moją szyję.
- Kocham cię.-szepnęłam cicho.
- Ja ciebie też,najmocniej na świecie.-uśmiechnął się i mocniej mnie przytulił.
- Tato poczytasz mi bajkę?-zapytała Maja,wchodząc do kuchni.
- Jasne słoneczko.-wziął ją na ręce i poszedł z nią do pokoju,a ja poszłam do pokoju Kuby.
- Ma-ma.-powiedział,a ja pocałowałam go w czółko.Wzięłam jego ulubioną bajkę i zaczęłam mu czytać i zawsze uwielbiam na niego patrzeć jak wpatruje się wielkimi oczami w ilustracje w książce.Kiedy przeczytałam ostatnie zdanie to Kubuś już spał.Delikatnie ułożyłam go w łóżeczku i wyszłam z pokoju,natykając się na Bartka.
- Zasnął?-zapytał.
- Tak,a Maja?
- Też,więc co robimy?-zapytał.
- Ja idę posprzątać w kuchni,a ty...-i przerwał mi pocałunkiem.
- Choć śliczna do pokoju.-szepną i mnie pociągnął do sypialni.
- A gdzie Rafi?-zapytałam.
- Z Mają w pokoju.-powiedział i znów się do mnie przyssał.I takim oto sposobem mieliśmy nie przespaną noc.
Rano obudziłam się z wielkim bólem głowy,gdy tylko otworzyłam oczy pobiegłam szybko do łazienki.Było mi tak nie dobrze.
- Lenka?-usłyszałam głos Bartka.
- Wyjdź stąd nie chce byś to widział.-powiedziałam.
- Lenka nie przesadzaj.-znów zrobiło mi się niedobrze,a Bartek wziął moje włosy i mi je przytrzymał.
- Chyba mnie coś wzięło.-powiedziałam oparta o szafkę.
- Może do lekarza pojedziemy?-zapytał mnie.
- Nie,zwykła niestrawność i tyle.-powiedziałam.
- Ale cały dzień leżysz w łóżku i nie ma ja dziś wszystko robię.-powiedział i pomógł mi pójść do łóżka.Przymknęłam oczy i znów odleciałam,nie wiem ile spałam,ale obudził mnie znów ból głowy.Było mi strasznie gorąco,ale kiedy się odkryłam to momentalnie robiło mi się zimno,a na dodatek miałam katar.
- Super Lena załatwiłaś się.-powiedziałam sama do siebie.
- O skarbie i jak się czujesz?-zapytał Bartek wchodząc do sypialni z talerzem kanapek i gorącą herbatą.
- Jest bardziej kiepsko niż było.-powiedziałam i kichnęłam.
- Może jednak pojedziemy do lekarza,albo wezwę lekarza.-popatrzył na mnie.
- Dobra pojedziemy,ale co z dziećmi?-zapytałam.
- Dziećmi zajmie się sąsiadka.-powiedział.Poszłam się do łazienki ubrać.I po godzinie pojechaliśmy do znanego mi szpitala.Jak na złość dyżur miał mój lekarz.Zaprosił mnie do swojego gabinetu,zbadał i od razu wystawił diagnozę.
- No dopadł panią teraz panujący wirus.-powiedział i zaczął pisać coś na kartce.
- Czyli co za wirus?-zapytałam.
- Grypa panią dopadła.Tu są lekarstwa,antybiotyk dwa razy dziennie nie na pusty żołądek.Tu ma pani listę jak spożywać lekarstwa.
- Dziękuję.-powiedziałam.
- Bardzo nie dobrze,że panią ten wirus dopadł.-powiedział kręcąc głową.
- Każdego choroba może wziąć.
- Ale dla pani to jeszcze gorzej niż przeleżeć grypę.Ma pani osłabiony organizm,a ta choroba jeszcze bardziej go osłabi.Dlatego po grypie proszę się u mnie zjawić.-powiedział,a ja kiwnęłam głową.
- Dobrze do widzenia.-powiedziałam i wyszłam na korytarz gdzie czekał na mnie Bartek.
- I co?-zapytał.
- Grypa,a to recepta,muszę to wykupić.-powiedziałam ubierając płaszcz.
- Od razu pojedziemy.Chodź.-złapał mnie za rękę i udaliśmy się do samochodu.Szybko wykupiliśmy leki i wróciliśmy do mieszkania.
- Idź po dzieci.-powiedziałam.
- A ty do łóżka.-zarządził.
- Bartek nie będę leżeć nie umieram to tylko grypa.-powiedziałam zła.
- Ale ja nie pytam się ciebie czy pójdziesz się położyć tylko każę ci iść do łóżka.-powiedział,a ja obrażona poszłam do sypialni.Położyłam się do łóżka i po prostu na świecie odpłynęłam......




I jest kolejny,wreszcie na czas.
To jednak był Bartek,a nie jakiś włamywacz,co do Damiana to spokojnie on jeszcze wróci.
W ogóle Liga rozpoczęta,a my już mamy dwa zwycięstwa na koncie i muszę przyznać że Bartek świetnie się odnajduje w roli atakującego i już zgarnął statuetkę MVP.Nie zapomnijmy również o wspaniałym debiucie Mateusza Bieńka.Oby tak dalej :)
Następny za tydzień i liczę na wasze komentarze.
Pozdrawiam Aga

poniedziałek, 25 maja 2015

Rozdział 61:

Rano obudziło mnie przypomnienie o lekach,więc niechętnie wstałam i ledwo żywa poszłam do kuchni.Szybko połknęłam tabletki i chciałam jak najszybciej udać się znów do łóżka,ale tak się nie stało.Ponieważ zadzwonił teraz dzwonek do drzwi.
- Boże za co?-zapytałam sama siebie i poszłam otworzyć drzwi.To była Pola i Iza.
- Cześć Lenka.-przytuliły mnie i weszły do środka.
- Jasne wejdźcie.-szepnęłam i poszłam za nimi do salonu.
- Plan jest taki,ty się szykujesz i jedziemy do Katowic,a dzieci idą do sąsiadki.-powiedziała Pola.
- Czekajcie jaki plan?-zapytałam.
- To ty nie pamiętasz?-spojrzała na mnie Iza.
- Nie za bardzo.-stwierdziłam po dłuższym przemyśleniu.
- Lena przecież miałyście mi pomóc kupić sukienkę,w końcu pierwszy raz oficjalnie poznam rodziców Darka.
- Boże Pola zapomniałam,ale ja nie mogę.-powiedziałam.
- Dlaczego?-zapytała blondynka.
- Bo umówiłam się z Bartkiem,wczoraj się do niego nie dostałam.
- Lena błagam cię,przełóż spotkanie na jutro.-błagała mnie Pola.
- Oni jutro wyjeżdżają nie mogę z wami jechać.
- No nic trudno.Dobra my lecimy bo mi wszystko wykupią.Cześć.-powiedziała Pola i wyszła z mieszkania.
- Przejdzie jej.Trzymaj się Lenka i pozdrów Bartka.-przytuliła mnie Iza i wyszła za Polą.
Kompletnie zapomniałam o dziewczynach,mam nadzieję że Poli na serio przejdzie.Spojrzałam na zegarek na której widniała już 11:00.Poszłam się ubrać i czekałam kiedy moje dzieciaki wstaną.I nie musiałam czekać długo,jak tylko wstały to w mieszkaniu zapanował chaos.
- Mamo kiedy pójdziemy do taty?-zapytała mnie Maja,jedząc śniadanie.
- Jak tata zadzwoni to pójdziemy.-powiedziałam karmiąc Kubę.
- A kiedy to będzie?-kolejne pytanie.
- Nie wiem.
- To zadzwoń do niego i zapytaj.-stwierdziła.
- Maju zjedz śniadanie.
- No mamo kiedy pójdziemy.-jęczała mi cały czas nad uchem.
- Maju możesz mnie nie denerwować?-zapytałam zła.
- Przepraszam.-powiedziała i poszła do swojego pokoju.Dokończyłam karmienie Kuby i posprzątałam w kuchni trochę.
Bartek zadzwonił o 13:00,żebyśmy przyszli do kawiarni na ul.Złotej.Szybko się ogarnęłam z dziećmi i równo o 14:00 wyszliśmy z mieszkania.Pogoda była świetna jeszcze troszkę śniegu było,ale słońce świeciło genialnie.
Kiedy weszliśmy do kawiarni to od razu zauważyłam Bartka,ale niestety nie był sam.Siedziało z nim jeszcze dwójka zawodników.
- Cześć.-powiedziałam.
- O Lenka.-powiedział i mnie pocałował,a następnie przytulił dzieci.
- Myślałam że będziemy sami.-powiedziałam,dobrze że oni po polsku nie rozumieją.
- Miało tak być,ale spotkaliśmy się tu i dosiedli się.Usiądź chwilkę pogadamy,a później my i dzieci się zrywamy.-puścił mi oczko.
- No dobrze.-przywitałam się z chłopakami i dosiadłam się z dziećmi do stolika.
Co chwilę wybuchały śmiechy przy naszym stoliku,ale praktycznie nie wiedziałam o co chodzi.Ja niestety nie wiedziałam o co im chodzi bo włoski u mnie leży,ale co śmiech to wzrok na mnie.Czy ja śmiesznie wyglądałam,że ze mnie się śmiali.
- Bartek kiedy idziemy?-zapytałam po kolejnej godzinie spędzonej w kawiarni.
- Już chwilkę.-znów ta sama odpowiedź co godzinę temu.Tak kochani siedzę w tej kawiarni już drugą godzinę i słucham jak mówią coś po włosku i wybuchają śmiechem.
- Bartek.-powiedziałam patrząc na niego.
- Dobra zbieramy się.-powiedział.Nareszcie bo jakbym miała siedzieć jeszcze kolejną godzinę to bym wybuchła.Pożegnaliśmy się z kolegami i wyszliśmy z kawiarni.
- Tato a wiesz,że namalowałam taki ładny rysunek naszej rodziny.-pisnęła zadowolona Maja,rzucając się Bartkowi na ręce.
- To super pokażesz mi go jak pójdziemy do domku.-cmoknął ją w czółko i złapał za rączkę.
- Mamo,a pójdziemy na lody?-zapytała mnie teraz.
- Nie skarbie,bo znowu będzie cię bolało gardło.-powiedziałam.
- Co ty taka zła jesteś?-zapytał mnie Bartek,kiedy przechodziliśmy przez park.
- Nie jestem zła,a chcesz żebym była?-spojrzałam na niego i się zaśmiałam.
- Nie chce,ale mam za seksowną narzeczoną.-zaśmiał się.
- Co?-spojrzałam na niego.
- Tak powiedzieli chłopacy.
- A to dlatego mówili po włosku,żebym nie zrozumiała co mówią.-zaczęłam się śmiać.
- Tak,nie chcieli cię speszyć.-zaśmiał się.I w tym momencie zadzwonił mi telefon.Było to przypomnienie o lekach.
- Musimy wracać do domu.-powiedziałam.
- Dlaczego?-spojrzał na mnie Bartek.
- Muszę wziąć tabletki,lekarz mi przepisał jeszcze na zwiększenie odporności.
- Mówiłaś,że przecież wszystko w porządku.
- Tak głuptasie,ale leki jeszcze muszę brać.-zaśmiałam się i udaliśmy się do mieszkania.
Bartek do hotelu poszedł o 20:00,chodź dzieci nie chciały go puścić,ale siła wyższa wygrała.Jutro już jedzie do Włoch,ale zostały tylko 3 miesiące i znów będzie tylko dla nas.No może nie na długo bo później jedzie do Spały.Rozmawiałam z Bartkiem na temat ślubu i ustaliśmy termin.Nasz ślub odbędzie się 20 lipca,nawet gości mamy już spisanych.Tak się cieszę,że zostanę panią Kurek w końcu,od tych 8 lat.
Rano obudził mnie dzwonek do drzwi.Nie chętnie wstałam otworzyć,a tam stała Iza.
- Cześć kochana,chyba cię nie obudziłam?-zapytała,a ja kiwnęła głową na nie.-Przecież wiem,że cię obudziłam.-zaśmiała się.
- Oj to po co się pytasz?-zapytałam.
- Żeby zobaczyć jak będziesz się upierać ze wcale cię nie obudziłam.
- Dobra dobra,a co ty tu robisz?-zapytałam wpuszczając ja do kuchni.
- Wiesz,że zbliża się 14 luty.-spojrzała na mnie Iza.
- No wiem,a co?
- Wiesz co jest 14 lutego?-zapytała.
- Tak,walentynki i oczywiście że urodziny Poli.-zaśmiałam się.
- No właśnie,co ty na to by urządzić taki nasz babski wieczór,jak zawsze sobie robiłyśmy?-zapytała.
- No wiesz można,ale gdzie i jak.Przecież to walentynki,ona może mieć z Darkiem plany.-stwierdziłam.
- Wiem,ale dzień wcześniej,albo dwa dni wcześniej,błagam cię.-złożyła ręce jak do modlitwy.
- Przecież wiesz że się zgadzam,ale co tak nagle cię wzięło na imprezowanie?
- Bo czuje jak się od siebie oddalamy.Kurcze rok temu było jeszcze dobrze,a teraz nie mamy ze sobą kontaktu.Ty w Bełchatowie,ja w Katowicach,a Pola raz w Katowicach,a raz w Zakopanym.Masakra,chcę żeby było jak dawniej,brakuje mi naszych wspólnych rozmów,o pracy też nie wspomnę.Bez ciebie w Katowicach jest tak nudno no i bez Poli też.-powiedziała i usiadła smutna.
- Ej Iza,wiem że jest trudno.Niestety tak musi już być.-powiedziała siadając na przeciwko niej.
- A jak przygotowania do ślubu?-zapytała.
- Wiesz listę gości już mamy.Jutro jadę zamówić zaproszenia.I reszta będzie z górki.-zaśmiałam się.
- No wątpię żeby było z górki.-powiedziała poważnie a po chwili wybuchnęła śmiechem.-Ała ale mnie kopie.-powiedziała.
- Pokaż.-dotknęłam jej zaokrąglonego brzucha.-Jak szaleje.Kiedy wreszcie będziesz wiedzieć czy to chłopiec ,czy dziewczynka?-spojrzałam na nią.
- Wracam właśnie z USG.-uśmiechnęła się.
- No mów,bo nie wytrzymam.-poganiałam ją.
- No będzie dziewczynka.-zaśmiała się,a ja ją mocno przytuliłam.
- To gratulację.
- Dziękuję,o mamo ja się będę zbierać bo zaraz Sebastian będzie wzywał policję bo nie wracam długo.To sprawę wieczoru obgadamy przez telefon.Zadzwonię do ciebie.-powiedziała.-No to pa.-pożegnała się i wyszła.
Po południu poszłam z dziećmi i Rafim na spacer.Pogoda straszne dopisywała,wreszcie poczułam to polskie słoneczko na twarzy.Czuć że jest takie świeże,delikatne.
- Mamo,a pójdziemy kupić rogaliki?-zapytała mnie Maja.
- No dobrze,to chodźmy.-szliśmy sobie w stronę sklepu,ale kiedy usłyszałam to słowo to przystanęłam.
- Ma-ma.-zamurowało mnie.
- Boże Kubusiu powiedziałeś mama.-pisnęłam i wzięłam go na ręce.
- Ma-ma.
To uczucie kiedy usłyszysz pierwszy raz słowo mama z ust swojego dziecka jest niezapomniane.Z tego całego szczęścia,aż się popłakałam.Napisałam do wszystkich sms'a,że mój najukochańszy synek na świecie uczynił mnie najszczęśliwszą matką na ziemi.Bartek to aż zadzwonił,z tego wszystkiego.Teraz czekamy,aż powie tata.
Dziś jest 13 luty,czyli dzień imprezy niespodzianki dla Poli.Pod pretekstem pomocy,zadzwoniłam do blondynki,żeby się u mnie zjawiła.Iza jest u mnie od rano.Wszystko przyszykowane tylko czekać na Polę.Dzieci na dzisiejszą noc zostały zabrane do Nysy do dziadków.Wybawią się,my również się zrelaksujemy.O 18:00 zadzwonił dzwonek do drzwi.To była Pola.
- Cześć co to za ważna sprawa?-zapytała wchodząc do mieszkania.
- Ta ważna spraw jest w salonie.Chodź.-powiedziałam i ją pociągnęłam za rękę.
- Wszystkiego Najlepszego.-krzyknęłyśmy,a ona zaczęła się śmiać.
- Boże laski jesteście nienormalne.-przytuliła nas.
- W końcu to u nas rodzinne.-zaśmiałyśmy się.
Zaczęłyśmy sobie świętować,znów powróciły nam te lata w których balowałyśmy całymi nocami,obgadując wszystkich i piciem alkoholu,ale dziś nic nie piłyśmy oprócz soków owocowych.
- A pamiętacie tego gościa pijanego co przyszedł do knajpki i zapytał czy mamy tanie bilety lotnicze?-zapytała Iza płacząc ze śmiechu.
- Albo tego co zostawił Lenie numer na chusteczce z pikantną wiadomością.
- Boże to było świetne.-powiedziałam wycierając łzy.
- Dziękuję wam dziewczyny za ten wieczór,bo pewnie bym się w domu nudziła,a jutro Darek przyjeżdża więc dzień mam zapełniony robotą.-spojrzałam na zegarek,była 3:00 w nocy.
- Dobra laski idziemy spać bo na pewno jesteście zmęczone.-powiedział przeciągając się.
- Masz racę.To dobranoc.-pożegnała się z nami Iza i poszła do pokoju spać.
- No ja też się już kładę.Dziękuję Lenka.-przytuliła mnie Pola.
- Nie przesadzaj jesteś naszą przyjaciółką i trzeba było urządzić twoje urodzinki.
- Ale i tak dziękuję,a teraz idziemy spać.Pa.-i poszła.Postanowiłam jutro rano posprzątać wszystko,a kiedy tylko moja głowa dotknęła poduszki to od razu zasnęłam.
Rano obudziłam się o 8:00,poszłam się ubrać i udałam się do kuchni.Zrobiło mi się trochę niedobrze.Usiadłam na krześle i starałam się głęboko oddychać.
- Lenka co się dzieje?-zapytała mnie Pola szybko do mnie podchodząc.
- Nic tylko jakoś mi niedobrze.-powiedziałam.
- Lena co tak na prawdę powiedział lekarz?-spojrzała na mnie.
- Nic wszystko dobrze,ale jeszcze lekko jestem osłabiona.-powiedziała patrząc na nią.
- Dobra wierzę ci.-powiedziała.
- Pola,ale nie mów nic Izie,bo zaraz zacznie się denerwował a ona nie może.
- Ale masz iść do lekarza,albo sama cię tam zaciągnę,a do tego naślę Bartka.Teraz siedzisz tu a ja robię śniadanie.-powiedziała i zaczęła szykować kanapki,ale w pewnym momencie się odwróciła.-A tak poza tym najlepszego kochanie z okazji walentynek.-przytuliła mnie i wróciła do poprzedniej czynności.
- Tobie również ale także z okazji urodzin.
Dziewczyny po śniadaniu musiały wrócić do Katowic,bo ich mężczyźni czekają.Ja swojemu wysłałam romantycznego sms'a.Na telefon nie mogłam sobie pozwolić bo trening ma.Dziś dzieci mają wrócić wieczorkiem,więc postanowiłam,że posprzątam trochę mieszkanie.Zaczęłam od kuchni.Włączyłam radio a z niego poleciał hit,który każdy zna.Zaczęłam śpiewać razem z wokalistką.
Kiedy całe mieszkanie błyszczało,postanowiłam umyć okna.Stanęłam na parapecie i zaczęłam się wyginać za okna.
- Boże dziecko co ty robisz?-usłyszałam za plecami.Odwróciłam się wystraszona.
- O już jesteście?-zapytałam swoich przyszłych teściów.
- Kiedyś cię okradną.-zaśmiał się pan Adam.
- Oj nie ma co kraść.-zaśmiałam się i przytuliłam dzieci.
- Lenka czemu myjesz okna?-zapytała pani Iwona.
- Bo są brudne.-powiedziałam patrząc na nią wielkimi oczami.
- Przecież nie możesz się przemęczać,dawaj mi to.-wyrwała mi ścierkę i podała ją panu Adamowi.-Myj Adam jesteś najwyższy,a my sobie wypijemy kawkę.-zaciągnęła mnie do kuchni.
- Dzieci były grzeczne?-zapytałam.
- Przecież to aniołki.-zaśmiała się.-Zawsze są grzeczne.
- To dobrze bo czasami to są troszkę nie grzeczne.
- Dzwonił Bartek do ciebie?-zapytała mnie.
- Nie ma trening,ja napisałam mu życzenia i tyle.-uśmiechnęłam się i w tym momencie usłyszałyśmy śmiech dzieci.Udałyśmy się więc do salonu,a tam zastałam śmieszny widok.Pan Adam stał na parapecie,z czego jego połowa ciała była na zewnątrz i tak się wyginał że sama nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać.
- Boże dać facetowi jakieś zadanie.-powiedziała pani Iwona ze śmiechem.
- No co myję okno.
- Widzę jak myjesz okno,na całe osiedle się pewnie ośmieszyłeś.
- Nie prawda pokazałem że facet też coś potrafi zrobić.
- Adam zbieraj się idziemy.-zaśmiała się.
- Ale ja to dokończę.
- Nie ja już dokończę.-zaśmiałam się i zabrałam mu ścierkę.Pożegnaliśmy się i znów zajęłam się myciem okna,a dzieci oglądały sobie bajkę.
Kiedy wszystko było posprzątane i dzieci już smacznie spały.Ja siedziałam sobie na parapecie z kubeczkiem ciepłej herbaty i telefonem w ręku.Kurcze nie oddzwania do mnie.A może spróbować jeszcze raz? Nie będę się upominać o to żeby złożył mi życzenia z okazji komercyjnego święta,ale z jednej strony dla nas kobiet to miłe usłyszeć takie życzenia z ust mężczyzny swojego życia.Z rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi.Zdziwiona spojrzałam na zegarek.Była 22:00 kogo niesie o tej godzinie.Otworzyłam drzwi,a na wycieraczce leżał wielki kosz kwiatów.Wyszłam na korytarz,ale nikogo nie zobaczyłam.
- Halo jest tutaj ktoś?-zapytałam,ale nikt nie odpowiedział.
Dobra to dziwne,przejrzałam cały bukiet i żadnego liściku.Może to po prostu pomyłka,nie wezmę tych kwiatów.Kurcze ale takie piękne nie mogą się zmarnować.Zaopiekuję się nimi na jedną noc,tak będzie dobrze.Wniosłam je do salonu i tak na nie patrzyłam.Nie można się pomylić z taką przesyłką,przecież musi być liścik.I kolejny raz przeglądnęłam cały kosz.Siedziałam tak do 2:00 w nocy i próbowałam wymyślić coś sensownego,dlaczego akurat pod moimi drzwiami znalazł się ten kosz.
- Mamusiu co robisz?-zapytała mnie zaspana Maja.
- Czemu słoneczko nie śpisz?-spojrzałam na nią.
- Chce mi się pić.-poszłam z nią do kuchni i podałam picie.-Co to za kwiatki?-spytała.
- Nie wiem jakaś pomyłka,jutro muszę zadzwonić do poczty kwiatowej.Teraz idziemy spać.-zaprowadziłam ją z powrotem do łóżka i sama poszłam do siebie.
Przebudziłam się około 3:36,ponieważ usłyszałam jak ktoś wchodzi do mieszkania.Moje serce zaczęło szybciej bić.Bałam się wyjść z sypialni,ale muszę bo jak to jakiś włamywacz i skrzywdzi mi dzieci.Bardzo cicho wyszłam na przedpokój i zobaczyłam wysoką,ciemną postać która zaczęła iść w moją stronę.Moje ciało zrobiło się drętwe,a serce coraz szybciej zaczęło bić....




I jest kolejny!!!
Wiem,że długo czekałyście,ale wielkimi krokami zbliża się koniec roku i  troszkę trzeba jeszcze poprawiać kilka rzeczy.Mam nadzieję,że nie jesteście złe na mnie.
Aaaaa już w czwartek pierwszy mecz Ligi Światowej.Już nie mogę się doczekać,do boju chłopaki.
Następny pojawi się w przyszłym tygodniu.Dziękuję za waszą cierpliwość i wasze komentarze,mam nadzieję że pod tym rozdziałem również wasze miłe słowa się pojawią.
Pozdrawiam Aga

sobota, 9 maja 2015

Rozdział 60:

Dziś mam wizytę u lekarza,nie chcę tam iść by słuchać,że nie biorę leków.Na prawdę staram się pamiętać o nich,ale to nie za bardzo mi wychodzi bo mam za dużo rzeczy na głowie.
Wizytę mam na 11:30,Maja już w szkole a Kubą w tym czasie zajmie się sąsiadka.Udałam się do łazienki,gdzie się ubrałam i troszkę ogarnęłam na wizytę.Spakowałam do torebki moje wyniki,które robiłam ostatnio by pokazać lekarzowi.Wyszłam z mieszkania,i poszłam na parking do samochodu.Jechałam powoli nie za bardzo mi się tam śpieszyło,ale wiadomo droga nie trwa wiecznie i już po 15 minutach stałam pod szpitalem.Wróciły wspomnienia niestety nie były one miłe dla wszystkich moich bliskich i przede wszystkim dla mnie.
Wchodząc do poczekalni było kilka osób,więc trochę sobie tu posiedzę.To było takie dziwne w okół mnie były przeważnie same starsze osoby,źle się z tym czułam.Zawsze sobie wyobrażałam,że szpitale będą mnie wzywać w starszym wieku,a tu na odwrót.
- Pani Lena Witkiewicz.-zawołała pielęgniarka.Wstałam i weszłam do gabinetu,gdzie przyjmował mój lekarz.
- Witam pani Leno.-uśmiechnął się do mnie.
- Dzień dobry.-powiedziałam siadając na krzesełku.
- Jak się czujemy?
- Dobrze nie narzekam.
- Ma pani wyniki ostatnich badań?-spojrzał na mnie.
- Mam proszę.-powiedziałam wyciągając stos kartek z torebki.Sprawdzał każdą kartkę bardzo dokładnie,aż sama zaczęłam się obawiać że coś jest nie tak.Najgorsze że nie mogłam nic z jego wyrazu twarzy odczytać.-I jak pani doktorze?-zapytałam w końcu.
- No powiem tak wyniki troszkę się poprawiły,ale nie jest jeszcze dobrze.Myślałem że poprawią się w dużym stopniu,a tutaj strasznie minimalnie.Czy berze pani leki?-spojrzał na mnie uważnie,a ja spojrzałam na swoje buty.
- Zapominam brać.-wyszeptałam.
- Widać po wynikach.Organizm dostawał leki tylko kilka razy,dlatego te wyniki są minimalnie lepsze.Musi pani zażywać regularnie leków,bo inaczej to pogorszy pani stan.Ma pani teraz bardzo słabą odporność,ja nie robię tego specjalnie,że wypisuję tyle lekarstw bo taka jest moja praca.Ja robię to by pomóc.Też nie chcę straszyć,ale nie dostarczanie leków do organizmu może doprowadzić do różnych chorób,których najlepsze lekarstwa mogą nie wyleczyć.Za miesiąc chcę panią znowu tu widzieć z nowymi wynikami,zaraz pani pójdzie na badania.
- Kolejne badania,przecież jest poprawa.-powiedziałam.
- Strasznie nie zauważalna poprawa.Przez dwa miesiące,pani zdrowie poprawiło się minimalnie,a leki przez dwa miesiące mogą zdziałać większą poprawę.Zrobimy badania jeszcze raz i przyjdzie pani za miesiąc,ale liczę że leki będą brane regularnie.Jak nie to zatrzymam panią siłą w szpitalu.Może pani wybierać.-powiedział i zawołał pielęgniarkę,która zabrała mnie na badania.
Weszłam z panią Bożeną do gabinetu i zdjęłam marynarkę,by łatwiej było pobrać krew.Kiedy zbliżała się do mnie z igłą to mocno zamknęłam oczy.
- Niech się pani nie boi.Ja tylko tak groźnie wyglądam.-zaśmiała się,a ja razem z nią.
- Nie,ja po prostu boję się igieł i w ogóle.-powiedziałam.
- No lekarz zażądał badań i muszę pani zrobić.-uśmiechnęła się.
- Niestety zażądał badań.-szepnęłam.
- Ma pani dzieci?-zapytała wbijając mi igłę.
- Mam,dwójkę.-powiedziałam troszkę z bólem.
- O to świetnie.-powiedziała,a ja rozglądnęłam się po pomieszczeniu.Zwykły biały gabinet,jak to w szpitalach bywa.-Proszę się teraz udać do gabinetu nr 15,tam zostaną wykonane resztę badań.
- Dobrze dziękuję.-powiedziałam i wyszłam z pomieszczenia.
Po ostatnich badaniach mogłam wreszcie wyjść do domu.Po drodze wstąpiłam jeszcze na zakupy i do apteki po kolejną dawkę leków.Strasznie mnie wymęczyli tymi badaniami.Kupiłam najpotrzebniejsze rzeczy na obiad i wróciłam do mieszkania.
Ugotowałam szybko słynne spaghetti i musiałam iść piętro wyżej po syna,który czekał na mnie z utęsknieniem.Podziękowałam za opiekę i pożegnałam się.Maja dziś wróci trochę później bo idzie do Winiarskich,więc troszkę czasu będę mieć dla siebie.
Popołudniu zadzwoniła moja komórka "MAMA" oho szykuje się przepytywanie.
- Słucham?-zapytałam.
- Cześć córeczko,dzwonię z pytaniem jak było u lekarza.
- Dobrze,lekarz powiedział,że wszystko się poprawiło.Mój organizm super przyjął leki i poprawa jest rewelacyjna.-powiedziałam krzyżując dwa palce.
- To świetnie,bardzo się cieszę.Nawet nie wiesz jak się stresowałam.-zaśmiała się.
- Muszę jeszcze zażywać leki,ale to końcowy etap.- Ale wszystko się poprawiło tak?-zapytała.
- Wszystko,lekarz powiedział,że wszystkie osoby mogą mi zazdrościć bo nigdy te leki na nikogo tak dobrze nie wpływały od razu,a tu jest wyjątek.
- To mnie to bardzo cieszy.Kocham cię córeczko.
- Ja ciebie też mamo.-pogadałyśmy jeszcze troszkę,ale powiedziałam że muszę uciekać i zakończyłyśmy rozmowę.Wiem znowu okłamałam,ale lepiej nic nie mówić bo doprowadzę się do genialnej poprawy i nikt nie musi o tym wiedzieć,że coś na tej wizycie poszło nie tak.
Wieczorem zostałam poinformowana,że Maja zostaje na noc u Oliego.Fajnie wszystko tylko czemu mnie nikt o zgodę nie pyta,oczywiście że moje miękkie serce się zgodziło.Takim oto sposobem zostałam sama z Kubusiem,który padł bardzo szybko spać.Niewiele myśląc po uśnięciu syna,postanowiłam wziąć gorącą kąpiel.Musiałam się odprężyć.Nawet byłam tak mądra,ze w telefonie ustawiłam sobie przypomnienie o lekach.Przynajmniej nie będę o nich zapominać.Podczas mojej kąpieli,owe urządzenie zadzwoniło.To był Bartek,kolejne przepytywanie.
- Słucham?-zapytałam.
- Cześć skarbie.-powiedział,a ja się uśmiechnęłam.
- A witam bardzo serdecznie.-zaśmiałam się.
- Jak było na wizycie?-zapytał.
- Myślałam,że powiesz kocham cię,a ty o lekarzu.
- Kocham cię,ale muszę wiedzieć jak moje słoneczko się czuje.-powiedział.
- Dobrze,wyniki się poprawiły.-powiedziałam.
- To bardzo się cieszę,jutro będziemy już w Bełchatowie.Wylatujemy o 12:00.
- To super,w końcu pójdę na jakiś mecz.Długo nie byłam na hali.-zaśmiałam się.
- A co ty robisz?-zapytał.
- Biorę gorącą kąpiel misiu.Wiesz Kubuś śpi,a Mai nie ma w domu.
- A gdzie jest?
- Nocuje u Oliwera,więc ja się odprężam.
- Ale sama mam nadzieję?-zapytał poważnie,a ja postanowiłam się z niego troszeczkę ponabijać.
- Oczywiście,że sama.Znaczy wcześniej był tu mój kochanek,ale teraz leży w łóżku i czeka na mnie,aż skończę z tobą rozmawiać.-powiedziałam poważnie.
- Co?-krzyknął.
- No serio,jak przyjedziesz to ci go przedstawię.-powiedziałam.
- Obejdzie się bez tego.-powiedział zły.
- No co ty misiu żartowałam.-zaśmiałam się.
- Bardzo śmieszne.-powiedział,a po chwili sam się zaśmiał.-Musze ci coś powiedzieć.
- Słucham cię bardzo uważnie.-powiedziałam z uśmiechem.
- Bardzo cię kocham Lenka.-szepnął.
- Ja ciebie też Bartuś.-powiedziałam słodko.
Ostatecznie zasnęłam z telefonem przy uchu,gdyż rozmawiałam z Bartkiem do 2:00 w nocy.
Rano obudził mnie dzwonek do drzwi.Poszłam otworzyć,a tam Daga z dzieciakami.Kurcze która godzina??
- Cześć mamo.-przytuliła się do mnie Maja.
- Cześć wchodźcie.Boże chyba zaspałam,która godzina?-zapytałam Dagi.
- 10.20 spokojnie nie zaspałaś,ale Maja z Olim wymyślili sobie basen i wstąpiliśmy po strój kąpielowy.-wytłumaczyła.
- Maja a ty zamierzasz zacząć przebywać w domu?-zapytałam jej.
- Tak dziś będę chyba w domu spać.-powiedziała,a my się zaśmiałyśmy.
- Ona nam nie przeszkadza.-powiedziała Daga.
- Dobra,zaraz przygotuję ci rzeczy na ten basen.-powiedziałam idąc do pokoju Mai,ale po drodze wstąpiłam jeszcze do Kubusia.Szybko spakowałam rzeczy Mai i wróciłam do salonu.
- Idziesz jutro na mecz?-zapytałam głupio Dagę.
- Oczywiście,że tak.-zaśmiała się.
- To siedzę koło ciebie.Masz Majka na siebie uważać i słuchać cioci.Oho Kuba się obudził.-powiedziałam słysząc płacz synka.Szybko się pożegnałam z Dagą i dziećmi i poszłam do pokoju syna się nim zająć.
Około 16:30 dostałam sms'a,że Lube wylądowało na polskiej ziemi.Nareszcie go jutro zobaczę,bardzo się stęskniłam za nim,kurcze nie uwierzycie ale Bartek wczoraj podczas rozmowy kazał mi wybierać termin ślubu,ale że ja sama nie chcę decydować więc razem ustaliliśmy przepiękny lipiec przyszłego roku.Zawsze marzyłam o ślubie w lecie,ciepłe dni i noce.Świetna zabawa przez całą noc i co najważniejsze razem do końca życia.
Następnego dnia od 8:00 rano spać nie mogę,a dlaczego bo moje dzieci rozpierała energia.Chyba obecność ojca w Bełchatowie tak na nich działa.Chodź nie łatwo było wytłumaczyć,że Bartek nie może do nas przyjść tylko musi być w hotelu,ale szybko się z tym uporałam.Mecz jest o 16:30,a jest 9:00,wszystko co możliwe zrobiłam i co mam teraz robić.Maja cały czas marudzi że jej się nudzi,Kuba też strasznie marudzi,Rafi cały czas się plącze pod nogami.Dom wariatów normalnie.Z pomocą przyszła mi Daga,bo przyprowadziła Oliego i Antosia.Więc dzieci zajęły się zabawą,a my rozmową.
- Jak tam u lekarza,bo wiem że byłaś ostatnio?-zapytała Daga.
- Dobrze,wyniki najważniejsze,że się poprawiły.-uśmiechnęłam się.
- A tak nie wyglądasz na zadowoloną,że się poprawiły.-spojrzała na mnie.
- Wiesz chciałam,żeby wszystko było już idealnie,a one się tylko poprawiły.
- Wiesz na to potrzeba czasu,jak złamiesz rękę nie zrośnie się w dwa dni.-powiedziała.
- No wiem,ale dopóki nie będzie idealnie nikt nie da mi spokoju.-zaśmiałam się.
- Bywa,musisz przecierpieć tą wielką troskę.
- No muszę ją przeżyć,a to nie proste z moją mamą i Bartkiem.
- Oj ja przeżyłam to ze swoja mamą i Michałem to ty też przeżyjesz.-zaśmiała się.
- Miejmy nadzieję.Prawdopodobnie nasz ślub odbędzie się w lipcu.-powiedziałam.
- Lato to piękna pora roku.Jakiś krój sukni szukałaś.
- No właśnie nie mogę znaleźć wymarzonego kroju.-powiedziałam zawiedziona.
- Wiesz ja w domu mam taką fajną gazetę z sukniami,ja tam znalazłam krój.Coś na pewno ci w oko wpadnie.-uśmiechnęła się.
- To super bo ja myślałam już nad tym by iść na własny ślub w dżinsach.-zaśmiałyśmy się.
- To by świetnie wyglądało.Dobra zróbmy dzieciakom jakiś obiad i lecimy na halę.-zarządziła Daga.Szybko ugotowałam pierogi z truskawkami,ale oczywiście dla Kubusia była jego zupka.
O 16:00 wyszłyśmy z mieszkania.Ja żeby nie narażać się Bartkowi,ubrałam koszulkę Maceraty,tak samo jak dzieci.Nawet Kubuś miał swoją koszulkę.Daga oczywiście z chłopakami była za Skrą.Na halę dotarłyśmy 15 minut później,skasowałyśmy bilety i weszłyśmy do środka.Zajęłyśmy swoje miejsca co bardzo to śmiesznie wyglądało,bo wokół mnie siedziały same dziewczyny, chłopaków ze Skry tylko nasz trójka z Maceraty.Wreszcie siatkarze weszli na rozgrzewkę i wreszcie zobaczyłam Bartka.Też nas zauważył,widziałam ten uśmiech kiedy na nas patrzył.Przesłałam mu buziaka i on zaczął się rozgrzewać.
Mecz był bardzo zacięty,lecz osłabienie Skry było takie,że nie miała Mariusza Wlazłego.Także Macerata mogła świętować szybkim 3:0 ze Skrą.Byłam szczęśliwa.Wzięłam dzieci i zeszłam z nimi do band reklamowych.Czekałam na mojego narzeczonego,kied uraczy nas swoją obecnością.Niestety długo czekałam,bo fanki i wywiady.Stało się tak,że tego dnia nie wymieniliśmy ze sobą żadnego słowa,bo po prostu się do niego nie dostaliśmy,ale później dostałam od niego sms'a z przeprosinami.To było takie słodkie.Na szczęście mieli jeszcze jeden dzień zostać w Bełchatowie i jutro mogę się z nim spotkać.I dzięki tej informacji zasnęłam z ogromnym uśmiechem na ustach.





Jest i następny :)
Dziękuję wam wszystkim za komentarze,które strasznie motywują.Mam nadzieję,że was nie zanudziłam tym rozdziałem.
Nie mogę uwierzyć,że ten czas tak szybko biegnie,ojeju sama za nim nie nadążam.
Mam nadzieję,że jak rozdział was nie zanudził to wam się spodobał i liczę na komentarze od was :)
Następny z tydzień,do zobaczenia.
 http://img.zszywka.pl/0/0273/3109/ludzie/buziaczki-od-michala-gif.gif
Pozdrawiam Aga

piątek, 1 maja 2015

Rozdział 59:

Jak co wieczór ro­bię so­bie her­batę i za­bieram się do czy­tania ja­kiejś książki, spra­wia mi to przeog­romną przy­jem­ność i nap­rawdę pop­ra­wia humor.Dzieci śpią,Bartek siedzi w salonie i ogląda telewizję,a ja delektuje się tą ciszą.
Na pewno znacie taką nocną ciszę,kiedy leżysz sobie spokojnie w cieplutkim łóżku i po prostu nie martwisz się niczym.
Wertując kolejną kartkę książki,czuję jak łóżko po drugiej stronie się ugina lecz nie odrywam wzroku od poprzedniej czynności.Teraz czuję ciepłe pocałunki na moim nagim ramieniu,dlaczego nagim,odpowiedź jest prosta,gdyż mam na sobie bokserkę i dlatego.
- Co byś chciał?-zapytałam,kiedy przez niego czytałam już piąty raz to samo zdanie.
- Kiedy gasisz?-zapytał,a ja się zaśmiałam.
- Jak przeczytam to zgaszę.
- Ale światło mi przeszkadza.-marudził mi nad uchem.
- To odwróć się w drugą stronę,a jak człowiekowi chce się spać to idzie spać i nic mu nie przeszkadza.-powiedziałam odrywając się od lektury.
- Misiu no chodź spać,jutro poczytasz.-jęknął.
- Misiu jutro nie poczytam bo muszę wracać do Polski z dziećmi.-spojrzałam na niego.
- Ej to dopiero pojutrze.-powiedział z oburzeniem.
- No ale jutro cały dzień zajmie mi pakowanie,chyba że pójdę spać a tą książkę ci zabiorę.-spojrzałam na niego moimi pięknymi oczami.
- Możesz wziąć każdą,ale teraz spać.-powiedział,więc zaznaczyłam sobie stronę i zgasiłam lampkę.Wygodnie się ułożyłam do snu i zamknęłam,ale nie na długo bo po chwili poczułam znów pocałunki na ramieniu.
- Co znowu?-zapytałam.
- Odechciało mi się spać.-szepnął i zaczął podnosić moją koszulkę.
- Ej kolego teraz mi się chce spać.-zaczęłam się śmiać.
- Przestań gadać.-przyssał się do moich ust,ale nie protestowałam,a sama zaczęłam zachłanniej go całować,kiedy zdjął ze mnie górę od piżamy,usłyszeliśmy wołanie Mai,a raczej płacz.Szybko ubrałam z powrotem ubranie i pobiegliśmy do pokoju dzieci.
- Co się stało?-zapytam przytulając płaczącą Maję.
- Gonił mnie taki zły pan.-mówiła łkając.
- Skarbie to tylko zły sen,nikt cię nie będzie gonić.-mówiłam głaskając ją po głowie.Długo nie mogła się uspokoić i Maja tej nocy spała z nami.
Rano obudziłam się o 6:00,nie czułam żadnego zmęczenia,a wręcz przeciwnie byłam wyspana i wypoczęta.Wstałam delikatnie z łóżka by nie obudzić Mai i Bartka,a następnie poszłam zobaczyć do Kubusia.Chrapał sobie smacznie.Mimowolnie kąciki moich ust uniosły się i tak powstał mój poranny uśmiech na twarzy.Zrobiłam sobie moja ulubioną latte i usiadłam na parapecie.Wiecie jak piękna jest Macerata gdy się budzi.Niczym nie różni się od Polski,praktycznie widzę za oknem to samo co u mnie,ale każde państwo ma coś w sobie na co my potrafimy się złapać.Kiedy mój kubek był pusty to poszłam do łazienki się ubrać.
- A co ty już nie śpisz?-zapytał mnie Bartek z którym zderzyłam się wychodząc z pomieszczenia.
- Wyspałam się więc wstałam,a która już godzina?-zapytałam.
- Po 7:00 zaraz idę na trening.-pocałował mnie i wszedł do łazienki,a ja udałam się do kuchni gdzie przygotowałam śniadanie dla Bartka i kanapki na trening.Zjadł szybko i nim się spostrzegłam już go nie było,a ja żeby się nie nudzić znów pogrążyłam się we wczorajszej lekturze.
Oczami Bartka:
Kiedy zaparkowałem pod halą,zobaczyłem Clarę.Chwilę zastanawiałem się czy poczekać aż wejdzie,ale nie mogę jej teraz unikać w końcu z nią pracuję.
- Cześć.-powiedziałem kiedy przechodziłem koło niej.
- Cześć Bartek,co tam?-zapytała z uśmiechem.
- Dobrze spędzam każdą wolną chwilę z narzeczoną i naszymi dziećmi.-również się uśmiechnąłem.
- Wczoraj ją spotkałam na placu zabaw.-powiedziała,a mi od razu zrobiło się gorąco.
- A o czym rozmawiałyście?-zapytałem.
- Tak ogólnie.-zaśmiała się,a ja odetchnąłem z ulgą.
- To dobrze.-usiadłem na schodach.
- Bartek,przecież ci przysięgałam że Lena nie dowie się nic o tym głupim błędzie.Nie jestem,aż taką suką.Nie będę ukrywać podobasz mi się i ta noc była dla mnie fantastyczna,ale ja wiem że jest Lena i ona się tylko dla ciebie liczy i ja się z tym pogodziłam.Więc niczym się nie przejmuj.-powiedziała,a ja lekko się do niej uśmiechnąłem.
- Dzięki.-powiedziałem i wstałem.-I w ogóle Clara,jesteś super.-powiedziałem i ją przytuliłem.Później razem weszliśmy na halę.
Trening był męczący,ale teraz trener wyciąga od nas więcej w końcu za tydzień w Polsce gramy ze Skrą.Zacząłem się zastanawiać nad zmianą klubu,wiem że marzyłem o grze we Włoskiej lidze ale muszę zacząć nowe życie w którym nie będzie już Clary tylko będzie Lena i dzieci.
Wróciłem do mieszkania i zobaczyłem jak Maj leży sobie na podłodze i maluje,Kubuś się bawi piłką,a Lenka próbuje zamknąć walizkę.Uśmiechnąłem się i podszedłem do niej.
- Cześć skarbie.-powiedziałem i pocałowałem ją.
- Cześć,dobrze że jesteś bo siłuję się z tym cholerstwem już drugą godzinę.-powiedziała.
- Mogłaś na mnie poczekać.
- Nie chciałam być już spakowana,nie będę się pakować na ostatnią chwilę tak jak ty.-powiedziała i się zaśmiała.
- Masz piękny uśmiech.-powiedziałem,a ona się zaczerwieniła.
- Przestań Bartek.-szepnęła i poprawiła opadający kosmyk włosów,zawsze tak robił gdy się zawstydziła.
- Dobra siadaj na walizce,a ja ją zapnę.-zaśmiałem się.Szybko się uporaliśmy z walizką i poszedłem wziąć prysznic.
Oczami Leny:
Bartek poszedł wziąć prysznic,a ja udałam się do salonu.
- Mamusiu zobacz jak ładnie namalowałam.-pokazała mi Maja swoje dzieło.
- Ślicznie,kochanie.-pochwaliłam ją.Popatrzyłam na Kubusia,który się do mnie uśmiechał.
- Bam-bam.-pisnął i poturlał do mnie piłeczkę.Zaczęłam się z nim bawić,nawet nie zauważyłam jak do pomieszczenia wszedł Bartek i przyłączył się do naszej zabawy.
- Kiedy macie samolot?-zapytał.
- O 12:00,a co zawieziesz nas?-spojrzałam na niego.
- Tak powiedziałem trenerowi że lekko się spóźnię.Będę za wami tęsknił.
- Przecież za tydzień znów się zobaczymy,damy radę.W końcu muszę zobaczyć co u mojej ciężarnej przyjaciółki.-zaśmiałam się.
- A który to już miesiąc?
- 4 miesiąc,kotku bo wiesz że twój syn za półtora miesiąca ma pierwsze urodziny?-zapytałam.
- Wiem słońce.Musimy wyprawić mu urodzinki.-puścił mi oczko.-A wiesz co jest za 20 dni?-zapytał,a ja na niego spojrzałam.
- Co niby?
- Lenka walentynki.-zaśmiał się.
- A no tak,oj tam zapomniałam.-powiedziałam.
- Tato a przyjdziesz na moje przedstawienie?-zapytała się go Maja siadając mu na kolanach.
- Jakie przedstawienie?-zapytał.
- Bo w szkole gramy śpiącą królewnę i ja gram główną rolę.-uśmiechnęła się słodko.
- A kiedy myszko?-spojrzał na nią.
- Kiedy to jest mamusiu?-spojrzała teraz na mnie.
- 28 stycznia,akurat tego dnia przylecicie.
- Maju posłuchaj bardzo bym chciał być,ale nie uda mi się przyjść,ale opowiesz mi jak było.-uśmiechnął się,a ona zrobiła smutną minę.
- No dobrze,mogę iść się położyć jestem śpiąca?
- Tak myszko.-pocałował ją w czółko,a później ona wyszła z salonu.-Dlaczego mi nie powiedziałaś wcześniej o tym?-spojrzał na mnie.
- Od razu wiedziałam że nie uda ci się być więc nic nie mówiłam,a nie sądziłam że się zapyta.
- Znowu wyszedłem na najgorszego ojca.-powiedział i zaczął budować z Kubą zamek.
- Bartek nigdy nie będziesz złym ojcem,to że masz taką pracę nie decyduje o tym jaki jesteś.Maja zrozumiała że nie będziesz mógł przyjść,jej teraz jest smutno ale zrozumiała.Pójdę z nią pogadać,ale niech teraz pobędzie sama troszkę.
- Bam-bam.-krzyknął Kuba i zburzył Bartkowi jego budowlę.
- Kto mi to zburzył?-zapytał i zaczął małego łaskotać,a Kuba śmiał się w niebo głosy,resztę dnia spędziliśmy podobnie.
Wieczorem poszłam sprawdzić co u Mai.Zapukałam,ale ie usłyszałam żadnego proszę,uchyliłam lekko drzwi i zauważyłam jak śpi.Podeszłam do niej i przykryłam kołdrą i ucałowałam w czółko.Wyszłam bardzo cicho z pokoju i poszłam do sypialni.
- Maja śpi?-zapytał Bartek.
- Tak,a Kubuś?-zapytałam kładąc się koło niego na łóżku.
- Mhm zmęczony zasnął.Będę tęsknić.-musnął moje wargi.
- Ja też ale nie dużo czasu nam zostało.Damy radę.
- Idziemy spać,czy będziemy niegrzeczni?-spojrzał na mnie.
- A czy mi kiedyś byliśmy niegrzeczni?-zaśmiałam się i zaczęłam go całować namiętnie,później co się działo to już wiecie.
Następny dzień był dl nas dniem pożegnań kolejnych w naszym życiu i wiem że na nich się nie skończy.Najbardziej zabolał mnie widok Mai,która nie chciała puścić Bartka z ucisku.Później w samolocie jeszcze popłakiwała,ale w końcu zasnęła.Sama sobie ledwo radzę z taką rozłąką a co dopiero dziecko.
Gdy wylądowaliśmy to od razu napisałam Bartkowi sms'a.Z lotniska w Berlinie odebrał mnie mój tata.Pomógł mi wziąć walizki i pojechaliśmy do domu.Tam czekał na nas stęskniony Rafi.Oczywiście musiałam opowiadać wszystko mamie która bez takich informacji jak np.: jak było,co u Bartusia i wiele wiele różnych by nie dał mi spokoju.U rodziców zostałam na jeszcze dwa dni i wróciłam do Bełchatowa.Od razu zadzwoniłam do Poli i Izy że mają obowiązkowo do mnie wpaść.Także następnego dnia w moim mieszkaniu zawitały moje przyjaciółki.
- Iza opowiadaj co u ciebie,jak z dzieckiem?-zapytałam podawając dziewczyną gorące czekolady.
- Dobrze,dziecko rośnie,rozwija się prawidłowo.Sebastian szaleje na punkcie ciąży i w ogóle.-zaśmiała się.
- Pola a u ciebie?-spytałam drugą przyjaciółkę.
- Po staremu,nie mogę mieć dzieci i muszę znosić rozłąkę z Darkiem,ale jakoś żyje czyli tak jak zawsze.-powiedziała i się zaśmiała.
- Nie tak jak zawsze bo masz Darka.-powiedziała Iza.
- A Lenka u ciebie?
- Wiecie byłam teraz u Bartka i w ogóle jakoś tak dobrze jest.-uśmiechnęłam się.
- Napiłabym się czegoś.-stwierdziła Pola.
- Nie ma picia jest z nami ciężarna.-zaśmiałam się.
- Oj Iza by się nie obraziła.-powiedziała i spojrzała na brunetkę.
- No dobra polej jej czegoś.-Iza zaczęła się śmiać.Otworzyłam wino,które przywiozłam z Włoch.
- Lena a jak w ogóle ze zdrowiem?-zapytała Pola.
- Dobrze,biorę witaminy znaczy powinnam brać witaminy,ale ciągle zapominam je kupić.-powiedziałam,a one spojrzały na mnie złowrogo.
- Lena chcesz znów wylądować w szpitalu?-zapytała zła Pola.
- Nie spokojnie nic mi nie jest,jutro pójdę kupić witaminy,a w ogóle mam wizytę u lekarza za trzy dni.-powiedziałam patrząc na kalendarz.
- O super to zadzwonisz do nas jakie masz wyniki.-powiedziała Iza i upiła łyk czekolady.
- Dobrze mamo.-zaśmiałam się.
- No i tak ma być.-powiedziała i spojrzałyśmy wszystkie na siebie,ale w końcu nie wytrzymałyśmy i zaczęłyśmy się śmiać.Cieszę się,że mam tak wspaniałe przyjaciółki,które sprawiają że nawet w najgorszy dzień w życiu sprawiają że potrafię się uśmiechnąć nie na długo choćby na moment....


I jest kolejny :)
Na początku pragnę podziękować wszystkim za nominacje,na pewno jak będę miała czas to odpowiem na pytania.Również muszę podziękować za komentarze :)
Mam nadzieję że wam się rozdział spodoba i będę mogła liczyć na wasze komentarze,mamy już maj kurcze szybko ten czas leci jeszcze dwa miesiące i wakacje po prostu świetnie,a co najważniejsze wreszcie rozpocznie się sezon reprezentacyjny.
Następny pojawi się za tydzień i jeszcze raz dziękuję za wszystko.
Pozdrawiam Aga